III III በ +18
Dedykacja dla:
MartynaMazur278 (Napisałaś 25 stycznia pod rozdziałem II, czy będą też inne pary oprócz NaLu. Tak, dziś pojawi się kolejny ship 🥰 o który zresztą pytałaś. 😇)
RosyRoses_99 (Dostaniesz odpowiedź na swoje pytanie z kim... 😏😏)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kilka tygodni po wyjeździe Faraona...
Wyprawa na którą wyjechał Natsu i Zeref przeciągała się w nieskończoność. Przynajmniej Lucy tak to odczuwała. Nie mogła zrozumieć, czemu inne kobiety włącznie z Mavis w ogóle tego nie odczuwały. Wraz z wyjazdem Faraona, zmieniło się parę rzeczy. Straż została wzmocniona a prywatni strażnicy konkubin, pojawiali się częściej niż wcześniej. Loki na ten przykład nie spuszczał oka z Mavis, a natomiast z Lucy oka nie spuszczał Toorasu. Dziewczyna dopiero teraz zrozumiała czemu Mavis tak narzekała na strażników. Fakt, Lucy czuła się bezpieczna mając cały czas pod ręką strażnika gotowego walczyć w jej obronie, ale z drugiej strony nie miała ani milimetra prywatności poza swoją komnatą. Nawet gdy spała, wiedziała, że wystarczy jej jeden krzyk lub zawołanie aby w drzwiach stanął uzbrojony Toorasu. To było przerażające.
Dzień dłużył się za dniem. Wszystkie dni wyglądały tak samo z wyjątkiem jednej z nocy.
Tamtego wieczoru gdy wracała korytarzem tyle co odprawiła od siebie Toorasu wpadła na ciekawe "znalezisko". Wychodząc zza rogu korytarza dostrzegła stojącego Jellal. Stał w cieniu między wnęka a palmą w doniczce. Zdawał się być mocno zajęty. Lucy już miała olać go, gdy do jej uszu doszedł pisk. Kobiecy pisk. Przykucając z boku, przyjrzała się scenie dziejącej się kilka kroków od niej.
Jellal przyciskał swoim ciałem pewną kobietę do ściany. Jego ręce błądziły po jej biodrach, przyciągając je do siebie. Usta obdarowywały ją pocałunkami by stopniowo schodzić na jej szyję. Gdy tam docierał dziewczyna zaczynała piszczeć. Odgarniając jej włosy w kolorze wina, ponownie wbijał się jej w usta uciszając.
Jej ręce nie pozostawały dłużne obejmując go najpierw za szyję i bawiąc się jego włosami, ciągła za niektóre z nich. Łapiąc oddech Jellal złapał mocniej za biodra Erzy podnosząc ją w górę. Ona odpowiedziała natychmiast oplatając go nogami. Nowa seria pocałunków przerywanymi mruczeniem i piszczeniem wypełniła wnękę. Mimo próby bycia cichym, parę głośniejszych westchnięć wydobyło się od pary.
Lucy obserwowała to z opadniętą szczęką dopóki nie usłyszała głosów i kroków dochodzących ze strony z której przyszła. Aby nie popsuć całej sceny i dać ''kochanką'' czas dla siebie, ruszyła im na przeciw.
- Brandish, Cana! - zawołała uśmiechając się
- O cześć Lucy. - przywitała się Brandish
- Kogo my tu mamy. Naszą stęsknioną duszyczkę. - zaśmiała się Cana.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz. - wzruszyła ramionami Lucy.
- Niech Ci będzie. Zobaczymy kogo książę lub Faraon wezwie pierwszego do siebie. - kontynuowała Cana.
Lucy już miała odpowiedzieć gdy Brandish ruszyła by ją wyminąć. Gdyby to zrobiła, znalazła by Jellal i Erzę. Ratując sytuację Lucy złapała Brandish i udając, że przez przypadek, zawołała.
- Hej, Brandish może weźmiemy wspólną kąpiel? Szłam właśnie to łazienki się umyć. Cana chcesz dołączyć? - wypaliła Lucy
Brandish łamiąc się już chciała odmówić, ale widząc błagalne spojrzenie Lucy, zgodziła się.
- Czemu nie. Cana idziesz? - mruknęła Brandish.
- W sumie też miałam iść. Okej, to chodźmy... - zgodziła się Cana.
Cała trójka ruszyła w przeciwnym kierunku do wciąż igrających ze sobą kochanków. Lucy szczęśliwa, że jej improwizacja udała się uśmiechnęła się szeroko. Brandish i Cana odebrały to jako radość ze wspólnej kąpieli, więc też uśmiechnęły się.
Jednak Lucy śmiała się z jeszcze jednej rzeczy. Teraz ma haka na Jellal. Kto wie, może przyda się to gdyby potrzebowała go lub Erzę przycisnąć do czegoś. W tym pałacu wszystko mogło się wydarzyć.
Wspominając to, niebezpieczny uśmiech zagościł na jej ustach. Oczy śledziły płynące po niebie chmury które zdawały się nic nie ważyć. Wyglądały tak lekko i pięknie w blasku popołudniowego słońca.
- Więc Jellal i Erza. Kto by pomyślał. - zachichotała pod nosem.
- Hej! Lucy! - głos Mavis zwrócił jej uwagę.
- Mavis, co tam? - Lucy uśmiechnęła się widząc biegnącą prawie do niej Mavis.
Jej duży brzuszek widać było już z daleka. Od kilku dni, gdy trzymało się ręce na nim, można było wyczuć jak dziecko kopie.
- Lucy, dobrze, że cię znalazłam. -
- Coś się stało? - Lucy wstała z ławeczki w ogrodzie i podeszła do ciężarnej.
- A tak. Tak. Podobno wojsko wraca. - zachichotała w ręce.
Lucy nic więcej nie było trzeba. Ciesząc się jak dziecko, złapała Mavis za rękę i obie ruszyły w kierunku wejścia do pałacu powitać Faraona i księcia w domu.
☥ ☥ ☥
Konkubiny i pozostałe kobiety zgromadziły się na schodkach wejściowych obserwując nadjeżdżający orszak. Lucy siedząc obok Mavis nie mogła doczekać się aby wtulić się w ręce Natsu. Cały ten czas modliła się za jego i Zerefa bezpieczeństwo, odwiedzając świątynie codziennie i przesiadując tam godzinami. Teraz w końcu będzie mogła odetchnąć.
Ciąg żołnierzy egipskich wchodził właśnie na plac przed pałacem gdy Lucy zamarła.
- A gdzie jest Na.... Faraon? - szepnęła poprawiając się w ostatniej chwili.
Zamiast jadącego na przodzie Natsu, obie wraz z Mavis dostrzegły prowadzącego część wojska Zerefa. Lucy nie widząc nigdzie Natsu, ścisnęła dłoń Mavis.
- Lucy, spójrz na Zerefa. Jest w dobrym humorze. - szepnęła Mavis wskazując na księcia.
Istotnie, Zeref zdawał się być w bardzo dobrym humorze. Uśmiech nie schodził z jego ust a dostrzegając Mavis i Lucy uśmiechnął się do nich jeszcze bardziej kiwając głową.
- Lucy, gdyby coś się stało, Zeref nie był by taki wesoły. Zaraz się dowiemy dlaczego Natsu nie przyjechał i gdzie jest. - odezwała się Mavis.
Lucy pokiwała głową. Gdy powitania się zakończyły i Zeref w końcu został sam, Mavis podeszła do niego z Lucy.
- Jak dobrze cię widzieć całego i zdrowego. - zaczęła pierwsza Mavis.
- Mavis. Jak się czujesz? Hehe jaki to już duży brzuszek. Rośnie błyskawicznie. - zaśmiał się Zeref spoglądając na brzuszek.
- Zaczyna już mocno kopać. Myślę, że to będzie chłopczyk. - zaśmiała się Mavis i biorąc rękę Zerefa, położyła ją na brzuchu.
- Cześć malutki. - szepnął Zeref - Twój tatuś już wrócił. - dodał bardzo cicho tak by tylko Mavis mogła usłyszeć.
Dziecko zareagowało na głos Zerefa, kopiąc mamusię dwa razy.
- Książę, a gdzie jest Faraon? Czemu nie przyjechał? - przerwała Lucy zwracając w końcu na siebie uwagę.
- Lucy, a ty jak się czujesz? Wszystko w porządku? - spytał Zeref odchodząc od Mavis i gładząc Lucy ręką po policzku.
- Dobrze. - wyszeptała rumieniąc się.
Zeref uważnie przyglądał się jej ale nie chcąc wydać się podejrzanym uśmiechnął się i pochylając pocałował dziewczynę w górną wargę.
- Natsu coś wypadło kiedy wracaliśmy. Miałem też z nim jechać, ale kazał mi wrócić do was, żebyście się nie martwiły. - wyszeptał Zeref do ucha Lucy na tyle jednak głośno, że stojąca obok nich Mavis usłyszała to bez problemu. - Wróci jutro, zaraz z rana. - dodał odsuwając się.
- To dobrze. Jak wyprawa? - zapytała Lucy
- Każdy kto był zamieszany w to został zabity. Egipcjanie pod dowództwem Faraona odnieśli zwycięstwo. - odparł Zeref.
- Czyli będziemy musiały wypytać Natsu o wszystko. - zaśmiała się Mavis a Lucy dołączyła do niej.
- Swoją drogą, Lucy przyjdź do mnie wieczorem. Na noc. - mruknął Zeref. - Pogadam teraz z Mavis, ale też stęskniłem się za moją konkubiną i chciałbym spędzić z nią również czas. -
- Dobrze. - odpowiedziała Lucy czując jak zaczynają jej różowieć się policzki na myśl o nocy z Zerefem.
Gdy Lucy skończyła rozmowę i odeszła, Mavis obrzuciła Zerefa złym spojrzeniem.
- Czemu kłamiesz? Co się stało? - szepnęła cicho.
- Nie wiem o czym mówisz. - odparł rozglądając się po korytarzu czy są sami.
Mavis widząc to podeszła bliżej i stając na palcach, sięgnęła rękami do szyji Zerefa obejmując ją.
- Gdzie jest Natsu? - szepnęła mu do ucha.
- Puścił mnie przodem bo martwił się o Lucy, a sam nie mógł zostawić wojska i polecieć na złamanie karku. - wyszeptał Zeref.
- Martwił się o Lucy? Czemu? Przecież nic jej nie jest. -
- Klątwa znikła. - dwa słowa wypowiedziane z ust Zerefa sprawiły, że Mavis odskoczyła od niego jak oparzona.
- Co? - wyszeptała
- Natsu podejrzewa o to Lucy. Bał się, że sobie coś zrobiła. Zresztą ja również -
- Zeref o czym ty gadasz?! Nie spuszczałam Lucy z oczu... poza momentami gdy była w świątyni, ale wtedy Toorasu miał na nią oko. Jesteście tego pewni? Co się tak naprawdę stało na wyprawie?! - zawołała Mavis
- Cii! - uciszył ją szybko Zeref. - Natsu postanowił w końcu to zakończyć. Teraz gdy klątwa zniknęła i jego włosy wróciły do naturalnego, wiśniowego koloru zaczną się pytania. Ustaliliśmy, że ogłosimy, że Bogowie poddawali go próbie którą w końcu przeszedł dzięki czemu zwrócono mu jego naturalny kolor włosów. Ani słowa o klątwie, nie chcemy paniki. -
- Jasne, ale nie mogę pojąć kiedy i jak Lucy to zrobiła. -
- Też tego nie wiem... jednak obiecałem Natsu, że nie będę ciągnął ją za język. Sam chce z nią o tym pogadać. - wyznał Zeref
- A w ogóle jak się czuje? -
- Natsu? Hehe, jak zawsze. Energia go rozpiera mimo, że wygląda na zmęczonego. - zaśmiał się Zeref.
- Niech zgadnę, znów robiliście te wasze krwawe zawody? Kto zabije więcej? - mruknęła Mavis przestając szeptać
- Hehe ... - Zeref zaśmiał się nerwowo, drapiąc się w tył głowy.
- Ech, musiała bym waz nie znać. - westchnęła Mavis. - To który wygrał tym razem? -
Zeref z lekkim uśmiechem, odwrócił wzrok w bok. Śmiejąc się a raczej mrucząc, wypuścił mocno powietrze przez zęby.
- Faraon. Znów cię prześcignął? Czy może mu dajesz celowo wygrywać? - zaśmiała się Mavis
- Nie daje mu celowo! - oburzył się Zeref. - Po prostu, gdy wpadł w rytm, nie byłem w stanie za nim nadążyć. Znowu. - dodał składając usta jak obrażone dziecko w dzióbek.
Mavis na jego widok, wybuchła już całkowitym śmiechem.
☥ ☥ ☥
Stojąc o zmroku pod drzwiami komnaty Zerefa, Lucy poczuła dziwne uderzenie jakby adrenaliny. Serce zaczęło jej bić szybko a oddech stał się nierównomierny. Czując jak nogi zaczynają robić się jej miękkie, zapukała do drzwi a gdy usłyszała za nimi głos Zerefa, powoli je uchyliła wchodząc do środka.
- Prosiłeś abym przyszła, więc jestem. - szepnęła patrząc w podłogę lecz uśmiechnęła się ze szczęścia które nagle poczuła w brzuchu.
Usłyszawszy dźwięk kroków podniosła głowę w górę akurat w momencie w którym Zeref stanął centymetry od niej a kładąc ręce na drzwiach przy jej głowie, zamknął ją w środku jego ramion.
- Z... Zeref? - wyszeptała przełykając ślinę - Co robisz... - nie zdążyła dokończyć gdy książę wbił się jej w usta całując bardzo mocno.
Ich języki spotkały się ze sobą. Z początku Lucy zaskoczona obrotem sprawy, pozwoliła przejąć kontrolę, lecz czując jak język Zerefa łaskocze ją w podniebienie, nie pozostała mu dłużna i rozpoczęła z nim małą przepychankę.
Oderwali od siebie mokre usta tylko po to by zaczerpnąć powietrza. Lucy łapiąc je ledwo poczuła jak cała zaczyna płonąć. Zeref nie tracąc czasu, położył rękę na jej ramieniu i zaczął zsuwać jej jedyną sukienkę z ramion.
- Ze... ref... ja naprawdę... - zaczęła Lucy ale głos uwiązł jej w gardle.
To jak zachowywał się pokazało jego prawdziwe ja. Lucy zrozumiała, że to co miała za zabawę ostatnim razem w łóżku było tylko na pokaz. Prawdziwe pożądanie i to na co było go stać, Zeref dopiero teraz pokazywał jej. Nie mogąc powstrzymać rosnących emocji, dała się ponieść chwili, zapominając o całym świecie, jednak gdy zaczął ją rozbierać, resztki świadomości w niej drgnęły.
- Wyglądasz prześlicznie w tej sukience, aż nie mogę pozwolić ci odejść z mych rąk. - wyszeptał Zeref po czym ponownie pocałował Lucy w usta, lecz tym razem skończył na samych wargach, delikatniej niż za pierwszym razem.
To był dopiero początek. Lucy skupiając uwagę na ustach, nie poczuła kiedy Zeref położył rękę na jej plecach lekko powyżej bioder.
- Ach! - wyrwało jej się z gardła, gdy książę podniósł ją w górę i nim się spostrzegła wylądowała na jego łóżku.
Nie czekając na pozwolenie, Zeref nachylił się nad leżącą pod nim na plecach Lucy i korzystając z okazji, polizał ją po szyji przyprawiając o gęsią skórkę.
- Zeref... przestań... - jęknęła Lucy jednak jej podniecenie i ciało chciało więcej.
Zeref wyczuwając to, zniżył obiekt swoich igraszek, dotykając językiem prawej piersi dziewczyny, która odsłoniła się przez sukienkę ściągnięta do połowy biustu.
- Ach... - Lucy po raz kolejny poczuła jak jej ciało spięło się samo.
Tym razem dostała na całym ciele gęsiej skórki z towarzyszącymi jej rumieńcami.
Zeref zajmując się całowaniem piersi, rękami sięgnął pod sukienkę Lucy zsuwając jej dolną bieliznę w dół, aż do kolan.
- Aaa....! - Lucy po raz kolejny pisał czując w tamtym miejscu narastającą wilgoć.
- Jesteś pewna, że mam przestać? Dopiero zacząłem... - wyszeptał Zeref z nutą małej chrypki, łapiąc ręką za całkiem gołe i odsłonięte udo wraz z biodrem Lucy.
Tym razem zmienił swoje miejsce, siadając pomiędzy jej nogami. Lewą dłoń położył zaraz nad kolanem prawej nogi Lucy od zewnątrz, rozchylając jej ugiętą nogę w kolanie w bok. Druga dłoń, którą trzymał na lewym biodrze również od zewnętrznej strony, nie poruszył ani na milimetr pozwalając by Lucy mogła oprzeć tam nogę. Teraz rozchylając jej nogi i siedząc pomiędzy nimi, miał całkowity dostęp do jej kobiecości. Nawet ''bielizna'' która zakrywała je na co dzień, leżała z dala, poza łóżkiem.
Lucy czując do czego to zmierza, podniosła się, opierając na łokciach. Teraz jej sukienka trzymająca się do połowy jej biustu, zleciała w dół odsłaniając obie piersi z twardymi sutkami.
- Jesteś taka słodka... - wyszeptał Zeref składając kilka pocałunków na odchylone prawe udo dziewczyny od wewnętrznej strony.
Po złożonych pocałunkach, Zeref podniósł głowę i nawiązując kontakt wzrokowy z dziewczyną, uśmiechnął się zadziornie.
- Nie martw się Lucy. Rozluźnij się. Polubisz to. -
Gdy skończył, nachylił się ponownie składając pocałunek tym razem na wzgórku łonowym. Jakby tego było mało, delikatnie zassał skórę, przyszczypując ją zębami.
- Aaach! - głębokie i ostre nabranie powietrza i burza namiętności powaliła Lucy z powrotem na plecy.
Gdy po raz drugi, Zeref uszczypał zębami jej skórę na wzgórku łonowym, ciało Lucy samo wygięło się do góry, jakby wołało o więcej. Łapiąc ledwo oddech, czuła jak zaczyna płonąć od środka.
Zeref nie mógł również opanować narastającego w nim pożądania. Podnosząc się w górę, położył lewą dłoń obok głowy Lucy i opierając się na niej, pochylił swoją głowę znów do szyji Lucy, oblizując ją i całując. Swoją prawa dłoń trzymając na zewnętrznej stronie nogi Lucy, przełożył pod nią i docierając do jej łechtaczki, zaczął masować w górę i w dół.
- Taka mokra... ty również tego pragniesz.... - szeptał pomiędzy pocałunkami.
- T... tak... pragnę... - wyszeptała Lucy u skraju siły - Aaa... ach... ach!! - wzdychała nabierając powietrze które zdawało się nie mieć w sobie w ogóle tlenu.
Rozpalona i podniecona. Wszystko inne przestało mieć znaczenie. Zeref doprowadził ją na krawędź czegoś... Sama nie umiała określić czego, ale czuła, że gdy z niej spadnie, emocje, uczucia to wszystko ją pochłonie i może nigdy nie oddać, nie wypuści z objęć...
Zeref widząc stan dziewczyny, szybko pozbył się swojego ubrania, lecz tym razem również z dolną częścią. Opierając się dla stabilności obiema rękami przy głowie Lucy, zawisł nad jej ciałem.
- Z tego co mi kiedyś mówiłaś, to jest twój pierwszy raz, więc będę delikatny... - wyszeptał po czym powoli wszedł w dziewczynę.
Lucy czując jego członka w sobie rozpierającego jej kobiecość od środka napięła ramiona podnosząc w górę. Jej ręce odnajdując szyję Zerefa, oplotły się w około niej, przyciągając go do siebie, jeszcze bardziej.
- Auć... - pisnęła czując jak coś zapiekło ją od środka, lecz to dziwne uczucie szybko znikło.
Zeref będąc już w środku, zaczął poruszać się z początku wolno, powoli przyśpieszając. Wkładając swoje ręce pod plecy Lucy na wysokości brzucha, uniósł lekko w górę jej rozpalone ciało. Jakby chciała powiedzieć mu, aby nie przerywał, ciało Lucy znów samo zareagowało i w chwili impulsu, oplotła Zerefa nogami, krzyżując je za jego pośladkami i nie pozwalając aby skończył i wyszedł z niej za wcześnie.
Kochając się oboje obdarowywali się pocałunkami. Między nimi łapali łapczywie powietrza mrucząc i wzdychając. Niedługą chwilę później oboje doszli. O ile dla Zerefa nie było to coś nowego, znał dobrze to uczucie orgazmu, o tyle Lucy doświadczając tego po raz pierwszy leżała po wszystkim wciąż na łóżku, w poskręcanej sukience odsłaniającej dosłownie wszystko oprócz jej pępka. Fala i burza doznań wykończyły ją. Nie potrafiła i nie miała siły na nic innego oprócz oddychania.
- Jesteś cudowna... słodka i taka delikatna... - zaczął szeptać Zeref jej do ucha.
Lucy tylko uśmiechnęła się pomiędzy rozpalonymi policzkami. Jej oczy chodź zmęczone były szczęśliwe. Jej ciało mimo tego, że stało się nagle bardzo ciężkie, było zarazem jakby spełnione, a jej umysł zdawał się nie myśleć o niczym innym, niż o przyjemności którą doświadczyła niedawno.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział 17 - > 15.03 - Niedziela
Rozdział 18 (+18) - > 17.03 - Wtorek
Rozdział 19 - > 19.03 - Czwartek
Rozdział 20 (+18) - > 21.03 - Sobota
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro