Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Drzwi gospody otworzyły się gwałtownie, ukazując sylwetkę kogoś  stojącego w przejściu. Do pomieszczenia wdarł się podmuch zimnego powietrza, jednak nawet ono nie mogło zabić unoszące się w pomieszczeniu smrodu alkoholu oraz przypieczonego tłuszczu. Wszyscy zebrani zamarli. Zapanowała zupełna cisza, przerywana tylko trzaskaniem drew w ognisku. Przybysz wszedł do środka bez słowa. Czarny płaszcz zakrywał jego twarz, nie pozwalając nikomu rozpoznać kim jest. Wszyscy wrócili do przerwanych zajęć, więc zapanował typowy w tego typu miejscach gwar pełen pijackiego bełkotu. Tajemnicza postać  podeszła do baru i usiadła na jednym ze stołków, prosząc tubalnym głosem o trunek, którego nazwa widniała na tabliczce nad kontuarem. Po chwili do nowo przybyłego dosiadł się jeden ze skrzatów. Jednak trzeba zastrzec, że skrzaty wcale nie wyglądają jak te urocze istotki z pocztówek ze Świętym Mikołajem: mają zielonkawą skórę usianą brodawkami, garby, ogromne nosy, łyse głowy, małe oczka, ciemne jak węgielki, siwe włosy wystające z uszu i są niezwykle niskie. Jednym słowem: ich twarz z pewnością przysporzyłaby ci niejednego koszmaru sennego.

Skrzat powiedział szeptem, nachylając się do zakapturzonego sąsiada:

-Wszystko załatwione.

-Jak długo jej nie będzie?

-Miesiąc, jeśli dobrze pójdzie, trzy tygodnie, jeśli gorzej. Nie licz na więcej. 

-To aż nad to. Dziewczyna wie?

-Nie.

-Nawet lepiej. - w tym momencie barman postawi na ladzie kieliszek z trunkiem. Klient wypił zawartość naczynia jednym haustem, odstawiając je z głośnym brzękiem.

-A twój syn?- stworowi odpowiedziało milczenie- Nie wierzę, że jeszcze mu nie powiedziałeś. Za cztery tygodnie kończy szesnaście lat. Wiesz dobrze co się wtedy stanie.

-To  moja sprawa.

-To sprawa nas wszystkich. Jeżeli przepowiednia nie kłamie...

-Wtedy  nasze życie się zmieni. Tak, wiem. Nie musisz mi tego powtarzać. Ale to może oznaczać jego śmierć.

-Czym jest jedno istnienie w porównaniu z tysiącami innych?

-Nie poświęciłbym go nawet dla milionów.

-Wtedy ja będę zmuszony to zrobić.

-Tylko spróbuj. Nie chcesz mieć we mnie wroga.- w głosie mężczyzny zabrzmiała ostrzegawcza nuta.

-Zostawmy na razie ten temat.- odpuścił wielkonosy-  Jest coś ważnego, o czym muszę ci powiedzieć.

-Tak?

-Któryś z moich ludzi wygadał się przed Porcelankami. Planują zamach.

-Próbowałeś z nimi negocjować?

-Tak, ale są nieustępliwi. Będziesz miał ich  na karku.

-Niech sobie biorą co chcą: kryształy, złoto, srebro, jedwabie.  Zależy mi tylko na dziewczynie.

CDN



Co  wy na to? Podoba się? Jeśli tak to gwiazdką lub komentarzem nie pogardzę :) Trzeba motywacji do napisania kolejnego rozdziału.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro