Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

--4--

— Hej — wyszeptała Piper wchodząc do pomieszczenia, z którego przed chwilą wyszedł Chejron. — Trzymasz się jakoś?


— Mogłabym cię spytać o to samo — odpowiedziała cicho Annabeth. Siedziała na fotelu w biurze Chejrona z twarzą ukrytą w rękach. Nie wiedziała co ze sobą zrobić.

— Jakoś daję sobie radę. Nie znałam go tak dobrze jak ty.

— Ale znałaś, a w jego wypadku to w zupełności wystarczyło.

— Musimy iść — zmieniła temat Piper — spotkanie za chwilę się zacznie.

Wstały i weszły do pokoju gdzie większość grupowych już zebrała się dookoła stołu do pingponga. Musiały poczekać jeszcze chwilę na córkę Hekate i wszyscy byli.

— W związku z ostatnimi wydarzeniami, które są coraz bardziej niepokojące musimy podjąć pewne działania— rozpoczął spotkanie grupowych Chejron. Wszyscy siedzieli spokojnie zachowując powagę. Od czasu śmierci ich przyjaciela większość spotkań przebiegała w ciszy. Odzywano się tylko, gdy było to konieczne. Wiele się zmieniło.

— Czy ktoś z was widział, aby obozowicze zachowywali się podejrzanie? — Spytała Annabeth. W odpowiedzi większość pokręciła przecząco głowami.

— Może powinniśmy podsumować co już wiemy i co się wydarzyło — zaproponował Jason.

— To całkiem dobry pomysł — stwierdził Nico.

— Dobrze, a więc w trakcie śniadania przy stole Hekate bez powodu pojawił się na talerzu spalony kawałek mięsa, a mimo to wypływała z niego krew. Potem w trakcie lekcji łucznictwa dzieci Aresa pojawiło się pełni jaskółek, każda spadła na ziemię, bo miała związane skrzydła. Co jeszcze? — Spytała Piper, gdy skończyła wyliczać.

— Na werandzie Wielkiego Domu pojawiła się róża — powiedziała Annabeth.

Nico wymruczał coś pod nosem. Wszyscy zwrócili się w jego stronę i Clarisse spytała:

— Co to było?

— Powiedziałem, że... Od jakiegoś czasu zdawało mi się, że czuję przy sobie czyjąś obecność, ale za każdym razem, gdy się odwracam...

— Nic tam nie ma. I te dźwięki, których nikt nie słyszy — dokończyła Clarisse. Widząc jego zaskoczone spojrzenie powiedziała — też tak mam.

— Dziwne — stwierdził Connor.

— Super — stwierdził Travis.

— Parę razy zdawało mi się, że coś zobaczyłam. Jakby cień, ale zaraz znikał. Myślałam, że tylko mi się zdawało — dodała Clarisse.

— Mam tak samo — powiedział Nico wyglądając jakby kamień spadł mu z serca. Jednak nie zwariował!

— Ale... Dlaczego tylko wy? Co was łączy? Wydarzyło się coś dziwnego, kiedy byliście tylko we dwoje? — Spytała Annabeth.

— Chyba nie — stwierdził Nico pogrążają się w rozmyślaniach.

W tym momencie rozległ się piskliwy dźwięk, który przypominał odgłos jako wydaje kreda w kontakcie z tablicą. Herosi zerwała się ze swoich miejsc, a Rachel podbiegła jako pierwsza do drzwi. Przekonani, że to atak potwora rzucili się za nią, żeby pomóc walczyć.

— Nie chcą się otworzyć! — Krzyknęła Wyrocznia. Travis podbiegł do okna i spróbował, ale ono również pozostało zamknięte.

Wtedy na scianie zaczęły się pojawiać litery wyglądające jakby ktoś wydrapał je paznokciami. Utworzyły słowa "EBEH" i "SERA". Na każdej ze ścian pojawiło się ich pełno. Wszyscy odsunęli się od nich gwałtownie. Parę osób krzyknęło.

Wyrazy zniknęły równie szybko jak się pojawiły. Nie zostawiła po sobie żadnego śladu, a drzwi i okna ponownie dały się otworzyć.

— Nadal uwarzasz, że to takie super? — Spytał Travisa Nico.

-----------------------------------------------------------------

Annabeth siedziała w domku Ateny. Z nią w środku znajdowali się Clarisse i Nico. Percy stał z boku i patrzył na nich z uśmiechem, ale oczywiście nie byli w stanie go zobaczyć. Mimo to córka Ares i syn Hadesa wyglądali na spiętych. Na stole znajdowały się liczne kartki, na każdej z nich znajdowały się szczegółowe notatki Annabeth.

—  Jednego dnia Percy umiera w niewyjaśniony sposób, a parę dni później zaczynają się dziać dziwne rzeczy. To nie może być przypadek — powiedziała cicho Annabeth.

— Przegapiliśmy coś ważnego — odpowiedział Nico. Przejechał ręką przez włosy i westchnął jak stary człowiek, którym poniekąd jest, a następnie spojrzał na Clarisse — tylko co?

— Coś tak oczywistego, że nawet nie przyszło nam do głowy — mruknęła bardziej do siebie niż do innych, ale na te słowa oczy Annabeth się zaświeciły. Zerwała się z krzesła i zaczęła grzebać w papierach.

— Co jest? — Spytała zdezorientowana Clarisse.

— Brzytwa Ockhama — udzieliła szybkiej odpowiedzi Annabeth dalej czegoś szukając.

Wiedziałem, że dasz sobie radę, wyszeptał Percy. Ponownie dwoje herosów rozejrzało się nerwowo.

— Że niby co czego? — Spytała Clarisse

Widząc, że najwyraźniej ich koleżanka doznała natchnienia Nico odpowiedział:

— Brzytwa Ockhama, czyli udzielenie odpowiedzi na pytanie w najprostszy sposób. Chyba. Zdaje się, że tak tłumaczył to Leo kiedy szukał młotka.

— I gdzie go znalazł?

— Tam gdzie go zawsze odkłada.

Musieli poczekać jeszcze minutę aż wreszcie Annabeth znalazła kartkę, której szukała w artystycznym nieładzie.

— Kiedy wchodziłyśmy do Wielkiego Domu zauważyłam kątem oka niebieską różę. — Zaczęła tłumaczyć żywo przy tym gestykulując. — Nie zwróciłam na to zbyt dużej uwagi, ale teraz tak sobie myślę, że może... to wszystko... to...

Zacięła się, ale wiedząc co chce powiedzieć, Clarisse wyszeptała — Percy.

TAK, TAK, TAK, wyszeptał Percy sam do siebie.

— Ale pytanie brzmi: jeśli Percy faktycznie znalazł sposób, by się tu dostać, to gdzie niby teraz jest? — Spytał Nico — gdyby żył, to już dawno byśmy go znaleźli, a jeśli to jego duch to znalazłbym go.

— Nie uwierzę, że Jackson lata wśród nas jako duch - powiedziała Clarisse odsuwając się od Nico. — To nie jest możliwe!

Mój pies jest większy od samochodu, a i tak mówisz takie rzeczy, pomyślał Percy.

Przez chwilę milczeli zatopieni we własnych myślach, aż Annabeth przerwała ciszę:

— A jeśli Clarisse ma rację?  Jeżeli to nie on zostawia te wszystkie znaki? Jeśli to ktoś kto chce żebyśmy tak myśleli?

Nico odwrócił się od dziewczyn i podszedł do okna. Tak się złożyło, że stanął tuż obok Percy'ego, który wyciągnął rękę przed siebie i położył  ją na policzku kuzyna. Nico wzdrygnął się i rozejrzał, ale nic nie zobaczył.

902 słowa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro