⋎⋎⋎ ⋎ Wojna o tron Egiptu
Od jego rozmowy z Asarhaddonem minęło kilkanaście długich i ciężkich dni, które zdawały się coraz bardziej pogrążać go w rozpaczy. O ile w pierwszej dobie i podczas podróży tutaj jeszcze jakoś znosił zamknięcie i odcięcie od większości informacji, o tyle teraz było to już nie do zniesienia. Zgodnie z rozkazem, nie mógł z nikim rozmawiać, nawet z przychodzącymi do niego kilka razy dziennie służkami. Nie ważne jak próbował zagadać, czy zwrócić ich uwagę. Żadna z kobiet nawet na niego nie spojrzała. Poruszając się jak najszybciej po jego komnacie-klatce, rozkładały jedzenie, czy zabierały puste naczynia, w kompletnej ciszy.
Może, gdyby złapał jedną za rękę, gdyby jej dotknął zmieniłoby to coś? Tylko jak miał to zrobić, gdy przy każdym otwarciu jego celi, czuwająca całą dobę pod jego drzwiami straż, zmuszała go do odsunięcia się na bok, tak by jak najbardziej ograniczyć możliwość jego kontaktów z drugą osobą. Próbować próbował, ale po 5 dniach zrezygnowany, przestał w ogóle się ruszać, oglądając ich pracę z fotela koło jednego z trzech, zakratowanych okien. Jego jedynego spojrzenia na świat i niebo.
Raz w ciągu tych kilkunastu dni, udało mu się wejść w rozmowę, lecz akurat z najbardziej mniej odpowiednią osobą. Tamtego późnego popołudnia wraz z wejściem służek niosących mu obiad, do środka wszedł ktoś jeszcze. Nie mając ochoty na nic, Siptah zapatrzony w okno i widok z góry na niebo nad murami, nie spodziewał się usłyszeć jej głosu.
- Książe zamyślony bardziej niż zwykle. -
Słysząc damski głos, skierowany o dziwo do niego i tytułujący go należycie, brat Faraona odwrócił natychmiast głowę, spotykając parę niebieskich oczu, patrzących się na niego.
- Ty... - sam nie wiedząc, czy pyta, czy stwierdza fakt, zastygł w bezruchu.
Nic sobie nie robiąc z omijających ją w pośpiechu służek, które zdawały się chcieć jak najszybciej zakończyć prace i opuścić ten pokój, dziewczyna z odrastającymi, krótkimi jasnobrązowymi włosami, ubrana w ciemno zieloną sukienkę, zbliżyła się do niego.
- Wyglądasz źle. Coraz gorzej. - stwierdzając to, przekrzywiła głowę w bok, uśmiechając się z pozoru przyjaźnie, lecz dla wprawnego oka wręcz zdradziecko.
- Ty za to w doskonałej formie. - nie mając nawet cienia ochoty na równie złośliwy uśmieszek co ona, najstarszy syn Setiego II ograniczył się do pojedynczego, suchego stwierdzenia. - Mogłem się tego po tobie spodziewać, gdy tamtego dnia zwiałaś mi sprzed nosa, Gautseshen. - wymawiając imię jednej z kobiet haremu jego brata, podniósł się stając przed nią.
- Mogłam się tego spodziewać po synu, mordercy jak i całym narodzie, który zabił Ahat-abisza. - wyraźnie przedrzeźniając swojego rozmówcę, kobieta zmrużył niebezpiecznie oczy. - Jak to jest znaleźć się w sytuacji mojej siostry, gdy śmierć czai się za każdą wchodzącą tutaj osobą? -
- Więc przyszłaś tutaj mścić się na mnie za swoją siostrę? -
- Przeklęty Faraon nie żyje, więc całą winę za to ty poniesiesz. - znikający z jej twarzy wredny uśmiech, zastąpił grymas oraz chęć mordu.
- I po co to wszystko? Mogłyście obie żyć... -
- W pałacu, luksusach i dostatku jako konkubiny z haremu Faraona? - przerywając mu, dziewczyna wysyczała to przez zęby z istną drwiną. - Nie żartuj sobie ze mnie! Urodziłam się tutaj, wychowałam się w dzieciństwie tutaj. Temu krajowi zawdzięczam swoje życie i to co mam. -
- Twojemu krajowi, który wysłał waszą dwójkę do obcego państwa... - Siptah czując coraz mniej cierpliwości do dziewczyny, zmniejszył odległość między nimi, co nie umknęło uwadze strażników.
- W porządku. - kobieta szybkim gestem ręki zatrzymała ich przed interwencją i odepchnięciem od niej Księcia Egiptu, który stał tylko trzy większe kroki od niej. - Dla twojej wiadomości kto niby powiedział, że była nas tylko dwójka? Uważasz, że skoro Neferthenut... Ashurina [11], bo tak nazywała się moja młodsza siostra, zanim przyjęła egipskie imię, nie żyje, a ja wróciłam do domu, twoja konkubina, małżonka Faraona i wasze bachory są bezpieczne? -
- O czym ty mówisz? - próbując pozbyć się czarnych myśli, które napłynęły mu teraz do głowy, mężczyzna potrząsnął nią nieznacznie.
- Ja nie mogłam, ale kolejna z asyryjskich ,,konkubin'' została tam, i mogę ci powiedzieć, że jest bliżej Wielkiej Małżonki Królewskiej i twojej Hekenuhedjet niż ktokolwiek inny obecnie. -
- Kt.../ - zaczął Siptah, gdy w progu stanęła zmachana służąca, również ubrana w ciemno zieloną sukienkę.
- Shamiram! Shamiram! [12] - widząc dziewczynę, służka położyła ręce na swoich kolanach, pochylając się i próbując złapać dech. - Księżniczka Szadditu wzywa cię! -
- Już idę. - nim brat Faraona zdążył się połapać, jego stara znajoma była już przy drzwiach jego pseudo komnaty.
- Gautseshen! - wołając ją po jej egipskim imieniu, Książe ruszył do przodu, lecz na nic się to zdało.
Wypuszczając ostatnią ze służących rozkładających mu obiad, strażnik bez zawahania zamknął drzwi przed nosem chcącego dopaść Gautseshen jeńca, ponownie odcinając go od świata.
- Ty suko... Shamiram? A więc tak masz na imię! - uderzając pięścią w zamknięte od zewnątrz drzwi, brat Faraona próbował rozładować buzująca w nim wściekłość. - Jedna została, blisko Takhat i Hekenuhedjet. Kto? Która? - próbując przypomnieć sobie każdą z kobiet, która spędzała dużo czasu z nimi, stał tak jeszcze chwilę z pięścią położoną na drewnianym skrzydle drzwi.
,,Wianuszek zawsze spędzających ze sobą czas kobiet w haremie jego brata''
,, Zawsze razem''
,,Ufających sobie''
,,Która grając wierną duszę, czeka na wbicie Takhat i Hekenuhedjet sztyletu w plecy?''
- Nek [13] by to! - odwracając się na pięcie, ruszył z powrotem do okna, gdzie jeszcze parę minut temu siedział w spokoju, mijając przy tym obiad, na który kompletnie stracił apetyt.
Mało miał już kłopotów? Jeszcze tylko jej, Shamiram brakowało mu tu do kompletu. Gdyby wtedy dał radę dotrzeć do niej, złapać ją i zabić tam na miejscu, teraz miałby o jedną osobę życzącą mu źle mniej. Znów jedna zła decyzja, jeden błąd w przeszłości, którego skutki teraz będzie odczuwał.
𒀝𒅗𒁺𒌑
Kilka minut wcześniej...
Asarhaddon siedząc na balkonie swojej komnaty w pałacu ojca, rozkoszując się pysznym winem, podziwiał rozpościerającą się pod nim stolicę i jej mieszkańców. Z pozoru był spokojny i opanowany, jednak tak naprawdę rozsadzał go gniew. Najpierw wieści o samowolce Amenmesse, która zakończyła się postarzałem Faraona podczas ich święta Achet. Kiedy usłyszał o tym pierwszy raz, miał ochotę udusić i jednocześnie nagrodzić go za to. Z jednej strony udało mu się zrobić coś wspaniałego, zaś z drugiej przez jego działania stracił kilku cennych ludzi w tym Egipcjanina Ahmose i jedną z bardziej lubianych służek jego siostry. Przez niego druga z nich musiała uciekać w pośpiechu, a trzecia kompletnie odcięła swój kontakt z Asyrią.
Gdyby tylko na tym się skończyło, może i puściłby to Amenmesse w niepamięć, lecz ten zamiast przysłać mu tutaj do stolicy dzieciaki Faraona, wypuścił je z rąk, plując na powierzone mu zadanie. Tron Egiptu, który dziadek chciał zyskać poprzez małżeństwo jego ciotki z Faraonem już dawno przepadł. Teraz jedyną drogą do tego było przejęcie go siłą, bądź podstępem. Wszystko szło dobrze, aż do informacji, którą dostarczono mu to kilka dni po przybyciu tutaj Siptaha.
,,Amenmesse zginął z ręki zabitego przez siebie Faraona.''
W pierwszej chwili posądzając posłańca o przejęzyczenie, chciał go wyrzucić za drzwi, lecz kiedy i Yail otrzymał tą samą wiadomość od drugiego szpiega, przelała się czara goryczy.
Amenmesse schrzanił całą robotę, dając się na końcu zabić!
- ... a może i nie? - podchodząc do męża, Naqi'a pogłaskała go czule po ramieniu. - My o tym wiemy, ale ktoś o tym nie wie. Straciłeś ludzi, ale zyskałeś niepowtarzalną kartę przetargową. -
Pojmany Książe Egiptu!
Na sam pomysł swojej matki, Asarhaddon ponownie uśmiechnął się zwycięsko.
- Bracie! - pojawiająca się w progu balkonu jego jedyna siostra, skupiła na sobie całą uwagę, wytrącając go ze wspomnień.
- O co chodzi? Coś się stało Szadditu? -
- Dlaczego akurat za moją damę dworu! Dlaczego nie wybierzesz któreś innej! - czarnowłosa kobieta w rubinowej sukni, spiętej w pasie szerokim pasem zdobionym wizerunkiem ich świętego symbolu uskrzydlonego byka, przyklękła oburzona przed leżącym na szezlongu [14] mężczyzną.
- Mam cię wydać za niego? - podsycając zdenerwowaną już siostrę, Asarhaddon odłożył prawie pusty kielich na pobliski stolik.
- Nie! Ale czemu nie wybierzesz... -
- Cii. - uciszając dziewczynę, władca Asyrii przyłożył palec do ust. - Jak ty się zachowujesz? Kobiety oraz dzieci powinny być ciche i posłuszne mężczyznom. -
- Wybacz. - uspokajając swój podniesiony głos, Szadditu spuściła głowę w dół.
- Tak lepiej. To po pierwsze. Po drugie widzę, że matka już cię o tym poinformowała. -
- Tak, bracie. -
- Więc zrozum, aby mieć szansę na tron i bogactwa tego plugawego Egiptu, potrzebujemy pionka, który będzie mógł ubiegać się o tron. Skoro Amenmesse zabił jego własny pośpiech i głupota, to jedyna nasza szansa, to wykorzystanie przebywającego w naszych rękach Księcia Egiptu. -
Spodziewając się takiej odpowiedzi, kobieta siedziała w dalszym ciągu na klęczkach ze spuszczoną głową, aby tylko nie pokazać władcy Asyrii mordu, jaki czaił się w jej oczach. Ona, która poświęciła swoje dwie służące na tę wyprawę, straciła jedną z nich, drugą prawie też, gdyby nie uciekła w pośpiechu i ma teraz znów oddać jeszcze kolejną tylko po to, by ta mogła zawrzeć małżeństwo z Księciem Egiptu i urodzić dziecko?!
- Rozumiem wszystko bracie, ale czemu nie weźmiesz pod uwagę służących z dworu matki? -
- Są wierne, ale za stare. -
- To z dworu Eszarra-hamat... -
- Szadditu! Koniec dyskusji! Masz wyznaczyć jedną z dziewczyn, która odda się cała w tej sprawie. - Asarhaddon tracąc już do siostry cierpliwość, podniósł się z szezlongu, górując nie tylko głową, ale i całym sobą nad nią. - Dziewczyna urodzi nam syna, którego wychowamy na prawowitego Asyryjczyka, a dzięki krwi jego ojca, którym będzie sam brat Faraona, otrzyma możliwość objęcia władzy po nim w Egipcie. Spleciemy tym nierozerwalnie losy naszych państw, przy czym nasza Asyria dominować będzie nad leżącym nad Nilem państwem. - kończąc swoja wypowiedź, władca wrócił do środka, pozostawiając siedzącą na klęczkach przy jego leżance kobietę.
- Nienawidzę ich! Całego Egiptu! - sycząc ze złości, Szadditu podniosła się na nogi.
Ostatnie czego chciała to poświęcać kolejną służkę. Nie ze względu na to, że zależało jej na nich, lecz z czystego sentymentu i tego, że ciężko wyszkolić sobie nowe. W tak zepsutym nastroju młoda kobieta opuściła komnatę brata, uprzednio żegnając się z nim. Gdy drzwi zostały zamknięte za nią, stojące przed nimi jej damy do towarzystwa przełknęły ze zdenerwowania ślinę. Ich Księżniczka wyglądała jak drapieżnik, szukający swojej ofiary.
- A gdzie jest moja Shamiram? - wychodząc kilka kroków na korytarz, Szadditu obróciła gwałtownie głowę za siebie, szukając swojej ulubionej służki.
- Powiedziała, że musi coś... - zaczęła jedna z dziewczyn, uprzednio kłaniając się.
- Znajdź ją. Niech do mnie przyjdzie. - ignorując pochyloną damę, siostra władcy ruszyła w stronę swoich komnat.
𒀝𒅗𒁺𒌑
Przeglądając po raz kolejny leżące na jego biurku gliniane tabliczki, Asarhaddon opadł na swoje krzesło tronowe. Większość informacji dotyczyła konfliktu, który wybuchł na granicy Asyrii z Egiptem po śmierci Amenmesse. Już od samego początku, gdy zabity Faraon na powrót odzyskał władzę, zaczęła się rzeź osób, które go zdradzały. Wycofujący się na półwysep Synaj, żołnierze Asyryjscy przegrupowali się, ponownie próbując najechać Egipt, korzystając z jego niestabilności. Oczywiście Przeklęty Faraon nie dał sobie w kaszę dmuchać i wystawiając swoje wojsko, zbliżył się z nim na samą granicę terytorialną, co poskutkowało tylko zaostrzeniem walk. Niestety czas działał tutaj na korzyść Faraona, który będąc bezpośrednio na polu walki, kontrolował na bieżąco całą sytuację. Nawet, gdyby wycofał się osobiście do swojego pałacu, dostałby szybciej wiadomości o stanie walk, niż on Asarhaddon, który musi czekać około 2 tygodni nim posłańcy przybędą do Niniwy.
Pomimo tego, władca Asyrii nie zamierzał stawiać się tam osobiście, pozostawiając reagowanie swoim generałom, a samemu kontrolując jedynie napływające z opóźnieniem informacje. Powodem takiej decyzji było to, że gdyby i on dołączył do walki przeciw Faraonowi, wybuchła by otwarta wojna, na którą on sam nie był jeszcze gotowy. Zbieranie wojska z całego kraju i lokowanie go w tym krytycznym miejscu jakim stał się półwysep Synaj wymagało dużo czasu i środków, które regularnie wykładał od dłuższego okresu.
Aby zabezpieczyć swój plan, Asarhaddon jeszcze tego samego dnia, kiedy otrzymał informację o śmierci Amenmesse z ręki Przeklętego Faraona, wprowadził tabu w całej stolicy, zakazując jakichkolwiek rozmów z przetrzymywanym Księciem na ten temat, informowania go o tym lub czymkolwiek innym, bez jego wiedzy. Im dłużej Siptah będzie odcięty od informacji, tym większa szansa, że w którymś momencie złamie się, przyjmując zwierzchnictwo Asyrii nad sobą, a wtedy droga do tronu i jego krwi rodziny Faraonów stałaby otworem. W tym momencie najprawdziwszym problemem był fakt życia jego młodszego brata. Gdyby Siptah dowiedział się o tym, to postawiony pod ścianą mając świadomość, że nie jest ostatnim członkiem dynastii, mógłby popełnić samobójstwo i tym samym przekreślić calutki jego plan. Teraz jednak, kiedy jest wciąż przekonany o śmierci Merenptaha, to dokładając do tego kilka kłamstw śmierci dzieciaków, Siptah stanie się ostatnim członkiem dynastii w którym płynęła krew władców Egiptu, tym samym wiążąc go powinnością przedłużenia linii poprzez spłodzenie następcy.
W sumie czemu by nie przedstawić tej propozycji już teraz? Sprawy, które miał załatwić w dniu dzisiejszym już załatwił, więc nieszczęsny brat Przeklętego Faraona będzie mieć przynajmniej cały wieczór na przemyślenie jego oferty. Z takim oto podejściem, Asarhaddon pozbierał na kupkę rozłożone tabliczki i inne dokumenty, po czym opuścił swoją komnatę, kierując się w stronę centralnego pałacyku.
𒀝𒅗𒁺𒌑
Przyzwyczajając się do przychodzących jak w zegarku o stałych porach służek z posiłkami, Siptaha zdziwił fakt ruchu pod jego drzwiami. Czyżby to była sprawka Shamiram, która wróciwszy od ich Księżniczki Szadditu, przyszła spełnić swoją groźbę zemsty za młodszą siostrę? A może władca Asyrii rozmyślił się i kazał szykować już dla niego szubienicę? Czymkolwiek to poruszenie było spowodowane, zaczynało to coraz bardziej go niepokoić, stąd kiedy oba skrzydła wejściowe komnaty-klatki otworzyły się gwałtownie, jego ciało mimowolnie wzdrygnęło się. Wchodzący w pośpiechu do niego strażnicy, bez słowa ruszyli w jego kierunku i łapiąc go za ramiona, wyciągnęli na środek pomieszczenia.
- Co robicie?! - zawołał, próbując nie dać manipulować swoim ciałem jak szmacianą lalką, co przyniosło marne efekty.
- Stul pysk i na kolana! - warknęli obaj i podcinając mu nogi, rzucili go na klęczki.
- Co tym razem? - sycząc przez zęby, Książe skupił swój wzrok na trzecim strażniku stojącym przed nim.
Ten jednak nic nie mówiąc, odsunął sią w bok, chyląc głowę przed wchodzącym przez próg Asarhaddonem. Żaden z nich nie śmiał pisnąć słowem w obecności władcy, chyląc przed nim głowę.
- Jak ci się żyje w Niniwie? - zapytał na dzień dobry Król Asyrii, uśmiechając się przy tym radośnie.
- A jak może się żyć ptaku w klatce? - odpowiadając pytaniem na pytanie, brat Faraona posłał pełne wściekłości spojrzenie.
- Zależy, czy ma ją dużą i złotą, czy małą i drewnianą. - wzruszając ramionami, Asarhaddon przypomniał swojemu gościowi powóz, w którym tutaj przybył. - Ale nie o tym przyszedłem z tobą tutaj dyskutować. Dam ci szansę wydostania się z niej. Uznaj to za moją łaskę. -
(Siptah) nie urodził się wczoraj, aby nie zdawać sobie prawy, że łaska i szansa o której mówił, będzie go kosztować sił i honoru w takim stopniu, że będzie to zupełnie nieopłacalne, a wręcz niedopuszczalne. Tylko co mógł obecnie zrobić? Jedyne co to wysłuchać go po czym w miarę możliwości grzecznie nie zgodzić się.
- Poleciłem wybrać ci z dworu mojej siostry jedną z kobiet, z którą ożenisz się. Uznaj to za moją łaskę, że pozwolę na to i nie zwiąże cię związkiem małżeńskim z byle pierwszą niewolnicą. -
- Małżeństwo? - wyjąkał zaskoczony obrotem spraw brat Faraona, chodź w głębi siebie czuł, że może dojść do tego.
- Owszem. Gdy urodzi syna z twojej krwi, członka rodziny Faraona, otrzymasz więcej swobody. Jeśli natomiast będzie to dziewczynka, no cóż... - mówiąc to, wzruszył obojętnie ramionami.
- Nie ma mowy. - cedząc po kolei słowa, Siptah utkwił swoje pewne i stanowcze spojrzenie na stojącym nad nim władcą.
Lecz konsekwencji swojej szybkiej odmowy nawet on się nie spodziewał. Ledwo zdążył dokończyć swoje zdanie, gdy Asarhaddon zamachnął się i uderzył go w twarz, rozcinając przy tym swoim pierścieniem na palcu wargę.
- Ja się nie pytam o twoje zdanie!! Znaj swoje miejsce!! Daję ci łaskę, którą ty zamiast przyjąć ze skruchą, śmiesz odrzucać?! - gwałtowny wybuch wściekłości mężczyzny, przyprawił o strach wszystkich obecnych w pomieszczeniu i na korytarzu.
Tymczasem pod wpływem tego silnego uderzenie najstarszy syn Setiego II stracił równowagę i gdyby nie podparcie się ręką w ostatnim momencie, najpewniej upadł by całkiem na podłogę. Korzystając z momentu, kiedy Asarhaddon wydzierał się na niego, otarł wierzchem swojej dłoni krwawiącą wargę. Jednak asyryjscy strażnicy nie dając mu długo tak kucać, ponownie chwycili go za ramiona siłą prostując na klęczki.
Udawał. Asarhaddon udawał cały ten czas. Krył swoja furię buzującą w nim, poprzez dość spokojny głos na początku rozmowy. Widząc to dopiero teraz, Książe wpadł na pewien trop. Skąd pomysł na małżeństwo i nacisk na dziecko? Czyżby powodem tego był Amenmesse? Coś musiało zajść między nimi. Bardzo możliwe, że Amenmesse zbuntował mu się, przez co szuka teraz sposobu na zastąpienia go i jego pół krwi Faraońskiej od ich ojca Faraona Egiptu, kimś innym. A może chce się zabezpieczyć na przyszłość, gdyby ich przyrodni brat, wywinął mu taki numer? Może wziął pod możliwość to co powiedział mu pierwszego dnia w sali tronowej i teraz ubezpiecza się przed jego zdradą?
- To co zrobił Amenmesse? - wydusił w końcu z siebie Siptah, oblizując wciąż zbierającą się na jego wardze krew. - Odwrócił się od ciebie? Zgarnął cały Egipt dla siebie i nie chce ci się podporządkować? -
Tego było za wiele. Trafiając prawie w źródło pośpiechu z małżeństwem, a mianowicie utratę kontroli nad Egiptem na rzecz prawowitego Faraona, jego brata oraz ton z jakim jego więzień śmiał mówić, spowodował kolejny wybuch agresji w Asarhaddonie, przez który Książe znów oberwał w szczękę.
- Widać za dobrze ci tu, ale koniec tego. Skoro nie umiesz pójść po rozum do głowy, nauczę cię tego i wierności mi! Od dziś ma nie dostawać więcej niż dwa posiłki dziennie! Zaczniesz głodować, to może zaczniesz myśleć! - wydając kolejny swój rozkaz, Asarhaddon wyszedł z komnaty, a zaraz za nim pozostali strażnicy, zostawiając kucającego na podłodze Siptaha.
Siadając pomału na tyłku, zaczął masować obolałą szczękę. Chyba miał ogromne szczęście, że ten pojeb mu jej nie wybił. Mimo to, uderzył w nią z taką siłę, że brata Merenptaha na chwilę aż przyćmiło z bólu. Agresja króla Asyrii nad którą przestał panować, przełożyła się na jego pośpieszne wyjście, a co za tym szło zakończeniu dyskusji na rozciętej wardze i obitej szczęce.
- Heh... - śmiejąc się pod nosem, Książe Egiptu przymknął oczy. - Amenmesse naprawdę musiał mu bardzo zajść za skórę. Oj bardzo. -
Jeśli Asarhaddonie zależy na tronie Kemet [15] to musiałby przejąć siłą całe państwo, albo tak jak robił, wejść w kolejkę do tytułu Faraona. Normalnie, gdyby przyszedł czas na Merenptaha, przekazałby swój tytuł synowi Ramsesowi. To on jako pierwszy miał prawo do tego, jednak skoro nadal jest dzieckiem, oficjalnie rządzić będzie w jego imieniu Takhat, jego matka i żona poprzednika. Jeśli nie dajcie Bóstwa im obojgu coś by się stało to z uwagi na to, że Merenptah nie miał więcej dzieci, on jako jego straszy brat przejął by tron, a po nim jego własne dzieci, Mentuhotep i Amenemhat. Hekenuhedjet z uwagi na to, że nie nosiła tytułu Wielkiej Małżonki Królewskiej, a tylko konkubiny, nie miała prawa stać w ogóle w całej tej hierarchii. Dopiero po nich, przypadała oficjalnie kolej Amenmesse i jego dzieci.
Sytuacja jednak się tutaj skomplikuje, ponieważ jeśli zginie i Takhat i Ramses, a on jako brat Faraona będzie mieć dzieci, synów z Asyryjską kobietą. Wtedy jego synowie będą stać w kolejce do tronu przed Amenmesse i jego dziećmi, co może być skuteczną swego rodzaju smyczą na niego, lub w razie zdrady, jego końcem. Jeśli chciałby przebić to, jego przyrodni brat musiałby po pierwsze nie zabijać Takhat i jej syna, oraz oddać im władzę z powrotem, bo aktualnie tylko oni stali by wyżej od Siptaha i jego ,,asyryjskiego syna''. Całą niekorzyść pogłębiałoby jeszcze to, że syn brata Faraona zostałby mu zabrany i od pierwszych chwil życia wychowany w nienawiści do Egiptu oraz podległości Asyrii.
- Tch, czyli jeśli nie ważne co by Amenmesse wyprawiał, ja nie mogę pod żadnym pozorem doprowadzić do kolejnego dziedzica tronu Faraona z krwią Asyryjską. Jeśli dopuszczę do tego, pogorszę i tak już tę całą masakrę. - mówiąc do siebie, Siptah wstał na nogi i idąc do okna, wsunął rękę za szezlong który tam stał.
Będąc ostrożnym, od samego początku starał się ubezpieczać jak najbardziej się dało. Stąd przy każdym z posiłków przez ostatnie kilkanaście dni, odkładał sobie trochę jedzenia i chował na czarną godzinę, taką jak teraz, gdy Asarhaddon rozkazał znów dawać mu tyle jedzenie by nie umarł, ale cały ten czas głodował. Problemem była tylko woda, której nie miał jak gromadzić.
- Długo na tym i tak nie pociągnę, ale lepsze to niż nic. - mówiąc to, z powrotem schował zapasy, pozwalając ciału na opadnięcie na szezlong.
𒀝𒅗𒁺𒌑𒀝𒅗𒁺𒌑𒀝𒅗𒁺𒌑
[11] Ashurina - imię pochodzenia asyryjskiego nawiązujące do Boga Ashur; wojny.
[12] Shamiram - imię jednej z królowych asyryjskich
[13] Nek - słowo egipskie oznaczające przekleństwo.
[14] Szezlong - rodzaj kanapy w kształcie wydłużonego fotela, którego charakterystycznym elementem jest wezgłowie, umożliwiające wygodny odpoczynek.
[15] Kemet - staroegipskie słowo oznaczające dosłownie ,,czarną ziemię'' czyli Egipt.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro