III III III በ Senet
Po wzięciu porządnej i długiej kąpieli, orzeźwiona Takhat ruszyła pewnym krokiem do głównej sali. Kiedy przekroczyła próg wejściowy, uderzył ją gwar i zapach jedzenia. Idąc wciąż z podniesioną głową, minęła kilka kobiet. Gdy tylko jej rozpuszczone, brązowe włosy zniknęły im sprzed twarzy, rozpoczęły się szepty.
- Jedna noc z Faraonem, a zobaczcie jak chodzi. -
- Wygląda jak nie konkubina, a już sama małżonka. -
- A bo to daleko jej do tego? Przecież widziałyście jak Faraon puszczał do niej oko. -
- Zakochani! - zaśmiały się razem, zerkając na Takhat idącą usiąść obok Hekenuhedjet, która widząc ją już z daleka, pomachała jej wesoło.
- I jak? Jak? - zawołała, łapiąc Takhat za ramiona.
- Hekenuhedjet ostrożnie, nie obracaj się tak gwałtownie! - zawołała Semat, śledząc zmartwionym wzrokiem duży brzuch dziewczyny.
- A tam! Mów! - machnęła ręką ciężarna konkubina Księcia, nie spuszczając nowej ulubienicy Faraona z oczu.
- No co... - zaśmiała się nerwowo, przygryzając mocno dolną wargę. - Stęskniłam się za nim. Trochę pogadaliśmy, a potem... - urwała przykładając swoją pięść delikatnie do ust.
- Spali razem! - pisnęły w trójkę Hekenuhedjet, Semat i Meketaten.
- Hoooo! - westchnęła Khenthap popijając piwo, a siedząca dziś obok niej Benerib spaliła soczystego buraka i odpłynęła jakby we własnych myślach.
- Przestańcie! - krzyknęła Takhat, śmiejąc się z coraz to większego zawstydzenia. - Wam to tylko jedno w głowie! - dodała, sięgając po kubek z wodą.
- Ale to jest wspaniała wiadomość! Takhat, jeśli Faraon cię wybierze na żonę, to żadna z kobiet nie będzie miała ci nic do powiedzenia. Będziesz stała wyżej od nas wszystkich! - zawołała radosna Hekenuhedjet.
- Jakby mi zależało na władzy. Ja po prostu kocham go i tyle. Chcę przy nim być, dopóki Anubis [55] nas nie rozdzieli. - westchnęła rozmarzona.
Przez twarze dziewczyn przebiegł chytry uśmiech. Chwilę potem wszystkie wybuchły śmiechem. Humor im dziś wyjątkowo dopisywał. Wszystko układało się dobrze. Wręcz tak pięknie jak w bajce. Po skończonym śniadaniu Takhat rozpoczęła kolejna rozmowę.
- A powiedz Hekenuhedjet. Co tam słychać u Księcia? -
- A co ma słychać? Spędzamy teraz ze sobą noce. Jest taki czuły i kochany. - stwierdziła. - Jednak on również pytał się o ciebie, jak się czujesz. Chyba cię bardzo polubił. - dodała przechylając głowę na bok.
- Szkoda, że nic z tego nie wyszło. Wiesz z tobą i Księciem. - wtrąciła nagle Semat.
- Z nim też była byś ładną parą. - dodała Khenthap.
- Przecież Książę ma Hekenuhedjet! No wiecie co! - oburzyła się Takhat pilnując się, żeby nie powiedzieć o jedno słowo za dużo.
- A czy to jakiś problem? Przecież Faraon i jego rodzina mogą żyć w związkach z różnymi kobietami. To nie jest zakazane, jak dla innych Egipcjan. - odezwała się Khenthap.
- Wiem o tym, ale jednak, może jestem samolubna, ale ja bym się nie chciała dzielić swoim ukochanym. -
- Więc wybrałaś Faraona? Aż tak źle było z Księciem? Kochaliście się w ogóle? - zapytała Benerib, wracając z zamyślenia do żywych.
Główna konkubina władcy poczuła jakby żołądek podszedł jej do gardła. Już otwierała buzię, aby jakoś zaprzeczyć, gdy jak zwykle niespodziewanie wyrósł przy nich Wezyr, przyprawiając dziewczyny o pisk.
- Iumer! Nek, możesz nas tak nie straszyć! - wydarła się Semat z Meketaten.
- I.. Iumer...-wyjąkała cicho Benerib, zasłaniając się włosami peruki.
- Coś się stało? Wyglądasz jakbyś przebiegł maraton. - zażartowała Hekenuhedjet, patrząc jak mężczyzna ledwo nabiera oddechu.
- Też byś tak dyszała, jakby Faraon kazał sprowadzić natychmiast swoją główną konkubinę, która nie wiadomo gdzie jest! - zawołał, podnosząc obie ręce do góry. - Obiegłem pół pałacu! Zresztą nieważne. Takhat, nasz Horus cię wzywa. - dodał, opanowując się i po raz pierwszy kłaniając się brunetce tak głęboko.
Śmiejące się dziewczyny zerknęły na zdębiałą tym wszystkim kobietę.
- Coś się stało? - szepnęła, wstając.
- Niestety nie wiem Pani. - zawołał Iumer. - Faraon nie powiedział, a ja nie nie mogłem go wypytywać. Tak nie wolno. Wydał rozkaz i przekazał mi tyle, co muszę wiedzieć. -
Co chodziło po głowie Merenptaha? Czemu chciał ją widzieć natychmiast? Bijąc się z myślami wstała, żeby ruszyć za Wezyrem Północy, lecz ręka Hekenuhedjet zatrzymała ją na chwilę.
- Chodź bym nie wiem co, nie daj mu przegrać. On musi wygrać. Takie są już zasady. - szepnęła, śmiejąc się pod nosem.
- O czym ty mówisz? Hekenuhedjet nie rozumiem cię. -
- Musimy już iść! Kazać Faraonowi czekać! Oby się nie zdenerwował. - ponaglił Iumer.
- Już, już idę. - zawołała, ruszając w jego stronę.
- Hihi zobaczysz sama. - usłyszała za plecami cichy śmiech Hekenuhedjet.
- Wiesz po co ją wzywa? - szepnęła Semat, nachylając się do ciężarnej.
- A ty co taka czerwona? - zawołała Meketaten, zerkając na Benerib i jej twarz.
𓅃 𓆥 𓅒 𓅉 𓅭
- Faraonie... - uwagę Merenptaha odwrócił jego Wezyr Północy, który wskazując ręką na wejście do namiotu ogrodowego, przepuścił Takhat pierwszą.
- Dziękuję, to wszystko. - mruknął Faraon i dając znać ruchem ręki, odprawił mężczyznę. - Usiądź Takhat. - zwrócił się do dziewczyny, uśmiechając się szeroko. Ona widząc wolną poduszkę, usiadła na niej patrząc radosnymi oczami na siedzącego na krześle swojego ukochanego. - Poznajesz to miejsce? -
- Tak. To tutaj się spotkaliśmy po raz pierwszy. - odpowiedziała od razu.
- Nawet się nie rozejrzałaś. - stwierdził Merenptah z lekkim uśmiechem.
- Nie musiałam. Poznałam to miejsce od razu. - zawołała, śmiejąc się.
- Wtedy byłaś strasznie spięta. Wręcz trzęsłaś mi się na tej poduszce. -
- Bo nie znałam cię. Poza tym bałam się twojej reakcji i ogólnie nie byłam w zbyt dobrej sytuacji. - mruknęła, smutniejąc.
- A teraz? Boisz się mnie? -
- Nie. Nie boję się ciebie, bo cię kocham. Ale nie zrozum tego źle. Wciąż mam i będę mieć zawsze do ciebie szacunek. -
- Ja do ciebie też. Obiecuję, że nigdy cię celowo nie skrzywdzę. Więc masz rację, nie musisz się mnie bać. - śmiech Merenptaha i Takhat rozległ się w ogrodzie.
Mimo, że nie byli sami gdyż dookoła chodziła służba i kilka kobiet odpowiedzialnych za ogród, nikt nie śmiał zwrócić uwagę Faraonowi i jedyne zerkając ukradkiem, każdy uśmiechał się, ciesząc się z dobrego nastrój władcy. Nawet wachlujący ich ogromnymi wachlarzami z piór białego pawia służący, uśmiechnęli się pod nosem. Dobry humor władcy zawsze odbijał się pozytywnie na mieszkańcach pałacu.
- Więc? Co się stało Merenptah, że chciałeś abym przyszła tutaj natychmiast? - spytała Takhat wciąż się śmiejąc.
Jednak Merenptah dziwnie zareagował. Od razu przestał się śmiać poważniejąc. Tuż po tym odchrząknął mocno, patrząc prosto w oczy swojej konkubiny. Na jego reakcję po kręgosłupie dziewczyny przeszły dreszcze. Niby się go nie bała, ale nie lekceważyła go. W tym momencie poczuła napływ zdenerwowania. Czy zrobiła coś źle? Śmiała się za głośno? Nie, to nie to. Więc co się stało? Źle zadała pytanie? Nie wiedząc o co chodzi, zmarszczyła brwi patrząc pytająco na niego.
On widząc jak nie zrozumiała go, przymknął oczy wypuszczając powietrze przez nos i otwierając je, wskazał nimi na szybko na stojących obok nich służących z wachlarzami, a potem na zewnątrz namiotu gdzie chodziła służba. Zerkając na służbę, dziewczyna wróciła oczami do Faraona. Dopiero wtedy złapała swój błąd.
- Wybacz mi Faraonie. Błagam cię o wybaczenie. - zawołała, opuszczając w dół głowę.
Jak mogła zapomnieć. Przecież Merenptah jej powiedział, że tylko gdy są sami może zwracać się do niego po imieniu. Inaczej ma tytułować go Faraonem. Jak mogła zapomnieć i zawołać tak na niego przy służbie.
- Uważaj. - szepnął ostrzegawczo. - A wracając do twojego pytania, chcę spędzić dziś czas z tobą. Mam dziś nawet wolne, więc nie zamierzam go marnować. - mruknął, podnosząc kąciki ust do góry.
- Spędzimy go tutaj Faraonie? - zapytała, patrząc w ciemno zielone oczy władcy.
- Umiesz grać w Senet? - zapytał Merenptah, wskazując ręką na stojącą niedaleko nich planszę do gry.
- Widziałam ją już nie raz, ale nigdy nie grałam. - odparła Takhat, zerkając na nią.
- Zagramy więc teraz. - zawołał.
Nawet nie musiał wskazywać ręką. Służba od razu skoczyła po ozdobną planszę do gry stojącą na czterech nogach. Całość była zrobiona z drewna i ozdobiona złotymi hieroglifami. Wraz z nim służący przyniósł drugie krzesło. Na jego widok Takhat zerknęła na Merenptaha.
- Usiądź na krześle, bo będzie Ci się źle grało. Siedząc na poduszce, plansza będzie za wysoko. - powiedział, wskazując na miejsce naprzeciw siebie.
Dziewczyna ledwo co zdążyła wstać, gdy służba od razu zabrała poduszkę na której siedziała na bok, podstawiając jej krzesło.
- Mer... Faraonie, tylko ja nie znam zasad. - pisnęła, szukając pomocy i zerkając na przemian na mężczyznę i planszę.
- Spokojnie, wszystko Ci wytłumaczę. Tutaj z boku jest szufladka w której są pionki. Dziesięć pionków. Pięć czarnych wież i pięć białych szpulek. Jeden kolor dla jednego gracza. - zaczął.
Słuchając go, odsunęła szufladkę wyjmując pionki zrobione z kości słoniowej oraz z jakiegoś ciemnego minerału. Na ich widok, oczy jej zalśniły.
- Są takie ładne. - powiedziała, oglądając uważnie dwa z nich.
- Aż tak ci się podobają? - zaśmiał się, podpierając ręką głowę, na co dostał potwierdzenie poprzez kiwnięcie brunetki głowa.
Czyli o to chodziło Hekenuhedjet.
,,Chodź bym nie wiem co, nie daj mu przegrać. On musi wygrać. Takie są już zasady.''
Widać Merenptah też grał z nią i domyśliła się, że ze swoją nową konkubiną też będzie chciał.
- Senet to gra dwuosobowa. Tor to te kwadraty. Są to pola po których będziemy poruszać się zygzakiem. W sumie jest ich 30, ale ponieważ ustawiamy wszystkie pionki w pierwszym rzędzie to zostaje nam do przebycie tylko 20 pól. - tłumaczył Merenptah. - Ustaw, więc pionki w pierwszym rzędzie, na przemian kolorami. -
- Dobrze. - powiedziała, układając po kolei pionki. - Wprost cudownie. - dodała sobie w głowie, śmiejąc się przy tym. Jak Hekenuhedjet sobie to wyobrażała, że niby ona mam jakiekolwiek szansę ograć Merenptaha, który gra pewnie w to od dziecka. Przecież na pewno w to przegra, nawet się nie podkładając.
- Co cię tak bawi? - zapytał nagle Faraon.
- Hmm? Nic, nic. Tylko zastanawiam się, czemu chcesz grać ze mną. Będziesz się nudzić. Nie jestem dla ciebie żadnym przeciwnikiem. -
- Na razie tak, ale kiedy się nauczysz to kto to wie. Może to ja nie będę mieć szans z tobą. -
- Akurat haha. - zaśmiała się z nim.
- Gotowe widzę. Celem gry jest szybsze od przeciwnika zdjęcie własnych pionków z planszy, poprzez przejście pól i dojście do końca. Nadążasz? -
- Tak. Wydaje się proste. -
Na jej stwierdzenie, Merenptah uśmiechnął się przebiegle, pokazując białe ząbki. Doskonale wiedział jak naiwnie Takhat myślała i jak bardzo się myliła. Gra wydawała się prosta, ale nie polegała na bezmyślnym wyścigu. Jeśli nie będzie się myśleć strategicznie, to szybko można przegrać. Zupełnie jak w życiu, stąd owa gra, często była utożsamiana z okresem od narodzin, do śmierci człowieka.
- A i jeszcze jedno. Nie waż mi się podkładać. Jeśli się zorientuję, że celowo dałaś mi wygrać, to się wkurzę. - mruknął, pochylając się nad planszą.
- Ale... - zawołała zgubiona.
- Nie ma ale. Słuchaj, wiem, że jest niepisana zasada, że to Faraon zawsze ma wygrać. Nie lubię jej. Senet jest jak życie. Raz się przegrywa, a raz wygrywa. Proszę cię, graj ze mną szczerze. -
- Na pewno mogę? - dopytała, czując jak chodzi po krawędzi.
- Na pewno. Chcę mieć przy sobie osobę, z którą mogę grać w tę grę szczerze. Nic się nie stanie jeśli wygrasz. A nawet powiem więcej, jeśli wygrasz ze mną, spełnię twoje życzenie. Dowolne. Zgoda? - zaproponował młodszy syn Setiego II.
- Dowolne? To niezbyt mądre. Raczej szalone. - zwróciła mu uwagę.
- Nie. Ufam Ci, że to co sobie zażyczysz nam nie zaszkodzi. Ufam Ci, bo cię kocham skarbie. -
Czując jak zaczyna się rumienić, Takhat uśmiechnęła się i również nachylając się dała znać głową, że jest gotowa.
- W szufladzie są jeszcze patyczki. Wyjmij je. - zawołał Merenptah, czochrając się po głowie.
- Patyczki? Te? - zapytała, wyciągając je i kładąc na drugim stoliku obok planszy.
- Tak te. Dzięki nim będziemy wiedzieć o ile pól nasz pionek może się poruszyć. Jak widzisz są dwukolorowe. Na płaskiej stronie mają jasny kolor, a na wypukłej ciemny. To kolor będzie określał liczbę. - tłumaczył spokojnie.
- Nie rozumiem. Jak? -
- Może Ci to pokażę. Kiedy rzucasz nimi spadają na różne strony. Zobacz. - mówiąc to Merenptah wziął patyczki i rzucił nimi. Dwa z nich obróciły się na jasne pole, a dwa na ciemne. - Widzisz? Mamy 2 jasne pola. - szepnął wskazując na nie.
- Więc jasny pionek przesuwa się o dwa pola, a czarny też o dwa? - spytała Takhat, pochylając głowę w bok.
- Hahaha nie. No co ty. - Faraon parsknął śmiechem. - Nie mój Lotosie. Podczas rundy, ruszasz się tylko jednym pionkiem. Ja będę miał czarne wieże, a ty białe szpulki. -
- Dobrze. -
- Więc patrzymy tylko na jasne pola. W tym przypadku poruszam się moim pionkiem o dwa pola do przodu. -
- Eee to proste. Bardzo proste! - zawołała uradowana, klaskając w ręce. Merenptah mimo prób nie wytrzymał i zaczął się śmiać na całego. Zupełnie nie mógł się powstrzymać przez dziecinną stronę swojej konkubiny. Dziewczynie to nie przeszkadzało. Czuła luźną atmosferę przy nim, więc zaczęła się z nim śmiać ze swojej reakcji. - Z czego my się w ogóle śmiejemy? - zawołała, łapiąc się za brzuch.
- Z tego jak się cieszysz. Haha zupełnie jak dziecko. Gdyby tylko takie były zasady w Senet, to byłoby zbyt prosto. I pojawiłyby się sytuację problematyczne. Twoja nieświadomość jest taka niewinna i słodka. - zawołał, obcierając łzy w oczach.
- Jak to? To dużo jest jeszcze zasad? -
- Oprócz tych z patykami to 8. - mruknął Merenptah.
- Ile?! Osiem! Przecież ja się w tym pogubię! - krzyknęła, załamując się.
- Eee tam. Zagrasz raz i zobaczysz. Nie są skomplikowane. -
- Dobra. - Takhat nabierając powietrza, powoli je wypuściła. - To co dalej? -
- Zacznijmy od patyków. W zależności co wyrzucisz, będziesz mieć różne ruchy pionków. Przy jednym jasnym i trzech ciemnych, masz jeden ruch oraz dodatkowy rzut. W sytuacji jak ta, masz tylko dwa ruchy. Gdybyś wyrzuciła trzy jasne i jeden ciemny, będziesz mieć trzy ruchy. Sytuacja się zmienia, gdy wszystkie patyki są na jasnej stronie. W takim przypadku masz cztery ruchy i tak jak przy jednym jasnym, dodatkowy rzut. -
- A jeśli wypadną mi same czarne? - zapytała, przystawiając palec do ust.
- Wtedy masz pięć ruchów i dodatkowy rzut. To jest taki wyjątek od reguły. Nadążasz? - zapytał, ustawiając za każdym razem patyczki w odpowiedniej kombinacji.
- Yhy. - Takhat pokiwała głową na zrozumienie.
- Okej, teraz gramy. - zawołał radośnie.
- Czekaj! A co z zasadami? - zawołała
- Najlepiej wytłumaczyć je podczas gry. -
- Zapamiętam osiem. Powiedz mi teraz. - poprosiła, składając niewinnie ręce.
- Jesteś pewna? -
- Tak. Chcę wiedzieć jak bardzo mam przekichane hehe. - zaśmiała się.
- Okej. Więc:
^ Możesz poruszyć się tylko jednym pionkiem w swojej rundzie.
^ Jeśli pionek wchodzi na pole gdzie stoi sam pionek przeciwnika, zamieniają się miejscami.
^ Nie możesz wejść na pole na którym stoi twój pionek.
^ Jeśli dwa lub więcej pionków tego samego koloru stoi obok siebie, żaden nie może być przesunięty przez przeciwnika, ale jeśli stoją na polach które nie są po sobie w kolejności, to nie ochraniają się i mogą zostać zaatakowane przez pionek przeciwnika. Ta reguła mówi nam, że przez życie, lepiej podróżować z przyjaciółmi niż samemu.
^ Jeśli żaden z twoich pionków nie może ruszyć się do przodu, musisz ruszyć któryś do tyłu, o tyle miejsc ile wyrzuciłaś. Jeśli masz przy tym dodatkowy ruch, tracisz go.
^ Jeśli nie możesz się ruszyć do przodu lub do tyłu, tracisz całą swoją turę.
^ Pionki na ostatnich czterech polach nie chronią się nawzajem, bo są tam specjalne pola.
^ Pionki na ostatnich czterech polach mogą być atakowane, nawet jak stoją obok siebie (ochrona tam nie działa). Zbity pionek przeciwnika cofa się na pole numer #27. Jeśli jednak na tym polu jest już pionek, zbity pionek cofa się do pola z którego przyszedł pionek atakujący go.
Specjalnymi polami są:
^ Pole numer 16 - Dom drugiego życia
^ Pole numer 26 - Dom piękna - Każdy pionek musi się tam zatrzymać zanim pójdzie dalej. Jeśli wyrzuci się 5, pionek schodzi z planszy.
^ Pole numer 27 - Dom wody - Na tym polu tracisz natychmiast dodatkowy ruch. Kiedy przychodzi twoja tura i chcesz się ruszyć tym pionkiem masz dwie opcje do wyboru. Możesz wrócić swoim pionkiem na pole numer 16 i tam się odrodzić. Jeśli to wybierzesz, twoja tura się kończy. Jeśli jednak na tym polu stoi inny pionek cofasz się na pierwsze wolne pole za tym pionkiem. Możesz też zostać i rzucić w kolejnej turze. Jeśli wyrzucisz 4 pionek opuszcza normalnie planszę. Jeśli nie wyrzucisz cofasz się do początku planszy.
^Pole numer 28 - Dom trzech sprawiedliwości - Pionek nie może ruszyć się do przodu lub tyłu. Możesz jedynie opuścić planszę po wyrzuceniu dokładnie liczby 3.
^ Pole numer 29 - Dom dwóch sprawiedliwości - Pionek nie może ruszyć się do przodu lub tyłu. Możesz jedynie opuścić planszę po wyrzuceniu dokładnie liczby 2.
^ Pole numer 30 - Dom Horusa - Pionek nie może ruszyć się do przodu lub tyłu. Opuszczasz planszę po wyrzuceniu dowolnej liczby.
Słysząc te wszystkie zasady Takhat złapała się za głowę, co nie umknęło uwadze Merenptaha. Faraon bawiąc się w najlepsze, śmiał się do łez. Brunetka poddając się emocjom, dołączyła do niego. Wiedziała, że przegra to z kretesem ale mimo to grając z nim, zaczęła bawić się tak samo dobrze jak on.
𓅃 𓆥 𓅒 𓅉 𓅭
Gra spodobała się o dziwo Takhat tak bardzo, że mimo ciągłego przegrywania, nalegała na kolejną i kolejną rundę. Merenptah słysząc to, cieszył się coraz bardziej. Na początku, gdy Siptah uczył go w to grać, po paru przegranych rzucał wszystko, odchodził aby się rozruszać, wykrzyczeć i z nowym entuzjazmem wracał do starszego brata prosząc o kolejną rundkę.
- Ty chyba nie znałeś słowa dość? - zażartowała dziewczyna na jego wyznanie.
- Nie. Hehe... - zaśmiał się, przeczesując ręką po włosach. - Do tego stopnia chciałem wygrać chodź raz z nim, że łaziłem z planszą, taką malutką za nim wszędzie. On czasami, gdy mnie widział z nią, uciekał krzycząc, abym się zlitował. -
Brunetka widząc w wyobraźni uciekającego Księcia i goniącego go młodszego brata z planszą, kiedy oboje byli dziećmi, wybuchła śmiechem, zrzucając przez przypadek ręką pionki.
- Teraz też wydaje mi się to zabawne. - ciągnął dalej Faraon, podnosząc dwa pionki z ziemi.
- Wygrałeś w końcu? -
- A jakże! Siptah był wtedy pewny wygranej, ponieważ graliśmy przy naszych rodzicach. Jego mina była bezcenna, gdy ściągnąłem ostatni pionek z planszy przed nim. -
- Chciałabym to zobaczyć. - zawołała z entuzjazmem Takhat.
- Słuchaj, jesteś moją główną konkubiną, ale nie bronię Ci się z nim widywać. Idź do niego któregoś dnia i poproś o rozgrywkę. Tylko zanim to zrobisz, poćwiczymy. Jeśli uda Ci się z nim wygrać i to za pierwszym razem, sama zobaczysz jego minę. -
- Dobry pomysł. - przyznała, ale po chwili ugryzła się w język.
Iść do niego? Po tym co zaszło między nimi? To nie będzie takie łatwe.
- Co jest? Czemu posmutniałaś? - zapytał troskliwie Merenptah.
- He? Aaa... trochę zgłodniałam. Chyba jest już pora obiadowa. -
- Raczej jest już po niej. - westchnął Merenptah. - Zagraliśmy się oboje. - dodał, widząc patrzącą z niedowierzaniem niego, swoją konkubinę. Ona sama przygryzła wargę myśląc, jakby tu teraz coś zjeść, gdy Merenptah odchylił głowę w bok i zawołał. - Zjemy dziś obiad tutaj. Każcie przygotować go dla dwóch osób. [56] -
𓅃 𓆥 𓅒 𓅉 𓅭
[55] Anubis – w egipskiej mitologii bóg o głowie szakala, ściśle łączony z mumifikacją i życiem pozagrobowym. Najstarsza znana wzmianka o nim pochodzi z tekstów piramid z okresu Starego Państwa, gdzie łączony jest z pogrzebem faraona. W tej epoce był najważniejszym bogiem związanym ze śmiercią, lecz w Średnim Państwie zastąpił go Ozyrys. Anubisa łączono z mumifikacją i ochroną zmarłych w ich podróży do zaświatów. Zwykle przedstawiano go jako człowieka o głowie szakala lub w postaci czarnego zwierzęcia (psa bądź szakala) z przewiązaną szyją i cepem w zgięciu tylnej nogi. W starożytnym Egipcie szakal był zazwyczaj kojarzony z cmentarzami, ponieważ odsłaniał ludzkie zwłoki i je zjadał. Charakterystyczna czerń, w jakiej wyobrażano to bóstwo, ,,nie miała nic wspólnego z szakalem, lecz z barwą rozkładającego się ciała i czarną glebą doliny Nilu, która symbolizowała odrodzenie".
[56] Mimo, iż ta gra była bardzo popularna w starożytnym Egipcie i grano w nią wszędzie, zarówno bogaci jak i biedni, wkładano ją do grobowców, malowano na ścianach, to niestety do naszych czasów nie zachowały się reguły tej gry. Kilkoro badaczy pokusiło się o próbę odtworzenia reguł korzystając z dostępnych materiałów, malowideł ściennych, ilustracji i papirusów. To właśnie którąś z tych wersji reguł znaleźć możemy we współcześnie wytwarzanych pudełkach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro