𒌋 ⋎⋎ Lalkarka
Znikające jedno za drugim światła w oknach informowały o zapadającym we śnie pałacu w Aszur. Jego pierwsza noc nie zapowiadała żadnych niespodzianek, stąd Siptah położył się na łóżku, szybko odpływając w sen.
Obudziło go dziwne przeczucie bycia obserwowanym. Otwierając oczy, zobaczył uchylone drzwi do swojej komnaty i stojące w progu nieznajome dziecko. Chłopczyk widząc go, wystraszony cofnął się na korytarz, zaczynając uciekać.
Co nim kierowało, nie wiedział, ale brat Faraona zerwał się z łóżka, wychodząc prędko na korytarz, na którym zalegała cisza wśród której po chwili usłyszał oddalający się dźwięk bosych stóp. Wyłapując z której strony dobiegał, Siptah ruszył szybkim krokiem w prawo. Dochodząc do rozwidlenia i schodów na wyższe piętro, gdzie miał zakaz wchodzenia, poczuł jak coś uderzyło go w nogi, jakby wiatr niosący piasek. Nawet nie zdążył obrócić się w stronę z której przyszedł, gdy ogromny podmuch złotego pyłu zasłonił mu widoczność. Przystawiając dłoń do oczu, Książe przymknął je do połowy.
- Siptah? - słysząc swoje imię, rozchylił jednak palce, dostrzegając idącego w jego stronę młodszego brata.
Stali pośród pustyni, a dookoła nich nic nie był. Tylko oni i piasek, który nigdy nie zapomina. Trwa wiecznie, niosąc ze sobą ziarna prawdy i kłamstw ludzkich.
- Meren... - zaczął najstarszy syn Setiego II, opuszczając trzymane przy oczach ręce, gdy poczuł na nich mokrą i lepką ciecz.
Chwile później coś spadło mu na wargi, lecąc w dół. Krwawił z nosa świeżą i soczysto czerwoną cieczą. Czując jak zaczyna robić mu się słabo, zachwiał się na nogach, na chwilę odwracając wzrok od stojącego przed nim brata. Łapiąc się za nos i próbując go zatamować, Siptah ponownie podniósł wzrok, lecz zamiast twarzy Merenptaha, dostrzegł jedynie jego plecy. Odchodził w stronę, z której przyszedł. Znów mieli się rozstać! Znów miał go stracić!
- Merenptah! Czekaj! - krzycząc za nim, Książe Egiptu już chciał ruszyć za śladami Faraona na piasku, gdy niespodziewanie wszystko zniknęło, a on sam zrywając się do siadu znalazł się w swoim łóżku w Aszur.
Czując mokry pot na plecach, przymknął oczu, próbując uspokoić galopujący oddech. Otwierając je ponownie, dotknął się nosa, jednak krew jak i brat wraz z dzieckiem znikły [33].
Nie mogąc się uspokoić, Siptah wstał wychodząc na balkon i pozwalając, aby chłód nocy ocucił go. Kładąc ręce na murku, zadarł głowę w górę patrząc na gwiazdy, które co pewien czas znikały za ciemnymi chmurami. To nie był najlepszy okres do ich obserwacji, jednak mimo to stał tak długi czas wpatrzony w nie. Pojedyncza łza spadła mu na policzek, którą szybko otarł. Im bliżej było jego opuszczenia Asyrii i powrotu do Egiptu, tym emocje zżerały go bardziej od środka. O ile z początku sporadycznie zdawało mu się zamyślać o bracie, tak ostatnimi dniami nie mógł przestać myśleć o nim i ukochanych; Takhat i Hekenuhedjet. Nawet we śnie nie miał spokoju.
- Czasem zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby skończyć z tym i poddać się. - wyszeptał, jednak szybko potrząsnął głową.
Co on wyprawia?! Zabicie się to złamanie prawa Egipskiego! Za coś takiego skazał by się na potępienie. Jedynie samobójstwa, które nie pociągały za sobą tego, były te wydane przez Faraona, tak zwane ,,przymusowe samobójstwa''. Pozostałe były uznawane za obejście prawa i jego złamanie.
- Weź się w garść. Nie dałeś się złamać Asarhaddonowi, nie daj wejść sobie do głowy Eszara-hamat. Ten cały teatrzyk bycia miłą, na pewno ma drugie dno. Mógłbym dać sobie uciąć za to rękę. - syknął w niebo.
Reszta nocy upłynęła mu już spokojnie. Zasypiając przodem do okna, starszy z braci nie wiedział, że kilka minut wcześniej patrzył w to samo miejsce na niebie, co pewna osoba o ciemnozielonych oczach, nie mogąca zasnąć i obwiniająca się o swoją bezsilność i winę.
𒀝𒅗𒁺𒌑
- Królowa zaprasza cię na rozmowę, kiedy skończysz jeść. - stojąca w drzwiach służka z wymalowanym od ucha do ucha szczerym uśmiechem, przerwała mu śniadanie.
- Dobrze. Gdzie mam przyjść? - zapytał Siptah, odstawiając kubek z naparem i sięgając po leżącą obok niego arabian veil.
- Tam gdzie pierwszego dnia się spotkaliście. Z uwagi na to, że nie znasz pałacu Królowa uznała, że będzie tak najlepiej. - odpowiedziała. - Czy mam na ciebie poczekać? - dodała, poprawiając swoją sukienkę.
- Nie trzeba. Raczej nie powinienem się zgubić. - mruknął, jednak po bardzo sugestywnym kaszlu służki, poprawił się niechętnie. - Raczej nie powinnam się zgubić. -
- W razie co, pytaj się jednej z nas. - zawołała radośnie na odchodnym, aby zaraz po wyjściu na korytarz, zacząć się śmiać wraz z czekającymi tam na nią koleżankami.
Czując jak skacze mu brew z nerwów, Siptah dopił szybko napar, postanawiając iść od razu do Eszara-hamat. Nie chodziło o nie kazanie jej długo czekać na siebie, lecz przez natychmiastową utratę apetytu. Wiedział po co go wzywa. Zaraz dowie się, jak kosztowne będzie trzymanie go tu po cichu i co musi jej dać, aby ta wypuściła go z Aszur.
Wstając i ubierając arabian veil wraz z nowym, żółtym welonem na głowę, brat Faraona opuścił komnatę, kierując się w stronę korytarza, którego ściany w pewnym miejscu przechodziły w łuki. Dochodząc tam zauważył, że tym razem prawy pokój był całkowicie odsłonięty. W bliźniaczym pomieszczeniu siedziało pełno dam dworu, które na jego widok, zaczęły o nim szeptać, śmiejąc się do niego i z niego.
- Królowa cię oczekuje, Egipcjanko. - odezwała się jedna z nich, wskazując rękę zasłoniętą część po lewej stronie korytarza.
Nabierając powietrza, Siptah złapał za tkaninę, przechodząc przez nią do środka. Pomieszczenie niczym nie różniło się od jego wczorajszej wizyty z wyjątkiem tego, że tym razem zniknęły z niego wszystkie poduszki, na których siedziały wtedy kobiety do towarzystwa.
- Wasza Wysokość. - zaczął, podchodząc bliżej ozdobnego szezlongu, na którym wygodnie siedziała Eszara-hamat.
- Szybko zjadłaś. - zaśmiała się przyjaźnie. - Wiesz, że nie musiałaś się tak spieszyć? - dodała, odkładając jedną z glinianych tabliczek na stolik, gdzie widniał już pokaźny ich stosik.
- Możemy skończyć już te podchody? - zaproponował stanowczo, lecz bez większej agresji.
Żona Asarhaddona kiwnęła głową, wskazując mu miejsce po drugiej stronie stolika, na pojedynczym krześle. Zanim jednak zdążył tam usiąść, zgarnęła gliniane tabliczki, kładąc je za swoim szezlongiem.
- Nie będą nas rozpraszać. - stwierdziła przy tym.
- I tak nie umiem czytać w waszym języku, więc nie musiałaś ich chować. - mruknął lekko rozbawiony Siptah.
- Kiedy doszły mnie słuchy, że pojmano cię i przywieziono do Niniwy, postanowiłam ustawić się tak, żeby przeciągnąć cię na swoją stronę w odpowiednim czasie. Zaczęłam od pozyskania na twój temat wszystkich dostępnych informacji, co nie było łatwe przez to, że mój mąż wprowadził tabu i zamknął cię w ... - urwała, szukając słowa.
- Komnacie klatce. - mruknął brat Faraona, lekko zaskoczony faktem, że kobieta zaczęła mówić mu wszystko bez ogródek.
- Można i tak ją nazwać. - westchnęła delikatnie. - Trwało to trochę, jednak wtedy coś się wydarzyło, co zmieniło moje postrzeganie cię. -
- Moja upartość, czy głupota w stosunku do Asarhaddona? - ryzykując tym stwierdzeniem, Siptah przymrużył oczy.
- Hehe, ani jedno, ani drugie. Chodź to pierwsze jest interesujące. - odparła, odchrząkując po chwili. - Doszły mnie wiadomości o śmierci Amenmesse. - dodała, czym skupiła na sobie całkowicie uwagę jeńca.
- Zabity podobno kilka dni po naszym Achet. Wiesz kto to zrobił? - zapytał, nie dając Królowej rozpocząć nowego zdania.
- Nie. To i tak dużo, że dowiedziałam się o tym. Wszystkie informacje trafiają bezpośrednio do mojego męża, więc on na pewno wie kto to był. - odpowiedziała, zachowując poważny wyraz twarzy. Siptah chwilę się jeszcze przyglądał Eszara-hamat, ale jedyne co mógł odczytać z jej wzroku, to szczerość, lub mistrzostwo w kłamaniu. - A ty? Domyślasz się, kto mógłby go zabić? - zapytała, ewidentnie próbując pociągnąć go za język.
- Kto wie. - wzruszył ramionami. - Egipt ma wielu silnych mężów. - dodał.
- Pytam na poważnie. -
- Odpowiadam poważnie. - mruknął.
Schodząc na temat jego przyrodniego brata Amenmesse, Siptah domyślał się, że Królowa Asyrii nie miała na celu informowania go za darmo o tym, ale na wyciągnięciu od niego przy tym jakiś informacji o Egipcie. Jeśli tak będzie wyglądała cała ich rozmowa, na rzucaniu przez nią wędki i czekaniu aż on połknie haczyk, wygadując się z czymś, to musi od teraz zachować podwójną ostrożność w tym co mówi.
- Cóż myślałam, że możesz się czegoś domyślać. - szepnęła, odgarniając włosy za ramię.
- Spotkałem Amenmesse podczas Achet i nie miałem szansy z nim walczyć. Nie wiem co potrafi, więc ciężko mi powiedzieć, kto mógłby mieć z nim szansę. - mówiąc połowiczną prawdę, najstarszy syn Setiego II zaplótł dłonie na swoich kolanach.
Znał jego możliwości, a raczej się domyślał z opowiadania Takhat i porównywania poziomu na którym była jego prawa ręka Ahmose. Amenmesse był na pewno bardzo silny i jeśli musiałby obstawiać kto miałby z nim szanse, to powiedziałby Merenptah. Problemem było to, że on zginął przez strzałę, którą ich przyrodni brat wystrzelił z ukrycia. Dlatego jedyne kto przychodziłby mu teraz do głowy, to Senu wraz ze wsparciem żołnierzy.
- Szkoda. Wracając jednak do tematu, w tamtym momencie zmieniłam swoje plany co do ciebie. Po śmierci bratanka mojego męża, władza w Egipcie wróciła do członków twojej rodziny, w związku z tym stałeś się idealną kartą przetargową. - wyznała, a widząc trujący wręcz wzrok brata Faraona, aby z nim nie pogrywała, uśmiechnęła się chytrze. - Niestety w tym samym czasie doniesiono mi, że mój mąż kazał swojej siostrze Szadditu wybrać dla ciebie konkubinę, aby urodziła kolejnego pół Asyryjczyka i pół Egipcjanina. Kolejnego Amenmesse. -
- Niech się domyślę, wykorzystałaś fakt, że Szadditu próbuje mnie zabić i wysłałaś Tantith do mnie? -
- Można w skrócie tak powiedzieć. Miała cię tak okręcić wokół swojego palca, abyś tylko jej ufał, a ja żebym miała gotowy grunt do rozmów, kiedy się spotkamy. Niestety mój mąż cały czas działał na moją niekorzyść, naciskając coraz bardziej na moją służkę. Nie mogłam sobie pozwolić na jej zabicie, stąd też Melita, jej siostra bliźniaczka pojechała do Niniwy, zamieniając się z nią miejscem. Isztar mi sprzyjała, ponieważ była w bardzo wczesnej ciąży i idealnie się do tego nadawała. -
- Nie wierzę! Kazałaś jej specjalnie zajść w ciąże, dla swoich planów?! - zawołał brata Merenptaha, stanowczo za głośno.
Nie spodobało się to Królowej Asyrii, która natychmiast go uciszyła, stanowczym gestem.
- Nie tym tonem do mnie. Poza tym powiedziałam, że mi Isztar sprzyjała, ponieważ Melita za moją zgodą związała się z jednym z naszych żołnierzy i to z nim zaszła w ciąże. Ona sama wyraziła również zgodę na to, chcąc ratować siostrę przed ścięciem. A co do żołnierza, to o niczym nie wiedział, ponieważ aktualnie jest gdzieś wysłany z resztą wojska. -
Siptah słuchając tego wszystkiego nie mógł uwierzyć jak bardzo starając się nie dać komukolwiek kontrolować, wpadł w sznurki kobiety, która bawiła się jego i bliźniaczkami losem jak jakimiś lalkami i którą po raz pierwszy zobaczył na oczy nie podczas Akitu, ale dopiero po ucieczce. Sam fakt, zabawy życiem innych osób, wliczając w to ciężarną kobietę zezłościł Księcia Egiptu. Zanim jednak wyraził swoje emocje i powiedział o kilka słów za dużo, kobieta ponownie zabrała głos.
- Zaskoczył mnie jednak fakt, że z tego co mówiła mi Melita i Tantith, podobno bardzo się nie zdziwiłeś widząc ich razem. -
- Pff, nie było na to czasu, sytuacja była zbyt poważna, a przede wszystkim, spodziewałem się trochę tego. -
- Spodziewałeś? - zaciekawiła się Eszara-hamat, prosząc o rozwinięcie jego słów.
- Zacząłem je podejrzewać po gwałtownej zmianie charakteru w ciągu jednej nocy. To nie było normalne, nawet gdy Melita próbowała to ukryć. Jednak wtedy obwiniałem o to Asarhaddona, który naciskał coraz mocniej na mnie i ją. Kolejne podejrzenia nabrałem, kiedy rzekomo Tantith zaszła w ciążę. Cały dotychczasowy czas była ze mną, więc nie miałaby czasu spotkać się z innym mężczyzną. Jednak niestety tutaj też mogłem się mylić, ponieważ o ile wiedziałem co Tantith robiła od naszego poznania się, o tyle nic nie wiedziałem o tym z kim się spotykała przed tym wszystkim. Innymi słowy, mogła być już w ciąży trafiają do Niniwy. Kolejnym zdradzającym ją elementem było wiele drobnych zdań, które mówiłem Tantith, a które zaskakiwały Melitę, jak na przykład zdanie twierdzące, że jestem prawiczkiem mimo, że po naszej pierwszej nocy, zaprzeczyłem temu. Melita też dała mi powody do podejrzeń, kiedy zapytałem ją o rodzeństwo, to kłamiąc mnie, zawahała się dość mocno. - kończąc mówić, najstarszy syn Setiego II odwrócił głowę na zasłony, przez które wszedł. - Byłem tego niemal pewny, że Tantith ma dublerkę, kiedy podczas zszywania mi rękawa, zauważyłem brak znamienia na jej lewej dłoni. Tego od wewnętrznej strony. Normalnie nie zwróciłbym na taki mały szczegół uwagi, gdyby nie to, że właśnie pod nim miała rozciętą rękę, kiedy rozbiła gliniane naczynie. Melita nie miała tego zamienia. Wprawdzie podczas szycia pokłóciliśmy się i dopiero wczoraj, przed znalezieniem zwłok Gautseshen... to znaczy Shamiram, dokładniej obejrzałem jej dłoń, potwierdzając swoje przypuszczenia, jak i to, że sfingowała ranę na ręce, która goiła się inaczej niż u Tantith. Miałem ją o to zapytać, ale po wejściu do naszej komnaty, wyszło jak wyszło. -
Słuchając w ciszy wyjaśnień, żona Asarhaddona ukłoniła dość mocno głowę, klaskając dwa razy w ręce.
- Jestem pod wrażeniem, twojego bystrego oka i tego, że nas przy tym nie wydałeś. Masz moje uznanie. -
Pomimo tego, że pochwała wyszła z ust jego wroga, Siptah mimowolnie uśmiechnął się, również kiwając głową i przyjmując je.
- A skoro jesteśmy w tym temacie, podczas mojego pobytu w stolicy, pewna osoba próbowała mnie utopić. Nie będę zaprzeczał, że wyglądała jak Neferthenut, czy jak ją tutaj nazywacie Ashurina. -
- Chcesz wiedzieć, czy mam coś z tym wspólnego? - zapytała Eszara-hamat. - Bo jeśli tak, to moja odpowiedź brzmi dwa razy nie. Nie mam z tym nic wspólnego i nie wiem kto to był. -
Przyjmując niechętnie takie wyjaśnienie, najstarszy syn Setiego II postanowił zmienić lekko temat rozmowy.
- Powiedz mi Wasza Wysokość wprost. Czego ode mnie oczekujesz i czemu tak bardzo trudzisz się, aby mnie tu ukryć? Nie oszukujmy się, na pewno nie puścisz mnie od tak. Jakiego okupu zażądasz od Egiptu? -
- W zamian za twoją ochronę i opuszczenie Aszur, masz po powrocie do Egiptu poprosić Asarhaddona o małżeństwo twojego bratanka Ramsesa z moją najmłodsza córką Szerua-eterat. Wszystko to w ramach rozejmu naszych krajów. Oczywiście masz to tak zorganizować, aby inicjatywa wyszła tylko i wyłącznie od strony Egiptu, nie dając nikomu podejrzeń o moim udziale w tym. Innymi słowy, zakazuję ci powiedzenia komukolwiek o naszej rozmowie. -
Mimo, że tego nie powiedziała na głos, Siptah doskonale odczytał zawarty pomiędzy zdaniami przekaz.
,,Ja cię uwolnię, a ty w zamian za to oddasz mi część władzy w Egipcie, poprzez małżeństwo twojego bratanka, prawowitego i pierwszego w kolejce do tronu Faraona, dziecka Merenptaha, z jej córką.''
- Mowy nie ma. - wysyczał bez chwili zastanowienia się. - Nie pogrążę w ten sposób przyszłości Kemet, uzależniając go od Asyrii oraz przede wszystkim, za kogo ty mnie masz, abym miał prawo planować mojemu bratankowi życie?! -
- Za brata jego ojca. - odparła swobodnie. - Za jego wzór. Z tego co wiem, kobiety u was też mogą stać się Faraonem w szczególnych przypadkach, więc nie zdziwię się, jeśli obecnie to jego matka, a twoja bratowa rządzi teraz Egiptem. Kiedy wrócisz, będziesz tam dość wysokim autorytetem dla niej i niego. -
- Skoro uważasz, że przewidziałaś wszystko i celowo mnie traktujesz z takimi przywilejami i wolnością to myślisz, że nie byłbym w stanie sprzeciwić ci się, wystawić się Asarhaddonowi i cię pogrążyć? - mówiąc to, Siptah wstał z krzesła.
- W dużym skrócie tak. Nie pospieszam cię z decyzją, ale im szybciej to zrobisz, tym lepiej dla ciebie. Informuje cię tylko, że jeśli mój mąż tutaj zawita, pierwsza w kolejności będzie moja reputacja, a dopiero potem ty. Jeśli do tego czasu się nie zgodzisz na te warunki i będę mieć obawy przed nakryciem nas, każę niezwłocznie cię zabić. -
Zaciskając zęby i ręce ze złości, Siptah postanowił upewnić się jeszcze w jednej kwestii, ponieważ miał już serdecznie dość wszelkiego rodzaje niespodzianek ze strony żony Króla Asyrii.
- Nie sądzę, żeby osoba jak Wasza Wysokość to przeoczyła, ale pewnie ubezpieczyłaś się również od tego, że moja zgoda na tę umowę, może być nic nie warta, gdy znajdę się już w ojczyźnie. -
- Naturalnie. Będziesz tego żałował i to srogo. Jeśli mnie okłamiesz, zabiore ci za to osoby, które kochasz najbardziej w taki sposób, że nawet nie zorientujesz się kiedy to się stało. -
Powstała cisza przedłużała się w nieskończoność. Żadne z nich nie musiało nic więcej już mówić, ani się pytać. Oboje wiedzieli, że czas działał na niekorzyść ich obojgu oraz, że kłamstwa nie zaprowadzą ich donikąd, a spowodują jedynie śmierć kolejnych osób.
- W takim razie, jeśli to wszystko, to chciałbym wyjść. - syknął w końcu brat Faraona, obracając się nieznacznie bokiem do Królowej.
- Możesz odejść. - odpowiedziała, wskazując rękę na zasłony, samej siadając z powrotem na szezlongu.
𒀝𒅗𒁺𒌑
Zgrzyt z poranka odbił się na jego humorze w ciągu reszty dnia. Myślał i kombinował jak obejść tę sytuację, ale zdawać by się mogło, że Królowa planowała ją na tyle długo, aby nie dać mu na to cienia szansy. Z uwagi na pozycję kobiet względem mężczyzn w Asyrii, musiała nauczyć się rządzenia za plecami męża i innych osób. W końcu ulubienice Hathor nie mają w tym kraju za dużo do powiedzenia.
Na zewnątrz zwyczajna żona, po bliższym poznaniu ukazywała swoje twarde i agresywne korzenie. To nie o nią trzeba się martwić, ale to jej trzeba się obawiać. Mistrzyni, lalkarka sterująca innymi, nawet mężczyznami, aby ci za nią robili to, czego sama nie mogła. Cały pałac w Aszur jak i w Niniwie ociekał intrygami i tajemnicami. Może to było powodem kłótni małżeństwa? Może Eszara-hamat zaczęła na za dużo sobie pozwalać, Asarhaddon przyłapał ją, lub nie spodobały mu się jej zachowania?
Czując coraz większy mętlik, Siptah uznał, że pójdzie pogadać z Tantith. W końcu dobrze się ze sobą dogadywali i czuł, że mógł jej zaufać. Nie wierzył, że cały ten czas grała przed nim jego przyjaciółkę. Chciał ufać jej słowom, że robi to jako ona, nie jako służka Królowej Asyrii. Gdyby nie to, że Melita była w ciąży, może i by przystał na to, aby Tantith odprowadziła go pod samą granicę z Kemet. Przez moment nawet myślał, czy może nie zaprosić jej po tym też do Memfis, jednak szybko porzucił ten pomysł. Raz, że i tak dużo dla niego robiła, więc wymaganie od niej aby jechała z nim aż do stolicy byłoby nie na miejscu. Dwa, tak jak jej powiedział wczoraj, najlepiej będzie, gdy po dotarciu do Cypry, zostanie tam z siostrą u przyjaciół. Ostatnim powodem, a raczej obawą było to, co zastanie w domu. Skoro Amenmesse nie żyje, to kraj powinien odżyć. Wrócić do swojej świetności. W teorii, bo w praktyce różnie mogło być. Kto wie, ile jeszcze osób straciło życie oprócz Merenptaha, Herneith, strażników Takhat i Hekenuhedjet...
- Tantith? - zawołał, pukając w drzwi jej komnaty, ale odpowiedział mu cisza. - Pewnie jest u siostry. - mruknął, idąc pokój dalej.
Kiedy jednak tam też odbił się od drzwi, zmarszczył brwi. Pałac był ogromny, one na pewno go znały, więc nie było szansy znalezienia ich od tak. Mogły pójść się wykąpać, pogadać z innymi kobietami, zjeść coś, albo co najgorsze, być na piętrze, gdzie on miał zakaz wchodzenia. Pamiętając jak Tantith przedstawiała mu hierarchię w Asyrii wiedział, że Królowa ma dzieci i to całkiem sporo. Skoro nie mógł wchodzić tam, to najpewniej one tam były.
- Poczekaj, hej! - zawołał, widząc wychodzącą z jednej z komnat kobietę.
- Co tam? - zapytała przyjaźnie, zatrzymując się w progu i odwracając głowę, do idącego do niej szybkim krokiem Siptaha.
- Widziałaś może Tantith albo Melitę? -
- A nie ma ich u siebie? -
- Nie. Pukałe... pukałam, ale nikogo tam nie ma. - prychając i poprawiając się, brat Faraona przewrócił oczami.
- Hmm, widziałam Tantith jak szła do ogrodu. - odezwała się kolejna kobieta z wnętrza komanty. - Dosłownie parę minut temu. - dodała, patrząc Księciu Egiptu prosto w oczy, widoczne nad arabian veil.
- Wielkie dzięki. - mówiąc to, ukłonił delikatnie głowę, idąc w stronę gdzie wskazały mu potem obie Asyryjki.
To było jego pierwsze wejście do zachodniego ogrodu lecz mimo to, nie przyglądał mu się. Skoro Tantith tutaj była, na dodatek sama, to była to najlepsza z możliwych okazji. Idąc wśród ogromnych krzewów, Siptah doszedł praktycznie na koniec tego małego parku. O tej porze mało osób tutaj przychodziło, więc nie miał się kogo zapytać o jedną z bliźniaczek. Po kilkuminutowych poszukiwaniach, już chciał wrócić do środa pałacu, zły na kobietę która go oszukała, gdy zobaczył za liści, siedzącą na ławce jedną z bliźniaczek.
Chcąc się przekonać, która z sióstr tam siedziała, Książę ruszył w jej stronę, ale gdy przechodził obok ostatniej rośliny, zatrzymał się za nią. Nie tak to planował, widząc idąca w jej stronę drugą bliźniaczkę. Miała być sama...
Tymczasem siedząca Melita, widząc jak jej siostra siedziała z przybitą miną, wyszeptała niepewnie jej imię.
- Tantith? Co się stało? -
- Możemy pogadać? - odbiła pytanie, kładąc swoją brodę na jej ramieniu.
Za dobrze ją znała, aby nie wiedzieć, że Tantith coś gryzie. Chcąc, aby się w końcu wysłowiła z tego co leżało jej cały ten czas na sercu odkąd uciekli z Niniwy, Melita położyła swoją dłoń na siostrzanym kolanie i lekko poklepała.
- Co tam? -
Nim jednak Melita doczekała się odpowiedzi, zobaczyła jak Tantith rzuca okiem po ogrodzie, a upewniając się, że są same i nie widząc schowanego za roślinami Siptaha, wybuchła prawie płaczem.
- Przeklniesz mnie... ale ja... - zaczęła drżącym szeptem. - Chcę z nim zostać. - dodała odrobinę pewniej siebie.
W pierwszym momencie nic nie rozumiejąc, Melita po chwili załapała o kim jej siostra mówi.
- Oszalałaś?! - zawołała na tyle cicho, aby nie przyciągnąć kogokolwiek. - Zwariowałaś?! Przecież to to syn poprzedniego oraz brat kolejnego Faraona! Praktycznie władca Egiptu! Nic nas z nim nie łączy oprócz tego, że mu pomagamy. Mówiłam ci już steki razy, że nie podoba mi się, że poświęcasz wciąż mu tyle uwagi! Nie wiem co mu obiecałaś, a czego mi nie powiedziałaś, ale siostro, nie możesz wpędzać się do... -
- Zakochałam się w nim. - jedno zdanie, skutecznie zawiesiło ich rozmowę.
Patrząc swoimi oczami w jej, Melita raz otwierała buzię, a raz ją zamykała.
- Wiem, to czyste szaleństwo... ale ja nie potrafię... - ciszę przerwał znów ledwo słyszalny, wręcz błagalny szept Tantith. - Nie po tym co mu obiecałam... Nie po tym wszystkim co nas obie spotkało. -
- Tantith, on ma żonę, czy konkubinę, czy kogo tam mówiłaś! Tam w Egipcie. Mówiłaś też, że ma tam również dwóch synów!! To twoje słowa! -
- Nawet jeśli... nawet jeśli... to chcę być przy jego boku. Nawet jeśli nigdy na mnie nie spojrzy tak jak na nią, na swoją konkubinę, nawet jeśli miałabym służyć w ich pałacu, być damą jej do towarzystwa, to do szczęścia wystarczy mi, abym tylko mogła słyszeć jego głos lub widzieć go gdzieś nawet z daleka. -
- Siostro, oszalałaś. Całkowicie! - zawołała znów Melita, załamując ręce.
- Wiem... wiem, że on może nigdy nie odwzajemnić tych gorących uczuć, jakie ja czuje do niego, ale... nie chcę tu dłużej być, ani uciec z tobą na Cypr. - mówiąc to, Tantith poprawiła się u boku siostry. - Ty masz tam już znajomych, twój ukochany będzie tam z tobą. Dla mnie to obca ziemia. Wybierając Egipt też nie będę w swojej ojczyźnie, ale... -
Ściszając jeszcze bardziej swój głos, kobiety ciągnęły dalej swoją rozmowę, jednak jej dalszy ciąg Siptah nie był w stanie już wyłapać. Słysząc to wyznanie, powoli zaczął się wycofywać do tyłu, do momentu gdy wrócił do pałacu. Nie chcąc być nakrytym, szybkim krokiem ruszył do swojej komnaty.
To nie tak, że kompletnie się tego nie spodziewał. To nie tak, jak twierdziła Tantith, że nic go nie obchodziła. Fakt, kocha Hekenuhedjet i swoich synów. Kocha ich, ale czy już kiedyś nie poczuł tego samego uczucia? Na samą myśl, jak bardzo Tantith zamieszała mu w głowie tak samo jak Takhat, mimowolnie uśmiechnął się. Czy kocha Takhat? Pewnie, lecz jako swoją bratową. Czy kocha Tantith?
- Co tak naprawdę do niej czuję? - wyszeptał w myślach.
Sprawa z Hekenuhedjet była z goła inna. Ich poznanie się nastąpiło już za dziecka, gdy jeszcze oczekiwano od niego objęcia tronu Faraona. Już wtedy, aby stał się pełnoprawnym władcą Egiptu, rozpoczęto przygotowania. Nie chodziło tylko o sprawy nazwy jego tronu i pięciu imion Faraona, ale i o reprezentatywność. W przeciwieństwie do brata, jemu została oddana dziewczyna ku ,,pochwale białej korony''. To właśnie oznacza jej imię - Hekenuhedjet.
On i ona nie mieli wyboru, a jednak między nimi ułożyło się. To ona miała być Wielką Małżonką Królewską, a on Faraonem, jednak sprawa z Imtithal i klątwą zmieniła to. Niespodziewane wyniesienie Merenptaha na tron, brak jego małżonki, kandydatki... to wszystko wywróciło porządek układany latami do góry nogami. Jedno tylko pozostało niezmienne, a mianowicie jego związek z Hekenuhedjet, którego owocem stało się jego dwóch synów.
Melita w tym ma rację. On nie zrezygnuje z miłości do swojej konkubiny. Kocha ją i będzie kochać, lecz czy nie mógłby mieć przy sobie również drugiej ukochanej?
𒀝𒅗𒁺𒌑𒀝𒅗𒁺𒌑𒀝𒅗𒁺𒌑
[33] W starożytnym Egipcie wierzono, że sny pochodzą od Bóstw, które w ten sposób chcą nawiązać z człowiekiem rozmowę, ostrzec go lub nakazać spełnienie pewnych rzeczy. Istniały również świątynie, w których można było spędzić noc, wywołując w ten sposób sen z Bóstwem. W tym celu zapisywano imię danego Boga na płótnie, następnie spalono podczas snu ubiegającej się o to osoby. Odwiedzenie świątyni poprzedzało oczyszczenie, czyli post. Do poprawnej interpretacji snów stworzono senniki. Przykładowe znaczenie snu:
Dziecko - symbolizuje szukanie wyjścia z trudnej sytuacji, ale także nowe możliwości rozwoju. Chude dziecko może jednak oznaczać przyjście gorszych dni, a upadające - niepowodzenie w interesach. Co ciekawe, dziecko umierające zwiastuje nadchodzące sukcesy.
Krew - czerwona krew to według sennika egipskiego radość, czarna oznacza chorobę, podobnie jak krew skrzepła. Kąpanie się we krwi ma zapowiadać utratę majątku, a krew płynąca z nosa - naprawę trudnych relacji.
Brat, rozstawanie się z nim - oznaczał koniec żałoby, natomiast stracenie go, oznaczało zniknięcie wroga.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro