በ Długo wyczekiwane spotkanie
Rzymianie po porwaniu ze świątyni Takhat, zabrali ją na jedną z trzech Feluk [40], cumujących przy brzegu Nilu. Pomimo tego, że przybyli tutaj konno, powrót z wykorzystaniem rzeki, był szybszy i bezpieczniejszy. W przeciwieństwie do podróży w głąb kraju, teraz kierując się w stronę morza Śródziemnego mieli do dyspozycji sprzyjający prąd wody i wiatr. Gdyby zdecydowali się ponownie na jazdę lądem, straciliby cenny czas omijając zbiorowiska ludzi. Istniała też szansa, że mogliby łatwiej wpaść na wojsko egipskie lub główna konkubina, którą pojmali mogłaby im uciec. Płynąc statkiem odcinali jej drogę ucieczki zimną wodą ich Świętej Rzeki. Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie skoczy do niej, gdy w koło aż roi się od krokodyli i co gorsza nawet hipopotamów.
Tymczasem Decimus Mamercus rzucił Takhat na rozłożone skóry lwów i gepardów na pokładzie środkowej łódki, oddając ją towarzyszą, aby się z nią zabawili.
- A ty ostatnio sobie nagrabiłeś. Zostajesz na straży! - mruknął, do jednego z legionistów.
Rzymianin przeklął pod nosem siarczyście i odwracając się plecami ruszył usiąść pod masztem, obserwując okolicę. W tym samym momencie dwie pozostałe Feluki zbliżyły się do środkowej, zasłaniając swoimi żaglami to co się działo na niej.
Takhat nie zamierzała tak łatwo sprzedać skóry, próbując po raz kolejny uciec. Miała nadzieję, że ktoś na pewno dotarł do Hekenuhedjet i jej pomógł. Nie mogła zostać tutaj z nimi. Raz, że wywieźliby ją nie wiadomo gdzie, dwa mogłaby trafić do niewoli i trzy mogą ją w każdej chwili zabić.
- Nie dotykaj mnie! Nie dotykaj! Faraon was za to zabije! Wszystkich! - krzycząc, udało jej się kopnąć jednego z podchodzących do niej legionistów.
Ten tylko się zaśmiał na tak delikatne uderzenie i mimo kolejnych zamachów, chwycił za jej nogi przytrzymując je mocno. Takhat straciła bardzo szybko również kontrolę nad związanymi rękami. Kolejny z Rzymian chwycił za nie i trzymając je nad jej głową, usiadł na nich pochylając się do leżącej na plecach dziewczyny, przez co poczuła jak łzy strachu napływają jej do oczu.
- Zobaczcie na jej usta. Nie jedna chciałaby mieć takie. Jakbym zaczął to, nie mógłbym się od nich oderwać. - zażartował trzymający ją za ręce rzymianin, oblizując swoje wargi.
- Teraz by cię tylko ugryzła. Poczekaj jak będzie mieć dość życia haha. - wybuchnął śmiechem kolejny żołnierz przy nogach kobiety. - A najpierw sprawdźmy jak tam się miewa. - dodał, patrząc w narastającą panikę dziewczyny.
Wołając trzeciego i zaczynając śmiać się, próbowali rozszerzyć jej nogi, rozpychając uda. Brunetka z całych siły zaciskała je, ratując się jak tylko mogła.
- Nie! Przestańcie! Zostawcie mnie! Wy pierdolnięci barbarzyńcy! Jeśli nie za życia, to wasz Ozyrys, kimkolwiek jest, ukaże was za to po śmierci! - krzyczała, zdzierając sobie gardło i szarpiąc się z całej siły.
Jej wściekły wzrok padł na Decimus Mamercusa wahając się nawet nad błaganiem go o litość. Jednak widząc jak siedział wygodnie na krześle z winem i bawił się całą tą sytuacją, natychmiast odrzuciła tą myśl. Wolała zachować resztki swojej dumy i honoru, niż zniżać się do jego poziomu.
- Rozszerz te nogi! - krzyk wkurzonych legionistów zwrócił z powrotem jej uwagę na swoich oprawców.
- Pieprzcie się! - wysyczała, podnosząc głowę w górę i przywalając z czoła nachylającemu się legioniście.
- Z tobą mogę naw-.... - zaśmiał się, zanim oberwał w twarz od głowy dziewczyny. - Meretrīx! [41] - podnosząc się i łapiąc za spuchnięty nos, trzymając ręce Takhat, wciąż nogami, wydarł się na całego
- Walcie się wszyscy! - wrzasnęła, próbując znów uderzyć któregoś, krzycząc najgłośniej jak umiała.
- Przymknij się! - krzyknął kolejny stojący z boku rzymianin i podchodząc z boku obok jej głowy, złapał ją obiema rękami za gardło, przyduszając dopóki nie umilkła.
Pozostała trójka również podchodząc, poczęła dla żartów szarpać za jej sukienkę.
- Skoro nie chce zacząć od dołu, to może zaczniemy od góry? - zawołali.
- No dawaj! Potargaj jej te szmaty! Niech pokaże co tam ma! -
- I czego się tak szarpiesz? Faraonowi to oddałaś się co?! To może sobie pomyśl, że ja nim jestem! Hahaha tylko, że tym bardziej męskim! - wybuchł śmiechem kolejny.
- A jakby tak... - zawołał któryś i krótkim szarpnięciem rozdarł białą damską tunikę, odsłaniając kawałek biustu.
Nie chcąc patrzeć na to, konkubina Księcia zamknęła oczy, spod których lały się łzy bezsilności. W środku błagała, żeby ktokolwiek ją uratował. Pierwszą osobą, którą zobaczyła była uśmiechnięta twarz Hekenuhedjet, a zaraz obok niej stojących królewskich braci. Kolejne szarpnięcie i jej suknia rozdarła się, aż pod jej obie piersi. Gdyby to był Siptah, czy Merenptah nie miałaby nic przeciwko, sama nawet rozebrałaby się dla nich, gdyby tego chcieli. Dla Księcia przecież już to robiła. Jednak zboczeni rzymianie, którzy rozbierali ją z ubrań i godności byli ich zupełnym przeciwieństwem.
- Dawaj mi ją! - warknął któryś, uderzając otwartą dłonią w jej goły brzuch.
Takhat pisnęła na tyle, ile pozwalały jej ręce mężczyzny zaciśnięte na gardle. Rzymianin bawiąc się w najlepsze, docisnął jeszcze mocniej swoją dłoń w jej brzuch zataczając koło...
... gdy nagle się zatrzymał.
- Zamknijcie się! - ryknął. - Decimus Mamercus, spójrz! -
- Co? - mruknął dowódca legionu nachylając się, aby zobaczyć co zwróciło uwagę jego podwładnego.
Słysząc tę wymianę zdań, dziewczyna otworzyła oczy akurat wtedy, kiedy ich dowódca podszedł do niej i pochylając się odepchnął dwóch trzymających ją za biodra ludzi.
- Ma miękki brzuch. - ciągnął dalej legionista.
Decimus Mamercus zmarszczył brwi i kładąc rękę na gołym brzuchu Takhat, nie będąc przy tym w ogóle delikatny, docisnął z całej siły kręcąc dłoń w prawo i lewo.
- Aaa... przestań, to boli! - krzyknęła, zaciskając zęby.
- Puść ją, bo udusisz ją w końcu. - westchnął spokojnie do legionisty, trzymającego brunetkę za gardło. Mogąc w końcu oddychać, rozkaszlała się, łapiąc dużą ilość powietrza. - A teraz gadaj. Zbyt dużo widziałem już bab w ciąży. Ich brzuch na pewno nie jest tak miękki jak twój. I nie pieprz mi, że jest za wcześnie. - warknął, wbijając wkurwione spojrzenie w oczy załzawionych oczach kobiety.
- A może okłamała Faraona, że jest w ciąży! - prychnął kolejny.
- Odezwiesz się w końcu?! - wydarł się Decimus Mamercus wbijając mocniej palec w damski brzuch, przez co ona sama syknęła z bólu.
- Idźcie wszyscy do Plutona! [42] - przeklęła Takhat, przypominając sobie nazwę ich Bóstwa. - Nie dostaniecie ani Hekenuhedjet, ani jej dziecka! -
Cisza zapadła na pokładzie. Każdy z legionistów utkwił wzrok w dowódcy, którego żyłka na czole niebezpiecznie pulsowała.
- Sama idź do swojego Boga Śmierci! Ta Meretrīx mnie nie obchodzi, pieprzcie ją po kolei, a jak skończycie to ją zabijcie. - warknął Decimus Mamercus policzkując przy tym kobietę i podnosząc się.
Legioniści znów łapiąc Takhat za jej na wpół nagie ciało, zaczęli dobierać się i kłócić o to kto pierwszy ją zaliczy. Nikt nie chciał ustąpić i być ostatnim.
- Bierz te łapy! Chrzańcie się! Nie dotykaj mnie! - ona sama znów zaczęła krzyczeć, przez co tak samo jak wcześniej rzymianin ponownie chwycił ją za szyję przyduszając tym razem tak mocno, że zaczęło ciemnieć jej przed oczami.
- Parszywa meretrīx. - prychnął Decimus Mamercus, prawie siadając na swoim krześle.
- Decimus Mamercus! Kłopoty! Egipcjanie! Wojsko! - będący na straży, na drugim statku legionista przerwał swoim krzykiem całe zamieszanie.
- Kurwa mać, jeszcze ich brakowało. Ilu ich jest?! - ryknął dowódca.
- Piętnastka ale... ale jedzie wśród nich sam Faraon. - zawołał.
Legioniści na tą wiadomość zaprzestali kłótni i zabawy cierpieniem Takhat. Mieli teraz poważniejsze zmartwienie.
- Dawaj mi ją. - Decimus Mamercus błyskawicznie złapał brunetkę za włosy i oplótł resztki sukienki zwisającej przy jej nogach tak, żeby nie mogła nimi swobodnie ruszać. - Odwróci ich uwagę, a wtedy łapać za żagle i całą siłą wiatru do przodu. Ona nie jest warta, abym ryzykował walkę z Faraonem. Ruszył na nas w piętnastkę? Ha! Nie wierze. Na pewno gdzieś ma resztę ludzi. -
𓅃 𓆥 𓅒 𓅉 𓅭
- Rozglądać się po okolicy! Jeśli któryś z was dostrzeże rzymskich żołnierzy, natychmiast informować! Zabije jeśli mnie zawiedziecie! - warknął Merenptah, zaraz po wyjeździe ze Świątyni Bastet.
- Faraonie, co się dzieje? - dopytywali się ostrożnie, pędząc końmi za jego koniem i ledwo nadążając za nim.
- Rzym otwarcie igra ze mną. Dość tego, moja cierpliwość się skończyła! - wrzasnął w odpowiedzi.
- To ma związek z twoją konkubiną Faraonie? - odezwał się jeden, który został szybko uciszony przez resztę.
- Oj! Nie zapędzaj się! Oszalałaś! - szeptali, podjeżdżając pod kolegę.
- Ja tylko zapytałem... - odpowiedział niewinnie w obronie.
- Aa! - przerwał im Merenptah. - Te marionetki Apophisa porwali.... konkubinę mojego brata! Dziewczynę którą wybrałem! Zabije ich żywcem za to! -
Nie trzeba było więcej słów mówić. Egipscy żołnierze od razu zrozumieli powagę sytuacji. Mimo, że nie widzieli dziewczyny na oczy fakt, że była konkubiną Księcia, którą wybrał sam Faraon była wystarczającym powodem, żeby być gotowym do zabicia każdego rzymianina będącego obecnie w kraju, nawet gdyby nie miał z tym nic wspólnego. Merenptah w tym czasie pędził kłując boleśnie konia. Patrzył prosto przed siebie zdeterminowany, aby poczuć smak krwi, zaciągnął się ze świstem powietrzem, gdy przez jego ciało przeszedł oddech chłodu i zaraz po tym gorące uczucie palącej skóry. Zerkając na swoją dłoń trzymającą uzdę konia zobaczył, na jej powierzchni, rozchodzące się czarne żyły spod bransoletki na jego nadgarstku. Na ten znajomy widok wstrzymał oddech.
- Nie... Tylko nie teraz.... Nie teraz... - błagał w środku siebie, otrzepując dłoń.
- Faraonie wszystko w porządku? - kolejny ciekawski żołnierz, spinając konia przybliżył się do niego tak, aby łeb jego konia, nie wyprzedzał tylnych kopyt konia władcy.
- W porządku! Na co się gapicie!? - warknął Merenptah, chowając dłoń.
- Wybaczcie. - zawołał, cofając się na powrót do tyłu.
Młodszy brat Księcia Egiptu odczekał, aż zostanie znów sam na przodzie, dopiero wtedy patrząc ponownie na dłoń. Chociaż raz udało mu się opanować tak szybko klątwę. Naprawdę rzadko mu się to zdarzało, zbyt rzadko. Najczęściej chwilę potem ta opanowywała go. Gdy wychodził z niej prawie zawsze widział, lub słyszał o trupach które miał na sumieniu.
Przejeżdżali akurat wzdłuż Nilu, gdy jeden ze strażników przeciągnął wzrok po płynących tam Felukach. Jego uwagę przykuły trzy, które płynęły dość blisko siebie, jakby próbowały się nawzajem kryć.
- Faraonie! - krzyknął, wskazując ręką na jeden ze statków na którym pojawiła się grupka rzymian.
Merenptah utkwił w nich swoje zielone oczy. Gdyby tylko nie byli na środku Nilu, puściłby konia prosto na nich...
- Ta...Takhat?! - krzyknął, dostrzegając na środkowym pokładzie, wśród mężczyzn kobietę w całej potarganej, białej sukni egipskiej. Nim zdążył jednak wydać rozkaz, trzymający ją rzymianin, bez uprzedzenia popchnął jej sylwetkę prosto do wody. Widząc, jak konkubina jego brata znika pod taflą Nilu, Faraon bez zawahania i litości dla konia, ruszył prosto w kierunku brzegu. - Pojmać ich! Chcę zaraz widzieć ich truchła! - ryknął, przysparzając tym samym wszystkim obecnym przy nim gęsią skórkę.
Tak jak przypuszczał, rzymianie na jego widok rozwinęli jeszcze bardziej żagle łódek, płynąc coraz szybciej. Jednak jego rozkaz był Święty i nic nie mogło go zatrzymać. Posłuszni mu Egipcjanie wyciągnęli natychmiast łuki, strzelając w najbliżej płynący statek, zabijając na nim od razu wszystkim będących tam na pokładzie ludzi.
Gdy straż goniła lądem uciekające pozostałe dwie Feluki, Faraon zeskoczył z konia przy samym brzegu Nilu i bez większego zastanawiania się, wskoczył całkowicie w błękitne wody. Rzeka dotykając go, przyniosła nieprzyjemny dreszcz zimna. Merenptah miał to jednak gdzieś, nurkując cały pod jej powierzchnię i starając się dopłynąć jak najszybciej na jej środek, gdzie zniknęła mu z oczu Takhat.
𓅃 𓆥 𓅒 𓅉 𓅭
Nilu ochłodził jej rozgrzane ciało bardzo szybko, przez co dziewczyna powoli zaczęła drętwieć. Opadała wciąż w głąb jej błękitu, coraz szybciej. Gdyby tylko miała wolne ręce czy nogi, może udałoby się jej wypłynąć. Jednak wciąż miała je skrępowane. Tuż przed zetknięciem z wodą, nabrała tyle powietrza ile mogła do płuc, zanim ta odcięła go zupełnie. Trzymała go teraz w sobie, próbując nie połknąć wody. Gdyby to zrobiła, to byłby jej koniec. W tej lekko płynącej rzece, poczuła jednak napór bąbelków, a chwilę potem czyjeś gorące ręce objęły jej chłodne ciało. Jakaś siła pociągnęła ją do góry, prosto na powierzchnię.
Merenptah bez trudu wyciągnął Takhat na brzeg. W prawdzie, gdy zobaczył jak znika w wodach rzeki, jego ciało w pierwszej kilka sekund zesztywniało ze strachu, mimo to coś pomogło mu się przemóc i skoczyć wprost do źródła swojego największego lęku.
Teraz gdy niósł na rękach brunetkę, nie liczyło się już nic, oprócz jej bezpieczeństwa. Delikatnie usiadł z nią na brzegu i trzymając jej głowę na swoich kolanach próbował ocucić dziewczynę. Ona parę razy odkaszlnęła połkniętą odrobinkę wody, nabierając nową dawkę tlenu. Widząc, jak bardzo zmęczona była, a także, że jest w stanie sama oddychać, Faraon uniósł ją ponownie na ręce pilnując, aby podarta sukienka nie odsłoniła za wiele.
- Faraonie, połamaliśmy legionistów z drugiej Feluki. Ich dowódca oraz pozostali na środkowej łódce uciekli. Błagamy cię o wybaczenie nie wykonania do końca rozkazu. - zawołał jeden ze strażników towarzyszący władcy, który zeskoczył przy brzegu ze zdyszanego konia. Pozostali żołnierze, idąc w jego ślad, również opuścili grzbiety zwierząt, kłaniając się błagalnie, aż do samej ziemi.
- Zabić pojmanych. Powiadomić medżaj [43] i wysłać ich za Feluką. - wyszeptał od razu bez emocji, nawet nie patrząc w błagalne spojrzenia jeńców. Egipscy strażnicy bez mrugnięcia od razu wykonali rozkaz, zabijając rzymskich żołnierzy na miejscu. Merenptah olewając całą sytuację, ruszył w kierunku swojego konia i mimo próby pomocy ze strony innych, siadł w jego siodle sam, trzymając Takhat blisko siebie. - Wracamy. - mruknął, chwytając wolną ręką uzdę konia.
Żołnierze rzucili po sobie spojrzenia, a gdy Faraon przejechał obok nich zaczęli szeptać.
- To ona? -
- O wielki Ra, przecież ona jest taka delikatna... -
- A wy na co czekacie?! Na konie! Faraon wydał rozkaz! - zawołał jeden z nich, siedzący już na grzbiecie.
Pozostali pokiwali głowami i ruszyli w ślady za władcą. Merenptah czując jak brunetka drży w jego ramionach, zdjął z siebie białą tkaninę, którą ubrał na swoje ramiona, kiedy wychodził z pałacu na plac budowy i okrył ją nią.
- Cii... Już jesteś bezpieczna... cii... - szeptając do ucha kobiety, zaczął po chwili nucić spokojną melodię, która była jego ulubioną i zawsze pomagała mu się uspokoić.
𓅃 𓆥 𓅒 𓅉 𓅭
Po raz kolejny palce Takhat drgnęły pukając w odsłoniętą klatkę Faraona, do którego był przytulona. On sam za każdym wtedy razem zerkał na nią z nadzieją, że obudziła się ze snu. Jak na złość, ciągle spała wykończona walką o swoje życie z Rzymianami i wodami Nilu.
Tym jednak razem, mimo zamkniętych oczu, konkubina Księcia wyczuła pęd wiatru i drobinki piasku, które uderzały co jakiś czas w jej głowę, ręce i nogi w tempie prędkość z jaką poruszały się konie. Największą uwagę, poświęciła na słuchaniu czyjegoś głosu. Osoba, która obejmowała ją, trzymała blisko siebie i nie pozwalała spaść jej z konia, nuciła dziwnie znajomą melodię. Nie mogła sobie przypomnieć skąd ją kojarzyła mimo, iż była tego pewna, że ją zna. Po paru minutach, jej ciężkie powieki drgnęły pozwalając światu ukazać jej bursztynowe tęczówki. Ostre słońce oślepiło ją natychmiast, zmuszając do ponownego zamknięcia ich. Mimo to, spróbowała znowu i znowu, zaciekawiona melodią.
Próby w końcu odniosły skutek i obserwując cień biegnącego konia po piasku, uśmiechnęła się zwycięsko. Gdy leciutko podniosła oczy w górę, zauważyła jadących z boku egipskich strażników. Ci zerkali co jakiś czas na nią, ale gdy dostrzegli jej wzrok, natychmiast porzucili to, obracając głowy w kierunku jazdy. W tym samym momencie melodia ucichła, a Takhat poczuła delikatny ruch ręki przy swoim ramieniu. Zaciekawiona zadarła głowę w górę i wciąż zmęczonymi oczami utkwiła swój wzrok w tej ciemnej zieleni jego tęczówek.
Merenptah patrzył na nią czule, dyskretnie i niepewnie przygryzając wargę. Jego mokre włosy zdążyły już przeschnąć, lecz mimo to niektóre pasma wciąż były ze sobą zlepione. Wpatrzona w jego twarz, dziewczyna po chwili zauważyła jego niewinny i jakże przyjazny uśmiech.
- Witam. Zdaje mi się, czy ostatnio dość często wpadamy na siebie? - zażartował Faraon, przyglądając się uważnie jej reakcji.
- Witam. - odpowiedziała odrobinę niewyraźnie i wciąż otumaniona. - Nie zamierzałam tego... - dodała, kaszląc dwa razy.
- Nie martw się, jesteś już bezpieczna. - mówiąc to, Merenptah poprawił sobie ostrożnie rękę, przybliżając brunetkę bliżej siebie.
- Wiem. - przytaknęła, kiwając głową i nie mając siły na dalszą rozmowę.
Niestety tak mocny ruch głową, spowodował zakręcenie się w niej. Mrużąc oczy, Takhat nabierała powoli powietrza starając się uspokoić. Faraon widząc jej osłabiony stan, pochylił głowę sięgając aż do jej ucha.
- Prześpij się. Będę cię trzymał, więc nie spadniesz. Trochę nam zejdzie zanim dotrzemy do pałacu. Obudzę cię, gdy będziemy na miejscu. -
Jego gorący oddech pieszcząc skórę, doprowadził ją do gęsiej skórki, na środku piaszczystej drogi w pełnym słońcu dniu. Teraz nawet nie mogąc w spokoju nabierać powietrza, czuła jak serce przyspieszyło jej niemiłosiernie. Aby ukryć swój stan, pokiwała ostrożnie i leciutko głową po czym, opierając głowę o jego klatkę, pozwoliła sobie na ponowne zamknięcie oczu.
Widząc jak Takhat odprężyła się, wrócił do poprzedniego zajęcia. Zaczął ponownie nucić melodię przemierzając kolejne metry wzdłuż brzegu Nilu. Ona sama słuchała jego głosu, uśmiechając się pod nosem dopóki nie odpłynęła we śnie. Czuła się teraz tak bardzo bezpiecznie, jak nigdy wcześniej, bezgranicznie ufając Faraonowi i jego słowom.
𓅃 𓆥 𓅒 𓅉 𓅭
[40] Feluka – rodzaj tradycyjnej łodzi żaglowej używanej na wodach Morza Czerwonego, na wschodnim Morzu Śródziemnym i w szczególności na Nilu w Egipcie. Ożaglowanie feluki składa się z jednego bądź dwóch żagli łacińskich.
[41] Meretrīx - z języka łacińskiego w mianowniku liczby pojedynczej oznacza: prostytutka, kurwa, dziwka, nierządnica, lafirynda, szmata
[42] Pluton w mitologii rzymskiej groźny Bóg świata podziemnego, odpowiednik Hadesa z mitologii greckiej.
[43] Medżaj - w starożytnym Egipcie formacja policyjno-wojskowa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro