Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Dlaczego nie czuję twojego dotyku? Gdzie się znalazłam tuż po tym, gdy twój samochód wjechał z impetem w masywne drzewo kurcząc się jak harmonijka?

Białe ściany otaczają moje niewygodne twarde jak skała łóżko. Twoja sylwetka zwija się z bólu, którego ja nie odczuwam. Nie czuję nic. Czy ja nie żyję?

Wolno mrugam oczyma. Po chwili gęsta mgła znika, a obraz staje się ostrzejszy. Chciałabym krzyknąć, ale nie potrafię.

Na niskim stołku obitym zielonym skóropodobnym materiałem czuwa Michael. Najcudowniejszy brat, którego miłość i czułość nie znają granic. Powinien mnie nienawidzić, a jednak jest przy mnie. Jego zmęczona twarz przybrała ziemisty kolor, a opuchnięte powieki przysłoniły błękitne niczym ocean oczy. Próbowałam podnieść dłoń, by udowodnić mu, że wszystko jest w porządku. Żeby się o mnie nie martwił. Najwyraźniej było kiepsko. Gdy odezwałeś się cicho blondyn wbił w ciebie wzrok przepełniony nienawiścią. Chciałam wytłumaczyć, że to co się wydarzyło było również z mojej winy. Z moich ust wydobył się jedynie niewyraźny bełkot, który zwabił grono ludzi ze stetoskopami zawieszonymi na szyjach. Krzątali się wokół mnie ze zdziwieniem na ustach.

- To cud. - starsza kobieta w grubych okularach osadzonych na czubku jej nosa cicho szepnęła. Z minuty na minutę do moich kończyn powracało czucie. Moja głowa pulsowała skutecznie odbijając neurony, które wysyłało moje ciało, by chociaż trochę się poruszyć.

- Michael, jestem cała? - spojrzałam w oczy swojego brata przymykając powieki. Gdy usłyszał mój głos gwałtownie wstał gładząc mnie po zabandażowanej głowie. Przytaknął kładąc palec na moich ustach, aby mnie uciszyć.

- Gregor? Wszystko w porządku? - odwróciłam głowę spoglądając na osobę leżącą na sąsiednim łożu. W sali rozległ się głośny pisk maszyny, do której skoczek był przypięty. Lekarze dawali z siebie wszystko, by przywrócić rytm jego serca. Ostatkami sił zwlokłam się z łóżka odpinając liczne kable przytwierdzone do mojego ciała. Jeśli miałby umrzeć chciałam zobaczyć go ostatni raz. Głucha na krzyki doktorów przebijałam się przez tłum, by złapać jego zakrwawioną dłoń. Przyłożyłam ją do swojego bladego policzka składając na niej delikatny pocałunek.

- Nie wygłupiaj się Schlieri, kobiety cię potrzebują. - szepnęłam próbując powstrzymać łzy. Młody lekarz odciągnął mnie od chłopaka zamykając w swoich objęciach. Gdybym czuła się na siłach zapewne wyrwałabym się z uścisku. Posłusznie rozluźniłam ciało, po czym wpadłam w ramiona Michaela.

Reanimacja trwała wieczność. Blada zapadła twarz Gregora była smutna i nieobecna. Schowałam twarz w klatce piersiowej brata mocząc ją łzami. Nie miałam zamiaru patrzeć na to, jak jedna z najważniejszych osób w moim życiu umiera.

- Gregor, wracaj. Wybieram ciebie. - z moich ust wydobył się cichy szept.Po krótkiej chwili dźwięk maszyny zmienił się. Serce skoczka zaczęło samodzielnie bić. Zmęczeni lekarze westchnęli z ulgą.

Powieki Gregora powoli zaczęły się podnosić ukazując przekrwione oczy. Odwrócił głowę rozchylając delikatnie usta.

- Mia, dziękuję. - szepnął zapadając w głęboki sen.

____________________________________________________

Zaczynam przygodę z kolejnym opowiadaniem! Mam nadzieję, że będzie równie często czytane jak to o Wellim.

Dziękuję za Waszą obecność :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro