Neun.
- Mia, dziękuję.
Nie wybrałam dobrze. Całe szczęście, że Gregor po tych słowach zaczął walczyć.
Gdyby nie dwa magiczne słowa mógłby przegrać swoją walkę o życie. " Wybieram cię " podziałało jak lek o niesamowitej sile. Wskrzesiły człowieka.
Problem tkwi w tym, że nie wypowiedziałam tych słów świadomie.
Wiem, że będę tego okropnie żałować. Nie musiałam wcale na to długo czekać.
Pomimo silnego zmęczenia nie potrafiłam spać. W przeciwieństwie do Gregora, który przespał już pół dnia. Tylko, że on wyszedł z tego wypadku trochę bardziej poobijany. Ledwo uszedł z życiem. Natomiast moje siniaki i zadrapania były prawdziwym cudem. Tak twierdziła pani pielęgniarka, która robiła wszystko, by pomóc mi zasnąć. Środki nasenne w tym momencie były niewskazane, więc próbowała ściągnąć w moje objęcia Morfeusza niezbyt smacznym herbatkami na uspokojenie. Bez skutku.
Całe szczęście, że obok był Michael. Gdy dowiedział się o wypadku był tu jako pierwszy. Czuwał przy mnie mimo konkursu, na którym powinien być. Był blisko wygranej, ale nie obchodziło go to. Trzymał mnie za dłoń nie wypuszczając jej z objęć ani na moment.
- Mia, dlaczego to zrobiłaś? - skoczek przerwał głuchą ciszę spoglądając na mnie swoimi zmęczonymi oczyma. Obróciłam się na bok ściszając nieco ton głosu. Chciałam ukryć fakt, że byłam w letargu przed Schlierenzauerem.
- Chciałam dodać mu otuchy. Nie wiem dlaczego wypaliłam z takim tekstem.
- Może dlatego, że to prawda? - Michael wyprostował ciało po czym uśmiechnął się pod nosem głaszcząc mój policzek. - Ludzie czasem mówią to, co leży im na sercu całkiem przypadkowo. Może ty naprawdę kochasz Gregora.
Zaśmiałam się pod nosem. Nie był to jednak naturalny śmiech. Nie tylko ja to wyczułam. Michael westchnął cicho składając pocałunek na moim czole.
- Rozegraj to dobrze. Nie zrań nikogo, Mia.
Chciałabym. Ale to chyba moje przeznaczenie. Moje złamane serce najwyraźniej musi się zrewanżować.
Po wyjściu Michaela usłyszałam ciche pukanie w drzwi. Gregor wciąż spał, więc cichym szepnięciem zaprosiłam gościa do środka. Próbowałam usiąść, jednak ból w żebrach był nie do zniesienia.
- Ostrożnie. Jak zwykle narwana. - Fanemmel zaśmiał się pod nosem przysuwając stołek do mojego łóżka. Jego zimne dłonie powędrowały w kierunku mojej twarzy. Ujął ją, spoglądając na siniaki i blizny, które były skutkiem makabrycznej stłuczki. - Całe szczęście, że nic ci się nie stało. Mogłoby być o wiele gorzej. - jego wzrok, którym mnie obdarował, był pełen troski. Złożył delikatny pocałunek na moich ustach i czule pogładził mój policzek.
- Miałam szczęście, nie zaprzeczam. W przeciwieństwie do Gregora wyszłam z tego bez szwanku.
Anders podniósł wzrok. Najwyraźniej dopiero teraz zauważył obecność austriackiego skoczka. Przybliżył się do mnie szepcąc słodkim głosem.
- Co z nim? - uniósł brew zagryzając wargę. Co jakiś czas przeczesywał moje zlepione od niewielkiej ilości krwi włosy uśmiechając się pokrzepująco.
- Niezbyt dobrze. Jego serce kilka godzin temu się zatrzymało. - spojrzałam w kierunku Gregora wzdychając cicho. Jego klatka piersiowa unosiła się rytmicznie podczas snu.
- Kiepsko. - Anders zmarszczył brwi łapiąc moją dłoń i złożył na niej delikatny pocałunek. - Najważniejsze, że wszystko z tobą w porządku.
- Nawet nie wiesz jak mocno się bałam. W mojej głowie roiło się od negatywnych myśli. Naprawdę czułam, że za moment znajdę się po drugiej stronie. - ostatnie słowa wypowiedziałam przez zduszone falą łez gardło. Anders zamknął mnie w swoich objęciach, a z jego ust wydobyła się cicha melodia.
Anders nucił moją ulubioną piosenkę, o której nigdy mu nie wspominałam.
- Perfect? Od kiedy słuchasz Sheerana? - zaśmiałam się cicho rękawem ocierając policzki mokre od łez.
- Widziałem twoją playlistę. Roi się tam od jego piosenek, więc sam kilka przesłuchałem. Całkiem niezłe.
- Przecież to chłam. - z sąsiedniego łóżka dobiegł nas chropowaty głos. Poobijana twarz Gregora wpatrywała się we mnie tak, jakby jej właściciel miał zamiar mnie zamordować.
- Wcale nie jest z nim tak źle jak mówiłaś. - burknął Anders podnosząc się z krzesła. Złożył pocałunek na moim czole kierując się do wyjścia. - Wracaj do zdrowia, Mia. Wszyscy za Tobą tęsknimy.
Kiwnęłam głową w podziękowaniu oczekując na powrót Michaela jak na zbawienie. Jednak mój brat nie kwapił się do uratowania mi tyłka przed gniewem Gregora.
- Masz wolną wolę. Możesz bawić się Fannemelem i innymi naiwniakami pokroju Wellingera. Ale ja nie będę jednym z wielu. Chcę być jedynym. Jeśli nie potrafisz żyć w monogamistycznym związku to powiedz mi zanim moje serce rozpadnie się na kawałki.
Skoczek pociągnął nosem odwracając się na drugi bok.
A świat zaczął wirować.
I kolejny raz ciemność mnie pochłonęła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro