Fünf.
Pobawmy się trochę z Twoją wyobraźnią. Pewnego pięknego dnia, całkiem przypadkiem, spotykasz miłość swojego życia. Poczułaś to od razu, gdy pierwszy raz spojrzałaś w jego oczy. Czujesz wzbijające się do lotu motyle w Twoim brzuchu? Serce przyśpiesza, gdy jego sylwetka pojawia się w Twoim polu widzenia, prawda? Nic innego się nie liczy. Dajesz z siebie wszystko, a nawet więcej, by między Wami panowała miłosna harmonia. Nie jest to szczególnie trudne - masz wrażenie, że Twój partner spadł Ci z nieba. Może jest aniołem? Nawet z wyglądu go przypomina. Ma niewinną, dziecięcą twarz. Nadszedł czas, że postanawiacie być razem. Wasz związek kwitnie każdego dnia. Jak róża, która otwiera swój krwistoczerwony kielich, by przerodzić się w najpiękniejszy kwiat na ziemi. Jednak Ty nieświadomie spadasz w otchłań, która powoli pozbawia Cię życia. Za monstrualnym bukietami róż, romantycznymi kolacjami i wieczorami pełnymi miłosnych uniesień stoi bezduszne kłamstwo i obłuda. Gdy się orientujesz, niestety jest już za późno. Kilka lat Twojego życia zostało stłamszone i wyrzucone do śmieci.
Tak wygląda Twój związek z przystojnym blondynem, w którego oczy mogłabyś patrzeć godzinami. Wiesz, kogo mam na myśli?
- Mia, co dalej? - zdyszany Michael postawił mnie na ziemię opierając dłonie na udach. Jego czerwona od wysiłku twarz posmutniała. - Mogłem mu spuścić ostry wpier..- zawiesił głos. Zza rogu jak z procy wybiegli Kraft i Fannemel.
- Od tygodnia dudnili o tym, że Wellinger nie pojawi się w Wiśle. Coś jest nie tak. - Stefan potarł dłonią brodę po czym przeniósł na mnie wzrok przepełniony smutkiem. Towarzyszący mu Fannemel objął mnie ramieniem.
Podczas gdy Anders próbował mnie pocieszyć, Stefan myślał o tym, że mnie zawiódł, a mój brat pluł sobie w brodę, iż pozwolił skrzywdzić swoją młodszą siostrę zastanawiałam się nad jednym. Czy warto robić z siebie szarą myszkę, tylko po to, by każdy mógł się nade mną rozczulać? Spojrzałam na swych przyjaciół nabierając powietrze w swe płuca.
Nie mogę być słaba. On tego właśnie oczekuje.
- Nic, wrócimy tam. - powiedziałam ze stoickim spokojem. Trzy pary przerażonych oczu powędrowały w moją stronę.
- Ty chyba oszalałaś. - Michael pukając się w czoło pokręcił głową krzyżując ręce na swej klatce piersiowej. Jego usta drżały mimowolnie. Typowa reakcja jego organizmu, gdy coś wymyka mu się spod kontroli.
- Tak, oszalałam. Ale to chyba dobrze. - wzruszyłam ramionami kierując się w stronę klubu, w którym bawiła się reszta towarzystwa.
Byłam tchórzem całe życie. Pora to zmienić.
Chłopcy w milczeniu podążali za mną. Ich ciężkie kroki zdradzały niechęć skoczków do mojego pomysłu. Mi było już wszystko jedno. Nie było sensu uciekać przed czymś, co i tak w końcu mnie dopadnie.
Pomimo tego, że dzielił nas spory dystans czułam na sobie arogancki wzrok Andreasa. Jego grdyka drżała, gdy połykał ślinę wywołaną stresem. Milczał. Pomimo tego, że jego malinowe usta delikatnie się rozchyliły nie wydusił z siebie żadnego słowa.
Strach minął. Pozostała jedynie wewnętrzna satysfakcja, że ktoś choć w małym stopniu starł ten głupi uśmieszek z jego twarzy. A tym kimś byłam ja. Chyba właśnie tego potrzebowałam. Siły, która pomoże mi przeciwstawić się mężczyźnie. On rozdarł moje serce na małe kawałeczki, które w tym momencie się zregenerowało.
Fannemel złapał moją dłoń porywając mnie w taneczny wir. Współgraliśmy nie popełniając żadnego, najmniejszego błędu mimo moich dwóch pokracznych nóg, które zawsze musiały wyrządzić krzywdę partnerowi. Dłoń Andersa spoczywała na moim biodrze przyciskając moje ciało do swojego. Jego rozświetlona od uśmiechu i alkoholu twarz powoli zbliżała się ku mojej.
Nie miałam pojęcia, czy oddziałujące na mnie procenty byłyby dobrą wymówką, gdyby między mną a Fannemelem do czegoś doszło. Tak mocno potrzebowałam bliskości i czułości, które skoczek z pewnością by mi dał. Bez wątpienia Norweg mnie intrygował. Jego dotyk za każdym razem wywoływał u mnie dreszcze. Pragnęłam, by jego usta spotkały moje.
- Gregor! Coś z nim nie tak! - Manuel jak poparzony wpadł między nas niszcząc miłosną aurę. Fannemel westchnął po czym wywrócił oczyma podążając za austriackim skoczkiem.
- Co ten pijaczyna znowu nawywijał.. - jego głos pozbawiony był wszelakich emocji. Mimo widocznej złości wszedł do zamkniętego pomieszczenia pełnego obitych fioletowym materiałem sof. Tutaj było nieco ciszej.
Na jednej z kanap leżał Gregor, który ciężko oddychał. Jego oczy były zamknięte, a ciało bezwiedne. Anders podszedł do skoczka uderzając go po zaczerwienionych policzkach po czym przyłożył dwa palce do jego szyi.
- Żyje. Po prostu zasnął i chrapie. - zaśmiał się cicho kręcąc głową. Manuel z przejęciem złapał się za głowę otwierając szeroko oczy.
- Myślałem, że coś z nim nie tak. Jeszcze nigdy nie był w takim stanie. - usiadł tuż obok przyjaciela kładąc dłoń na jego ramieniu. Gregor powoli otworzył oczy mrugając powiekami. Mozolnie usiadł chowając twarz w dłoniach po czym oparł głowę o oparcie sofy. Najwyraźniej sen dobrze na niego wpłynął.
- Od dzisiaj jestem abstynentem. - wydusił z siebie po czym położył dłoń na ustach. Wstał pośpiesznie pędząc w stronę klubowej ubikacji.
- Anna dzwoniła do niego chyba milion razy. Będzie miał niezły opieprz, gdy wróci do domu. - Manuel patrząc na jaskrawy ekran telefonu przyjaciela pokręcił głową śmiejąc się radośnie. - Ich związek to jeden, wielki żart. Nie wiem kto złamał mu tak serce, że musiał pocieszyć się pierwszą lepszą.
Wszystko zaczęło układać się w całość. Dziwne zachowanie Gregora najwyraźniej było spowodowane bólem, który w sobie nosił.
Być może nie powinnam go usprawiedliwiać. Nie ważne jak ciężkie ma się życie. Z pewnością nie można ranić ludzi wokół. Jednak moje serce podpowiadało umysłowi, że mogę mu pomóc. Przecież oboje przeżyliśmy druzgocące rozstanie.
- Jak dla mnie Anna to kolejny z wielu kozłów ofiarnych. - Anders żachnął przecierając oczy. Duża ilość alkoholu wywołała u niego zmęczenie. Jego ciężka głowa opadła na moje ramię.
Gdybym nie żyła w otoczeniu skoczków byłabym pewna, że napoje alkoholowe w ich świecie są zakazane. Wyglądają grzecznie i nigdy nie mogliby pozwolić sobie na jakikolwiek ludzki wybryk. Ale to jedynie pozory. Ci chłopcy czasem zachowują się gorzej, aniżeli przeciętny człowiek. Lubią alkohol i nocne życie. Oraz licytacje, kto zasmakował więcej kobiecych ciał.
- Mia, mogłabyś odprowadzić mnie do pokoju? - Gregor, który przed momentem wyrósł dosłownie z czarnej brokatowej posadzki zagryzł wargę splatając dłonie za plecami. Wytrzeźwiał. W międzyczasie zapiął dokładnie koszule, która wcześniej wyglądała jak wyjęta psu z gardła.
Pomimo tego, że wyglądało to podejrzanie przytaknęłam, zgadzając się na prośbę Gregora. Manuel przerzucił Andersa, który zasnął na sofę.
- Zaopiekujesz się nim? - z troską spojrzałam na Fanniego. Wyglądał jak anioł, który śnił o niebiańskim raju. Manuel złapał moją dłoń przytakując. W ramach podziękowań musnęłam jego policzek ustami serdecznie się uśmiechając. Mimo, że uprawiają sport zimowy ich serce z pewnością nie jest z lodu.
Razem z Gregorem wyszliśmy na zewnątrz tłocznego pubu. Zimny powiew powietrza połaskotał moje policzki nadając im kolor pudrowego różu. Przez połowę drogi nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem. Ową ciszę przerwał Schlieri.
- Nie będziesz zadowolona z tego, co teraz powiem. - westchnął cicho zatrzymując się w miejscu. Przeszukał swoje kieszenie wręczając mi telefon komórkowy. - Przejrzyj ostatnie wiadomości i proszę.. Daj mi to wszystko wyjaśnić.
Skostniałymi palcami odblokowałam telefon Gregora. Wciąż miał ten sam kod. Miesiąc i dzień mojego urodzenia. Uśmiechnęłam się pod nosem niepewnie naciskając ikonę wiadomości. Do moich oczu napływała fala łez, którą próbowałam powstrzymać.
To Gregor zwabił tutaj Andreasa. Tylko po to, by jeszcze mocniej wbić nóż w moje plecy.
- Mia, daj mi to wyjaśnić. - szepnął kładąc dłoń na moim ramieniu. W moim ciele wściekłość mieszała się z rozpaczą. Zacisnęłam pięści oddając skoczkowi telefon.
- Nie musisz nic mówić. Chciałeś na mnie wyładować swoje emocje. Udało ci się. - beznamiętnie wzruszyłam ramionami ukrywając ból, który tkwił w moim sercu. - Mogłeś wybrać kogoś innego. Może Anna? Zapewne tak czy siak skończy jak każda twoja zabawka. Na śmietniku.
Mimo pocisku, który skierowałam w stronę Gregora chłopak odpierał atak. Złapał moją dłoń przeszywając mnie wzrokiem.
- Mia, nie zrobiłem tego celowo. Ja nie wiedziałem co między wami zaszło. - westchnął cicho po czym ponownie ruszył w kierunku hotelu. Ani na moment nie puścił mojej ręki. - Myślałem, że robię dobrze. Wyszło jak zwykle.
- Nie zrobiłeś tego po to, by mi dokopać? - uniosłam wzrok spoglądając na skoczka. Wódka pomogła mi dostrzec szczegóły, które kiedyś umknęły mym oczom. Gregor miał kilkudniowy zarost, który dodawał mu uroku. Zmarszczki na jego skórze, które były następstwem uśmiechu sprawiały, że skoczek w końcu wyglądał na swój wiek.
- Nie. Myślałem, że wyżywasz się na mnie bo tęsknisz za Wellingerem. Spieprzyłem na maksa. - pokręcił głową po czym się zatrzymał. Znajdowaliśmy się tuż przed wejściem budynku. Spojrzałam na niebo usypane ze świetlistych gwiazd. Potarłam ramiona wypuszczając zimne powietrze ze swoich ust.
- Nic się nie stało. Gdybyś jednak chciał porozmawiać.. - szepnęłam zawieszając głos. Gregor zrzucił z siebie koszulę ukazując swój nagi tors, by następnie zarzucić ubranie na odsłonięte fragmenty mego ciała.
- Tak. Potrzebuję tego. - szepnął przysuwając się do mnie. Jego usta wędrowały w moim kierunku.
Cholera, Mia. Przyciągasz facetów jak magnes.
- Gregor, nie próbuj! - niewyraźny głos zatrzymał skoczka. Michael prowadzony przez Stefana wściekły podążał w naszym kierunku. Przynajmniej próbował.
- Michael, twoja siostra jest już dorosła. Nie musisz wiecznie nad nią skakać. - Gregor serdecznie poklepał przyjaciela po plecach, jednak ten uderzył go w bark. Gdyby nie Kraft, mój brat najprawdopodobniej rzuciłby się na Gregora jak rozjuszony pies. Stali w milczeniu przeszywając się wzrokiem i głęboko oddychając. Po chwili Michael parsknął gromkim śmiechem.
- Jesteś żałosny. Twoja dziewczyna to siostra Kuttina, a ty próbujesz na boku przelecieć inną. Na dodatek moją siostrę. - zagryzł wargę próbując oswobodzić się z silnych ramion Stefana. - Wiadomo w jakim celu z nią jesteś. Przecież ta babka mogłaby być twoją matką.
Spojrzałam na zdezorientowanego Gregora, którego twarz nabrała koloru purpury. Ze wstydem spuścił głowę cicho wzdychając.
Więc nieznajoma partnerka Gregora to Anna Huber. Kiedyś poznałam ją podczas zawodów, na które zabrał mnie Michi. Byłam pod szczerym wrażeniem jej osoby. Wyglądała jak nastolatka, mimo skończenia 40 lat. Zawsze miała dobry styl, była szczupła, a na jej twarzy brakowało nawet mimicznych zmarszczek. Ciekawe ile w siebie zainwestowała. Albo ile zainwestował w nią jej mąż, który niegdyś był ślepo zapatrzony w Anne. Być może nadal tak jest.
Złapałam dłoń przybitego Gregora kierując się w stronę mojego pokoju. Nie mogłam go tak zostawić. Było mi go okropnie żal. Przeszukałam czeluść swej torebki, by następnie wyciągnąć z niej białą, hotelową kartę. Skoczek milczał, gdy przekraczał próg pomieszczenia. Opadł ciężko na łóżko nieobecnymi oczyma wpatrując się w sufit.
- Jestem frajerem. - szepnął wzdychając głęboko. - Jestem istnym łamaczem serc.
Gdyby sytuacja była inna z pewnością bym się zaśmiała. Nierzadko Schlieri przyznaje się do winy. Położyłam się tuż obok skoczka zamykając zmęczone oczy.
- Dlaczego Anna? Faktycznie jest od ciebie dużo starsza. - uniosłam brew przenosząc wzrok na Gregora. Zaśmiał się cicho po czym zagryzł wargę.
- Leciała na mnie. Kuttin to widział i odkąd zacząłem się z nią spotykać, trener był inny. Milszy. Można rzec, że byłem faworyzowany w drużynie. Mia, związek z dojrzałą kobietą wydawał się ciekawym doświadczeniem. Wyobraź sobie jaka była w ł..
- Dość, Gregor. Ta informacja jest zbędna. - uniosłam dłoń krzywiąc się. Nawet nie chciałam sobie tego wyobrażać. Austriak zaśmiał się kręcąc głową.
- Okej, okej. Oszczędzę ci tego. - westchnął cicho splatając swoje dłonie na klatce piersiowej. - Najzabawniejsze jest to, że trener nie miał nic przeciwko. Mimo, że Anna ma męża. Wciąż są razem, a ja jestem głównie marionetką, którą steruje jak jej się żywnie podoba.
Mia, a ty? Co zaszło między tobą, a Andreasem? - uniósł brew przechylając głowę w moim kierunku.
Teraz wiem dlaczego po kryjomu się w nim podkochiwałam. Gregor był nieziemsko przystojny. Każdy detal jego ciała był po prostu idealny.
- Z początku wszystko było w porządku. Dopiero później rozpętało się piekło. - zamrugałam powiekami. Do moich oczu powoli napływało morze łez. - Zakochałam się do szaleństwa, zamieszkaliśmy razem. Dopiero niedawno zorientowałam się, że coś jest nie tak. Wracał później niż zwykle, pachniał damskimi perfumami. Poszłam za nim. Nie chcę nawet wspominać co zobaczyłam w hotelowym pokoju. - po moim policzku spłynęła łza, którą Gregor otarł opuszkiem palca. Pociągnęłam nosem pozwalając reszcie kropel swobodnie spłynąć po twarzy.
- Dlaczego nie wróciłaś od razu? Przecież masz do kogo. - dłoń Gregora powędrowała na moje plecy, które czule muskał palcami. Spojrzał na mnie z troską delikatnie się uśmiechając.
- Ciężko było odejść. Ile gróźb wypłynęło z ust Andreasa. Bałam się, że zrobi coś głupiego. Nie chciałam nikogo narażać na niebezpieczeństwo. - usiadłam na miękkim materacu chowając przemoczoną twarz w dłoniach. Gregor złapał moją brodę wpatrując się w moje oczy.
- Mia.. Ja przez ciebie związałem się z Anną. Mocno cierpiałem, gdy wyjechałaś z Wellingerem. - szepnął po raz drugi dzisiejszej nocy przybliżając swe usta do moich. Mimowolnie zamknęłam powieki, by oddać się tanecznemu pocałunkowi. Usta Gregora smakowały jak truskawki - były słodkie i soczyste. Jego dłoń spoczywała na moim policzku.
Drzwi otworzyły się, a do środka wpadł Fannemel. Oderwałam się od Austriaka zagryzając wargę. Smutne oczy Andersa przeszywały mnie na wskroś. Wyszedł, a ja zerwałam się na równe nogi. Postawienie kroku uniemożliwił mi Gregor.
- Jeśli pójdziesz za nim, Mia.. To będziesz musiała o mnie zapomnieć.
Jeszcze nigdy nie stałam przed wyborem, który tak wiele kosztował. Co powinnam zrobić?
Umyśle, odłącz się od serca. Podejmij rozsądną decyzję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro