Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Kilka dni później

Marinette

Czekałam na jakikolwiek telefon od Adrien. Podobno policja natrafiła na jakiś trop. Chciałam z nim jechać, ale stwierdził, że lepiej będzie jeśli zostanę.

Kiedy usłyszałam trzask drzwi, gwałtownie wstałam.

Adrien wszedł do salonu cały blady. W jego oczach dostrzegłam łzy.

- Adrien co się stało? - spytałam przerażona.

- Policja powiedziała, że... Mogą... Mogą chcieć go sprzedać - te słowa ledwo przeszły mu przez usta.

Upadłam na podłogę, zaczynając płakać.

To nie może być prawda!

Jeśli... Jeśli do tego dojdzie mogę go nigdy więcej nie zobaczyć.

- Dzwoniłem już do moich rodziców. Znajdziemy go. Musisz wytrzymać jeszcze chwilę - wyszeptał, czule głaszcząc mnie po głowie.

- Co jak go nie odzyskamy? - wyszlochałam.

- Nawet tak nie myśl.

Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.

Adrien

Patrzyłem na moją śpiącą Księżniczkę. Widzę, że jest w coraz gorszym stanie. Sam jestem w podobnym stanie.

Staram się jednak być silnym za nas oboje.

Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Przykryłem Marinette kołdrą i zszedłem na dół po schodach. Byle zdziwiony tymi nagłymi odwiedzinami, na dodatek w środku nocy.

Otworzyłem drzwi i zobaczyłem mężczyznę w kapturze.

- Ja do Marinette - rzekł ostro.

- Kim pan jest? - spytałem.

Nie wpuszczę od tak jakiegoś typa do mojego domu.

- Dowiedziałeś się czegoś? - usłyszałem głos Mari.

- Mogę chociaż wejść?

Wpuściłem go do środka i zaprowadziłem do salonu. Usiadłem obok Marinette i spojrzałem na tego faceta.

- Gadaj co wiesz - była strasznie zniecierpliwiona.

- Sprawy się trochę skomplikowały...

- To znaczy?

- Ten facet nie żyje. Znaleźliśmy jego zwłoki jakieś 2 godziny temu. Nie było przy nim niczego.

- Co z Louisem? - wtuliła się we mnie.

Poczułem jak jej łzy moczą moją koszulkę. Przytuliłem ją do siebie mocniej.

- Nie było go z nim. Znaleźliśmy jednak coś ciekawego, bardzo drogą szminkę. Prawdopodobnie należącą do sprawczyni. Co ciekawsze ta cała Lila to niezłe ziółko. Miała starszego brata, który był zadłużony u jakiegoś gangstera. W końcu go zabili, a ona przejęła jego dług. Obstawiałbym ją jako główną podejrzaną.

- Czyli może chodzić o pieniądze? - spytałem.

- To bardzo prawdopodobne. Z okupu nie zyskały by wiele, ale ze sprzedaży... Uzbierałaby się niezła sumka.

- Derek, błagam skończ. Masz go znaleźć. Jeśli zawalisz... Wsypie cie - warknęła.

- Powinieneś ją opanować, strasznie agresywna się zrobiła - wstał i wyszedł.

Spojrzałem na Marinette. Była załamana.

Niech ten koszmar się w końcu skończy.

Posadziłem ją sobie na kolanach i zacząłem czule głaskać jej plecy.

- Już niedługo kochanie, Louis do nas wróci. Weźmiemy ślub i wyjedziemy na zasłużone wakacje. A kiedy nasz synek doczeka się rodzeństwa jeszcze bardziej zabezpieczymy dom. Tak aby podobna sytuacja nigdy się nie zdarzyła. Co ty na to?

Uśmiechnęła się lekko i oparła swoje czoło o moje.

- Sama zatrudnię ochronę i zacznę chodzić na kurs samoobrony, tak na wszelki wypadek. Ale zanim to nastąpi załatwię Lili i Chloe najgorsze możliwe więzienie oraz ludzi, którzy się nimi "zaopiekują".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro