Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Kilka dni później

Adrien

Było już po północy. Louis już dawno śpi. Obudziłem się i zobaczyłem, że nie ma obok mnie Marinette. Wyszedłem z naszej sypialni zszedłem na dół do kuchni. Moja księżniczka siedziała i nadal męczyła się z zaproszeniami. Razem z naszymi rodzicami uzgodniliśmy, że nasz ślub odbędzie się za 2 miesiące. Mari uparła się, że sama będzie je wypełniać, ponieważ stwierdziła, że ładniej pisze. Podszedłem do niej i przytuliłem się do jej pleców.

- Kochanie, pora spać - powiedziałem cicho.

- Już kończę. Zostało mi jeszcze 70 zaproszeń do wypełnienia - mruknęła sennie.

- Ile już ich wypełniłaś?

- Razem z twoją matką wpisałyśmy na listę gości ponad 300 osób.

- Jutro to dokończysz.

Wyjąłem jej długopis z ręki, obróciłem ją w moją stronę i podniosłem. Oplotła nogi wokół moich bioder. Zgasiłem światło i zaniosłem ją do sypialni. Położyłem ją na łóżku i sam poszedłem w jej ślady. Wtuliła się we mnie i po chwili zasnęła.

***

Obudził mnie płacz Louisa. Wstałem ostrożnie i przykryłem moją księżniczkę. Poszedłem do pokoju mojego synka. Wziąłem go na ręce i zacząłem uspokajać. Dopiero po kilku minutach mi się to udało. Szybko go przebrałem i z powrotem położyłem w łóżeczku. Dałem mu grzechotkę i wróciłem do sypialni. Wziąłem czyste rzeczy i wszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i się ubrałem. Poszedłem po Louisa i zaniosłem go do salonu. Położyłem go na poduszkach i posadziłem obok niego misia.

Wszedłem do kuchni i od razu wziąłem się za przygotowywanie śniadania.

Po chwili poczułem jak ktoś się do mnie przytula. Od razu wiedziałem kto to.

- Dzień dobry kotku - wymruczała.

Odwróciłem się i przyciągnąłem ją do siebie. Złożyłem na jej ustach długi pocałunek.

- Dzień dobry księżniczko - odpowiedziałem, odsuwając się od niej.

Poszła po naszego syna. Kiedy wróciła usiadła na krześle i zaczęła go karmić.

- Pamiętasz, że potem idziemy do twoich rodziców? - spytała kiedy już nakarmiła naszego syna.

- Tak, pamiętam. Przypominasz mi o tym ciągle.

- Jest jeszcze coś... - zaczęła niepewnie.

- Coś się stało? - spytałem i podszedłem do niej.

- Twoja mama stwierdziła, że najlepiej będzie jeśli urządzimy wieczór panieński na Florydzie u mojej cioci. Moja mama i ciocia nie przepadają za sobą dlatego trzeba będzie je pogodzić. No i trzeba będzie wszystko zaplanować. Dlatego za tydzień lecimy do Miami, a ty będziesz musiał zaopiekować się Louisem.

Czy one powariowały? Nie mogą sobie zrobić tego wieczoru tutaj? Albo najlepiej wcale go nie robić? No i jak ja sobie poradzę?

- Musisz?

- Tak. Chciałabym także zobaczyć się z dziewczynami. Jestem pewna, że sobie świetnie poradzisz - oznajmiła.

- Moja matka cie do tego namówiła prawda?

Tylko ona coś takiego mogła wymyślić. Wie jak bardzo Mari zżyła się z Louisem, będzie się cały czas martwić, a razem z nią ja.

- Na jak długo?

- Tylko na kilka dni. Bez ciebie ani Louisa nie wytrzymam długo - uśmiechnęła się.

- Masz wracać szybko. Dobrze, że mówisz mi to teraz. Będę podwójnie się tobą cieszył.

***

Siedziałem na kanapie trzymając na rękach Louisa. Marinette razem z moją mamą wybierały dekoracje sali. Oczywiście kłóciły się przy każdej możliwej rzeczy. Naprawdę śmiesznie to wygląda. W końcu i tak dochodzą do porozumienia dlatego nie rozumie po co ta cała złość.

- Adrien, szafirowy czy królewski błękit? - spytała mama.

Jest jakaś różnica?

- Królewski błękit-odpowiedziałem.

- Czyli szafirowy - powiedziały razem i się zaśmiały.

To się powoli robi straszne. Coraz częściej mówią jednocześnie.

Moja matka demoralizuje mi narzeczoną!



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro