Rozdział 12
Kendra obudziła się z potwornym bólem głowy. Czuła, że zaraz mózg jej wybuchnie. Była bardzo zdezorientowana. Gdy powoli otworzyła oczy oślepiło ją światło. Szybko zamknęła powieki. Próbowała sobie przypomnieć jak tu się znalazła. W jej głowie panowała tylko pustka. Nie pamiętała jak się tu znalazła. Nie pamiętała nic. Spróbowała jeszcze raz otworzyć oczy, światło było dla niej jeszcze rażące, ale nie aż tak jak za pierwszym razem. Rozejrzała się po miejscu do którego ją zabrano. Było to małe pomieszczenie. Dziewczyna miała wrażenie, że powinna skądś kojarzyć to pomieszczenie jednak nie wiedziała skąd. Coś jej mówiło, że kiedyś tu była. Spojrzała szybko czy ktoś może jeszcze jest w tym pokoju. Nikogo nie było.
Nagle drzwi się otworzyły, a do środka weszło dwóch mężczyzn. Jeden był ubrany jakby był czarodziejem z białą , długą brodą, a drugi miał bardzo ciemną skórę. Obaj wydawali jej się znajomi.
Podeszli do niej.
- Zdaję, że się obudziłaś - powiedział ten pierwszy. - Pamiętasz kim jestem?
Dziewczyna powoli pokręciła głową.
- I dobrze - kiwnął.
- A kim ja jestem? - udało jej się spytać pomimo bólu rozdzierającego jej głowę.
- Jesteś Kendra. - odezwał się teraz ten drugi facet. - Zagrażałaś nam, ale teraz skoro nic nie pamiętasz to nie jest już problemem.
Dziewczyna powoli przyjęła to do wiadomości.
- Jak ja niby mogłam wam zagrażać?
- Miałaś swoje sposoby.
- Gdzie jesteśmy?
- W Żywym Mirażu - odpowiedział ten wyglądający jak czarodziej. - To taki rezerwat magicznych stworzeń.
Kendra powoli pokiwała głową. Wiedziała co to jest rezerwat i że taki istnieje.
- Wiesz co? - zwrócił się do czarnoskórego. - Ona może tylko udawać, że nie pamięta. Nie możemy zobaczyć czy naprawdę nic nie wie. Albo jak nie wie to ten efekt może minąć po krótkim czasie. Ta mieszanka nie jest trwała.
- Co proponujesz? - zapytał.
- Wsadzić ją do naszego lochu.
Dziewczyna z niepokojem spoglądała od jednego do drugiego mając nadzieję, że to był nieśmieszny żart.
****
Jednak okazał się to ani żart ani śmieszny. Oni na serio wsadzili ją do lochu. Kojarzyła ten loch skądś lecz nie wiedziała skąd. Wszystko co do tej pory zobaczyła wydawało jej się znajome. Ale nie wiedziała czemu.
W celi była tylko prycza. Dziewczyna w ponurym nastroju usiadła na nią i westchnęła.
Miała nadzieję, że na świecie istnieją jacyś ludzie którzy nie uważają jej za zagrożenie, albo raczej uważali, ani nie chcą wtrącić do lochu.
Resztę dnia spędziła na poszukiwaniu w pustce w głowie jakiegoś skrawka wspomnień.
--------------
Dobra, mam nadzieję, że mnie nie zabijecie (szczególnie pewne osoby) za to co napisałam.
Dajjcie znać czy się podoba
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro