Prolog
Blond włosa dziewczyna stanęła w progu sali. Serce biło jej tak mocno, że myślała, iż każdy mógłby je usłyszeć. Jakaś kobieta zaprosiła ją gestem dłoni. Powoli weszła do pomieszczenia. Siedziało tam już kilka osób w jej wieku, jednak ona wciąż się bała. Żałowała, że akurat tamtego dnia nie było Pauli, jej najlepszej przyjaciółki, jednak musiała sobie poradzić. W końcu to tylko zajęcia teatralne, nic nie może się stać. Jednak dwunastoletnia Bianka była bardzo nieśmiała.
Zapewne wzięło się to z jej sytuacji w szkole. Rówieśnicy często wyśmiewali ją za sposób bycia, śmiali się z jej ubrań, które nie były ani drogie, ani modne. Jej rodzice nie mieli tylu pieniędzy i choć dziewczynie wcale nie zależało na drogich sukienkach, czy markowych butach, to śmiechy innych dzieci były ciężkie do zniesienia. Przez kilka poprzednich lat dziewczyna stała się dużo cichsza, co jej rodzice przyjęli z niepokojem.
Dlatego właśnie tam stała. Już od dawna marzyła, żeby móc chodzić na zajęcia teatralne. Kiedy była mała, mówiła, że w przyszłości będzie aktorką. Wyobrażała sobie, że jest na scenie, że patrzą na nią tysiące osób lub, że stoi przed kamerą i nagrywa jakiś film, wierząc, że będzie to kolejny hit kinowy. Jednak teraz zjadały ją nerwy. W szkole przyzwyczaiła się już do uczucia, że nikt jej tam raczej nie chciał, ale naprawdę miała nadzieję, że tu będzie inaczej. Wierzyła, że tutaj uda jej się zacząć od nowa, że tu ją polubią i bardzo nie chciała się zawieść.
– Kochani, chciałabym wam przedstawić Biankę. Mieszka niedaleko i od dzisiaj będzie członkiem naszej grupy z zajęć teatralnych.– Odezwała się młoda kobieta z kasztanowymi włosami i uśmiechnęła się ciepło do blondynki. Była to mama Pauli, pani Kamila. Pracowała jako aktorka sceniczna i filmowa, jednak znajdowała czas na prowadzenie zajęć. – Mam nadzieję, że Bianka zostanie u nas na dłużej, więc nie odstraszcie jej swoimi wariactwami – mrugnęła do nich. Starsi roześmiali się, a młodsi tylko zrobili niewinne miny.
***
– Cześć, miło mi cię poznać! – Chłopak z włosami w kolorze ciemnego blondu podszedł do nowej dziewczyny. Wydawał się być miły i podał jej rękę. – Jestem Szymon, Szymon Bajka. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy. Słyszałem, że znasz Paulę, tak między nami, to jedyna dziewczyna tutaj, którą lubię. Inne są jakieś dziwne. Nie żeby ona była normalna, ale z nią przynajmniej można porozmawiać – dodał, a Bianka uśmiechnęła się lekko. Przeczuwała, że zaprzyjaźni się z tym chłopakiem. Wyobrażała już sobie, jak z Paulą i Szymkiem stworzą paczkę, będą chodzić na zajęcia teatralne, na lody, do kina, na basen. Z zamyślenia wyrwał ją czyjś głos.
– Bianka! Jestem! Udało mi się szybciej wyjść z zajęć baletu i już jestem! – Krzyczała jej przyjaciółka, kiedy tylko weszła do sali. Blondynka odwróciła się trochę zbyt gwałtownie i potknęła się o czyjąś stopę. Poczuła jak przechyla się do tyłu, więc zamachała rękami, próbując odzyskać równowagę, jednak chwilę później runęła na ziemię.
– Odsuńcie się od niej! Bianko, wszystko w porządku? – zobaczyła nad sobą twarz pani Kamili. Dziewczynka pokiwała głową i powoli wstała.
– Nic mi nie jest, tylko trochę mi wstyd. Zrobiłam trochę słabe pierwsze wrażenie, nie uważacie? – Zapytała, spoglądając na rówieśników z palącymi policzkami. Wiedziała, że wyszła na niezdarę i było jej z tego powodu wstyd. Miała nadzieję, że wcale nie będzie tak źle i że ludzie szybko o tym zapomną. Paula uśmiechnęła się do niej krzepiąco.
– Wcale nie! Nie wiem jak inni, ale ja już cię polubiłem – odezwał się Szymon. – To było super, kiedy tak machałaś rękami, wyglądałaś jak żuraw. – Przechylił się do tyłu i zaczął machać rękami, naśladując rozpaczliwe próby złapania równowagi przez Biankę. Blondynka zachichotała, była wdzięczna Szymonowi, za ratunek. On też się zaśmiał i po chwili każdy na sali śmiał się do rozpuku. Bianka uśmiechnęła się z ulgą, bo gdyby nie Szymon, pewnie już zaprzepaściłaby swoją szansę na nowych znajomych.
***
Od tamtego dnia Szymon, Bianka i Paulina stali się niemal nierozłączni. Na zajęciach zawsze trzymali się razem, a po nich szli na lody lub do kina. Ich paczka była sławna i wśród młodszych dzieci krążyły plotki, że owe trio korzysta ze wspólnego mózgu, co brzmiało dość okropnie, ale niektóre dzieciaki naprawdę w to wierzyły.
Bianka z miejsca pokochała aktorstwo i szybko okazało się, że ma do tego smykałkę. Pani Kamila powiedziała kiedyś, że mogłaby przenieść się do jakiegoś większego teatru i tam zrobić karierę, jednak dziewczyna tylko pokręciła głową ze śmiechem. Teatr Groteska był jej drugim domem i uwielbiała go z całego serca, mimo że nie był duży ani nowoczesny, jednak nie było w nim zawiści ani rywalizacji. No dobrze, rywalizacja też tam była, ale była to po prostu zdrowa chęć rozwijania swoich umiejętności, a nie brutalna droga „byleby tylko na szczyt".
To tutaj poznała przyjaciół, zdobyła wielu znajomych i zaczęła swoją przygodę ze sceną. To właśnie w tym miejscu na nowo otworzyła się przed innymi i przestała być nieśmiała. Dzięki teatrowi znów stała się wygadaną i pewną siebie marzycielką, którą była kiedyś. Była wdzięczna rodzicom za to, że namówili ją do przyjścia na zajęcia pani Kamili i nie pozwolili się poddać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Możecie pisać, jak wam się podoba. Po prologu będzie przeskok o cztery latka, więc Bianka nie będzie już takim małym dzieckiem.
Nie wiem, co mogłabym tutaj powiedzieć.
Trzymajcie się ciepło i pamiętajcie o uśmiechu!
Do napisania!
Kiinnie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro