Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-17-

— Ślicznie się uśmiechasz — szatyn pogłaskał palcem policzek dziewczyny. Brunetka naciągnęła na dłonie długie rękawy biało-granatowej bluzy należącej do siatkarza i delikatnie uniosła kącik ust.

— Przestań mnie tak komplementować, Tōru-chan — powiedziała cicho. Szatyn przysiadł na pobliskiej ławce i poklepał się po udach z wymownym uśmieszkiem. Brunetka usiadła mu na kolanach i objęła za szyję. Pocałowała go w policzek.

— Świetnie dzisiaj graliście — pochwaliła go, odgarniając z jego czoła niesforny kosmyk brązowych włosów. — Kitagawa Daichi ma zdecydowanie najlepszą drużynę.

— A kto grał najlepiej? — zapytał Oikawa z miną niewiniątka. Dziewczyna zaśmiała się słodko, wiedząc, że jej chłopaka domaga się więcej pochwał. Jak dziecko.

— Ty, oczywiście — powiedziała i delikatnie pocałowała go w usta.

— Śliczności ty moje — mruknął cicho, bawiąc się włosami dziewczyny.

— Kochasz mnie, Tōru? — zapytała, splatając ich dłonie.

— Kocham — odparł z uśmiechem. — Bardzo, bardzo.

— Będziemy razem już na zawsze? — spytała.

— Na zawsze — przytaknął. — Nigdy cię nie zostawię, Kimi-chan.

***

Bunetka otarła mokre od łez oczy i skupiła się na kartce papieru leżącej przed nią. To już nie wróci. Nie będzie tak jak kiedyś. Musi zacząć od nowa. Musi zapomnieć.

***

Blondyn odrzucił telefon i zakrył oczy przedramianiem. Westchnął z rosnącą frustracją. Próbował się z nią skontaktować od trzech dni, ale nie odpisywała, nie odbierała i co najgorsza, nie przyszła na umówioną sesję. Kise udało się ją jakoś usprawiedliwić przed fotografem, ale to nie mogło trwać w nieskończoność.

Nie mógł uwierzyć w jakiej znalazł się sytuacji. Byli ze sobą tak krótko. Nie zdążył się nawet porządnie nacieszyć faktem, że Mei jest jego dziewczyną. Chciał tyle z nią zrobić, zobaczyć... Chciał być jej kochankiem, księciem, rycerzem, jej wsparciem i chłopakiem o którym myślałaby dniami i nocami. Nawet jeśli kochała innego, chciał być przy niej. Wiedział, że ona go potrzebuje. A może to on bardziej jej potrzebował?

Chłopak poderwał się na dźwięk przychodzącej wiadomości i rzucił w stronę telefonu. Westchnął z rezygnacją, widząc wiadomość od swojego senpaia.

Kasamatsu-senpai: Kise, idioto, przyjdź w końcu na trening. Bawisz się w jakiegoś gwiazdora?!

Kise ponownie rzucił telefonem i schował twarz w poduszkę. Zamknął oczy, licząc na to, że uda mu się zasnąć i przeczekać najgorsze chwile. Ponownie usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości. Jęknął głucho i postanowił zignorować starszego kolegę.

***

Powoli otworzył oczy i po chwili zastanowienia podniósł się z łóżka. Przeczesał włosy palcami i sięgnął po telefon. Może i miał doła, ale czym zasłużył sobie Kasamatsu, żeby tak go ignorować?

Kise odblokował ekran i pierwszym co zobaczył była wiadomość od Meikimi.

Meikimicchi: Przepraszam, że się nie odzywałam. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Możemy spotkać się dzisiaj w parku o osiemnastej? Chcę ci wszystko wytłumaczyć. Zrozumiem jeśli nie chcesz mnie widzieć.

Blondyn zaklął cicho i spojrzał na zegarek. Osiemnasta trzydzieści dwie. Chłopak rzucił się w stronę drzwi, potykając o brudne ubrania zostawione na podłodze. Przeklinając, dopadł do drzwi i otworzył je na całą szerokość. Stanął jak wryty na widok Iwaizumi.

— Mei?

— Um... Wybacz najście. Ale nie odpisywałeś, więc... — dziewczyna obrzuciła go szybkim spojrzeniem. — Spieszysz się gdzieś?

— Do ciebie — westchnął Kise. — Przysnąłem i... dopiero teraz odczytałem wiadomość.

— A więc to tak — mruknęła. — Mogę wejść?

— Tak, jasne — powiedział, wciąż lekko zszokowany chłopak i wpuścił brunetkę do mieszkania. Dziewczyna weszła do salonu i odwróciła się do blondyna, biorąc głęboki oddech.

— Kise... Ja... Przepraszam za tamto w kawiarni. Ja naprawdę...

— Nie tłumacz się — powiedział blondyn, podchodząc do dziewczyny i kładąc jej dłoń na policzku. — Posłuchaj... Mimo wszystko nadal chcę z tobą być, rozumiesz? Mówiłem ci, sprawię, że się we mnie zakochasz.

Dziewczyna uśmiechnęła się.

— Już sprawiłeś — szepnęła. Kise uniósł brwi.

— Jak to?

— Tak... Zrozumiałam, że uczucie, którym darzyłam Oikawe, już dawno minęło. Wydawało mi się tak... Cholera jesteście tacy podobni!

— Ja i on? — Kise otworzył oczy ze zdumieniem. — Nigdy! 

Dziewczyna zaśmiała się cicho i pocałowała go. Delikatnie, lekko, jakby chciała przeprosić za zamieszanie jakie między nimi rozpętała.

— Zrozumiałam... że jestem zakochana w tobie, Ryōta — szepnęła. — Naprawdę chcę z tobą być.

Kise wyszczerzył zęby w uśmiechu.

— Ja też — odparł. — Tak bardzo.

Chłopak wziął ją w ramiona i przytulił do piersi, chowając twarz w jej włosy.

— Nie martw się Oikawą — powiedziała chwilę później. — Między nami już w porządku. Jesteśmy przyjaciółmi.

— To świetnie — powiedział chłopak. Jednak był pewny, że zazdrość o byłego Meikimi nie zniknie z dnia na dzień. — A twój brat? Przykro mi, że nie mieliście dla siebie czasu...

— No co ty! — uśmiechnęła się dziewczyna. — Już dawno nie rozmawiałam z nim tak poważnie i tak długo jak wczoraj. Jestem lekko załamana tym, że już wyjechał, ale hej, coś czuję, że nie pozwolisz mi się długo dołować.

— Taka moja rola, skarbie — uśmiechnął się Kise i pocałował ją. — Kocham cię, Mei.

— Kocham cię, Ryōta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro