-14-
Kise nigdy nie pomyślałby, że poranki mogą być takie przyjemne. Zobaczenie ukochanej u swego boku tuż po obudzeniu, wspólne mycie zębów i grzebanie w szafie w poszukiwaniu odpowiedniego outfitu, żarty na temat jajek podczas robienia śniadania i wspólny posiłek na balkonie, oświetlonym promieniami porannego słońca. Blondyn podpierał głowę na ręce i z uśmiechem wpatrywał się w brunetkę, siedzącą naprzeciwko.
— Co się tak patrzysz? — zapytała, odkładając pałeczki.
— Słyszałaś o tym, że źrenice rozszerzają się, kiedy patrzymy na coś, co nam się podoba? — zapytał blondyn.
— Tak. No i?
— W tym momencie zapewne nie widać mi tęczówki — uśmiechnął się. Brunetka pokręciła głową.
— Twoje teksty na podryw robią się coraz słabsze, Kise — powiedziała.
— Spadek formy — mruknął do siebie. — Będę musiał potrenować.
— Przed lustrem?
— Albo z tobą.
— Myślę, że i ja, i twoje lustro mamy cię dość — westchnęła.
— Ał... — jęknął chłopak. Brunetka wstała do stołu i zaczęła zbierać naczynia. Blondyn dołączył do niej i oboje ruszyli do kuchni. Podczas, gdy dziewczyna myła talerze, blondyn wycierał je do sucha i odkładał na miejsce, cicho podśpiewując.
— Zaraz muszę wracać — powiedziała, podając szklankę chłopakowi. — Hajime przyjedzie lada chwila, a ja muszę ogarnąć mieszkanie.
— To już dzisiaj?! — zawołał zdziwiony blondyn. Dziewczyna wspominała o przyjeździe brata, ale ani razu nie podała konkretnej daty. Kise założył, że sama jeszcze dokładnie jej nie zna.
— Raczej jutro — mruknęła. — Ale minie kilka dobrych godzin zanim doprowadzę dom do stanu używalności.
— Aż tak? — zapytał cicho blondyn. Brunetka kiwnęła głową.
— A myślisz, że dlaczego spałam dzisiaj u ciebie?
— W takim razie... — blondyn wytarł dłonie w ścierkę i powiesił ją na haczyku nad zlewem. — Pomogę ci. Co dwie pary rąk to nie jedna, prawda?
— Nie — powiedziała stanowczo dziewczyna. — Doceniam to, Ryōta. Ale nie chcę żebyś to zobaczył. Wybacz.
— Wiem, że powinien uszanować twoją decyzję, ale bardzo mi przykro, skarbie — odparł z uśmiechem, obejmując ją w talii. — Mam zamiar ci pomóc, czy tego chcesz, czy nie.
— Kise... — jęknęła, odwracając się do chłopaka.
— Meicchi — odparł stanowczo. — Jestem twoim chłopakiem i moim obowiązkiem jest zapewnienie ci szczęścia, bezpieczeństwa i jedzenia.
— Co...?
— Nie przerywaj mi! Chcę ci pomóc, tak samo jak chcę poznać twojego starszego braciszka. W dodatku, jeszcze u ciebie nie byłem. A ty już dwa razy zostałaś u mnie na noc. To niesprawiedliwe, nie uważasz?
— Jesteś okropny — westchnęła. Kise wzruszył ramionami z uśmiechem.
— Po prostu moje argumenty są nie do podważenia, tak?
— Nie przyznam ci racji — obruszyła się. — Uznajmy, że zmieniłam zdanie.
— Niech będzie — uśmiechnął się chłopak i pocałował ją w czoło. Dziewczyna westchnęła.
— To będzie długi dzień.
***
— Tylko błagam. Nie ucieknij z krzykiem — westchnęła dziewczyna z ręką na klamce.
— Obiecuję, że będzie bez uciekania.
— Ale nie będziesz krzyczeć?
— Nie mogę ci tego zagwarantować — powiedział z udawaną powagą. Dziewczyna uśmiechnęła się i otworzyła drzwi. Kise powstrzymał odruch wymiotny. Od razu uderzył go odór tytoniu, alkoholu i niemytego ciała.
— Naprawdę staram się tu sprzątać — westchnęła dziewczyna, kopiąc z obrzydzeniem butelkę po piwie i wchodząc głębiej do małego mieszkania.
— Biedactwo — szepnął do siebie chłopak, czego dziewczyna najwyraźniej nie usłyszała.
— Tato — powiedziała bezsilnie, szturchając w ramię, leżącego na kanapie mężczyznę. — Tato... — powtórzyła. Czterdziestolatek tylko mruknął coś pod nosem i machnął ręką, jakby chciał odgonić upierdliwego owada. Brunetka westchnęła z rezygnacją i chwyciła pełną do połowy butelkę wódki, stojącą na stole. Z grymasem obrzydzenia przechyliła ją i wylała jej zawartość na twarz mężczyzny. Ten obudził się natychmiastowo, kaszląc i plując palącym płynem.
— Kurwa... — jęknął głucho.
— Podnieś się i ogarnij — powiedziała beznamiętnie dziewczyna. — Hajime przyjeżdża.
— Kto? — zapytał nieprzytomnie mężczyzna, łapiąc się za głowę.
— Twój syn — odparła spokojnie Meikimi, jakby powtarzała mu to codziennie. — Przypomnę ci tato, że masz dwójkę dzieci i jedno z nich jutro przyjeżdża się z tobą zobaczyć. Więc może łaskawie odpuściłbyś sobie picie na ten czas i zmył z siebie tę jakże wspaniałą woń alkoholu, żeby przynajmniej przez jeden dzień poudawać normalnego, odpowiedzialnego ojca?
— Przyjeżdża do ciebie — mruknął mężczyzna, kompletnie ignorując pozostałą część wypowiedzi córki. Kise stał jak sparaliżowany, przysłuchując się rozmowie i nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Gdyby jego ojciec...
Chłopak poczuł przypływ współczucia dla swojej dziewczyny i natychmiast zapragnął ją przytulić. Powstrzymał go jednak lustrujący wzrok pana Iwaizumiego.
— Co to za blondyna? — zapytał cicho, sięgając po puszkę, stojącą na podłodze. Brunetka wyjęła mu ją z ręki i wrzuciła do trzymanego worka na śmieci.
— Mój chłopak, Kise — powiedziała. — Przyszedł mi pomóc. Idź się umyj.
Mężczyzna z trudem podniósł się z kanapy i uniósł ostrzegawczo palec. Spojrzał na blondyna.
— Jeśli skrzywdzisz moją córkę...
— Oh, daruj sobie! — warknęła dziewczyna, rzucając w mężczyznę pustym opakowaniem po zupie błyskawicznej. Ten tylko westchnął i ruszył w stronę drzwi, prowadzących, jak się domyślił Kise, do łazienki.
— Mei... — zaczął, kiedy Iwaizumi zniknął za drzwiami.
— Przepraszam, Kise — westchnęła. — Już rozumiesz dlaczego nie chciałam cię tu zapraszać?
— Nic się nie stało — powiedział z pocieszającym uśmiechem. — Pomogę ci — dodał i wziął worek od dziewczyny. Brunetka schyliła się i zaczęła zbierać śmieci, walające się po całej podłodze. Po chwili usłyszeli dźwięk, lecącej wody. Spojrzeli po sobie i wrócili do sprzątania.
— Jeszcze nigdy nie poszło tak łatwo — powiedziała. — Chociaż zawsze jak zaczyna się temat przyjazdu Hajime, ojciec robi się łagodniejszy.
Kise milczał przez chwilę, nie bardzo wiedząc jak to skomentować.
— Mei — odezwał się w końcu. — Pamiętaj, że u mnie zawsze jesteś mile widziana.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
— Dziękuję.
***
Iwazumi Hideyoshi wyglądał znacznie lepiej po prysznicu, porządnym posiłku, zrobionym przez Kise i w czystym czarnym swetrze. Mimo zaczerwienionych oczu i potarganych włosów, wyglądał jak normalny pospolity czterdziestoparolatek. W dodatku pomógł córce w porządkach.
We trójkę posprzątali i wywietrzyli mieszkanie, dzięki czemu wyglądało, jakby mieszkali tu porządni ludzie. Następnie zjedli wspólną kolację i pozmywali. Iwaizumi zerkał co jakiś czas na nastolatków. Czuł lekki ból widząc dłoń Kise na dłoni dziewczyny, widząc ramię chłopaka oplatające talię jego córki. Te drobne gesty przywoływały wspomnienia z czasów młodości, budząc tęsknotę za byłą małżonką, którą tak bardzo niegdyś kochał.
— Jesteś w porządku, Kise — powiedział do blondyna, siadając na kanapie. — Proszę, opiekuj się Meikimi.
— Będę, proszę pana — obiecał. Mei wzdrygnęła się, słysząc dźwięk dzwonka do drzwi.
— Jeżeli to znowu ta jędza z góry albo właściciel mieszkania, to popełnię samobójstwo — mruknęła zirytowana. Kise spojrzał na nią przerażony. Nie wiedział jak traktować słowa dziewczyny. W końcu już raz próbowała się zabić, prawda? Tak jakby...
Brunetka spojrzała na niego uspokajająco i podeszła do drzwi. Kise zerknął na mężczyznę na kanapie, po czym usłyszał radosny krzyk dziewczyny.
— Hajime!
Blondyn ruszył w stronę Meikimi i dostrzegł ją w ramionach średniego wzrostu bruneta. Chłopak uśmiechał się szeroko, obejmując brunetkę ramionami. Meikimi odsunęła się i spojrzała na Kise.
— Hajime to jest mój chłopak, Kise Ryōta — powiedziała. Iwaizumi spojrzał w górę na blondyna i Zmarszczył groźnie brwi. Kise cofnął się mimowolnie, mimo że chłopak był niższy od niego o dobre dziesięć centymetrów. Pod pewnym względem przypominał mu jego senpaia, Kasamatsu. Było to dość przerażające.
— Iwa-chan — usłyszeli jęknięcie z klatki schodowej. — Miałeś na mnie poczekać — mruknął ponownie ten sam głos, po czym oczom Kise ukazał się przystojny szatyn w granatowym płaszczu i sporym bukietem róż w dłoniach. Spojrzał na brunetkę i uśmiechnął się nieśmiało.
Dziewczyna wpatrywała się w szatyna z otwartymi ustami. Kise wodził wzrokiem od Meikimi do chłopaka, starając się zrozumieć zainstniałą sytuację.
— Tōru... — szepnęła z niedowierzaniem. Kise dostrzegł łzy w oczach dziewczyny.
— Kopę lat, Kimi-chan.
Boli mnie brak większej aktywności z waszej strony...
Potrzebuję atencji! Potrzebuję komentarzy!
Inaczej nie będzie rozdziału... (szantaż)
Proszę dodajcie mi sił, bo serio ostatnio mam się tragicznie ehh...
Kocham
~Beth
Ps. Myślę nad shotem z Tokyo Ghoul. Ktoś za?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro