Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-14-

Kise nigdy nie pomyślałby, że poranki mogą być takie przyjemne. Zobaczenie ukochanej u swego boku tuż po obudzeniu, wspólne mycie zębów i grzebanie w szafie w poszukiwaniu odpowiedniego outfitu, żarty na temat jajek podczas robienia śniadania i wspólny posiłek na balkonie, oświetlonym promieniami porannego słońca. Blondyn podpierał głowę na ręce i z uśmiechem wpatrywał się w brunetkę, siedzącą naprzeciwko.

— Co się tak patrzysz? — zapytała, odkładając pałeczki.

— Słyszałaś o tym, że źrenice rozszerzają się, kiedy patrzymy na coś, co nam się podoba? — zapytał blondyn.

— Tak. No i?

— W tym momencie zapewne nie widać mi tęczówki — uśmiechnął się. Brunetka pokręciła głową.

— Twoje teksty na podryw robią się coraz słabsze, Kise — powiedziała.

— Spadek formy — mruknął do siebie. — Będę musiał potrenować.

— Przed lustrem?

— Albo z tobą.

— Myślę, że i ja, i twoje lustro mamy cię dość — westchnęła.

— Ał... — jęknął chłopak. Brunetka wstała do stołu i zaczęła zbierać naczynia. Blondyn dołączył do niej i oboje ruszyli do kuchni. Podczas, gdy dziewczyna myła talerze, blondyn wycierał je do sucha i odkładał na miejsce, cicho podśpiewując.

— Zaraz muszę wracać — powiedziała, podając szklankę chłopakowi. — Hajime przyjedzie lada chwila, a ja muszę ogarnąć mieszkanie.

— To już dzisiaj?! — zawołał zdziwiony blondyn. Dziewczyna wspominała o przyjeździe brata, ale ani razu nie podała konkretnej daty. Kise założył, że sama jeszcze dokładnie jej nie zna.

— Raczej jutro — mruknęła. — Ale minie kilka dobrych godzin zanim doprowadzę dom do stanu używalności.

— Aż tak? — zapytał cicho blondyn. Brunetka kiwnęła głową.

— A myślisz, że dlaczego spałam dzisiaj u ciebie?

— W takim razie... — blondyn wytarł dłonie w ścierkę i powiesił ją na haczyku nad zlewem. — Pomogę ci. Co dwie pary rąk to nie jedna, prawda?

— Nie — powiedziała stanowczo dziewczyna. — Doceniam to, Ryōta. Ale nie chcę żebyś to zobaczył. Wybacz.

— Wiem, że powinien uszanować twoją decyzję, ale bardzo mi przykro, skarbie — odparł z uśmiechem, obejmując ją w talii. — Mam zamiar ci pomóc, czy tego chcesz, czy nie.

— Kise... — jęknęła, odwracając się do chłopaka.

— Meicchi — odparł stanowczo. — Jestem twoim chłopakiem i moim obowiązkiem jest zapewnienie ci szczęścia, bezpieczeństwa i jedzenia.

— Co...?

— Nie przerywaj mi! Chcę ci pomóc, tak samo jak chcę poznać twojego starszego braciszka. W dodatku, jeszcze u ciebie nie byłem. A ty już dwa razy zostałaś u mnie na noc. To niesprawiedliwe, nie uważasz?

— Jesteś okropny — westchnęła. Kise wzruszył ramionami z uśmiechem.

— Po prostu moje argumenty są nie do podważenia, tak?

— Nie przyznam ci racji — obruszyła się. — Uznajmy, że zmieniłam zdanie.

— Niech będzie — uśmiechnął się chłopak i pocałował ją w czoło. Dziewczyna westchnęła.

— To będzie długi dzień.

***

— Tylko błagam. Nie ucieknij z krzykiem — westchnęła dziewczyna z ręką na klamce.

— Obiecuję, że będzie bez uciekania.

— Ale nie będziesz krzyczeć?

— Nie mogę ci tego zagwarantować — powiedział z udawaną powagą. Dziewczyna uśmiechnęła się i otworzyła drzwi. Kise powstrzymał odruch wymiotny. Od razu uderzył go odór tytoniu, alkoholu i niemytego ciała.

— Naprawdę staram się tu sprzątać — westchnęła dziewczyna, kopiąc z obrzydzeniem butelkę po piwie i wchodząc głębiej do małego mieszkania.

— Biedactwo — szepnął do siebie chłopak, czego dziewczyna najwyraźniej nie usłyszała.

— Tato — powiedziała bezsilnie, szturchając w ramię, leżącego na kanapie mężczyznę. — Tato... — powtórzyła. Czterdziestolatek tylko mruknął coś pod nosem i machnął ręką, jakby chciał odgonić upierdliwego owada. Brunetka westchnęła z rezygnacją i chwyciła pełną do połowy butelkę wódki, stojącą na stole. Z grymasem obrzydzenia przechyliła ją i wylała jej zawartość na twarz mężczyzny. Ten obudził się natychmiastowo, kaszląc i plując palącym płynem.

— Kurwa... — jęknął głucho.

— Podnieś się i ogarnij — powiedziała beznamiętnie dziewczyna. — Hajime przyjeżdża.

— Kto? — zapytał nieprzytomnie mężczyzna, łapiąc się za głowę.

— Twój syn — odparła spokojnie Meikimi, jakby powtarzała mu to codziennie. — Przypomnę ci tato, że masz dwójkę dzieci i jedno z nich jutro przyjeżdża się z tobą zobaczyć. Więc może łaskawie odpuściłbyś sobie picie na ten czas i zmył z siebie tę jakże wspaniałą woń alkoholu, żeby przynajmniej przez jeden dzień poudawać normalnego, odpowiedzialnego ojca?

— Przyjeżdża do ciebie — mruknął mężczyzna, kompletnie ignorując pozostałą część wypowiedzi córki. Kise stał jak sparaliżowany, przysłuchując się rozmowie i nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Gdyby jego ojciec...

Chłopak poczuł przypływ współczucia dla swojej dziewczyny i natychmiast zapragnął ją przytulić. Powstrzymał go jednak lustrujący wzrok pana Iwaizumiego.

— Co to za blondyna? — zapytał cicho, sięgając po puszkę, stojącą na podłodze. Brunetka wyjęła mu ją z ręki i wrzuciła do trzymanego worka na śmieci.

— Mój chłopak, Kise — powiedziała. — Przyszedł mi pomóc. Idź się umyj.

Mężczyzna z trudem podniósł się z kanapy i uniósł ostrzegawczo palec. Spojrzał na blondyna.

— Jeśli skrzywdzisz moją córkę...

— Oh, daruj sobie! — warknęła dziewczyna, rzucając w mężczyznę pustym opakowaniem po zupie błyskawicznej. Ten tylko westchnął i ruszył w stronę drzwi, prowadzących, jak się domyślił Kise, do łazienki.

— Mei... — zaczął, kiedy Iwaizumi zniknął za drzwiami.

— Przepraszam, Kise — westchnęła. — Już rozumiesz dlaczego nie chciałam cię tu zapraszać?

— Nic się nie stało — powiedział z pocieszającym uśmiechem. — Pomogę ci — dodał i wziął worek od dziewczyny. Brunetka schyliła się i zaczęła zbierać śmieci, walające się po całej podłodze. Po chwili usłyszeli dźwięk, lecącej wody. Spojrzeli po sobie i wrócili do sprzątania.

— Jeszcze nigdy nie poszło tak łatwo — powiedziała. — Chociaż zawsze jak zaczyna się temat przyjazdu Hajime, ojciec robi się łagodniejszy.

Kise milczał przez chwilę, nie bardzo wiedząc jak to skomentować.

— Mei — odezwał się w końcu. — Pamiętaj, że u mnie zawsze jesteś mile widziana.

Dziewczyna uśmiechnęła się.

— Dziękuję.

***

Iwazumi Hideyoshi wyglądał znacznie lepiej po prysznicu, porządnym posiłku, zrobionym przez Kise i w czystym czarnym swetrze. Mimo zaczerwienionych oczu i potarganych włosów, wyglądał jak normalny pospolity czterdziestoparolatek. W dodatku pomógł córce w porządkach.

We trójkę posprzątali i wywietrzyli mieszkanie, dzięki czemu wyglądało, jakby mieszkali tu porządni ludzie. Następnie zjedli wspólną kolację i pozmywali. Iwaizumi zerkał co jakiś czas na nastolatków. Czuł lekki ból widząc dłoń Kise na dłoni dziewczyny, widząc ramię chłopaka oplatające talię jego córki. Te drobne gesty przywoływały wspomnienia z czasów młodości, budząc tęsknotę za byłą małżonką, którą tak bardzo niegdyś kochał.

— Jesteś w porządku, Kise — powiedział do blondyna, siadając na kanapie. — Proszę, opiekuj się Meikimi.

— Będę, proszę pana — obiecał. Mei wzdrygnęła się, słysząc dźwięk dzwonka do drzwi.

— Jeżeli to znowu ta jędza z góry albo właściciel mieszkania, to popełnię samobójstwo — mruknęła zirytowana. Kise spojrzał na nią przerażony. Nie wiedział jak traktować słowa dziewczyny. W końcu już raz próbowała się zabić, prawda? Tak jakby...

Brunetka spojrzała na niego uspokajająco i podeszła do drzwi. Kise zerknął na mężczyznę na kanapie, po czym usłyszał radosny krzyk dziewczyny.

— Hajime!

Blondyn ruszył w stronę Meikimi i dostrzegł ją w ramionach średniego wzrostu bruneta. Chłopak uśmiechał się szeroko, obejmując brunetkę ramionami. Meikimi odsunęła się i spojrzała na Kise.

— Hajime to jest mój chłopak, Kise Ryōta — powiedziała. Iwaizumi spojrzał w górę na blondyna i Zmarszczył groźnie brwi. Kise cofnął się mimowolnie, mimo że chłopak był niższy od niego o dobre dziesięć centymetrów. Pod pewnym względem przypominał mu jego senpaia, Kasamatsu. Było to dość przerażające.

— Iwa-chan — usłyszeli jęknięcie z klatki schodowej. — Miałeś na mnie poczekać — mruknął ponownie ten sam głos, po czym oczom Kise ukazał się przystojny szatyn w granatowym płaszczu i sporym bukietem róż w dłoniach. Spojrzał na brunetkę i uśmiechnął się nieśmiało.

Dziewczyna wpatrywała się w szatyna z otwartymi ustami. Kise wodził wzrokiem od Meikimi do chłopaka, starając się zrozumieć zainstniałą sytuację.

— Tōru... — szepnęła z niedowierzaniem. Kise dostrzegł łzy w oczach dziewczyny.

— Kopę lat, Kimi-chan.



Boli mnie brak większej aktywności z waszej strony...

Potrzebuję atencji! Potrzebuję komentarzy!

Inaczej nie będzie rozdziału... (szantaż)

Proszę dodajcie mi sił, bo serio ostatnio mam się tragicznie ehh... 

Kocham
~Beth

Ps. Myślę nad shotem z Tokyo Ghoul. Ktoś za?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro