Powrót Wiktora i wściekła Szymanka
-Wiktor! - krzyknęłam na widok Pana Lepszego i czym prędzej rzuciłam się go uściskać. Szybko jednak odskoczyłam, bo Justyna bacznie mnie obserwowała, a ja nie chciałam, żeby ona i Wiktor myśleli, że jestem zakochana w moim przyjacielu, bo to przecież nieprawda.
Wiktor jednak nie zwrócił na to najmniejszej uwagi i z uśmiechem na ustach odparł:
-Cześć Mała! Jak się czujesz?
-To chyba ja powinnam zapytać o to ciebie -powiedziałam i delikatnie dotknęłam jego podbitego oka - Boli cię? -zapytałam z troską.
-Już mniej -uśmiechnął się - O! Justyna! Hej! - powiedział zauważając naszą przyjaciółkę, która właśnie do nas podeszła.
-No hejka! Jak się masz?
-Dobrze. Cieszę się, że wróciłem do szkoły. Założę się, że Anika dostała ze dwadzieścia piątek, gdy mnie nie było - tu spojrzał na mnie.
-Właściwie to ona... -Justyna już chciała opowiedzieć naszemu przyjacielowi jak bardzo się o niego martwiłam i jak prawie przez to dostałam jedynkę, ale weszłam jej w słowo:
-Czekałam cierpliwie, aż wrócisz do szkoły. To znaczy wczoraj dostałam dwie piątki, (mogłam dostać pięć piątek, ale było mi trochę żal Wiktora) ale myślę, że to dasz radę nadrobić Panie Lepszy?
-Oczywiście, że tak Mała! Jeszcze dzisiaj dostanę sześć piątek!
-Phi! Ja dostanę siedem!
-Chciałabyś!
-Raczej, ty byś chciał! - roześmiałam się.
Wiktor chciał coś powiedzieć, ale w tej chwili podeszli do niego jego koledzy, by z nim pogadać po powrocie do szkoły, bo pewnie tak jak my byli ciekawi wielu rzeczy (może nie pamiętacie, ale Wiktor po zaprzyjaźnieniu się z Aniką i Justyną wcale nie zrezygnował z przyjaźni ze swoimi kolegami. Wzmianka o tym była w rozdziale pod tytułem ,,Sylwester" :) )
Oddaliłyśmy się więc wraz z Justyną, by im nie przeszkadzać.
-Więc - zaczęła moja przyjaciółka, gdy usiadłyśmy na parapecie - Nadal twierdzisz, że Wiktor ani trochę ci się nie podoba? -uśmiechnęła się.
-Po pierwsze: nie zaczynamy zdania od ,,więc", a po drugie: weź przestań. Rozmawiałyśmy już na ten temat.
-Ale ani ociupinkę? -dopytywała.
-Ani ociupinkę! Dlaczego mnie ciągle o to pytasz?! -zirytowałam się.
-Bo przedwczoraj bardzo martwiłaś się o Wiktora, a wczoraj cały czas mówiłaś jak bardzo się cieszysz na jego powrót? -uśmiechnęła triumfalnie.
-Wiesz, że uwielbiam rywalizować z naszym przyjacielem. Dlatego wczoraj się cieszyłam. A martwiłam się, bo... Bo czułam się winna... temu co się stało przeze mnie Wiktorowi...
-Aha. A to przytulenie go dzisiaj, gdy przyszedł do szkoły? -popatrzyła mi prosto w oczy jakby chciała z nich coś wyczytać.
Zrobiło mi się gorąco.
-To... to było z... radości! Z radości, że go widzę. Sama widziałaś jak wczoraj się cieszyłam. A ten uścisk był po przyjacielsku. Nic więcej.
-Po przyjacielsku? - spytała jakby dalej nie wierząc.
-Tak. P-R-Z-Y-J-A-C-I-E-L-S-K-U!
-Okej, rozumiem. Nie musisz się tak wydzierać. Nie jestem głucha.
-Wybacz -powiedziałam lekko zakłopotana -To nie tak miało wyglądać. Ale proszę przestań już mnie tak wypytywać. Wiktor mi się nie podoba i już.
-Okej, niech ci będzie. Już nic dzisiaj nie powiem. Ale tylko dzisiaj - uśmiechnęła się, a ja tylko pokręciłam głową z niezadowoleniem.
***
Na pierwszej lekcji mieliśmy historię.-Jak dobrze znów być w szkole - powiedział Wiktor siadając w naszej ławce i wyciągając z plecaka prawą ręką, na której miał bandaż, książki.
-Twój nadgarstek już cię nie boli? - spytałam.
-Już mniej.
-Tak mi przykro, że to wszytko przydarzyło ci się przeze mnie...
-Oj tam, oj tam. Bywało gorzej. Nie mogłem przecież pozwolić by ktoś skrzywdził moją przyjaciółkę -uśmiechnął się, a ja nie wiedzieć czemu poczułam, że się rumienię.
-Wiktor z Aniką! - krzyknęła pani Łokietek, a my aż podskoczyliśmy - Rozumiem, że dawno się nie widzieliście i że musicie się nagadać, ale teraz jest historia!
-Przepraszamy -odpowiedzieliśmy.
-A co to za śliwa pod okiem Wiktorze?
-Długa historia proszę pani -uśmiechnął się.
-Myślałam, że chociaż trochę zmieniłeś swoje zachowanie, ale jak widać nie. Dobrze, że chociaż na historii jesteś grzeczny i się uczysz. A to wszytko dzięki Anice! - twarz historyczki się rozpromieniła - Gdybyście spędzali razem 24 godziny na dobę to Wiktor byłby grzeczny przez cały czas. To był wspaniały pomysł posadzić was razem na początku roku! - pani Łokietek najwyraźniej humor dopisywał.
Pan Lepszy spojrzał na mnie i się uśmiechnął, a kiedy historyczka rozpoczęła już lekcję szepnął mi do ucha:
-Łokietek ma rację. To wszytko dzięki tobie -powiedział, a ja znów poczułam, że się rumienię.
-Ale wcale nie miała racji mówiąc, że się nie zmieniłeś! Gdyby tylko wiedziała dlaczego masz podbite oko to zmieniłaby zdanie -odszepnęłam chwilę później.
Mój przyjaciel chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył, bo pani Łokietek stanęła przodem do klasy i powiedziała:
-Ostatnio mówiliśmy o wojnie trzydziestoletniej. W jakich latach ona trwała? -spytała, a ja z Wiktorem natychmiast podnieśliśmy ręce do góry.
Historyczka uśmiechnęła się.
-Proszę Wiktor.
-1618 - 1648.
-Bardzo dobrze.
-A kto brał udział w tej wojnie?
Znów podnieśliśmy ręce.
-Tak, Aniko?
-Państwa protestanckie Świętego Cesarstwa Rzymskiego wspierane przez inne państwa europejskie takie jak Dania, Szwecja, Francja, Republika Zjednoczonych Prowincji i dynastia Habsburgów.
-Świetnie. A jakimi czynnikami była spowodowana ta wojna?
Po raz trzeci podnieśliśmy ręce z Wiktorem, ale tym razem ja byłam szybsza i to mi pani Łokietek udzieliła głosu.
- Wojna spowodowana była przyczynami natury religijnej. Jednym z powodów jej długotrwałości stało się dążenie mocarstw europejskich do osłabienia potęgi Habsburgów.
-Wspaniale! A na jakie okresy dzielimy wojnę trzydziestoletnią?
Tym razem Pan Lepszy był szybszy.
-Okres czesko-palatynacki, okres duński, okres szwedzki i okres francusko-szwedzki.
-Cudownie! Cieszę się, że tak szybko wróciliście do swojej formy sprzed ferii. Przypomnijcie mi się pod koniec lekcji, żebym wpisała wam piątki.
Popatrzyliśmy na siebie i zadowoleni pokiwaliśmy głowami. Jak dobrze było znów mieć z kim po rywalizować o oceny.
Godzina wychowawcza była na szóstej lekcji. Siedzieliśmy całą klasą w sali, czekając na Szymankę, która spóźniała się już dobre dwie minuty. W tym czasie ja i Wiktor postanowiliśmy nie marnować czasu i sprawdzić które z nas tego dnia było lepsze.
-Czyli ile piątek dzisiaj dostałeś?
-Sześć. Dwie piątki z zadań przy tablicy z matmy i fizyki, trzy piątki z aktywności z historii, chemii, polskiego oraz piątka ze sprawdzianu sprzed przerwy świątecznej z biologii. A ty?
-Ja mam trzy piątki z aktywności z polskiego, chemii, historii, piątkę z zadań przy tablicy z matmy, szóstkę z zadania z fizyki i... -nie dokończyłam, bo Pan Lepszy mi przerwał:
-Skąd wytrzasnęłaś taki sposób rozwiązywania tego zadania z fizyki?
-Eeeee... Gdzieś, kiedyś przeczytałam. Wiesz, że różne rzeczy czytałam i wciąż czytam. Jak tylko zobaczyłam to zadanie to wpadałam na pomysł, by użyć właśnie tego sposobu.
-To jakiś sposób rozwiązywania tych zadań z liceum. Fizyczka tak powiedziała.
Wzruszyłam ramionami.
-No to co? Ważne, że to łatwy sposób - uśmiechnęłam się - Fizyczka nie miała nic przeciwko takiemu rozwiązywaniu zadań.
-Muszę się tego koniecznie nauczyć! Pokażesz mi ten twój sposób?
-Jasne. Ale za chwilę. Wróćmy do moich ocen. Oprócz tych wszystkich piątek i szóstki z fizyki, dostałam jeszcze szóstkę ze sprawdzianu z biologii.
-Czyli ile dzisiaj dostałaś ocen?
-Sześć.
-To tak jak ja! -ucieszył się myśląc, że dziś mamy remis.
-Tak, ale ja dostałam dziś dwie szóstki. Czyli, jestem dzisiaj od ciebie lepsza.
-Ale to jest niesprawiedliwie! Też powinienem mieć szóstkę z tego sprawdzianu! Zrobiłem wszystkie obowiązkowe zdania i zadanie z gwiazdką! Tak jak ty!
-Ale miałeś błąd w jednym z zadań obowiązkowych, a to wyklucza dostanie oceny celującej. Wciąż tego nie rozumiesz?
-Ale gdyby pani Skórka zaliczyła mi zadanie z gwiazdką, które przecież miałem dobrze, bo przecież pytałem, to miałbym 31 na 32 punkty! Powinienem dostać celujący!
-Mówisz tak, bo nie możesz pogodzić się z faktem, że jestem od ciebie lepsza - uśmiechnęłam się.
-Wcale nie! I tak będę miał od ciebie lepsze oceny na półrocze!
-Chciałbyś. Przecież wiesz, że.... -nie dokończyłam, bo do klasy weszła spóźniona o dobre dziesięć minut Szymanka.
-Dzień dobry! Przepraszam za spóźnienie, ale miałam ważną sprawę do załatwienia. Proszę już o ciszę! Na dzisiejszej godzinie wychowawczej porozmawiamy o już przeszłym tamtego rocznym sylwestrze. Impreza z tego co słyszałam była u Michała, zgadza się?
3b pokiwała głowami. Bartek chciał się o coś zapytać, ale nauczycielka nie dała nikomu dojść do głosu, kontynuując swoje jak się potem okazało śledztwo.
-Czy twoi rodzice o tym wiedzieli, Michale?
-Tak - odparł- Jeśli mi pani nie wierzy, to może pani do nich zadzwonić.
-Powiedzmy, że wierzę ci na słowo. Twoi rodzice zezwolili ci na imprezę. A czy zezwolili ci też na przynoszenie i spożywanie alkoholu pod czas tej balangi? - spytała Michała.
-Nie.
-Więc dlaczego na twojej domówce był alkohol?
-Nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia, skąd on się tam znalazł! Ja go nie kupiłem, nie przyniosłem i nie spożywałem!
-Dobrze. Więc KTO go przyniósł?! -Szymanka podniosła głos i położyła nacisk na słowo ,,kto".
W klasie zapanowała kompletna cisza.
-Nic mi nie powiecie? To zaraz zobaczycie!
Bartek podniósł rękę.
-Słucham. Co mi masz do powiedzenia?
Lecz nasz kolega zamiast odpowiedzieć zadał nauczycielce pytanie:
-Skąd pani wiedziała o balandze u Michała i o alkoholu?
-Ptaszki mi wyćwierkały. Myślicie, że ja nic nie wiem?! Że nikt się nie dowie o waszym nielegalnym spożywaniu alkoholu?! -pani Szymanek w tamtej chwili kompletnie nie przypominała tej miłej wychowawczyni ze wtorku, gdy ze mną rozmawiała. Ale w sumie, nie dziwię się jej.
Pomimo to klasa 3b wciąż milczała.
-Dobrze. W takim razie, jeśli nie chcecie mi nic powiedzieć to cała klasa dostanie uwagi i obniżone zachowanie o stopień na koniec roku!
-Ale za co? - wyrwało się Nikoli.
-Za używanie alkoholu.
-Ale... - odezwała się Gośka.
-Nie ma żadnego ,,ale". Albo się przyznacie kto przyniósł alkohol, albo cała klasa dostanie uwagi i zachowanie. No może po za Aniką i Wiktorem.
-Dlaczego? - spytała zdenerwowana Gabi.
-Bo oni nie pili alkoholu.
-Ja też nie piłam i jakoś dostanę uwagę, jeżeli zaraz jakiś idiota się nie przyzna!
-Właśnie!
-To nie fair! - w klasie zawrzało.
-Ale proszę o ciszę! - krzyknęła pani Szymanek - Widzieliście wszyscy jak Wiktor bił się z Miłoszem pod czas sylwestra, prawda?
Część klasy pokiwała głowami na ,,tak", a inni nieufnie patrzyli na Szymankę, zastanawiając się czy jeśli powiedzą, że widzieli dostaną kolejną uwagę.
Polonistka jakby czytając w naszych myślach powiedziała:
-Mówcie. Nie bójcie się. Za to nie dostaniecie uwagi. Chociaż powinniście, bo nie rozdzieliście chłopaków, gdy się bili. Ty tez Wiktorze powinieneś dostać uwagę za to, że nie zaprzestałeś dalszej bójki. Ale o tym już doskonale wiesz.
-Tak -odparł mój przyjaciel.
-Tak właściwie to - zaczął Michał, który wcześniej milczał - widziałem to.
-Ja też.
-I ja.
-Ja także.
-No przyznaję.
W ten sposób przyznała się cała klasa.
-Dobrze. Cieszę się, że się przyznaliście. A teraz kolejne pytanie. Czy wiecie dlaczego Wiktor rozpoczął bijatykę? - spytała nauczycielka.
-No, bo Miłosz zaczął się dobierać do dziewczyny Wiktora - rzucił Jasiek ze śmiechem.
-Ej! Ja wcale nie jestem dziewczyną Wiktora! - powiedziałam zła i jednocześnie czerwona jak burak - I w dodatku Miłosz wcale się do mnie nie dobierał!
-Nie? A co robił? - zapytała znów ze śmiechem Jasiek.
Zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona. Miłosz dobierał się do Aniki - to zdecydowanie źle brzmiało. Nie chciałam tak myśleć. To było okropne!
-Hej, Mała. Nie przejmuj się nimi -szepnął Wiktor.
Ale jak ja miałam się nimi nie przejmować skoro mówili takie rzeczy na mój temat?! Choć w sumie... Mieli trochę racji. W końcu nie miałam wpływu na to co robił Miłosz...
-Ale proszę o spokój! - zdenerwowała się Szymanka - Wasz kolega Miłosz był pod wpływem alkoholu. Podszedł do Aniki i przywarł ją do ściany. Nie wiadomo jakby się to skończyło, gdyby nie Wiktor. Wasz kolega uderzył raz, a potem kolejny raz i kolejny raz Miłosza. A to jest według prawa jest czyn karalny. Gdyby Wiktor walną Miłosza tylko raz w obronie waszej koleżanki to byłoby w porządku. Ale, że tak się nie stało i Wiktor uderzył waszego kolegę jeszcze kilka razy to policja zabrała ich obu na komisariat. Policjanci sprawdzili poziom alkoholu chłopców i ustalili, że Wiktor nie pił żadnego alkoholu. Stąd też Anika i Wiktor to jedyne osoby, które tak czy tak nie dostaną uwag. Ale wracają do sprawy bójki- nie myślcie sobie, że to skończyło się na zgarnięciu waszych kolegów przez policję i dmuchanie do alkomatu. Miłosza nie ma do dzisiaj w szkole, bo wraca do siebie po tym wybryku z alkoholem. Za to za bijatykę oraz naruszenie cielesności waszej koleżanki będzie miał sprawę w sądzie dla nieletnich, który wymierzy mu bardzo ostrą karę. W dodatku jego nazwisko zostało wpisane w kartotekę policji. Czy wy wicie jak to utrudni mu w przyszłości znalezienie dobrej pracy, a może nawet jakiejkolwiek pracy?
Hubert podniósł rękę.
-Tak?
-Mówiła pani, że Miłosz będzie miał sprawę sądową między innymi za naruszenie cielesności Aniki. Ale przecież on nic jej nie zdążył zrobić.
-Aniko czy możesz powiedzieć nam dokładnie co zrobił ci Miłosz? - zwróciła się do mnie nauczycielka.
-Emmm...No... Chwycił mnie mocno za ramiona, przywarł do ściany i chyba chciał mnie pocałować...
-Próbowałaś się wyrwać?
-Tak.
-Czyli tego nie chciałaś?
-No tak - trochę mnie te pytania zdziwiły, ale chwilę później zrozumiałam.
-I to wystarczy. Jeśli dotykacie kogoś, a ta osoba tego nie chce to jest naruszenie czyjejś cielesności. Tak samo, gdy wchodzicie w bójkę - w tej chwili wszytko zrozumiałam. Szymanka chciała wytłumaczyć czym jest cielesność. Stąd te pytania wcześniej - Więc teraz się zastanówcie czy warto. Tyle mówiliśmy o alkoholu. Tyle było o tym spotkań. Ale wy oczywiście wiecie lepiej. Bo po co mamy słuchać jakiejś starej baby w szkole, która gada nam o tym, że nam nie wolno, a sama pije! I to tylko dlatego, że jest dorosła! Więc teraz sami zobaczcie jak to jest naprawdę na przykładzie waszego kolegi Miłosza. A co do bijatyk... O tym też tyle razy mówiliśmy! Raz, dwa, a może nawet trzy razy wam się upiecze, ale gdy już ktoś zadzwoni po policję to nie będzie tak kolorowo. Wiktor powiedz swoim kolegom i koleżankom co cię spotkało po udziale w bitce.
Wszyscy przenieśli wzrok na mojego przyjaciela.
-Muszę co drugi dzień chodzić do domu spokojnej starości i pomagać przy osobach starszych we wszystkim co każą mi zrobić pielęgniarki.
-Musisz podcierać tyłki starym babką? - spytała Gabi.
-Między innymi.
-Fuuuuuuj! - krzyknęła Gabi.
Szymanka uśmiechnęła się.
-Sami widzicie, że wcale nie są to przyjemne kary. Coś jeszcze Wiktorze?
-Tak. Zupełnie jak Miłosz zostałem wpisany do kartoteki policji, bo jak wszyscy wiecie to nie moja pierwsza bójka. Sami wiecie, że wcześniej zdarzało mi się to średnio co miesiąc. Wtedy jednak kończyło się na dywaniku u dyrektora i uwadze w dzienniku. Teraz jednak mi się nie upiekło. Oprócz tego wszystkiego o czym wam powiedziałem wcześniej, dostałem a właściwie moi rodzice dostali sporą kwotę do zapłacenia za wyrządzone szkody. I uwierzcie wcale nie byli zachwyceni -przyznał Pan Lepszy.
-No właśnie. Więc teraz jeszcze raz zastanówcie się, czy warto wchodzić w bijatyki i brać alkohol - powiedziała Szymanka, a w klasie nastała kompletna cisza.
------------------------------------------------
2424 słowa! Mój rekord xD
O matko! Piszę ten rozdział i piszę już chyba od trzech dni! Ale warto było :D
Bo nie wiem jak Wam, ale mi się ten rozdział bardzo podoba :)
Wybaczcie mi, jeśli niektórzy z Was czekali na Pod jednym dachem z moim rodzeństwem, ale miałam wielką wenę na właśnie ten rozdział w tej książce xD
Ale spokojnie! Od kilku dni mam już też pomysł na kolejny rozdział z książki Pod jednym dachem z moim rodzeństwem, więc mam nadzieję, że szybko go napiszę i wrzucę jeszcze w tym tygodniu :) Ale nic nie obiecuję! Czekam na wasze komentarze odnośnie tego rozdziału i gwiazdki jeśli się spodobało! :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro