Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Powrót Aniki

Nareszcie poniedziałek. Nareszcie wróciłam do szkoły! Tak bardzo się cieszę, że nie muszę już siedzieć w domu!

Na pierwszej lekcji mieliśmy polski. Usiadłam w swojej ławce i wyciągnęłam zeszyt. Zaraz też obok mnie pojawił się Wiktor.

-Cześć Mała! Fajnie, że jesteś.

-Cieszę się - odparłam i otworzyłam zeszyt.

Szymanka napisała temat lekcji na tablicy. Długopis do lewej ręki i piszemy.

-Co ty robisz? - zdziwił się mój kolega z ławki.

-A nie widać? Piszę lewą ręką.

-Zwariowałaś?! Nie nadążysz za Szymanką. Przecież wiesz, że ona szybko dyktuje.

-Dam radę -odparłam.

-Daj mi to - wyrwał mi zeszyt.

-Ej! Co robisz?! - powiedziałam zdziwiona.

-Będę Ci pisać w zeszycie - odpowiedział jak gdyby nigdy nic.

-Nie dasz rady! Sam przed chwilą powiedziałeś, że polonistka za szybko dyktuje.

-Mała, pisanie prawą ręką to nie jest to samo co lewą. Potrafię pisać w dwóch zeszytach naraz.

-Akurat. Oddaj mi mój zeszyt.

-Nie, nie, nie. Nie ma mowy.

-Dlaczego? Dlaczego tak się uparłeś, żeby pisać mi w zeszycie?

-Chcę ci pomóc. To jakiś problem?

Problem? Nie w sumie nie. Ale ja chciałabym pisać lewą ręką, a nie siedzieć i nic nie robić.

-Wiktor oddaj mi proszę zeszyt. Nie mam zamiaru siedzieć tu i się nudzić.

-Chciałabyś- uśmiechnął się i zaczął mi pisać w zeszycie.

-Wiktor! - wściekłam się, ale on najwyraźniej nie miał ochoty oddać mi mojej własności.

W ten też sposób przez całą lekcje siedziałam i patrzyłam jak mój kolega z ławki pisze na dwa zeszyty. Ale to nie był koniec niespodzianek. Zadzwonił dzwonek. Zeszyt został mi oddany, ale zabrano mi plecak.

-Daj. Poniosę ci.

-Yyyyyy...Nie trzeba.

-No daj. Ze złamaną ręką nie jest tak łatwo założyć tornister na plecy - i zabrał mi plecak.

Byłam zła. Zachowywał się jakbym nie miała rąk, a ja przecież miałam tylko rękę w bandażu! Na chemii Wiktor został wezwany do dyrektora. Zastanawiało mnie co on zmalował. Powszechnie wiadomo było, że zanim doszłam do 3b, mój kolega z ławki był non stop wzywany do dyrektora. I wcale się tym nie dziwię wiedząc jak on się zachowywał na początku roku, ale teraz?

Nie miałam jednak zbyt dużo czasu się nad tym głowić, ponieważ do mojej ławki przysiadła się Justyna.

-Hej - powiedziała, ale ja nic nie odpowiedziałam.

Wyciągnęłam zeszyt i zaczęłam pisać lewą ręką. Justyna przyglądała mi się dłuższą chwile nic nie mówiąc. Nie odezwałam się do niej ani słowem. I nagle moja była przyjaciółka wyrwała mi zeszyt i zaczęła w nim pisać.

-Hej! Co ty robisz? - zapytałam wściekła.

-Pomagam ci - odparła spokojnie.

-Ale ja wcale nie prosiłam o pomoc!

-No wiem... Ale ja chcę ci pomóc...

-Ale ja nie chcę! Coście się dzisiaj wszyscy tak uparli, żeby mi pisać w zeszycie? Najpierw Wiktor, teraz ty! Dlaczego to robisz?

Justyna spuściła głowę i przez chwilę nic nie mówiła.

-No, bo... Byłam głupia, że słuchałam Gośki. Wydawało mi się, że jest fajna, ale okazało się, że jest zafałszowana, niemiła i krzywdzi innych. Myślałam, że znam dobrze Gośkę, ale się pomyliłam. Nie chcę się przyjaźnić z kimś takim. Przykro mi, że wtedy gdy nie dałaś mi notatki obraziłam się na Ciebie. Dobrze zrobiłaś nie dając nikomu tego odpisać. Dzięki tobie dziś Wiktor nie rozmawia z nikim i pilnie się uczy - uśmiechnęła się - Nikomu nie udało się tak go zmienić. Ale wracając do mnie... Chciałabym prosić Cię o wybaczenie i zaczęcie naszej przyjaźni od nowa. To znaczy jeśli chcesz...

Byłam zdziwiona. Justyna mnie przepraszała i chciała zacząć wszytko od nowa? No tego się nie spodziewałam. Ale czy ona naprawdę się zmieniła? Czy znowu nie wystawi mnie do wiatru? Sądząc jednak po tym jak mi pomogła, gdy Gośka mnie zaatakowała ze swoimi koleżankami. Stanęła nawet wtedy w mojej obronie.
Po dłuższej chwili namysłu powiedziałam:

-Okej. Dam ci drugą szansę.

-Dziękuję Aniko! To mogę pisać ci w zeszycie?

-No... Skoro ci tak zależy...

-Tak. Bardzo mi zależy, żeby teraz ci pomóc kiedy nie możesz pisać- uśmiechnęła się.

-Ależ ja mogę pisać. Tylko, że nie prawą ręką.

-Umiesz pisać lewą ręką?- zdziwiła się.

-No tak. Ćwiczyłam to przez cały ostatni tydzień - uśmiechnęłam się.

-Wow! Jesteś niesamowita!

-Dzięki. A wracają co tematu zeszytu... Skoro tak bardzo chcesz mi pisać w zeszycie to pisz. Ale tylko przez jedną lekcję.

-Dobrze! - ucieszyła się Justyna.

Po lekcji chemii przyszedł Wiktor.

-Oooo jesteś wreszcie! - powiedziałam - Dlaczego wezwali cię do dyra?

-W tamtym tygodniu pobiłem się z Krzyśkiem z 3c, ale to nic wielkiego.

-Co??? Dlaczego ja nic nie wiem?

-Nie było cię przecież w szkole.

-Właśnie. Nie było mnie przez tydzień, a ty już narozrabiałeś - roześmiałam się.

-Widocznie masz na mnie dobry wpływ. Masz zakaz nie przychodzenia do szkoły, bo jak nie to będzie źle - także się roześmiał.

-Spoko. Idziesz z nami do sklepiku?

Wiktor spojrzał najpierw na mnie, a potem na Justynę i zdziwił się.

-A od kiedy wy trzymacie się razem?

-A od dziś - uśmiechnęłam się - Masz z tym jakiś problem?

-Nie, nie tylko...

-Tylko?

-To jest dziwne... Jak to się stało?

-Później ci powiem, a teraz chodź! - i pociągnęłam go w kierunku szkolnego sklepiku.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

I tak po dłłłłłłłłluuuuuuuuuugim czasie mamy kolejny rozdział Przed miłością nie uciekniesz. Dostałam weny, więc napisałam. Nie mam pojęcia kiedy kolejny rozdział tej czy mojej drugiej książki. To znaczy może zacznę pisać jeszcze dziś, ale raczej dziś nie będzie publikacji. No chyba, że rozdział będzie krótki xDDDDDD

Okej, mam nadzieję, że się podobało i że poczekacie cierpliwie na kolejne rozdziały :D Nie zapomnijcie o gwiazdce i komentarzu.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro