Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Marinette

Siedziałam w salonie na przeciwko dziewczyn z moje drużyny. Oczywiście Louisa trzymałam na kolanach.

- Kiedy wracasz? - spytała Emily.

- Bo wiecie dziewczyny... Ja nie wracam.

- Co? - pisnęły.

- Jestem matką, po tej całej sytuacji zdałam sobie sprawę, że muszę bardziej myśleć o Louisie. Oczywiście będę wam pomagać, wspierać was i w ogóle, ale na tym kończy się moja rola. Po za tym już kończę szkołę, tak samo jak Adrien.

- A Adrien? - spytała po chwili Carol.

- On też odchodzi z drużyny.

- Nie wierzę, że nam to robicie!

- Mi też będzie się trudno z tym rozstać, ale to najlepsza decyzja jaką możemy teraz podjąć.

***

Przygotowywałam obiad, kiedy poczułam ręce obejmujące w tali. Louis spał spokojnie na górze. Odłożyłam nóż i odwróciłam się w stronę mojego narzeczonego.
Adrien patrzył na mnie z radością w oczach. Pochylił się lekko i mnie pocałował.

Brakowało mi tego. Znowu czułam się jak na początku naszego związku, kiedy całowaliśmy się przy każdej możliwej okazji.

Dopiero po chwili się od siebie odsunęliśmy. Podniósł mnie o posadził na blacie.

- Przyśpieszmy to - oznajmił.

- Co?

Uśmiechnął się tylko i położył dłonie na moim tyłku.

- Ślub. Najlepiej jeszcze w tym miesiącu.

- Nie zdąrzymy, po za tym twoja matka...

- Lubi wyzwania, poradzimy sobie.

- Skoro tak...

Objęłam go za szyję i pocałowałam. Nareszcie spokój.

Aurore

Byłam wściekła. Zorganizowanie ślubu w miesiąc? Przecież to niewykonalne!

Od rana siedzę i dzwonie. To ich ślub, a sama wszystko muszę załatwiać. Musiałam poprosić znajome Marinette o pomoc. Chociaż i tak wątpię, że zdążymy.

- Gdzie to położyć? - usłyszałam głos mojego męża.

Czego on chce?

Spojrzałam na niego i zobaczyłam pudło z magazynami ślubnymi.

- Co ty wyprawiasz? Zamiast szyć suknię dla Marinette to ty się pudłem zajmujesz. Na co czekasz? Zostaw to i marsz do gabinetu robić projekt!

Westchnął i odłożył pudło. Żadnego z niego pożytku.

Podeszłam do pudełka i zaczęłam wyjmować magazyny. Nie minęła chwila, kiedy wszystkie leżały w koszu.

Moja synowa nie może mieć zwykłego pospolitego ślubu.

- Gabriel! - krzyknęłam.

- Miałem chyba projektować suknię, zapomniałaś? - oburzył się wchodząc do pomieszczenia.

- Jeszcze zdążysz. Sprowadź mi najlepszą na świecie organizatorkę ślubów. Ma być na wczoraj.

Uśmiechnęłam się słodko.

- Wykończysz mnie - westchnął.

- W końcu się na coś przydasz!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro