Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14.

Jungkook Pov

Budzę się, ale nie w moim pokoju. Mam założoną maskę tlenową. Co się do cholery stało? Tego niestety nie wiem ale, muszę wyglądać jak kupka rozpaczy, widzę to po minie Jimina. Próbuje mnie uspokoić głaszcząc moją rękę.

''Spokojnie Kookie wszystko będzie dobrze.''

Pomału zaczynam sobie przypominać ostatnie zdarzenie.

*flashback *

Obudziłem się w moim pokoju, ponieważ nie umiałem złapać oddechu. Trudno było coś zobaczyć, wszędzie kłębił się gęsty dym. Jedyne co usłyszałem, to ryk syreny. Po omacku próbowałem dojść do łóżka Tae.

''Tae! Taehyung gdzie jesteś? Nic nie widzę. Musimy stąd wyjść. Chyba się pali!''

Gdy w końcu udało mi się znaleźć jego łóżko, stwierdziłem że nikt w nim nie leży. Ledwo co oddycham, a w mojej klatce piersiowej panuje taki ucisk, jakby zaraz miało ją rozsadzić. Coraz to mocniej kaszlę.

Czy to jakiś żart?

Czy on naprawdę zostawił mnie tutaj samego w ogniu? Z oczu wymykają się mi łzy rozpaczy. Nigdy nie byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale czy naprawdę byłem dla niego tak mało ważny, by pozwolić mi na to bym konał tu w męczarniach? Poczułem ukłucie smutku. Nie tylko Kim mnie zostawił ale wszyscy inni też. Czy naprawdę jestem taki bezwartościowy? Czy moje życie jest naprawdę tak bezużyteczne, by go nie uratować?

Uwierzyłbym w cokolwiek, ale nie w to że umrę w tak młodym wieku i to samotnie. Idę dalej. Nie mam zielonego pojęcia gdzie się znajduję. Jest mi totalnie słabo i czuję że kończy mi się tlen w płucach.

*flashback end *

Park głaszcze mnie po plecach. Odrzucam jego rękę. Chłopak patrzy na mnie zdezorientowany, nic nie mówiąc.

Nie jestem wściekły tylko na Jimina, jestem wściekły na wszystkich, a zwłaszcza na jedną osobę.

Kim Taehyung.

Jest moim współlokatorem i powinien mnie obudzić. Zajebię tego skurwysyna!

Badboy tu czy tam, przez niego bym zginął. Niewolno lekceważyć ludzkiego życia. Ja nie zastanawiał bym się nawet sekundy, nie pozwolił bym komuś umrzeć w płomieniach... nigdy bym nikogo nie zostawił, obojętnie kto by to był.

Chcę wstać z noszy i w tym momencie podchodzi do mnie jeden z ratowników.

''Panie Jeon, widzę że się Pan obudził. To dobrze. Jak się Pan czuje?''

Jak ja się czuję?Jaja sobie robicie czy co? No przecież czuję się zajebiście! Nie widać ?!

Na to pytanie odpowiadam wybuchem śmiechu.

Jimin i sanitariusz wymieniają zmieszane spojrzenia.

Chyba nie pytał się na poważnie jak się czuję?

To jakiś żart. Tak z tej sytuacji powinno się śmiać.

''Ok... więc zatruł się Pan dwutlenkiem powstałym w wyniku wybuchu pożaru, dlatego odradzam palenia papierosów, przebywania w otoczeniu osób palących, no i zakaz przebywania w miejscach gdzie mogą się wydobywać jakiekolwiek inne opary lub gazy szkodliwe dla zdrowia.

Aha...

Nie tylko otarłem się o śmierć, dodatkowo zostawiło to trwały uszczerbek na moim zdrowiu.

Kim Taehyung, ty jebana kurwo! Jak cię dopadnę, to cię wykastruję! Obiecuję ci to! Zaraz cię znajdę ty pieprzony gnoju, choćby nie wiem co!

Ponownie wstaję by wyjść z karetki i znów zostaję zatrzymany przez tego samego ratownika.

''Gdzie się Pan wybiera? Proszę chwileczkę poczekać, jeszcze nie skończyłem.''

''Muszę urwać komuś łeb .'' Odpowiadam wściekle. Wiem że nie wypada zwracać się, tak agresywnie, w takiej sytuacji, do niczemu winnej osobie ale no cóż...

Sanitariusz marszcząc brwi, wciska mi coś do ręki.

''Będzie to Panu potrzebne, gdyby dostał Pan atak. To sprej na astmę.'' Patrzę na mały inhalator, w mojej prawej dłoni. Odwracam się na pięcie i opuszczam pojazd wraz z Jiminem, nawet nie dziękując panom z pogotowia.

_____________________________

Rozglądam się i widzę przede sobą ogromny budynek.

''Ej Chim, gdzie jesteśmy?'' Pytam się , nie odwracając wzroku od oświetlonej budowli.

Mi to wygląda na hotel.

''To schronisko młodzieżowe. Ogień zajął górną część budynku akademika i część szkoły więc do naszych pokoi i niektórych klas nie da się w tej chwili wrócić. Muszą zostać odremontowane. Na ten czas będziemy tu mieszkać i tu obejmie nas program domowego nauczania.'' Tłumaczy blondyn.

''Domowe nauczanie?''

''Tak, będziemy dostawać zadania i polecenia, lecz będziemy musieli zrobić je sami w domu, a w naszym wypadku właśnie tutaj w naszym nowym lokum.''

''Och.'' Właściwie to powinienem się cieszyć, ale jakoś nie mam nastroju do radości.

''My zajmujemy pokój w czwórkę.'' Mówi uśmiechając się , gdy wchodzimy do holu budynku.

''My?''

Wjeżdżamy windą na wyższe piętro, idziemy korytarzem i zatrzymujemy się przed jednym z pokoi.

''Tak, są tu tylko pokoje czteroosobowe lub sześcioosobowe. Więc się z wami połączyliśmy.''

''To znaczy-'' Zaczynam.

Wchodzimy do pomieszczenia i w tym momencie moje podejrzenie zostaje potwierdzone.

Podnosi mi się ciśnienie i mam ochotę skoczyć Kimowi do gardła.

''Ty pieprzona cioto!!!'' Zaczynam krzyczeć.

Odwraca się w moją stronę. Podchodzi do jednego z łóżek ignorując mnie, a ja kieruję się wprost na niego.

''Czego ode mnie chcesz?'' Pyta tak jakby nie wiedział o co chodzi.

Niezły z niego aktor, ale mnie nie da się oszukać.

''Jesteś zakłamanym parszywym gówniarzem! Żałuję że nie zginąłem w tym ogniu, wtedy nie musiał bym oglądać twojej obrzydliwie paskudnej gęby!''

To wykrzykiwanie chyba przeciążyło moje płuca, bo natychmiast zaczynam okropnie kaszleć. ChimChim podchodzi do mnie i szybko ciągnie za sobą w stronę łóżka, żebym usiadł.

''Kook po pierwsze się uspokój.''

Słyszę trzask zamykanych drzwi. Zostaliśmy sami, w trójkę. Taehyung wyszedł.

Nareszcie. Mam nadzieję, że już nigdy nie wróci, albo że po drodze potrąci go jakiś samochód.

Tae Pov

Najlepiej będzie jak zostawię Jungkooka teraz w spokoju.

Ale dlaczego jest na mnie taki zły?

Co ja mu zrobiłem?

Nawet się na mnie tak nie wydarł wtedy, gdy go pobiłem.

Dostaję SMS-a.

Włócząc się dalej ulicą, otwieram wiadomość.

Hej Tae tu Suga.

Skąd on do cholera ma mój numer?

Chim próbuje uspokoić Jeona. On się o ciebie strasznie martwi. Mam na myśli Jimina. Kookowi odbija korba. On jest święci przekonany, że zostawiłeś go w akademiku, by spłonął żywcem w ogniu. Sam nie wiem jak na to wpadł ,może ten dym zamulił mu umysł. Napiszę ci jak zaśnie, żebyś mógł do nas wrócić.

Czy on naprawdę myśli, że chciałem go tam zostawić na pastwę losu?

Uratowałem mu życie.

To przecież ja go uratowałem.

To mi zawdzięcza życie!

To dzięki mnie teraz dochodzi do siebie i nie jest zimnym trupem.

Ach, pierdolcie się wszyscy.

Choć raz zrobi się coś dobrego a i tak nikt tego nie doceni.

Niech się wali!

Niech wszyscy się walą!

Dlatego nie powinno się pokazywać ludziom sympatii, bo później chcą więcej i nie są zadowoleni z niczego.

Niech sobie ten idiota myśli co chce. Najważniejsze, że ja znam prawdę.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro