8.
Levi Pov
Nie mogłem tam dłużej zostać. Wiem że nie powinienem wpaść, w tak wielką furię, z powodu tych kilku słów. Był cholernie bezsilny. Jeszcze nigdy się nie zdarzyło bym czuł żal, po tym jak komuś przyłożę. Nigdy nie biję się bez powodu ale przy nim wydaje mi się tak, jakbym właśnie to zrobił. Więc takie uczucie nazywamy poczuciem winy? Czuję się mega ohydnie. Jest 03.00 rano wracam do pokoju.
Eren leży w swoim łóżku. Podchodzę do niego i odgarniam mu kosmyki włosów z czoła. Jego policzek jest całkowicie niebieski a na jego wargach znajduje się krwawiąca rana. Koło nosa również zauważam zaschniętą krew. Ostrożnie podnoszę jego koszulkę do góry. Jego brzuch jest cały posiniaczony.
Cholera!
Schodzę ręką niżej by zobaczyć jego nogę która także jest niebieska. Czy naprawdę jestem aż tak brutalny? Nie chciałem tego zrobić. Dopiero jego krzyk sprowadził mnie do rzeczywistości.
Wpatruję się w niego przez chwilę.
Eren jest inny.
Naprawdę nie chciałem go tak zranić.
On traktuje mnie inaczej, tak jakbyśmy byli równi sobie. Traktuje mnie jak człowieka.
Jego sarkastyczny sposób bycia jest interesujący tak samo jak jego głupota. Myślę że jeszcze z nikim, tak często i tak dużo nie rozmawiałem, jak z nim.
Choć powiem szczerze że jego gadka podrywacza nadal jet denerwująca. Na przykład wczoraj dowiedziałem się że przeleciał nauczycielkę od angielskiego, żeby nie dostać złej oceny z zadania domowego. Typowo.
Przykrywam go kołdrą, gdy słyszę szept.
''Levi?''
Chcę go zignorować i odejść lecz on chwyta mnie za rękę.
''Gdzie byłeś?'' Jego głos jest tak bardzo delikatny i kruchy.
Co się z nim dzieje? Solidnie mu przyłożyłem a on się jeszcze pyta gdzie byłem?
Wyrywam się i kładę do mojego czystego łóżka.
Po tym wydarzeniu z tą dziewuchą zmusiłem Erena by zmienił pościel na moim łóżku. No cóż, uwielbiam gdy panuje porządek, ład i czystość.
Słyszę jak woła mnie jeszcze kilka razy, udaję że już śpię. Skrzypiące łóżko uświadamia mi że właśnie wstał i idzie w moją stronę. Natychmiast zamykam oczy.
Nie chcę teraz o tym rozmawiać.
Nie umiem teraz o tym mówić.
Czuję że zbliża się do mojej twarzy. Wzdycha, a jego ciepły oddech otula moją buzię.
''Przepraszam Levi.''
Ciepło które poczułem przed chwilą, znika całkowicie. Odszedł.
Jest mu przykro?
Jest mu przykro...
Jest mu przykro!
Czy on ma zamiar zrobić ze mnie głupka? To musi być jakiś żart? Czemu do diabła jest mu przykro? Co to za głupia gra? A może to kolejny sen?
Dlaczego to on przeprasza skoro to ja go uderzyłem? Ja go skrzywdziłem. Jeszcze nigdy nie słyszałem by tak głośno krzyczał, wył z bólu tak że myślałam że szyba w oknie zaraz pęknie, jeśli chodzi o inne sytuacje to nie jestem pewny, no wiecie.
To nie jest ok. To ja powinienem go przecież przepraszać. Ale jeszcze czegoś takiego nigdy wżyciu nie robiłem... Nikogo nie przepraszałem.
To on nie powinien mnie tak sprowokować.
Nie powinien tego mówić.
Jest mi go żal, Eren jest jeszcze całkiem znośną osobą, w porównaniu do innych. Pomimo tego i tak nie będę umiał go przeprosić. Potraktuję go z dystansem i będę mu schodzić z drogi przez jakiś czas.
Eren Pov
Levi nie odezwał się jeszcze do mnie ani słowem. Wygląda na to że zaczął mnie unikać. Wiem że powiedziałem zbyt dużo, nie mniej jednak ja nie jestem tym, kto złoił komuś skórę.
Nawet mnie za to nie przeprosił.
Pff i czego ja oczekuję?
Czy naprawdę jestem taki głupi?
Tak...bo już taki rebeliant jak Levi przyjdzie do mnie z skruchą i przyzna się do winy. Marzenie ściętej głowy.
Nienawidzę jego paplaniny. To jet takie wkurzające że grrrr.... eh.
Moje ciało jeszcze całkowicie nie wyzdrowiało, ale nie chcę iść do lekarza.
Może i nie jestem najsprytniejszy, jak mówią moi przyjaciele, ale kompletnie głupi też nie jestem. Posiadam wiedzę podstawową i umiem współpracować, tylko że jakoś na tych wspólnych projektach, testach i sprawdzianach, mi to za bardzo nie wychodzi. W sumie najważniejsze jest to że nie zawalam moich ulubionych przedmiotów. A więc dążę do tego że, moim zdaniem problemy powinno rozwiązywać się rozmową a nie pięściami.
Stoję na korytarzu. Nagle jakby znikąd pojawiają się dwaj kolesie.
''No, no kogo my tutaj mamy, czyż to nie jest Eren Jaeger, nasz szkolny fuckboy.'' Mówi różowo-włosy.
''Faktycznie'' Odpowiadam.
''A wiesz szukałem właśnie ciebie. Mamy pewną sprawę do wyjaśnienia, ale może lepiej nie tutaj. Nie chcemy żeby ktoś nas zobaczył co nie?''
''Hej, przystopuj. Moja oferta obejmuje tylko dziewczyny, nie facetów.''
''Patrzcie jaki żartowniś.'' Mówi do swojego przyjaciela.
''O to mi nie chodzi. Chyba nie chcesz mi powiedzieć że wyglądam na pedała?''
''Patrząc na twój kolor włosów to nie jestem całkiem pewny.'' Odpowiadam z uśmieszkiem.
Zdaję sobie z tego sprawę że go prowokuję i dochodzi do mnie, że to nie są żadne żarty, gdy ów kolesie biorą mnie za szmaty i zaczynają ciągnąc w nieznanym kierunku.
___________________________
''I tyle masz z tego że przerżnąłeś moją dziewczynę dziwkarzu!''
Ześlizguję się w dół po ścianie i zaczynam się śmiać, gdy odchodzą. Wiedziałem że pewnego, słonecznego dnia mi się to przydarzy. Teraz głowa napierdala mi jeszcze bardziej niż przedtem. Gdybym to ja był na miejscu tego faceta to zaczął bym się martwić.
Po pierwsze: na pewno tej swojej dziewczyny dobrze nie zadowala, inaczej by do mnie nieprzyszła.
Po drugie: jego dziewczyna to zwykła szmata, skoro pieprzy się z kimś innym, mając chłopaka.
Zrobiło się późno więc wracam z powrotem do akademika. Nie wiem czemu ale przez całą drogę uśmiech nie schodzi mi z ust, tak jakbym był jakimś szaleńcem. Chociaż to nie był mój szczęśliwy tydzień.
Czuję jakieś dziwne uczucie w okolicy brzucha i zaczynam wymiotować krwią.
Ble jakie to obrzydliwe!
Nareszcie dochodzę do budynku i zmierzam do mojego pokoju, wchodzę do środka. Widzę Levia który siedzi przy oknie i pali. Odwraca się, i prawdopodobnie na mój widok dostaje jakiegoś szoku, bynajmniej ja tak myślę, widząc jego zszokowaną minę. Aż tak źle wyglądam?
Wyrzuca peta przez okno i zamyka je, podchodzi do mnie.
''Co ci się do cholery stało?!''
Czy ja słyszę troskę w jego głosie? Na pewno nie, chyba się przesłyszałem. Ignoruję go i idę dalej. On natomiast przyciąga mnie z powrotem bliżej siebie. Przewracam oczami. Czego on ciągle ode mnie chce?
Przejeżdża kciukiem po mojej dolnej wardze a ja zaczynam syczeć z bólu.
''Nie dotykaj mnie.'' Mówię chłodno i chcę odejść.
Swoimi rękami przyciska mnie jeszcze mocniej do ściany. Jego kobaltowe oczy przebijają mnie na wylot, zbliża się coraz bardziej. W następnym momencie staje się coś czego w życiu bym się nie spodziewał. Jego usta lądują na tych moich, zakrwawionych.
HAPPY BIRTHDAY LEVI!!!!! :D
💗😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍💗
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro