Rozdział 10 Więzy krwi cz.2
– Jak to, nie domyślasz się? Mężczyźni! – Wróżka przekręciła oczami i kokieteryjnie uśmiechnęła się do Sebastiana. Lenard zareagował śmiechem, bo domyślał się, o co chodzi Frydzie. – Ja jestem wróżką przy dworze królowej Mireli, a twoja rodzina posiada wielką moc. Kiedyś twoja matka, a dziś ciotka zasiada przy królowej, to wielki zaszczyt. Wyobraź sobie, jaka silna byłaby nasza córka!
Poza znawcą kobiet, Lenardem, reszta przyjaciół głupkowato patrzyła na wróżkę, jakby powiedziała im coś tak skomplikowanego, że potrzebowali chwili, żeby zrozumieć sens jej słów. Pierwsza pozbierała się Miriam.
– Nie słyszałaś, oni są zakochani! – oznajmiła oburzona propozycją wróżki Mira. Pstryknęła palcami na wysokości oczu Frydy, jakby chciała ją obudzić.
– Tak słyszałam, nie jestem głucha! Byłam świadkiem kłótni kochanków, ale przecież ślubu mu nie proponuje!
– Nie, dziękuję – wykrztusił z siebie Sebastian, chciał już zakończyć ten żenujący temat.
– Szkoda, ale jakbyś zmienił zdanie, to wiesz, gdzie mnie szukać. Jesteś tu zawsze mile widziany! – powiedziała urzekająco Fryda. – Ty nie! – Palcem wskazała na księcia.
Daniel prychnął. Tylko czekał, żeby opuścić ziemię tych wrednych wróżek. Jeśli życie go do tego nie zmusi, to i tak wracać tu nie miał zamiaru.
– To nie ty o tym decydujesz! Nie jesteś królową Motyli! – skwitowała Rozalia.
Lenard z trudem powstrzymał się od śmiechu. Musiał uważać, bo nie chciał urazić obrażalskiej wróżki, której pomoc z pewnością jeszcze nieraz mogła mu się przydać. Rozalia zarumieniła się. Znowu odezwała się w nieodpowiednim momencie, tak jak wcześniej przy królowej. Wiedziała, że wróżka nie podaruje sobie i z pewnością się jej odgryzie. Fryda z chytrym uśmiechem popatrzyła na nią.
– Tutaj was zostawię! Jeszcze kawałek i koniec naszych terenów, ścieżka was poprowadzi. Ja mam co robić, nie będę tracić więcej czasu na pilnowanie dzieci. – Przyjaciele satysfakcją popatrzyli na wróżkę, wiedzieli, że odgryzła się im za słowa Rozalii, które ją zabolały. Na pewno marzyła, żeby zająć miejsce Mireli. – Do zobaczenia, Lenardzie. Gdyby twoja dziewczyna jednak wybrała ciemną stronę i oczywiście ty to przeżyjesz, odwiedź mnie – zakończyła Fryda. Potem podleciała do niego i niespodziewanie czule pocałowała go w usta.
– Oczywiście, tak zrobię. Dziękujemy za pomoc! – odparł nieco zaskoczony Lenard i uprzejmie skinął jej głową.
Lecz Fryda już nie zwracała uwagi na Lenarda. Jej pełne triumfu spojrzenie powędrowało do Rozalii. Czarodziejka może nie miała doświadczenia z mężczyznami i tym bardziej nie potrafiła być obojętna na urok Lenarda, który zresztą bezwstydnie wykorzystywał go, by ją dręczyć, ale za to potrafiła uczyć się na własnych błędach. Wiedziała, że wróżka pogrywa sobie z nią. O nie, tym razem nie dam się podpuścić, pomyślała! Z szerokim uśmiechem na twarzy poklepała Lenarda w ramię.
– Nic się nie martw, odeślę ci go w kawałkach! – zapowiedziała Rozalia i chłodno skinęła jej głową na pożegnanie.
– Będę czekać! – odpowiedziała Fryda, śmiejąc się i również kiwnęła głową.
Sebastian i Mira uprzejmie pożegnali się z Frydą. Natomiast Daniel nawet nie drgnął, stał, patrząc na nią oschle. Jego zazdrość dodatkowo ją rozśmieszyła, bo nie widziała w swojej propozycji nic zdrożnego. Posiadanie dziecka z wróżką było wielkim zaszczytem! Ludzie są dziwni, pomyślała. Zmieniła się w Motyla i poleciała w głąb łąki. Przyjaciele patrzyli za nią, aż zginęła im z oczu.
– W kawałkach? Poważnie? Kiepski żart! – stwierdził Lenard, ale widać było, że podobała mu się ta wymiana zdań między jego adoratorkami, bo tak właśnie myślał o Rozalii i Frydzie.
– Moja ciemna strona nie jest aż tak ciemna. Skoro Fryda cię pragnie, to będę tak miła i jej pomogę. – Lenard chciał odpowiedzieć Rozalii, ale ona to przewidziała i szybko zasłoniła mu dłonią usta. – Lepiej ruszajmy. Może łąka dobiega końca, ale przed nami jeszcze droga na szczyt Wulkanu, a to nam chwilę zajmie.
Czarodziejka odwróciła się i ruszyła przed siebie. Miriam spojrzała z naganą na Lenarda. Wzbudzać zazdrość w jej przyjaciółce, rozmawiając z inną to jedno, ale całować się z Frydą?! To już była przesada! Obrażona nie odezwała się do niego. Prychnęła tylko i dogoniła Rozalię. Sebastian solidarnie poklepał Lenarda po ramieniu, bo przecież to nie jego wina, że wróżka go pocałowała.
– Kobiety, same z nimi problemy – mruknął Daniel, który już zapomniał o niedawnej kłótni z partnerem. Odetchnął z ulgą, że sam zakochał się w mężczyźnie.
Zachowanie dziewczyn rozbawiło Lenarda. Ręką rozczochrał włosy, jakby sobie przypomniał, że dawno tego nie robił i ruszył za nimi. Daniel przytulił się do partnera i razem poszli za nim.
– A ty, Lenardzie, masz jakąś moc? – zagadał Sebastian.
– Gdyby miał moc, to z Frydą już posiadaliby gromadkę dzieci – stwierdziła Miriam i roześmiała się głośno.
– Nie, jeśli jest nisko urodzony. Ona wysoko mierzy – zawtórowała jej Rozalia.
– Tak, masz racje! – zgodziła się Mira.
Daniel i Sebastian z trudem powstrzymywali się od śmiechu, ale chcieli okazać solidarność względem przyjaciela, z którego dziewczyny nabijały się w najlepsze.
– Przepraszam, drogie panie, czy mogę sam się wypowiedzieć na ten temat? Choć widzę, że wasza wiedza jest ogromna – wtrącił Lenard.
– Nie, nie możesz, bo wiem, co powiesz! – Rozalia odwróciła się do Lenarda i, idąc tyłem, powiedziała, udając męski głos: – Moją mocą jest mój urok osobisty. Kobiety lecą na mnie, jak wróżki do kwiatów.
Gdy Rozalia to powiedziała, odwróciła się do Miriam. Dziewczyny złapały się ciepło za ręce. Były zadowolone, bo w końcu utarły nosa bezwstydnemu Lenardowi. Jednak nie doceniły one jego zuchwałości! Chłopakowi nie przeszkadzały ich docinki, wręcz czuł się szczęśliwy, obserwując, że Rozalia otwiera się na ludzi. Widział tu dużą szansę dla siebie! Przyjaźń z księżniczką była dobrym początkiem, a po pokazie zazdrości czarodziejki o Frydę, utwierdził się w przekonaniu, że wkrótce i ich związek rozkwitnie. Dobrodusznie pozwolił wierzyć im w to fałszywe zwycięstwo, dlatego zrobił obrażoną minę.
– A poza urokiem osobistym, masz jakąś inną moc? – zapytał powtórnie Sebastian.
– Nie, nie mam mocy. Moi rodzice są ludźmi na sto procent – odpowiedział Lenard. Po chwili zapytał niepewnie Sebastiana o najbardziej nurtującą go sprawę. – Nie wiem, czy powinienem o to pytać, ale twoja matka była wróżką i...
– Nic nie wiem o przepowiedni – przerwał mu Sebastian. Od razu domyślił się, o co chciał go zapytać Lenard. Wszyscy poczuli się rozczarowani tą odpowiedzią. – Może i moja matka dawno opuściła swoje siostry, ale to nic nie zmieniło w jej myśleniu. Wolna wola! Uczyła mnie, jak mam posługiwać się magią. Opowiadała mi o swoich siostrach i ich historii, ale nigdy nie mówiła, że jestem częścią jakiejś przepowiedni. Kiedy oznajmiłem, że chce pomóc pokonać czarnoksiężnika, to nie była tym zaskoczona. Powiedziała, że skoro mam taką wolę, to ona nie ma prawa mnie zatrzymywać. Ma też nadzieję, że wiedza, jaką mi przekazała, będzie mi przydatna. Pokrótce to tyle!
– A wiesz, co królowa Mirela poświęciła dla nas? – spytała ciekawa Mira.
– Nie! Natomiast matka wiele razy mi powtarzała, że nie wszystkim wróżkom można ufać...
– Nie dziwie się! – wtrąciła Rozalia, czym rozśmieszyła wszystkich poza Danielem, który energicznie przytaknął jej głową.
– ... ale mogę ufać królowej. – Po chwili zaczął kontynuować Sebastian. – Mirela faktycznie poświęciła dla nas coś ważnego. Prosiłem, ale matka oczywiście nie powiedziała mi, co to takiego, bo ta wiedza i tak wpłynęła już na decyzje zbyt wielu ludzi. Czy coś takiego. I że jeśli przyjdzie zły czas, ale ona oczywiście ma nadzieje, że do tego nigdy nie dojdzie, to dowiemy się prawdy, która zmieni życie kolejnych ludzi. Wiem, tajemnicza jak królowa, ale wróżki takie są.
– Wytłumacz mi coś! Motyle uważają, że cokolwiek się dzieje w naszym życiu, to nie ma to wpływu na nasze wybory, bo mamy wolną wolę, więc możemy robić, co chcemy. Ale one nie chcą nam nic zdradzić, bo to wpłynęłoby na nasze decyzje. Gdzie tu jest logika? – zapytał Daniel.
– Żeby to zrozumieć, musiałbyś być jedną z nich – zachichotał Sebastian. – Ja uważam, że wszystko może zaważyć na naszym życiu. A wiedza wróżek wychodzi poza nasz świat i rządzi się swoimi zasadami, których ludzki umysł nie jest w stanie zrozumieć. Tak mówi moja matka, a więc na pewno tak musi być!
– A jakby inaczej! – Daniel prychnął.
– Tyle o wróżkach. Teraz mamy inny problem – oznajmił uzdrowiciel.
– Jaki? – spytała szybko Mira, uprzedzając towarzyszy.
Odpowiedź Sebastiana była zarazem pytaniem skierowanym do Rozalii.
– Pociesz nas i powiedz, że darzysz wielką miłością kogokolwiek z nas. Wszystko jedno kogo?
Czarodziejka zamrugała nerwowo. Czuła na sobie wyczekujące spojrzenia przyjaciół, jak zawsze w takie sytuacji poczerwieniała.
– Lubię was, to chyba dobry początek. Nigdy nie miałam przyjaciół – zaczęła niepewnie Rozalia. – Musicie zrozumieć... ja całe życie przygotowywałam się do wyprawy na Wulkan, nie chciałam się dekoncentrować jakimikolwiek relacjami z ludźmi. Wówczas wydawało mi się, że to w porządku, że nie potrzebuję nikogo. Teraz jednak gdy was poznałam, widzę, jak bardzo się myliłam. Rodzina i przyjaciele dają siłę.
– Ooo, my też cię lubimy! – odpowiedziała rozczulona Mira, przytulając przyjaciółkę, która odwzajemniła się tym samym.
– Sytuacja jest bardzo poważna! – oznajmił Sebastian.
– Dlaczego? Wiesz coś o pochodzeniu mojej mocy? – Rozalia zapytała z nadzieją, że w końcu dowie się czegoś więcej o sobie.
Sebastian nabrał nerwowo powietrze nosem.
– Czarodziejów obowiązuje magiczna hierarchia krwi. – Poza Lenardem, który już o tym słyszał, reszta pytająco popatrzyła na Sebastiana, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. – Wytłumaczę wam to... już wiem! Jak już powiedziałem najwięcej magii mamy od wróżek, ale są i tacy, jak nasz przewoźnik, Onahi... Popraw mnie, Lenardzie, jeśli się mylę. Jego rodzice byli ludźmi, a jedno posiadało moc od istot Maikira i przekazało ją synowi. – Lenard przytaknął. – Jak wiecie, te magiczne istoty porozumiewają się ze sobą za pomocą myśli, dlatego naszego przewoźnika właśnie w taki sposób możemy przywołać. Daje mu to też odporność na mieszanie mu w głowie przez Rzekę Snów. – Przyjaciele szybko przytaknęli głowami, czekali niecierpliwe, do czego uzdrowiciel zmierza. – Najczęściej jest tak, że tylko jedno z rodziców włada magią. Z prostej przyczyny: czarodziejów jest mniej, niż zwykłych ludzi. I na szczęście – znacząco popatrzył na partnera – nie wszyscy ludzie boją się magii. Ale zdarza się też, że dwie magiczne osoby mają dziecko. Najczęściej jest to moc wróżek, bo jest jej najwięcej między nami i wtedy nie ma problemu dziecko, ma moc mgły. Ale gdyby zdarzyło się tak na przykład u Onahiego i jego drugi rodzic miałby w sobie magię wróżek, to ona by wygrała, bo jest ona silniejsza od mocy Maikira. – Wszystkich, poza Lenardem, zdziwiła ta informacja. – Wówczas zamiast mocy przywoływania w myślach, Onahi posiadałby magię mgły. No i tu właśnie mamy problem z Rozalią. Słyszeliście Florę. To nie ma znaczenia, że twoja matka była wróżką, wygrywa zawsze mocniejsza magia.
– No właśnie, nie zrozumiałem, o co jej i Mireli chodziło. Flora sama potwierdziła, że matka Rozalii była wróżką. A więc to nieistotne, jaką mocą władał jej ojciec, bo magia mgły zawsze dominuje – wtrącił Lenard.
– Nie zawsze. Już wtedy przyszło mi coś do głowy. Jest jedna opcja – wyznał z wahaniem Sebastian.
– Jaka? – Jego przyjaciele krzyknęli chórem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro