Rozdział 4 Złodziej cz.2
– Co by to dało? Właśnie dlatego nic ci nie powiedziałem, bo w środku ciemnego lasu toczyłaby się taka oto rozmowa prowadząca do jednego, bo ona z nami wyruszy na Wulkan. – Sebastian wskazał ręką na Miriam, która błagalnym wzrokiem patrzyła na brata. – Jak zawsze postawi na swoim. Ma rację, samej jej nie puścimy i tak pewnie zawróciłaby, a my jej nie odwieziemy, nie ma na to czasu. Czekać na ludzi, których król na pewno za nią pośle, gdy w końcu zauważy, że uciekła, też nie możemy. Wiesz, że mam rację nie mamy innego wyjścia, musimy zabrać ją ze sobą.
Po przemowie Sebastiana nastała cisza, nawet wiatr zamilkł magicznie, jakby czuł powagę sytuacji. Daniel potrzebował chwili na przyswojenie niewygodnych dla siebie faktów. Te parę minut było dla Miry męczarnią, serce jej dudniło, ręce się pociły. Wiedziała, że to od jego decyzji wszystko teraz zależy. Mógł kazać Sebastianowi odwieść ją do domu, a samemu wyruszyć na Wulkan – jako następca tronu miał do tego prawo, a oni musieliby go posłuchać. Choć ona nic nie musiała, ale Sebastian nie był głupcem, więc miałaby marne szanse, żeby mu uciec.
Książę miał ochotę krzyczeć. Wiedział, że jakąkolwiek decyzję podejmie, to każda będzie zła. O tym, że Miriam sama z własnej woli do domu nie wróci, nikt nie musiał mu mówić, bo dobrze znał swoją upartą siostrę. Jednak do spotkania z wybawcą nie zostało dużo czasu. Dlatego on, albo Sebastian, musiałby zrezygnować z wyprawy i wrócić z nią do Krainy Słońca, a żaden z nich nie miał na to ochoty. Zresztą, Daniel bardzo nie chciał rozstawać się z partnerem. Zatem zostało mu tylko jedno wyjście.
– Wiem – powiedział w końcu zrezygnowany. – Widzę, że całkiem dobrze się znacie – dodał niby od niechcenia.
– Zazdrosny – zażartowała Miriam rozluźniona po wyroku kata.
– Nie, bardzo mnie to cieszy – odpowiedział Daniel i, jak gdyby nic, poszedł do koni.
Sebastian i Miriam uśmiechnęli się porozumiewawczo. Oboje dobrze znali Daniela, wiedzieli, jak bardzo zależało mu na akceptacji rodziny i ile takie wyznanie go kosztowało. Szczęśliwa Mira szybko pobiegła po swojego konia. Zostawiła go nieopodal krzaków, w których wcześniej nędznie się ukryła. Nie chciała, aby towarzysze na nią czekali, bo bała się, że jeszcze się rozmyślą i ją zostawią. Sebastian podszedł do partnera, obiema rękami złapał go za twarz i czule pocałował.
– Mi również zależy na tobie. Mira jest po naszej stronie i zrobię wszystko, aby twoja rodzina mnie zaakceptowała – wyznał Sebastian.
– Wiem, ale jeśli tego nie zrobią, ja z ciebie nie zrezygnuję i oddam koronę tej tam. – Ręką wskazał na siostrę, która już wróciła i wzruszona wyznaniem brata rękawem od płaszcza wycierała łzy, sama marząc o wielkiej miłości. – Siostro, czy ty płaczesz? – Podeszła do nich, a oni przyciągnęli ją do siebie i przytulili mocno, jak małe dziecko, czemu wcale nie protestowała.
– Miłość jest taka piękna. – Głośno pociągnęła nosem. – Powiedz rodzicom, że oddajesz mi koronę, to przystaną na wszystko. – Na te słowa wszyscy wybuchli śmiechem.
– A właśnie, co z rodzicami? – zapytał Daniel.
Dziewczyna pośpiesznie wykręciła się z ramion chłopaków i nie patrząc na brata, wskoczyła na konia.
– Zostawiłam list, bez obaw, wszystko w nim wyjaśniłam. – Chcąc zmienić temat, dodała szybko: – Ruszajmy, wojownik z Krainy Mgły nie będzie na nas czekał, a za parę godzin zachód słońca.
Sebastian, widząc, że partner już otwiera usta, aby zbesztać siostrę, złapał go za ramię i pokiwał głową, aby ten dał już spokój. Roztrząsanie tego, czego nie mogli już zmienić, nie miało sensu. Daniel westchnął, ale poszedł za przykładem swoich towarzyszy i wsiadł na konia.
– Kiedy – poprawił się – jeśli wrócimy do domu, to wezmę się za ciebie i to twoje podsłuchiwanie, bo właśnie stąd wiesz o tym wszystkim, prawda? – spytał Daniel, nie potrafiąc się powstrzymać.
– Mnie bardziej ciekawi, jak wymknęłaś się z pałacu? Przecież król zwiększył ochronę przy wszystkich bramach, bo zapewne spodziewał się, że jego ukochana córka wpadnie na genialny pomysł i wybierze się na Wulkan – powiedział Sebastian, chichrając się w najlepsze.
– To moja słodka tajemnica – odpowiedziała Miriam, nie mając zamiaru zdradzać im swojego sekretu.
Daniel z ukosa popatrzył na jadącą w środku siostrę. Mira odpowiedziała towarzyszom wyzywającym uśmiechem, który mówił więcej niż słowa. Sebastian zaczął śmiać się z krzywej miny partnera.
Daniel przekręcił oczami. Od dawna z matką podejrzewali, że dziewczyna znała jakieś sekretne przejście, inaczej nie miałaby szans wydostać się z pałacu. Do tej pory przymykał na to oko, ale teraz Miriam przesadziła. Cóż będzie musiał zająć się tym po powrocie do domu.
Kolektywnie pędem ruszyli ku Rzece Snów, trzech wojowników Krainy Słońca.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro