Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*Rozdział 5 cz.2*

- Trzymaj. - zaniepokojona Misurie włożyła mi do ręki mały flakonik zamknięty brązowym korkiem. Jęknęłam i spojrzałam na przedmiot. Wewnątrz znajdował się jakiś dziwny fioletowy płyn. - To na ból.

Zamknęłam oczy. Jak to fajnie było mieć przyjaciółkę, która fachowo zajmowała się eliksirami.

- Dzięki. - otworzyłam flakonik i powąchałam nieufnie zawartość. - Nie sądziłam, że Licavoli jest taki wymagający.

Misurie podrapała się po brodzie.

- Dziwne. - zmarszczyła brwi i wychyliła się, żeby poprawić wiązanie mojego krawata. - Zander jest zazwyczaj ulgowy dla nowych uczniów.

- Możliwe, że trochę się z nim droczyłam. - skrzywiłam się, poczekałam, aż nastolatka skończy i wypiłam płyn. Był lekko gorzkawy, ale na języku powoli zaczął się robić słodki. - Chyba chciałam mu coś udowodnić.

Dziewczyna wybuchła śmiechem.

- W takim razie ciesz się, że to była tylko godzina. - chciała mnie poklepać po ramieniu, ale w ostatniej chwili opuściła rękę. - Podobno Zander potrafi wykończyć na zajęciach dodatkowych.

Odetchnęłam i rozprostowałam nogi pod ławką. Trwała lekcja Aktywnej Nauki Gestów, ale nauczyciel wyszedł, więc miałam chwilę, żeby porozmawiać z przyjaciółką. Okazało się, że Misurie miała tego dnia taki sam plan lekcji jak ja.

- Obiecuję, że na następnej lekcji nie odezwę się ani słowem. - odchyliłam głowę do tyłu. - Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak bolało mnie ciało, a wierz mi, przeżyłam już wiele ciężkich wf-ów.

Dziewczyna pokiwała głową,

- Ja nie wiem, czemu tak im zależy, żebyśmy popadali ze zmęczenia. - powiedziała, po czym jak zwykle zmieniła temat. - Masz później lekcje o Czterech Żywiołach, prawda?

- Tak. - uśmiechnęłam się. - Sprawdzimy, czy jest tak ciężko jak mówiłyście z Dafne.

- Akurat dzisiaj pewnie nic nie będziesz musiała robić, bo są testy poprawkowe. - Misurie się przeciągnęła. - Poprzedniego egzaminu nie zdało aż siedemdziesiąt pięć procent uczniów. Był strasznie trudny.

- A tobie jak poszło?

Dziewczyna z szerokim uśmiechem założyła nogę na nogę

- A czy ja wyglądam na aż tak inteligentną, żeby zaliczać się do dwudziestu pięciu procent wybrańców? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. - Jasne, że oblałam.

Drzwi do sali się otworzyły i wszedł nauczyciel, co od razu uciszyło większość rozmów. Wyprostowałam się, a Misurie odgarnęła włosy za uszy.

- Znalazłem w końcu mięte. - nauczyciel uśmiechnął się i z zadowoleniem pokazał woreczek pełen zielonych liści. Przeciągnął się i stanął za biurkiem znajdującym się na środku pomieszczenia. Ławki dla uczniów ustawiono w taki sposób, by tworzyły półokrąg. Dzięki temu każdy mógł dokładnie widzieć ruchy i gesty opiekuna.

Nauczyciel, Claus Starlikove, był czterdziestoczteroletnim Ukraińcem. Misurie wyjaśniła mi, że zawsze przed południem pijał miętową herbatę, która akurat tego dnia mu się skończyła przez co musiał wyjść nazbierać nowych liści ze szkolnej oranżerii. Uznał, że to nie może poczekać do końca lekcji.

- O czym to ja wam opowiadałem?.. - mężczyzna wrzucił miętę do wrzątku i zamieszał srebrną łyżeczką. - A tak! Zamienianie przedmiotów w inne. No więc, wymaga to od magów przede wszystkim dużej koncentracji. Podczas stosowania gestu, który zaraz wam pokażę, musicie wiedzieć, że niektórych rzeczy po prostu nie da się od tak zamienić w coś kompletnie innego i różnego od pierwotnej formy. Samym gestem nie da się, na przykład przekształcić gorącego ognia w chłodną, płynną wodę lub zmienić malutkiego kanarka w rosłego konia. To bardziej zaawansowana magia, do której wymagane jest użycie specjalnych zaklęć lub różdżek. Gesty są za to idealne jeżeli chce się szybko coś zmienić. Niektórzy magowie posługują się nimi, kiedy chcą, dajmy na to, stworzyć jakąś iluzję. Jest to bardzo praktyczne, ponieważ zwykła iluzja tworzy jedynie obraz, a gest zmiany przekształca sam przedmiot, który później można dotykać.

Misurie uniosła rękę. Nauczyciel skinął głową.

- Skoro zamienianie przedmiotów jest precyzyjniejsze jak wypowiada się specjalną formułkę to po co stosować gesty? - chciała wiedzieć.

Mężczyzna spokojnie uniósł w dłoniach kubek.

- Zaklęcie zmiany jest tak długie, że zanim wypowiedziałabyś połowę, zdążyłbym wypić całą herbatę. - odparł. - Chodź na środek, to coś ci pokażę.

Dziewczyna ochoczo podniosła się z miejsca i przygładziła kremową, plisowaną spódniczkę. W Cennerowe'ie, o dziwo, uczniowie bardzo chętnie i aktywnie uczestniczyli w lekcjach.

Misurie zeszła po krótkich schodkach, teatralnie ukłoniła się pozostałym i stanęła obok pana Starlikove'a. Nauczyciel odłożył herbatę na ziemię i odszedł kilka kroków. Powiedział, żeby dziewczyna zrobiła to samo.

- Dobrze... - mężczyzna wyłamał palce i na nią spojrzał. - Czy panna Hills uczyła was już słownego zamieniania przedmiotów?

Misurie pokiwała głową.

- Jakieś trzy, cztery miesiące temu. - powiedziała z uśmiechem. - Formułka nie jest aż tak długa jak pan mówi.

- Zobaczymy. - nauczyciel, pewny siebie, wskazał herbatę. - Spróbuj wykorzystać swoją wiedzę, żeby zmienić kubek w coś, co jakoś na mnie wpłynie.

- W sensie?

- W sensie „zaatakuje mnie". - wyjaśnił pan Starlikove. - Możesz mnie na przykład oblać herbatą. Nie obrażę się. W końcu to dla dobra nauki.

Misurie niezbyt pewnie podeszła do tego pomysły, ale ostatecznie się zgodziła. Wyciągnęła rękę, pochyliła głowę i zaczęła mówić coś pod nosem. Wyglądała na bardzo skupioną. Nauczyciel w tym czasie wykorzystał okazję i wykonał szybki, przemyślany ruch dłońmi. Uniósł je do góry, zatoczył koło, opuścił, zrobił coś przypominającego krzywą ósemkę, a na koniec obrócił prawą dłoń wierzchem do dołu. Misurie, zajęta wypowiadaniem zaklęcia, nawet nie zauważyła, gdy kubek z herbatą stracił swoją formę.

Wychyliłam się z ławki i uważnie obserwowałam zmianę. Żółty kubek powoli transformował w mały, nieskomplikowany wygięty przedmiot. Przypominało to dobrze przemyślaną, płynną przemianę nowoczesnego urządzenia w inne urządzenie. Poszczególne fragmenty przemieszczały się jakby nagle się rozpuszczały i równie szybko zastygały w innych miejscu, inaczej ułożone. W ten sposób powstał pistolet na wodę, a raczej, na herbatę.

Pan Starlikove wykonał jeszcze jeden ruch i pistolet momentalnie wystrzelił.

Misurie odskoczyła, gdy miętowa herbata trafiła wprost na jej białą koszulę i krawat. Spojrzała z zaskoczeniem na uśmiechniętego nauczyciela, a następnie na pistolet, który znów stawał się kubkiem.

Ktoś zaczął klaskać, widząc przemokniętą dziewczynę i usatysfakcjonowaną minę nauczyciela. Po chwili do osoby dołączyło więcej uczniów. Ja, żeby być solidarna wobec przyjaciółki, jedynie przygryzłam kciuk.

Misurie zagryzła wargę i przyjrzała się swoim mokrym ubraniom.

- Bardzo fajna prezentacja. - odparła, odklejając dwoma palcami koszulę od ciała. - Tak fajna, że muszę się teraz iść przebrać.

Starlikove machnął ręką.

- Wybacz mi moja droga. - podszedł i wymruczał kilka słów. Koszula nastolatki zafalowała nieznacznie, a po chwili zaczęły z niej spływać brązowe kropelki herbaty. Nie minęła minuta, a dziewczyna była sucha i czysta, a pod jej nogami zebrała się spora „miętowa" kałuża. - Za poświęcenie masz u mnie o jedno zadanie mniej na następnym egzaminie praktycznym.

Tym, co wcześniej klaskali zrzedły miny, a Misurie wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.

- W takim wypadku, bardzo dziękuję.

- Ja również. Wracaj na stanowisko.

Dziewczyna skinęła głową i wróciła do ławki. Mrugnęła do mnie, założyła nogę na nogę i spojrzała na pana Starlikove.

- Może jednak jestem dosyć inteligentna. - powiedziała odrzucając włosy do tyłu. Nie wiedziałam, czy kierowała to do mnie, czy mruczała sama do siebie, ale wiedziałam, że miała na myśli naszą rozmowę o zajęciach z czterech żywiołów.

Nauczyciel podniósł z podłogi kubek i z bolejącym wyrazem twarzy zlustrował kałużę herbaty. Przez kilka sekund wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał, ale najwyraźniej zrezygnował z tego o czym myślał, gdyż odłożył kubek na stół i splótł ręce.

- Skoro wstępną prezentacje mamy już za sobą – powiódł wzrokiem po sali. - możemy przejść do dalszej teorii. Kto mi powie jak nazywał się słynny czarodziej, który odkrył, że magowie do swoich zaklęć i czarów mogą używać jedynie gestów?

Podniosło się kilka rąk.

- Tak? - mężczyzna wskazał na chłopaka z szarymi włosami.

- Aisaden Airen. - odparł tamten. - Jako pierwszy użył zaklęcia „Hesodus" bez stosowania słów.

Nauczyciel pokręcił głową.

- Bardzo ładnie Grass. Widzę, że uważałeś na lekcjach czterech żywiołów. Ja jednak miałem na myśli czarodzieja, który nie wywodzi się z prastarych legend.

- No to w takim razie musi panu chodzić o Ormanda Vinche. - odparł ten sam chłopak.

Starlikove przytaknął i skrzyżował ręce.

- Powiesz nam coś o nim?

- Nie pamiętam dokładnej daty urodzenia, ale chyba coś koło 1220 roku. - zaczął szaro włosy drapiąc się po brodzie. - Jego rodzice pochodzili z Węgier, chociaż niektórzy czarodzieje, którzy zajmują się historią sławnych magów, uważają, że Vinche'a adoptowano i tak naprawdę był Austriakiem. Jego, prawdopodobnie, biologiczna matka zmarła przy porodzie.

Ziewnęłam i oparłam łokcie na blacie stolika. Chłopak nadal mówił.

- Zaklęcie Hesodus nie służy przypadkiem do poruszania ciężkimi przedmiotami? - zagadnęłam Misurie.

- Nie wiem. Chyba tak. - nastolatka spojrzała na mnie z niepokojem. Wyprostowałam się. Po jej radosnym wyrazie twarzy nie pozostał nawet ślad. - Myślisz, że to może być na teście poprawkowym z czterech żywiołów? Nie czytałam pradawnych legend.

Uniosłam dłonie w bezradnym geście.

- Nie mam bladego pojęcia. Niespełna cztery dni temu chodziłam do innej szkoły.

- No tak... Zapomniałam. - Misurie nerwowo zaczęła się rozglądać na wszystkie strony.

- Co robisz?

- Szukam kogoś kompetentnego. - powiedziała dziewczyna. Po jej minie wywnioskowałam, że w pobliżu naszej ławki niestety nikogo takiego nie było. - Nie mogę dostać złej oceny z testu. Może na sali jest ktoś, kto mi szybko opowie o tym... jak mu tam było... Aisa... Aide... coś tam... renie...

- Aisadenie Airenie. - przypomniałam.

- Nie ważne. - Misurie machnęła ręką. - Nie obchodzi mnie jak się nazywał. Skupmy się raczej na tym co robił. Z zajęć o czterech żywiołach kojarzę tylko, że był jednym z synów Władcy ognia. Uwierz mi, ale nawet tak rozległa wiedza nie wystarczy, żeby zaliczyć egzamin.

Podrapałam się po głowie, ignorując ironiczną uwagę przyjaciółki. Chciałam jej pomóc, ale nie wiedziałam jak mogłabym to zrobić. Nie miałam nawet podstawowej wiedzy o czterech żywiołach.

- Możemy iść na przerwie do biblioteki. - zaproponowałam, bo nic innego nie przyszło mi do głowy. - Tam na pewno znajdziemy jakieś informację.

Misurie pokręciła głową.

- Dobry pomysł, ale nie ma sensu. Zajęłoby to za dużo czasu. - wzięła do ręki brązową książkę, która leżała na blacie stołu. Chwilę ważyła ją w dłoni po czym pochyliła się i wrzuciła ją do torby znajdującej się na podłodze. - Jak skończy się ANG to pójdziemy do Doriana i zapytamy. Powinnyśmy go łatwo znaleźć, bo zawsze czeka na lekcje pod salą, żeby się nie spóźnić.

- Magelli? - uniosłam brew. - Ma z nami zajęcia?

- A co myślałaś? - zapytała Misurie pakując resztę rzeczy. - Co prawda, jest Dwójką, ale u nas są mieszane klasy. Starsi uczniowie przychodzą na lekcje młodszych i odwrotnie, w zależności od omawianych tematów. Sądziłaś, że jak Dorian jest synem dyrektorki to ma indywidualny tok nauczania?

- Nie, ale... - zacięłam się w pół słowa. W sumie nie wiedziałam, czemu się zdziwiłam. To było oczywiste, że skoro chłopak znajdował się na terenie szkoły i dostawał oceny to musiał być jednym z uczniów. - Sądzisz, że będzie coś wiedział o pradawnych legendach? - zmieniłam temat.

Dziewczyna przytaknęła.

- Jest najlepszym uczniem w szkole. Jeśli on nie będzie czegoś wiedział, to znaczy, że nie będzie wiedział tego nikt.

Nie wiem jak jest w waszym przypadku, ale ja osobiście uwielbiam postać Misurie. Ciekawostka: na początku miała ona być postacią trzecioplanową i pojawiać się w książce jedynie sporadycznie, raz na jakiś czas. Ostatecznie zmieniłam jednak zdanie i sprawiłam, że nasza zielonowłosa czarownica stała się jedną z przyjaciółek Americi. Dobra decyzja? Ja nie wyobrażam sobie "Przebudzenia" bez tej dziewczyny :D

Zapraszam do komentowania i gwiazdkowania. Chętnie będę wam odpowiadać, jeśli chcecie o coś zapytać lub po prostu wyrazić swoją opinię o książce :)

Miłego czytania...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro