Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*Rozdział 12 cz.2*

Długo wahałam się, czy iść na spotkanie z Zanderem. Martwiłam się, co dokładnie chciał mi powiedzieć, bo nie mogło to być nic przyjemnego. Pomimo to, musiałam z nim w końcu porozmawiać.

Od razu po zajęciach wyszłam ze szkoły i skierowałam się do hali sportowej. Mimowolnie, co chwilę zwalniałam kroku i zastanawiałam się, czy nie zawrócić i nie schować się w pokoju. Powtarzałam sobie za każdym razem, że nie mogę być tchórzem i w najgorszym wypadku, Zander zechce wykasować mi pamięć.

Odetchnęłam, kiedy dotarłam do drzwi hali. Zanim zrobiłam kolejny ruch, zamknęłam oczy, aby uspokoić oddech. Dopiero wtedy nacisnęłam niepewnie klamkę i weszłam do środka.

W środku, oprócz chłopaka nie było nikogo. Nastolatek opierał się o ścianę obok drabinek i wyglądał jakby powoli zaczynał tracić cierpliwość. Co chwila machinalnym ruchem przeczesywał palcami gęste włosy. Intensywnie nad czymś myślał.

Ściągnęłam brwi. Wampiry nie lubiły zbytnio okazywać emocji, więc zachowanie Zandera było co najmniej niepokojące.

- Już jestem. - położyłam torbę na podłodze.

Nastolatek odwrócił się w moją stronę, a wyraz jego twarzy momentalnie się zmienił. Nie umiałam jednak określić czy na lepsze, czy na gorsze.

- Wiem, usłyszałem cię. - powiedział cicho. Brzmiał tak, jakby nie wiedział od czego zacząć.

Westchnęłam.

- W porządku. - podeszłam bliżej. Moje serce zaczęło wybijać nieregularny, szybki rytm. - Miejmy to już za sobą. Mam dosyć ukrywania się przed tobą po kątach. To naprawdę męczące.

Chłopak chrząknął.

- Szczerze, to trochę mnie zaskoczyłaś. - nerwowym ruchem, po raz kolejny odgarnął włosy z czoła i wyprostował się. - Nie myślałem, że zdecydujesz się przyjść.

- Zagroziłeś, że inaczej wtargniesz do mojego pokoju. - uniosłam brwi.

Uśmiechnął się pod nosem, ale zaraz spoważniał.

- Jeśli chodzi o naszą poprzednią rozmowę... - zaczął.

Przejechałam ręką po karku. Dlaczego musiał do tego wracać?

- Zander, proszę, nie przypominaj mi o tym. - przechyliłam głowę w bok. - Wiem, że się wygłupiłam i wiem, co chcesz powiedzieć. Wiem też, że to będzie bolało, więc... może po prostu wymaż mi pamięć. Nie dużo, tylko tyle, żebym nie pamiętała, o tym, co się stało. Wtedy będę mogła znowu normalnie z tobą rozmawiać, bez świadomości, że jestem idiotką.

Chłopak zmarszczył brwi.

- Nie dokładnie to miałem na myśli. - cmoknął, obrażony tym, że przerwałam mu w ważnym momencie.

Zamknęłam oczy.

- Słyszałam, że każdą dziewczynę bierzesz na taką rozmowę. - odezwałam się drżącym głosem. - Mówisz im, że i tak nie mają żadnych szans, więc po co teraz to odwlekasz? Powiedz po prostu to, co masz powiedzieć, albo wykasuj mi pamięć.

Zander pokręcił energicznie głową.

- Nie zrobię tego.

- Wiem. Masz te swoje zasady... ale zrozum, że tak będzie dla wszystkich najlepiej. - próbowałam go przekonać. - Jeśli ty tego nie zrobisz, to poproszę Vincenta.

- Vincenta? - Zander wyglądał na autentycznie zaskoczonego.

Speszona jego reakcją, pokiwałam lekko głową. Na ten pomysł wpadłam jakiś czas temu. W końcu chłopak również był wampirem, więc też umiał usuwać wspomnienia. Był moją opcją awaryjną, jeśli Licavoli w ostateczności by odmówił.

- Chcesz stracić wspomnienia, tylko po to, żeby normalnie ze mną rozmawiać? - dziewiętnastolatek znów się odezwał.

Zgarbiłam się. Jeśli taka była cena mojej głupoty, to musiałam ją zapłacić.

Że też akurat musiał wtedy usłyszeć jak rozmawiałam z Dafne!

- Nie chcę cię unikać. - szepnęłam po chwili, ze smutkiem. - Jesteś moim przyjacielem.

Zander zacisnął ręce w pięści.

- Nie zgadzam się. - powiedział nerwowo. - Nie pozwalam ci!

Uniosłam głowę, nie rozumiejąc jego wybuchu.

- O ci ci w końcu chodzi? - zapytałam. - O to, że chcę wymazać pamięć, czy, że mam zamiar poprosić o to akurat Vincenta? Już nic nie rozumiem!

Nastolatek drgnął.

- Powiedz, dlaczego się tak wściekasz? - dociekałam, przysuwając się. - Dlaczego przeszkadza ci Vincent? Dlaczego nie możemy po prostu załatwić tej sprawy?

Zacisnął zęby.

- Zander! - tupnęłam z wściekłością nogą.

- Cholera, America!

Właśnie wtedy zrobił coś, czego w życiu nie spodziewałabym się po nim nawet w najśmielszych snach.

Pocałował mnie.

To było tak niespodziewane i nagłe, że na początku nie wiedziałam co się w ogóle stało. Znienacka poczułam na ramionach jego silne ręce. Zanim zrozumiałam, co zamierzał, szarpnął mnie i do siebie przyciągał. Zacisnął palce na mojej talii i przysunął głowę do twarzy. Jego oddech stał się szybki i płytki, gdy dotknął ustami moich drżących warg.

Myślałam, że serce dosłownie wyskoczy mi z piersi, gdy rozchyliłam usta, pozwalając, aby na pozór delikatny pocałunek, zmienił się w coś więcej. Nie mogłam myśleć, nie mogłam się skupić na niczym, poza faktem, że właśnie całował mnie obiekt westchnień połowy szkoły. Złość uleciała ze mnie szybciej niż się pojawiła.

Zapomniałam o co się kłóciliśmy...

Zander długo się nie odsuwał. Wręcz przeciwnie. Naparł na mnie całym ciałem, sprawiając, że o mały włos nie straciłam równowagi. Niedaleko była ściana, więc oparłam się o nią i wplotłam palce we włosy chłopaka. Trzymał mnie tak mocno, że ledwie mogłam oddychać, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Gdybym miała pozostać w takiej pozycji do śmierci, nie oponowałabym ani słowem.

W końcu Zander jednak rozluźnił uścisk i niechętnie się odsunął. Jak na wampira, miał wyjątkowo mocno zaróżowione policzki.

Zwilżyłam językiem wyschniętą wargę i przełknęłam ślinę.

- N... nie rozumiem. - wydyszałam, z trudem łapiąc oddech.

Chłopak spojrzał w bok, jakby był zawstydzony swoim nagłym napadem uczuć.

- Sam tego nie pojmuje. - powiedział powoli, unosząc wzrok. Jego oczy miały jasny, żywy kolor, ale wyglądał na smutnego. - Miałaś rację, na początku chciałem ci powiedzieć, że związek między wampirem i czarownicą jest niemożliwy. Nie powinien wcale zaistnieć. Już wiele uczennic wyznawało mi tego typu uczucia, ale każdej odpowiadałem, że to jedynie pozorne emocje, chwilowe zauroczenie. Kiedy zrozumiałem, że tobie także będę musiał coś takiego powiedzieć... byłem okropnie zawiedziony. Sądziłem, że jesteś inna od reszty dziewczyn i z tobą będzie inaczej. Od razu chciałem ci wyjaśnić, że „to" i tak by się nie udało, ale przerwała nam panna Hills. Potem próbowałem cię złapać na stołówce, ale zaczęłaś mnie unikać...

Otworzyłam usta, ale zasłonił mi je ręką.

- Poczekaj. Pozwól mi dokończyć. - odparł i westchnął. - Gdy mnie unikałaś, miałem czas na przemyślenia. Dokładnie rozważyłem, jak cię przekonać, że mogę być dla ciebie jedynie opiekunem i przyjacielem, z którym możesz w każdej chwili porozmawiać. Obiecałem sobie, że powiem ci to dzisiaj, chociaż nie mogłem zapomnieć wyrazu twojej twarzy, kiedy zarzekałaś się, że wszystko rozumiesz i wiesz, że to niemożliwe... kiedy mi tłumaczyłaś... - zamknął oczy. - Wtedy przyszedłem na twoje zajęcia i zobaczyłem, że odwracałaś wzrok, gdy nacinałem sobie rękę. Poczułem jak ze strachu przyśpieszyło ci serce. Bałaś się. Nie mogłaś znieść świadomości, że mogę cierpieć.

Wzdrygnęłam się. Zander lekko się uśmiechnął.

- No właśnie. - pogłaskał mnie po policzku. - W tamtym momencie coś we mnie drgnęło i zrozumiałem, że nie potrafiłbym od tak powiedzieć, żebyś zapomniała o swoim... zauroczeniu. - pochylił głowę. - Nie wiem dlaczego. Nigdy czegoś takiego nie czułem, ale po prostu nie chciałem, żebyś się ode mnie odsuwała. Do tego teraz, kiedy powiedziałaś o Vincencie... Nie wytrzymałem.

Ugięły się pode mną nogi i zjechałam po ścianie do pozycji siedzącej. Zander kucnął.

- To... za dużo. - oparłam głowę o zimną powierzchnię. - To po prostu za dużo.

Chociaż bardzo chciałam, nie potrafiłam się zebrać do kupy. Moje serce ciągle biło jak szalone i było mi duszno. Zander coś do mnie czuł... Najbardziej niedostępny chłopak w szkole, powiedział, że nie powinnam go opuszczać...

Czy to był sen?

Chłopak pochylił się i ujął moją rękę w swoje ciepłe dłonie. Drżałam.

- Ja... - zawahał się. - Przepraszam jeśli tego nie chciałaś. Nie powinienem był tak nagle...

Nie pozwoliłam mu dokończyć. Przyciągnęłam do siebie jego twarz i tym razem to ja zainicjowałam pocałunek. Chłopak wcale się nie opierał. Kiedy zauważył, że się gubię, przejął inicjatywę i położył dłoń na moim kolanie. Uśmiechnęłam się i pozwoliłam, aby przez dobrą minutę, napierał na moje usta i prowadził mój język.

Nie wiedziałam jak długo siedzieliśmy na ziemi, w pustej sali gimnastycznej, ale z pewnością minął szmat czasu, bo zdążyły mi zdrętwieć nogi. Kiedy w końcu Zander wstał i spojrzał na zegarek, okazało się, że zbliżała się pora kolacji.

- Powinienem już iść. - powiedział, pomagając mi się podnieść. Skrzywiłam się, czując mrowienie w dolnych partiach ciała. - Muszę jeszcze zajrzeć do skrzydła wampirów.

Pokiwałam głową i odetchnęłam. Powoli wracała mi trzeźwość umysłu.

Musiałam zadać jeszcze jedno ważne pytanie.

- To... co teraz będzie? - zapytałam, kiedy skierowaliśmy się w stronę wyjścia. - W sensie... z nami?

Zander uśmiechnął się i podniósł z podłogi moją torbę.

- Myślę, że lepiej będzie, jeśli na razie nikt się o tym nie dowie. - podał mi plecak. - Nadal pozostaje kwestia tego, że nie powinienem spoufalać się z uczennicami.

Wydęłam usta.

- „Na razie"? - podchwyciłam i spłonęłam rumieńcem. - Czyli, że to nie było jednorazowe zaćmienie i zamierzasz..

- A czego się spodziewałaś? - Zander uniósł brwi. - Że całuję się z każdą dziewczyną, która wyznaje mi uczucia? Że każdej mówię takie rzeczy?

Przygryzłam wargę. Nie tak to miało zabrzmieć.

- Nie, tylko... - podrapałam się po ramieniu. - Masz rację, przepraszam. Po prostu nie jestem do czegoś takiego przyzwyczajona. Wierz, lub nie, ale w poprzedniej szkole raczej żaden przystojny chłopak nie rzucał się na mnie, aby zasypywać mnie pocałunkami.

Pokręcił głową.

- Więc uważasz, że się na ciebie rzuciłem? - pochylił się i pogłaskał mnie czule po głowie. - Jesteś niemożliwa.

Uśmiechnęłam się.

- Wiesz, że dopiero teraz, naprawdę widzę w tobie prawdziwego nastolatka. - zarzuciłam plecak na ramię. - Wcześniej byłeś strasznie sztywny.

Otworzył drzwi i przepuścił mnie przodem. Razem wyszliśmy z pomieszczenia. Oczywiście szliśmy od siebie w metrowym odstępie, czyli odległości, jaką uznawaliśmy za najbardziej odpowiednią i najmniej podejrzaną. W końcu mieliśmy wyglądać jak czarownica i wampir, którzy po prostu pogrążyli się w towarzyskiej rozmowie i wcale nie robili, kilka minut wcześniej, niczego podejrzanego w sali sportowej.

W sumie to musiałam go zapytać, jakim cudem nie przeszkadzało mu słońce. Jeszcze ani razu nie widziałam, żeby, będąc na świeżym powietrzu, narzekał na pogodę, albo przynajmniej się skrzywił, czy zasłonił oczy ręką.

Chociaż, w sumie, zbliżała się pora wieczorowa, więc słońce zaczęło już powoli zachodzić i nie raziło tak mocno.

Zander podprowadził mnie pod schody prowadzące do szkoły.

- Z chęcią pocałowałbym cię na pożegnanie, ale sama rozumiesz... - znacząco spojrzał na budynek.

Uśmiechnęłam się i skinęłam głową.

- Niech się pan nie martwi panie Licavoli. - poprawiłam torbę. - Będzie pan miał jeszcze dużo okazji, żeby to zrobić.

Chłopak westchnął.

- Proszę mnie nie kusić, panienko Dusney. - ostrzegająco pogroził mi palcem. - Wciąż mogę panienkę odwiedzić wieczorem w pokoju.

Gwałtownie wciągnęłam nosem powietrze. Nastolatek zaśmiał się, widząc moją reakcją i wyciągnął rękę, żeby się pożegnać.

No i stało się <3 Nie myślcie jednak, że to koniec problemów ;)

Jeśli fragment się wam podobał, mam nadzieję, że zostawicie jakiś komentarz lub dacie gwiazdki, żeby zachęcić mnie do szybszego wstawiania kolejnych rozdziałów :D Obiecuję, że to nie koniec tego typu fragmentów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro