Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*Rozdział 12 cz.1*

Po zajęciach z eliksirów, kończyłam lekcje, ale czekały mnie jeszcze zajęcia dodatkowe z Czterech Żywiołów. Chciałam się udać do klasy, ale po drodze zatrzymał mnie Zander, który jak widać tylko czekał, aż nikt nie będzie mógł nas usłyszeć.

- Poczekaj Americo. - poprosił, gdy zostaliśmy sami na korytarzu. - Muszę z tobą porozmawiać.

Speszyłam się.

- Nie trzeba. - zaschło mi w ustach. Zaczęłam szukać drogi ucieczki. - Wszystko rozumiem.

- Właśnie o to chodzi, że nic nie rozumiesz. - powiedział poważnie. - Wiem, że idziesz teraz na zajęcia, ale potem chcę, żebyś przyszła do sali gimnastycznej. Jeśli tego nie zrobisz, złożę ci wizytę w pokoju.

Otworzyłam ze zdziwieniem usta.

- Ale...

- Będę czekał, od razu po przerwie. - odparł i odszedł.

Jęknęłam głośno. W duchu zaczęłam przeklinać, że nie potrafiłam załatwić tej sprawy raz, a dobrze i tak strasznie ją odwlekałam. Najwyraźniej Zander stracił cierpliwość i postanowił wziąć sprawy we własne ręce.

Przygryzłam kciuk. Chłopak powiedział, że jeśli nie przyjdę, pojawi się w moim pokoju. Czy naprawdę byłby do tego zdolny?

Odłożyłam przemyślenia na później, bo nie mogłam się spóźnić na zajęcia z panem Harshem. Chciałam się także zobaczyć z Dorianem, który również uczęszczał na jego wykłady.

W sumie to było dziwne, że uczniowie z drugiego roku, chodzili na zwykłe i dodatkowe lekcje z Jedynkami. Czy nie było pomiędzy nami, aż tak dużej różnicy poziomów, że uczyliśmy się tych samych rzeczy? Albo może wręcz przeciwnie; Dwójki miały więcej zajęć i dodatkowo wpadały do młodszej klasy, aby przypomnieć sobie podstawowy materiał.

Zapomniałam na jakiś czas o Zanderze i zaczęłam rozważać, która opcja była bardziej prawdopodobna. Obstawiałam drugą, ale nie było żadnej pewności, że pierwsza nie pasowała. W końcu Cztery Żywioły były trudnym przedmiotem. Niektórzy pojmowali go szybciej, inni wolniej, bez względu na wiek, czy klasę.

Na zajęcia dodatkowe pana Teodoziusa, włącznie ze mną, chodziło jedynie piętnaścioro uczniów z całej szkoły. Klasa liczyła osiem Dwójek i sześć Jedynek, ale, jak można się było spodziewać, to osoby z bardziej zaawansowanej klasy lepiej radziły sobie z zaklęciami i przyswajaniem wiedzy. Jak dotąd żadnemu pierwszoklasiście nie udało się osiągnąć ich wysokiego poziomu.

- Dzisiaj zajmiemy się samokontrolą. - powiedział pan Harsh, kiedy zaczęły się zajęcia. Z założonymi rękami, spokojnie przechadzał się od ściany do ściany, nie zwracając uwagi na coś, na co od dzwonka gapili się wszyscy inni. Na środku sali, w powietrzu, lewitowały cztery, przeźroczyste kule, w których znajdowały się żywioły. W jednej niespokojnie poruszał się czerwono-pomarańczowy płomień ognia, w drugiej była woda, w następnej leżała ziemia, a w ostatniej szalała błękitna łuna, która symbolizowała powietrze.

Nauczyciel zdawał się nie zauważać nowego wystroju wnętrza, co jeszcze bardziej wzmagało naszą ciekawość. W końcu, ktoś nie wytrzymał i uniósł rękę.

- Tak? - nauczyciel wyglądał jakby wyrwano go z głębokiego zamyślenia.

- Będziemy coś robić z... tym? - wskazał na kulę.

Nauczyciel pokiwał głową.

- Oczywiście. - podrapał się po brodzie. - Chodźcie tu wszyscy i stańcie wokół kul.

Posłusznie wykonaliśmy polecenie. Mężczyzna ustawił nas tak, aby przy każdym stanowisku znalazły się cztery osoby. Jako że była nas nieparzysta liczba, przy kuli z ogniem, były tylko trzy osoby. Żeby jednak było sprawiedliwie, pan Harsh przydzielił do niej najlepszych uczniów, w tym Doriana.

- Za chwilę, sprawię, że wszystkie bańki znikną. - powiedział, stając na środku klasy. - Skupcie się i wspólnymi siłami spróbujcie zatrzymać żywioły w powietrzu. Pierwsza grupa, której dodatkowo uda się przeprowadzić swój żywioł przez salę, dostanie w nagrodę jedną podpowiedź dotyczącą najbliższego Testu. Warto, więc się postarać, bo przygotowałem naprawdę trudne pytania.

Spojrzałam na moją kulę. Jako, że najlepiej radziłam sobie z magią powietrza, dostałam właśnie ten żywioł. Poza mną, wokół bańki, stał jeszcze niski chłopak o grynszpanowych oczach (Alex) i dwie dziewczyny z kolorowymi pasemkami (Minna i Hannah).

- Jesteście gotowi? - zapytał nauczyciel, unosząc różdżkę. Skinęłam głową, chociaż nie mówił bezpośrednio do mnie.

Nauczyciel opuścił gwałtownie przedmiot, a bańki niespodziewanie pękły. Powietrze z kuli zaczęło w niesamowicie szybkim tempie uchodzić ze ściśniętej przestrzeni i uciekać na wszystkie strony. Widząc, że moi towarzysze poruszali swoimi różdżkami, zrobiłam to samo.

Skoncentrowałam się na łunie, którą pozostawiało nieokiełznane powietrze. Dobrze, że miało wyrazisty kolor, bo inaczej nie potrafiłabym określić, gdzie dokładnie się kierowało. Chaotyczny żywioł wirował po sali, jak rozbawiony szczeniak. Zaglądał w każdy kąt i pod każdą ławkę. Kiedy kierowałam na niego różdżkę, znikał pod kolejnymi krzesłami.

- Nie ktoś coś zrobi. - jęknęła jedna z dziewczyn. - To powietrze jest za szybkie.

Skoncentrowałam się i skupiłam na trasie, którą poruszał się żywioł. Najpierw zakręcał w prawo, potem w lewo, następnie kluczył pomiędzy krzesłami i znowu skręcał w prawo. Ten schemat powtarzał się, za każdym razem, kiedy powietrze docierało do biurka nauczyciela. Tam znowu zmieniało kierunek.

Zastanowiłam się i wycelowałam różdżkę w punkt, nad jednym z krzesłem. Jeśli się nie myliłam smuga, powinna się tam pojawić właśnie...

„Teraz!" - krzyknęłam w myślach.

Szarpnęłam ręką do tyłu jakbym trzymała w niej wędkę. Powietrze zboczyło z trasy i skierowało się prosto na mnie. Zareagowałam natychmiast. Wyciągnęłam dłoń przed siebie, sprawiając, że żywioł wyhamował. Łuna, ciągnąca się za nim, długim ogonem, objęła blaskiem moją twarz.

Poczułam jak energia mojego ciała, zaczęła znikać w miarę walki z szalejącym wiatrem. Zrobiło mi się słabo.

- Może ktoś by mi pomógł? - zwróciłam się do Alexa, gapiącego się na to wszystko z otwartymi ustami. - Nie wytrzymam długo.

Nastolatek zreflektował się i gestem pomógł mi unieruchomić powietrze metr nad naszymi głowami. Dziewczyny również się dołączyły.

- Jak to zrobiłaś? - zapytała Minna, kiedy powoli opuszczaliśmy różdżki.

- Nie wiem. - wzruszyłam ramionami. Z pomocą było dużo lżej. Delikatnymi ruchami prowadziłam łunę po sali, tworząc przy tym niesamowite zawijasy i kółka. - Jakoś tak wyszło.

Pan Harsh stanął za nami i obserwował poświatę sunącą pod sufitem.

- Bardzo dobrze. - odezwał się. - Mówiłem, że masz talent Americo.

Uśmiechnęłam się, chociaż byłam wyczerpana. Magia żywiołów zabierała mnóstwo energii.

- Wystarczy. - mężczyzna machnął ręką. Powietrze straciło niebieski kolor i się rozpłynęło. - Macie u mnie dużego plusa.

- Wygraliśmy? - zapytała zadowolona Hannah. Już marzyła jej się podpowiedź, co będzie na Teście.

- Niestety, byliście drudzy. - nauczyciel wskazał grupę, w które był Dorian. Chłopak akurat robił pętelki z płonącego ognia. Wzruszył ramionami i uśmiechnął się, kiedy zobaczył, że go obserwowaliśmy.

Mam nadzieję, że lekcja pana Harsha wam się podobała. Dorian pokazuje na co go stać :* Uwielbiam fakt, że nie wywyższa się swoimi umiejętnościami :)

Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania. Jeśli widzicie jakieś błędy, śmiało, wypominajcie mi je. Też jestem człowiekiem, jak piszę, nie widzę wszystkiego ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro