Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prośba








Mężczyzna stoi pośród porozwalanych zwłok. Znał tych wszystkich martwych już ludzi. Choć niektórych z trudem można było tak nazwać patrząc na bezkształtną czerwoną masę. Wyrwane serce. Odcięta w szale kończyna. Korpus z wielką raną zadaną pazurami. Tak wyglądali jego przyjaciele, jego sąsiedzi, rodzina... Jego ośmioletnia siostra leżała w kałuży własnej krwi. Jej blond włosy nabrały barwy purpury. Jej brzuch był w opłakanym stanie, a nóg nie mógł znaleźć. Ojciec... nie miał ręki, a jego serce leżało u jego stóp. Wszyscy nie żyli. Tylko on przeżył. Stał załamany pośrodku krwawej łaźni. Wtem dzięki wyczulonym zmysłom usłyszał dziwny dźwięk. Ruszył cicho w tamtym kierunku i ujrzał swoją matkę. Wróg wyjadał wnętrzności z jej otwartej rany. Poczuł wściekłość. Z krzykiem natarł na nic niespodziewającego się wilkołaka. Zmienił w locie postać i wbił zęby w jego bok. Czarny wielki wilk zrzucił z siebie z szarego agresora. Był o wiele większy od niego. Młody warczał groźnie, a jego oczach błyszczała chęć mordu. Zły zaśmiał się na jego widok. Czyżby jednego członka watahy "Leśnych duchów" pominął? To tym lepiej, że sam się napatoczył. Rzucił się na mniejszego wilka. Gryźli się i drapali jednak czarny miał zdecydowaną przewagę. Szarpał szare futro tak długo aż chłopak musiał wrócić do ludzkiej postaci. Z licznych ran płynęła wartko krew. Umierał. Wróg zmienił się również i patrzył z uśmiechem.

- Popatrz na mnie! - warknął. Chłopak z trudem podniósł na niego wściekły wzrok.

- Chcę, żebyś wiedział kto cię zabił - powiedział z chorą satysfakcją. - Byron, alfa watahy Wściekłych Kłów

- Pieprz się - wydusił z siebie, a wraz ze słowami z jego ust popłynęła krew. Byron tylko się zaśmiał i odszedł, zostawiając konającego na pastwę losu. Zielone oczy padły na księżyc i zaczął mówić z wielkim bólem.

- Wielka Luno, wymordowali całą moją watahę... zabili i zniszczyli wszystko co dla mnie ważne i wszystko co kocham. Błagam cię, nie pozwól mi umrzeć. Daj mi siłę i moc bym mógł pomścić moich pobratymców. Proszę, oddam ci wszystko co posiadam i zrobię wszystko co chcesz... - skończył i zakaszlał krwią. Wtem otoczyło go jasno niebieskie światło. Wszystkie rany się zasklepiły. Jego ciało przemieniało się w dziwną postać. Nie był wilkołakiem. Był ogromnym stworem. Zamiast małym kudłaczem, stał się dwumetrową bestią, z zębiskami niczym sztylety. W jego głowie rozbrzmiał chłodny głos.

- Lykanie, dałam ci moc transformacji. Moc i siłę zdolną zniszczenia twych wrogów w zamian zabiorę ci kolory, uczucia i twoją mate. - po tych słowach poczuł rozrywający duszę ból. Jego ryk był pełen cierpienia. Padł na ziemie i oddychał głęboko. Gdy otworzył oczy wszystko było czarno-białe, a on już nawet nie czuł smutku po stracie bliskich. Nic nie czuł. Był maszyną do zabijania. I będzie zabijać. Czas wyrżnąć całą watahę Wściekłych Kłów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro