Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I

Dipper chwycił mnie za rękę i poprowadził do swojego domu. Normalnie pewnie wyrwałbym się, ale obawiam się, że byłem zbyt skołowany.

- Pyronica?

Różowa demonica pomachała mi wesoło i wróciła do rozmowy z Pacyfiką Northwest.

- William?

Mój braciszek uśmiechnął się i pomógł Mabel zapiąć smycz świni.

Nim doszliśmy do domu Dippera, spotkaliśmy jeszcze inne demony razem ze śmiertelnikami. Rozmawiali, bawili się. Byli szczęśliwi. Aż zbierało mi się na wymioty. Przydałoby się tu trochę mroku, może krwi...

Zauważyłem, że Dipperowi też niezbyt podobało się otoczenie. Na przyjazne okrzyki i uśmiechy reagował nerwowo. Ściskał moją rękę mocniej. Rzucał mi krzywe półuśmiechy. Gdy weszliśmy do Chaty, wyszarpałem się z jego uścisku.

- Co to była za szopka? - spytałem zimno, starając się wyglądać groźnie. Na Dipperze jednak nie zrobiło to zbytnego wrażenia. Na jego twarzy znów zagościł ten bezczelny uśmiech.

- A sam nie potrafisz tego odkryć?

- Jestem zbyt osłabiony. - przyznałem niechętnie. - Na dodatek czuje jakieś dziwne zakłócenia w moim umyśle...

Z tym zakłóceniami blefowałem, ale chłopak wydawał się być przerażony.

- Nie, nie, nie... - chwycił się za głowę. - Ledwie cię ożywiłem, a już jesteś popsuty!

- "Popsuty" ? Dlaczego, do jasnej cholery, mówisz o mnie jak o urządzeniu?!

Nie chciałem tego, ale jego niepokój udzielił się mnie.

Dipper spojrzał na mnie. Potem wstał i podał mi jakąś kartkę.

- Przeczytaj.

- A sam nie potrafisz mi tego powiedzieć?

- Czytaj! - wrzasnął, a potem znowu chwycił się za głowę. Westchnąłem.

" Ten czas nadchodzi. Musimy być gotowi. Zgodnie z rozporządzeniem burmistrza Gravity Falls rusza akcja "Oswój demona" . Jak wiadomo, demony to potężne stworzenia. Mogą być również szansą. Akcja ma na celu zaprzyjaźnienie się z nimi. Ale spokojnie, drodzy obywatele. Wybitny naukowiec Stanford Pines wynalazł rewolucyjną szczepionkę. Gdy zostanie ona wstrzyknięta, demon staje się łagodny jak baranek..."

Dalej nie doczytałem. Kartka zajęła się błękitnym, niegasnącym ogniem. A więc to tak... Postanowili wyprać mózgi moim kumplom. Czy może być lepiej?

Spojrzałem na Dippera. Uśmiechał się.

- Co cię tak śmieszy? - warknąłem.

- Twoja reakcja. Można czytać z ciebie jak z otwartej księgi, Bill. - zachichotał.

- Czyli co... Wstrzykuj mi to już i oswajaj, Pines. Ale nie myśl, że nie będę się bronić.

Byłem już gotowy do walki, ale Dipper pokręcił głową.

- Nie... To byłoby zbyt proste. Nie musisz się mnie obawiać. Jestem twoim przyjacielem.

- Taak... Przyjacielem.

- Ja mówię poważnie. Wszyscy mówią mi, że potrzebna jest szczepionka. Że nie dam rady! - zaśmiał się i wstał. Zaczął chodzić wokół stołu, przesadnie gestykulując. Starałem się zachować powagę.

- Ale ja im udowodnię! Jeszcze zobaczą! O tak!

- Tak!

- Dam radę!

- Tak!

- Jeszcze zobaczą!

- Tak!

- Oswoję cię!

- Tak! .... Chwila, co?

- Zgodziłeś się. - Dipper uśmiechnął się wrednie.

A ja otworzyłem drzwi i najzwyczajniej w świecie spierniczyłem.

***
Pytanie dnia:

Czy jakikolwiek mój billdip kiedyś będzie wyglądał jak typowy billdip? XD Chyba nie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro