Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7. Wyglądałeś jak wystraszony kociak


Louis

Nie chciałem mieszać swojego starego oddziału. Tam miałem ludzi, którzy byli świetnie wyszkoleni. Wiedziałem, że mogę na nich polegać, a ci nowi? Zapewne to banda żółtodziobów, którzy zginą przy pierwszej lepszej akcji. Nie chciałem odpowiadać za życie tych chłopców. Byli młodzi i brakowało im doświadczenia. Ale nie miałem wyboru, musiałem przyjąć kilku ludzi.

- Gdzie nowi? - zapytał Thomas,  który jak dotąd siedział na łóżku.

- Za godzinę mają tutaj przyjść. - odparłem, siadając obok niego. - Nie jestem co do nich przekonany.

- Tak samo jak my do ciebie na początku. - stwierdził. - Wyglądałeś jak wystraszony kociak, kiedy wrzucili cię razem z nami do helikoptera. Wydawałeś się taki zagubiony, taki...

- Daj spokój. - przerwałem mu. - Mamy zostać tutaj jeszcze dwa dni. Stark mówił coś o jakiejś wrogiej grupie na zachód stąd. Mamy załagodzić konflikt.

- Jak zawsze. - westchnął. - Okropnie wyglądasz z tą raną. - przyznał. - Dzieci płakałyby na twój widok.

- I tak pomimo tej rany jestem przystojniejszy od ciebie. - wytknąłem mu język i popchałem tak, że upadł plecami na łóżko.

- Z czego się śmiejecie panienki? - usłyszałem znajomy głos.

- Z pana porucznika. - odparł. - Myślisz, że zostanie mu blizna?

- Stąpasz po bardzo cienkim lodzie, Thomas. - ostrzegłem.

- Myślę, że tylko doda mu uroku. - stwierdził Nathaniel

- Nie podlizuj się, Frost. - mruknął mężczyzna, podnosząc się do pozycji siedzącej.

Chłopak tylko się zaśmiał i usiadł na łóżku przed nami. Zaraz mieli podawać śniadanie. Do tego czasu mieliśmy wolne. Czekaliśmy na swoich współtowarzyszy. Mieli jeszcze kilka minut, aby się tutaj stawić.

- Co masz taką minę, Tommo?  - zagadnął Frost.

- Martwię  się o Lightwooda. Najbardziej oberwał. Myślę, że nie da rady kontynuować misji. Powinni odesłać go do domu. - odparłem.

- Rozmawiałem z nim dziś. - powiedział Thomas. - Ma się dobrze, zanim znów nas wyślą, będzie jak nowy. - kontynuował. - A teraz zjeżdżaj panie poruczniku, chcę się położyć.

Zepchnął mnie z łóżka polowego tak, że upadłem na tyłek. Jęknąłem głośno i spojrzałem na niego z mordem w oczach. Nathaniel tylko się zaśmiał. Podniosłem  się ostrożnie  i rzuciłem na Thomasa, przez chwilę się z nim siłując. Był znacznie silniejszy niż ja, więc znów zleciałem na ziemię.

- Jestem porucznikiem, Greenwood! - mruknąłem. - Trochę szacunku!

- Jesteś, jesteś. - zaśmiał się. - Ma pan bardzo wygodne łóżko, poruczniku.

- Jak dzieci. - Frost pokręcił rozbawiony głową.

Nie zdążyłem nic powiedzieć, kiedy usłyszałem kroki. Szybko podniosłem się z ziemi i poprawiłem mundur. Grupka osób weszła do namiotu. Byli to ci nowi, którzy mieli się tu stawić. Thomas spojrzał na nich z zainteresowaniem. Podniósł się z łóżka i podszedł do mnie. Zarzucił mi rękę na szyję.

- Na którego masz ochotę, poruczniku? - szepnął mi na ucho.

- Wal się. - warknąłem i wbiłem mu łokieć między żebra.

Zabrał swoją rękę i jęknął cicho, lecz się nie odsunął. Wciąż stał przy mnie. Kazałem żołnierzom zostawić swoje plecaki, ekwipunek i udać się na śniadanie. Po nim planowałem nico poznać swoich ludzi, zanim wyślą nas na akcję.  Wszyscy skinęli głowami i zaczęli zajmować wolne łóżka.

- Może tego blondyna? - zapytał Greenwood, wskazując na chłopaka. - Podoba ci się?

- Skoro masz na niego ochotę, to sam sobie go weź. - mruknąłem.

- Nie jestem gejem. - powiedział. - Poza tym mam żonę, która czeka na mnie w domu.  Nie doceniasz mojej pomocy.

- Wpychanie innych do mojego łóżka nazywasz pomocą? - uniosłem brwi do góry.

- Kto mówi od razu o łóżku? - przewrócił oczami. - Ale przydałoby ci się, ostatnio chodzisz dziwnie spięty.

- Na pewno wezmę twoją radę do serca. - mruknąłem i przeczesałem swoje włosy.

- A może ten zielonooki, który ci się tak przygląda? - zapytał, wskazując podbródkiem młodego chłopaka.

Spojrzałem w tamtym kierunku. Dwa łóżka dalej, po drugiej stronie stał jeden z nowych żołnierzy. Rzeczywiście patrzył się w naszą stronę. Wydawało mi się, że gdzieś go już widziałem. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, spuścił wzrok na swój plecak. Widziałem lekki uśmiech na jego twarzy.

- Zostaw mnie w spokoju. - westchnąłem. - Spóźnisz się na jedzenie, więc lepiej się pospiesz.

- Rozumiem, że chcesz zostać z tajemniczym zielonookim sam na sam? - poruszył sugestywnie brwiami. - Mnie nie trzeba dwa razy powtarzać.

- Idiota. - uderzyłem go z otwartej dłoni w tył głowy.

Wyszczerzył się szeroko i wyszedł z namiotu. Nathaniel popatrzył na mnie uważnie i podniósł się z łóżka. Podszedł do mnie powolnym krokiem.

- Thomas ma rację, znajdź kogoś na jedną noc i cały stres zniknie. - zaśmiał się i uciekł z namiotu, zanim zdążyłem go uderzyć.

- Jeszcze mnie popamiętacie. - mruknąłem pod nosem. - Koniec z dobrym porucznikiem Tomlinsonem!


※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※

Witajcie kadeci/wilki/nietoperze/dzieciaki/żołnierze!

Dziękuję wszystkim, którzy podjęli się trudu rozwiązania testu.

Porucznik Sieg jest z was dumny, wszyscy zdaliście!

A jako nagrodę przebiegnijcie 10, kadeci! ^^


Odpowiedzi do testu:

1. Cztery

2. Ołówkiem

3. Greg

4. Ashton

5. Szarlotkę

6. Jace'a

7. Jeden

8. Warner

9. Klon

10. Evans

11. Nathaniel

12. W barze

13. Poker

14. Kanapki

15. Emma White

16. Chrapanie Grega

17. Louis, Thomas i Simon Spile

18. Thomas, aby się ogarnął/wziął w garść.

19. Palił

20. Drugą

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

A teraz...

.

.

.

.

Biegiem- marsz!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro