Część druga...
Okiem Madoki-san...
Nie mogło być gorzej. Tyle się działo, a ja nic nie mogłam poradzić na tę sytuację.
Szukałam Mai już od tygodnia nie mówiąc o tym jak na razie nikomu. Nie wiedziałam, co się z nią działo.
Miała przyjść w swoje urodziny do biura i mieliśmy wyprawić małe przyjęcie z tej okazji.
Mai nie chciała nie wiadomo czego, po prostu zwykłe przyjemne chwile w gronie przyjaciół. Cieszyłam się, że wreszcie Mai stanie się niezależna w pełni. Wiedziałam, że nie pytała o Naru, ponieważ nie chciała więcej cierpieć. Z czymś walczyła i mimo, że domyślałam się co to może być, jakoś nie chciałam na ten temat rozmawiać, żeby jej nie zranić. Jednakże czekałam, aż sama zacznie rozmowy o Naru. Nic jednak się do tej pory nie wydarzyło.
Jestem osobą rozsądną i niestety nie posiadam żadnych mocy jak ona, ale zawsze się staram, aby nic nie zostało na jej głowie. Mai stała się cicha i jakaś bardziej zamknięta w sobie, co mnie zmartwiło. Teraz to ja już nie wiem, co się z nią dzieję.
Zniknęła tak po prostu.
Byłam wszędzie, ale nikt jej nie widział.
-Będę musiała poprosić o pomoc- wyszeptałam drapiąc się po głowie. Spojrzałam na telefon. Jakoś nie wiedziałam do kogo najpierw powinnam zadzwonić.
Nagle przyszło mi do głowy, że powinnam zacząć od najbliższych przyjaciół.
Najpierw Bou-san.
-Halo, Bou-san z tej strony Mori. Czy mógłbyś przyjechać do biura?- zapytałam na wstępie, nawet nie czekając na jego odpowiedź. Zaraz się też wyłączyłam i zadzwoniłam do John'a, młodego księdza.
Po skończonej rozmowie wyglądającej praktycznie tak samo zdążyłam jeszcze zadzwonić do Ayako i Masako.
Obie także zdołały tylko wysłuchać, co powiedziałam i tyle.
Czekałam na nich z napiętymi nerwami.
Czułam się źle z faktem, iż wcześniej o tym nie pomyślałam.
Powinnam od razu do nich zadzwonić, a nie sama szukać.
W końcu po jakiejś godzinie zebrali się wszyscy.
-Pozwólcie, że zacznę od razu i bez zbędnych owijań w bawełnę, a mianowicie, Mai zniknęła jakiś tydzień temu i nigdzie jej nie ma- byłam pewna, że dobrze robię, mówiąc im o tym i że pomogą mi jej poszukać, w końcu to jej przyjaciele, prawda?
-Jak to zniknęła?- zapytał Bou-san.
-No właśnie. Zniknęła tak po prostu tydzień temu. Jak zwykle rano zadzwoniła do mnie mówiąc, że przyjdzie do biura, ponieważ chciała zrobić jakieś małe przyjecie i zaprosić was wszystkich, w końcu to 18-stka prawda i jakoś nie dotarła i poważnie się martwię- usiadłam na krześle i spoglądałam na wszystkich. Mieli zatroskane twarze. Chyba mi pomogą prawda?
Okiem Mai...
Ciągle byłam w ciemności. Otaczała mnie jak powietrze. Nic nie widziałam oprócz samej siebie. Wyglądało to tak, jakbym utkwiła w powietrzu, w ciemności widząc tylko siebie.
Rozglądałam się w nadziei, że coś zobaczę. Nagle jakieś wątłe światełko w oddali mignęło jak nadzieja w sercu.
Ja, nie wiedząc jak się poruszać w tej dziwnej przestrzeni, poczęłam jakby biec w stronę tej jedynej szansy na dowiedzenie się, o co chodzi w tym wszystkim.
Kiedy jako tako dostałam się do tego malutkiego i wątłego światełka, zobaczyłam ich wokół mnie więcej i doszłam do wniosku, iż są to dobrze znane mi z moich snów, hitodama.
Nie wiele myśląc, zaczęłam się jakby rozglądać za jedyną osobą związaną z tymi małymi duszami zmarłych. Ponieważ on zawsze pojawiał się tuż po tym jak je zauważałam.
Niestety, nie było nikogo.
Nagle bardziej wyczułam, niż zobaczyłam kogoś. Był niedaleko ale jakoś tak nie widoczny.
~Pomóż mi!~krzyczałam, ale mnie nie słyszał zapewne i nagle znów zapadła ciemność, jakbym zemdlała.
Tymczasem w Londynie...
-Lin, mógłbyś podać mi dzisiejszą gazetę?- Naru swym jak zwykle spokojnym tonem i twarzą bez wyrazu, wyciągnął rękę w stronę swojego asystenta.. Ten tylko podrzucił gazetę, a Naru złapał ją w locie nawet nie patrząc, ponieważ popijał herbatę.
Nagle rozdzwonił się telefon od dawna milczący, przez co można się jeszcze dziwniej było poczuć, gdy taką ciszę przerywa dość uporczywe dzwonienie.
-Lin, odbierzesz proszę?- czarnowłosy tylko spojrzał w stronę Lin-sana.
Nie miał ochoty na żadne rozmowy z nikim, bez wyjątku.
Lin tymczasem podszedł do aparatu i podniósł słuchawkę, by po krótkiej wymianie zdań spojrzeć na Naru z powagą w oczach.
-Chodzi o Taniyamę-san, ona zniknęła jakiś czas temu i nikt nie wie, co się z nią dzieje- Naru nawet się nie poruszył. Starał się już jakiś czas wymazać z życia pobyt w Japonii.
Nie miał zamiaru wracać, nawet jeśli chodziło o Mai, a może zwłaszcza o nią? Sam nie był pewny do końca.
Ostatnio też śnił mu się sen, w którym Mai jakby zamglona błaga go o pomoc.
Nie przejął się tym, ponieważ myślał, iż to zwykły sen. Zresztą trochę się bał, że to może się okazać prawdą i dlatego nie chciał się tym przejąć.
Jednakże teraz, gdy Lin powiedział mu, iż chodziło o Mai, to wyszło na to, iż wiedział, że tak będzie i że po prostu przyjął ten fakt do wiadomości. Prawda jednakże była taka, że wewnątrz siebie walczył sam ze sobą, by nie wskoczyć do samolotu i nie odnaleźć Mai jak najszybciej.
Nie wiedział jednak jednego, że to była w zasadzie jego wina, iż Mai zniknęła.
-Powiedz, że przylecimy jak tylko się uda i wtedy na spokojnie wszystko zbadamy- powiedział spokojnie jakby nawet nic się nie stało.
Okiem Madoki-san...
Nie spodziewałam się, że Naru się zdecyduje na przyjazd. Wiedziałam już od jakiegoś czasu, że nie ma zamiaru wracać. Nie wiedziałam tylko dlaczego, ale to w swoim czasie. Jakoś tak nieprzerwanie krążyła mi myśl, iż Mai jest w nim zakochana, ale nie chciałam wyciągać pochopnych wniosków.
Gdybym mogła czytać w myślach.
Gdy tak siedziałam wraz z innymi w biurze i gadaliśmy o tym, co zrobimy aby znaleźć Mai i co zrobi Naru jak przyjedzie, naszło mnie dziwne wrażenie, że ktoś jest z nami, ale to chyba moja wyobraźnia.
-Wiecie co, postanowiłam poczekać aż Naru przyleci do Japonii i wtedy obmyślimy co dalej. Co wy na to?- spojrzałam na nich, a oni tylko skinęli głowami.
-Rzeczywiście. Bez niego nie ruszymy dalej- Bou-san pokiwał głową i jakoś tak zmarkotniał.
-Bou-san, czy coś się stało?- zapytała Masako, też jakby wyczuwając czyjąś obecność.
-Nie, to nic takiego, tylko po prostu mam wrażenie, że Mai zaraz wejdzie z tym swoim uśmiechem i zapyta, co to za zgromadzenie. Czuje się jakby była tutaj z nami- dodając to ostatnie Masako rozejrzała się wokół i pokiwała głową.
-Też mam wrażenie, że jest z nami- Ayako zaś spojrzała na oboje ze zrozumiem, mimo to nic nie powiedziała. John nie wiedział zbytnio, co maja na myśli, ale też miał to wrażenie.
Nie byłam w stanie nic powiedzieć.
-Poczekajmy na Naru, powinien być tu w ciągu kilku dni, a jakby co, to zawiadomię was, więc idźcie już do domu, ok?- zaczęłam ich wyganiać. W końcu też zostałam sama.
Podeszłam do okna obok którego stały półki z książkami. Nagle rzuciło mi się w oczy, że jedna z nich była ustawiona w innym miejscu niż zawsze.
Wzięłam ją i wstawiłam tam gdzie powinna być.
Nie zwróciłam uwagi na fakt, iż ta książka już wcześniej była tak przestawiana.
Powinniśmy wszyscy na spokojnie poczekać na Naru. Czułam, że dzięki niemu uda nam się znaleźć Mai szybciej i dowiedzieć się, co się stało.
-----------------------------------------
"hitodama"- błędne ogniki reprezentujące dusze zmarłych.*********
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro