Wyzwoliłeś mnie od bólu
Stara wróciła z mlekiem po długim czasie z obiecanym +18!
Ostrzegam nie umiem tego pisać, a za wszelakie uszczerbki na psychice nie odpowiadam!
Serdecznie pozdrawiam wszystkich, którzy to przeczytają oraz moją paczkę Morwiniarek!
Niech bimber limonkowy będzie z wami!
Ilość słów 4075!
Czas pisania jeden dzień!
Przepraszam jeśli będą błędy!
Miłego dzionka bądź popołudnia bądź wieczoru gdy to czytasz!
Perspektywa Capeli
Służba wydawała się o wiele ciekawsza gdy banki jak to zwykle robił zakshot, ale tym razem było o wiele inaczej. Ponieważ na nich mogłem spotkać się z Nico jak i Grzesiu z Erwinem. Nie powiem ukrywanie związku bywa ciężkie, ale niektórzy nadal sądzą, że mi Carbonara pomaga uporządkować swoją depresję. W końcu prawda o tym iż Pola mnie porzuciła wyszła na jaw. Z jednej strony teraz patrzę na to z innej perspektywy, bo gdyby mnie nie zostawiła to nie zrozumiał bym tego iż coś czuję do mężczyzny coś więcej. Zaś z drugiej strony byłem tak zdesperowany do tego aby się zabić, że nie zwracałem uwagi na to jak wiele mam osób na których mi zależało. Może nie wszyscy byli idealni, ale właśnie w tym jest ten sęk, że każdy jest inny i nikt nie będzie pasował do wszystkich. Właśnie wszedłem do szatni aby ubrać się w mundur i zacząć dzisiejszą służbę. Problemy depresyjne nie minęły, ale wiadomo, że nie znikną od tak lecz było lepiej. Czułem tą zmianę, która we mnie się pojawiła. Otworzyłem drzwi i wszedłem do szatni, ale szybko obróciłem się do ściany aby nie patrzeć.
-Grzesiu mógłbyś ostrzegać iż będziesz tylko w bokserkach! - westchnąłem gdyż na jego plecach były świeże ślady po wbitych paznokciach.
-Wybacz nie sądziłem, że ktoś będzie o tej godzinie tutaj - powiedział i w sumie nie zdziwiłem się jego słowom, bo dopiero dochodziła szósta rano, a zmiana jednostek była o siódmej. Gdy z nocnej zmiany mieli zmienić się z dzienną.
-Dlaczego masz tak scharatane plecy? - spytałem cicho.
-No wiesz ja i Erwin nom ten tego - zakłopotał się dosyć mocno - ubrałem spodnie.
-Jednak nie chciałem wiedzieć - stwierdziłem i podszedłem do swojej szafki ją otwierając na oścież.
-To po co pytałeś? - zaśmiał się i ubrał koszulę na siebie.
-Myślałem, że coś innego to jest - odparłem i wyciągnąłem z szafki równo ułożony w kostkę mundur policyjny. - Jednak się przeliczyłem.
-No cóż tak już jest jak się kogoś kocha - odparł - jak w ogóle z tobą i Carbo? Coś do czego doszło już? - na jego zapytanie zarumieniłem się delikatnie i uciekłem wzrokiem od niego. -Czyli jeszcze nie?
-Możemy nie rozmawiać o takich rzeczach? - wymamrotałem - Nie wiem czy jestem zdolny do czegoś takiego.
-Nie wiesz jeszcze co dokładnie czujesz? - kiwnąłem niepewnie głową na tak. Mimo iż wiedziałem, że chce przy nim być nie byłem pewny takiego posunięcia w przód.
-Nico cię nakieruje jak nie wiesz - zaśmiał się i uśmiechnął szeroko w moim kierunku.
-Nie jestem pewny - oparłem i poprawiłem mundur przyglądając się w lustrze. Pod oczami powoli znikały sine worki ze zmęczenia gdyż Cabuś spał ze mną w łóżku więc nie miałem już takich koszmarów gdy on był przy mnie. Poprawiłem swoje włosy, które opadały delikatnie na moje lewe oko gdyż przydało by się powoli pójść z nimi do fryzjera aby je przyciąć, ale nie przeszkadzały mi tak bardzo.
-Znikam na patrol chyba, że chcesz ze mną się wybrać? - spytał brunet, ale kiwnąłem głową na nie. Czasami miałem tak, że odpowiadałem na pytania cały czas bez przerwy, a czasami omijałem to gdyż nie wiedziałem co mam mówić więc wolałem tylko kiwać głową na tak bądź nie. Na szczęście wszyscy zrozumieli mój problem i nie męczą mnie gdy mam ciche dni. Poprawiłem jeszcze kołnierz koszuli i włączyłem radio ustawiając je na częstotliwość pierwszą.
-103 status 1 - zgłosiłem na radiu i opuściłem szatnie. Nie zauważyłem wcześniej, że w biurze się świeci i zdziwiło mnie to trochę gdyż nikt wyżej postawiony ode mnie raczej nie powinien być o tej godzinie. Bez pukania wszedłem do środka i zauważyłem te charakterystyczne siwe włosy należące do Sonego Rightwilla. -Co szef tu robi? - spytałem niepewnie, a on spojrzał na mnie znad tableta.
-Dobrze, że jesteś Nunuś siadaj - pokazał dłonią na fotel na przeciwko niego więc niewiele myśląc wykonałem rozkaz i usiadłem na fotelu trochę się stresując tym co ma do powiedzenia.
Czy on wie o mnie i Carbo?
Czy będę mieć przejebane?
-Czy coś się stało? - wydusiłem z siebie ledwo te pytanie i spuściłem wzrok na dłonie.
-Jak się czujesz? - spojrzałem na niego i chyba zaniemówiłem nie mogąc odnaleźć słów czy też odwagi aby cokolwiek odpowiedzieć na te pytanie. Bo jak mogłem się czuć gdy sam jeszcze nie rozumiałem tego co się ze mną dzieje. Może to przez tabletki, które zacząłem brać aby nie odwaliło mi w czasie służby. -Widzę, że od dłuższego czasu jest z tobą różnie i ta długa przerwa w pracy. Rozwalone, opustoszałe mieszkanie bez nikogo w środku. Co się stało ostatnio, że tak się zachowujesz?
-Ja...nie wiem co mam powiedzieć - mruknąłem cicho i spuściłem wzrok z powrotem na ręce.
-Dante nie od wczoraj wiem o twojej depresji oraz tym iż mieszkasz u niejakiego Nicollo Carbonary. Tak samo nie jestem zdziwiony tym iż Gregory jest z Erwinem Knucklesem. Wiesz, że traktuje cię jak syna i chciałbym jednak wiedzieć co się z tobą dzieje Dante.
-To skomplikowane i skąd wiesz? - zapytałem dosyć bardzo zszokowany tym chociaż po ojcu wszystkiego można było się spodziewać.
-Chce abyś był po prostu szczęśliwy Nunuś więc dlaczego gdy coś się dzieje to potem trudno jest ci pomóc gdy odrzucasz tą pomoc - jego wzrok spoczął na mnie gdyż czułem go aż za dobrze na sobie.
-Wiem, że popełniam błędy, ale naprawdę nie wiem...ja po prostu się boję?
-Chodź tu - powiedział więc spojrzałem na niego nie za bardzo rozumiejąc, ale wstałem z fotela i ruszyłem do niego nie pewnie. Przeszedłem obok biurka, a on wstać i przygarnął mnie do piersi. Przez chwilę nie wiedziałem co się dzieje, ale po chwili wtuliłem się w niego. Jego ramiona ostrożnie mnie otaczały. -Mów co się stało jestem tu taj aby cię wesprzeć - rzekł, a ja westchnąłem ciężko, bo bałem się tego jak zareaguje na to iż ja i Carbo coś więcej niż przyjaźń między nami.
-Czy nadal traktowałbyś mnie jak syna gdybym ci powiedział, że mnie... - głos utknął mi w gardle i wtuliłem się w niego bardziej.
-Coś cię bardziej łączy z Carbonarą? - pokiwałem głową na tak gdyż nie potrafiłem się do tego bardziej przyznać. Natomiast Sony pogłaskał mnie po plecach w geście wsparcia. -Słyszałem co się stało z Polą. Jestem dumny, że dałeś sobie radę z tym i nie poddałeś się.
-Nico mi bardziej pomógł - wyszeptałem zawstydzony.
-Najważniejsze, że nic ci się nie stało i ci pomogli. Wybacz, że nie było mnie wtedy gdy mnie potrzebowałeś.
-Nie szkodzi... tato... - mruknąłem, a on wtulił mnie bardziej w siebie.
-Szkodzi, szkodzi synu, bo nie było mnie gdy potrzebowałeś mnie - powiedział spokojnie - jak długo jesteś z nim?
-Z miesiąc ponad - odpowiedziałem, bo mimo iż miał rację, ale z drugiej strony miał pracę i nie mógł jej przeskoczyć jak gdzieś go wysyłali.
-To dobrze najważniejsze jest to iż jesteś szczęśliwy, przecież nie zabronię ci szczęścia jeśli pragniesz czegoś więcej nawet jeśli to jest gangster.
-Naprawdę?
-Przecież Montanha kręci z Knucklesem już od długiego czasu i jakoś nie zabraniam im tego - jego ciepłą dłoń pogłaskała moją głowę - poza tym wszyscy jesteście dorośli i miłość tak naprawdę nie wybiera.
-Yhym - mruknąłem, a moje kąciki ust podniosły się do góry.
-Muszę uzupełnić kilka papierów jeszcze, ale jakbyś chciał porozmawiać to trochę później będę mieć czas więc przyjdź jeśli chciałbyś.
-Dobrze - odparłem, a on mnie wypuścił z ramion i poprawił mój kołnierz koszuli, który się delikatnie zagiął.
-Uważaj na siebie.
-Jasne - odparłem i z uśmiechem na ustach wyszedłem z biura. Mój "ojciec" nie biologiczny, ale traktowałem go trochę tak jakby nim był, zaakceptował mój nieoficjalny związek z Nico. Zszedłem na dolny parking i wziąłem mustanga aby pojechać nim na swój dzienny patrol. -103 status 5 - zgłosiłem na radiu i wyjechałem spod komendy. Dzień zaczynał się na naprawdę przyjemny. Nagle mój telefon zaczął dzwonić więc wyciągnąłem go i przypiąłem do deski rozdzielczej, a po chwili wcisnąłem na zieloną słuchawkę i włączyłem głośno mówiący.
-A gdzie mój Dantuś jest?
-W pracy Nico - odpowiedziałem z uśmiechem słysząc jego głos.
-Tak bez całusa na dzień dobry?
-Bez, bo spałeś, a nie chciałem cię budzić - oznajmiłem.
-A co jesteś taki szczęśliwy?
-Stary zgodził się na nasz związek - rzekłem i mogłem usłyszeć jak wypluwa wodę z ust. Nie wiem dlaczego, ale zaśmiałem się na jego reakcje.
-Nie jest jakoś ekhem zły, że spotykasz się z kryminalistą? Z mężczyzną na dodatek?
-Stwierdził, że jeśli mam być szczęśliwy przy tobie to on to akceptuje - powiedziałem i uważałem na drogę jak jadę, a przy okazji obserwowałem teren.
-To przynajmniej wiem, że mnie nie zabije chyba - zaśmiał się nerwowo - co robisz o 17?
-Nie wiem, a co?
-To bądź w domu o tej godzinie dobrze?
-No postaram się być jeśli nie będzie jakieś akcji, a jak będzie to cię poinformuję przez SMS-a - odparłem i zatrzymałem samochód na światłach gdyż sygnalizacja świetlna pokazywała czerwone. Słońce powoli wschodziło nad miastem, a jego delikatne promienie słoneczne rozświetlały miasto. Lampy zgasły, a w mieście zrobiło się delikatnie tajemniczo jak co dzień. Dlatego uwielbiałem poranne zmiany gdzie zaczyna się nowy dzień, bo zawsze pogoda później może się zmienić, ale porannki nie zmieniają się praktycznie nigdy.
-Dobrze to miłej służby limonko ty moja - pożegnał się i nim mogłem odpowiedzieć przerwał połączenie. Od pewnego momentu nazywa mnie limoneczką i niby jest to słodkie, ale z drugiej strony nie wiem jak mam to odbierać. Chociaż na te zdrobnienie rumieniłem się i w sumie nie denerwowało mnie jak niektórzy zwą mnie Nunuś, bo tylko stary mógł tak na mnie mówić. Pogoda zapowiadała się na naprawdę piękną, ale jak to zwykle bywa zepsuła się gdzieś około popołudnia. W tej ulewie mieliśmy bank i zmokliśmy wszyscy do suchej nitki co bardzo mi się nie podobało, ale nie mieliśmy wyboru, bo przecież nie zrezygnujemy z banku przez głupi deszcz. Jak to zwykle bywa w takie pogody 10-82 niestety, ale co poradzić na to, że jak jesteśmy przemoczeni i zimno nam to trudniej skoncentrować się na pościgu gdy cieknie z nas woda w samochodzie. Westchnąłem zrezygnowany wracając na komendę aby się wysuszyć i chyba usiąść przy jakiś papierach aby nie patrzyć na to jak ciemne chmury płaczą, a ich łzy opadają na ziemię. Dając wszystkim żyjącym istotą potrzebną do życia wodę. Jednak w taką pogodę odechciewało mi się właśnie żyć, bo przypominała o wszystkich złych sytuacjach. Do końca służby miałem jeszcze z dwie godziny więc stwierdziłem po wysuszeniu się iż skorzystam z biura ojca i tam uzupełnienie papiery oraz inne bzdety. Wziąłem teczkę i po cichu wszedłem do biura gdzie ojciec gadał przez telefon i coś robił w papierach. Sam usiadłem sobie na kanapie i zacząłem czytać pierwsze raporty, które musiałem posegregować i sporządzić raport z nocnej zmiany. Nie przeszkadzało mi to, że Rightwill trochę krzyczał przez ten telefon, bo bardziej skupiłem się na czytaniu tego wszystkiego niż tym co dzieje się wokół mnie. Siedząc tak nawet nie zauważyłem gdy Sony stanął przy mnie i zerknął na to co robię. Dopiero po chwili jak poczułem jego dłoń na ramieniu zerknąłem na niego.
-Długo tu siedzisz? - spytał, a ja kiwnąłem głową na nie, bo co innego miałem zrobić. Jego mina delikatnie zmarkotniała widząc iż nie odpowiadam mu słownie. -Nadal nie odzywasz się tak bardzo jak kiedyś - mruknął i pogłaskał mnie po głowie, a ja kiwnąłem głową na potwierdzenie, bo miałem tak już po prostu i nic to nie zmieni. No może to zależało ode mnie, ale lubiłem to iż odzywam się mniej przynajmniej mam więcej spokoju od innych gdy chodzi o jakąś akcję. Wróciłem wzrokiem na papiery, a kontem oka na zegar, który powoli pokazywał 16:30. Ułożyłem z połowę papierów, ale to było zdecydowanie za mało aby skończyć pracę na dziś chociaż chciałem już znaleźć się w ciepłych ramionach Carbonary. -Daj ja dokończę, bo widzę, że patrzysz na zegarek więc pewnie myślisz o końcu służby - powiedział i zszokował mnie tym, a nawet nie zauważyłem jak zabiera mi z dłoni plik kartek, które należało poukładać. -Idź tyle przynajmniej będę mógł dla ciebie zrobić - rzekł, a na moich ustach pojawił się kolejny uśmiech tego dnia. Chętnie wstałem z kanapy i czmychnąłem pod drzwi.
-Dziękuję - mruknąłem i wyszedłem z biura kierując się do szatni. Zgłosiłem statusik trzeci. Ekspresowo przebrałem się w ciuchy w których przyszedłem do pracy i skierowałem się do mustanga aby przejechać ten kawałek drogi do domu gdzie czeka zapewne Carbuś. Zastanawiało mnie co wykombinował na dziś, ale to w sumie dobrze, że coś wymyślił może zapomnę o tej złej pogodzie, która mnie dołowała. Zajechałem pod nasz dom i dosyć szybko wysiadłem z auta aby nie zmoknąć za bardzo przez panującą ulewę na zewnątrz. Wszedłem do ciepłego wnętrza i odetchnąłem ulgą.
-Jestem! - powiedziałem i ściągnąłem buty, a następnie mokrą bluzę odwiesiłem na wieszak. Nawet nie wiem kiedy ciało Carbo wtuliło się we mnie obejmując mnie w pasie, a jego usta znalazły się na mojej szyi.
-Brakowało mi ciebie przez cały dzień, ale teraz jesteś cały dla mnie - wyszeptał do mojego ucha przez to poczułem przyjemnie dreszcze, które przeszły po moim ciele. Wrócił po chwili ustami na moją szyję i zassał się na niej gdy ja stałem w miejscu czując jak moje ciało reaguje na jego dotyk czy też głos. Po chwili odsunął się od mej szyi, ale poczułem jak jego ciepły język przelizał moją skórę od szyi po ucho. -Zrobiłem dla nas obiad, a potem maratonik filmów.
-Nie jesteś potrzebny dziś chłopaką? - spytałem, a on nie wypuszczał mnie z ramion.
-Erwin dziś nie jest w stanie wstać z łóżka więc dziś dzień wolny - powiedział cicho się śmiejąc.
-Nie jest zdolny? - zerknąłem na niego kontem oka.
-Grzesiu nieźle go urządził, ale no wiesz padnięty jest po prawie całej nocy zabaw - odparł i podniósł mnie do góry - nadal jesteś za lekki jak na twój wzrost - westchnął i usadowił mnie na kanapie.
-To by wyjaśniało te scharatane plecy - stwierdziłem cicho, a on zerknął na mnie.
-Co Grzesiu się chwalił? - zarumieniłem się nawet nie wiedząc dlaczego i poleciłem speczony głową na boki. -To co w takim razie?
-Przez przypadek widziałem go w bokserkach - mruknąłem, a on poszedł w stronę kuchni zapewne po obiad dla nas. Wrócił z talerzem frytek i z miską sosu, a do tego był kurczak. Uśmiechnąłem się szeroko widząc smakołyki, które lubiłem jeść, bo w sumie wszystko z rąk Carbo smakowało dobrze. Więc w ten sposób zaczęliśmy jeść wspólnie obiad, a przy tym oglądając już pierwszy film. Oparty o jego bok ramienia, jadłem i oglądałem, ciesząc się bliskością mężczyzny. Po godzinie wspólnego oglądania po zjedzeniu, dłoń Carbo wylądowała na moim biodrze na którym zaczął delikatnie jeździć palcami. Przymrużyłem powieki gdyż to było przyjemne uczucie, a on widząc chyba to, że mi to nie przeszkadza położył całą dłoń i ostrożnie masował moje biodro i udo. Zerknąłem na niego szukając odpowiedzi w jego oczach co planuje, ale nic nie zauważyłem oprócz tego, że patrzy się na mnie z uczuciem. Wykorzystał chwilę zamyślenia i złączył nasze usta razem, w jedną całość, która się uzupełniała. Odwzajemniłem oczywiście pocałunek i nie wiem kiedy złapał mnie oraz podniósł tak, że usadowił mnie na swoich kolanach tak, że siedziałem na nim okrakiem. Oderwaliśmy się od swych ust gdyż potrzebowałem nabrać powietrza. Natomiast jego dłonie były na moich biodrach i delikatnie je pocierały w górę oraz dół. Przybliżył się do mnie i pocałował w szyję, a jego dłonie nadal mnie trzymały. Nie wiem dlaczego odsunąłem swą szyję w bok dając mu lepszy dostęp do niej. Chyba po prostu zrobiłem to instynktownie, a Carbo zaczął obdarowywać moją szyję licznymi pocałunkami, a jego dłoń wsunęła się pod moją podkoszulkę. Jego dotyk przyjemnie parzył w miejscach gdzie mnie dotykał. Czułem się jak nigdy dotąd rozluźniony w jego obecności gdy pieścił moje ciało.
-Limoneczko moja kochana - wyszeptał mi do ucha - proszę oddaj się mi tego wieczoru. Wiem, że tego pragniesz, a ja chcę pokazać ci coś czego jeszcze nie czułeś - spojrzałem na niego swoimi niebieskimi oczami w których zapewne była widoczna niepewność gdyż naprawdę byłem niepewny tego czy powinienem czy też nie. Westchnąłem cicho czując jak jego dłoń drażni moją skórę. Jednak skoro Grzesiu twierdził rano iż to nakieruje mnie to czemu nie spróbować tego skoro moje ciało tak naprawdę tego chciało. Kiwnąłem głową na potwierdzenie, a on złożył na moich ustach czuły pocałunek. - Chce to usłyszeć z twoich ust Dante, bo nie chce jednak robić nic przeciwko tobie.
-Ja...ja chcę spróbować - odpowiedziałem spuszczając zawstydzony głowę w dół.
-Dobrze - odparł i złapał mnie pewniej zaś ja obwinąłem się nogami wokół jego bioder, a po chwili skierował się do naszego pokoju. Poczułem jak kładzie mnie na świeżej, chłodnej pościeli i delikatnie zsuwa moje nogi ze swoich bioder. -Chce aby ten pierwszy raz był twoim niezapomnianym - wymruczał i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku w którym to on dominował.
Nawet nie walczyłem o dominację gdyż nie przeszkadzało mi to, że byłem pod nim, a on nade mną. Oddałem każdy pocałunek gdy jego dłonie powoli mnie rozbierały z ciuchów gdy pozbył się ze mnie podkoszulki. W swoje dłonie złapałem kurczowo jego koszulę, delikatnie ją ściskając i delikatnie przyciągając do siebie aby czuć jego bliskość przy sobie. Całowaliśmy się namiętnie, a jego dłonie wędrowały po całym moim ciele aż nie ściągnął ze mnie jednym zdecydowanym ruchem całych spodni odrywając się przy tym od moich ust i dając mi możliwość zaczerpnięcia powietrza. Moje policzki piekły od zawstydzenia, ponieważ czułem jego wygłodniały wzrok na sobie. Nawet nie wiem kiedy ściągnął ostatnią odzież na mnie, a moje bokserki poleciały w tył ukazując mnie całego gołego. Zawstydzony delikatnie mówiąc chciałem się zasłonić, ale Carbo nie pozwolił na to biorąc moje dłonie w jego i zrobił tak, że miałem je nad głową.
-Nie zakrywaj się przede mną limoneczko, jesteś idealny taki jaki jesteś - wyszeptał i poczułem jego wolną dłoń na moim członku, który delikatnie zadrżał pod wpływem jego dotyku.
Sapnałem cicho i przymrużyłem oczy starając się bardziej nie zawstydzić, ale chyba nie podziałało. Stymulował moje prącie i drażnił kciukiem mojego żołędzia przez to całe moje ciało przechodziły dreszcze przyjemności. Carbuś na dodatek całował mnie gdzie popadnie i robił oznaczenia z malinek oraz jego zębów. Moje ciało rozpływało się pod jego dotykiem gdy umysł zalewała coraz większa to fala przyjemności, która przyćmiewała racjonalne myślenie. Nagle to wszystko zniknęło tak samo jak uścisk jego dłoni na moich skrzyżowanych rękach nad moją głową. Spojrzałem na niego ciężko oddychając i będąc czerwony na twarzy nie tylko z zawstydzenia. Spód przymrużonych powiek z przyjemności, którą przyswajał mi Nicoś zauważyłem jak rozbiera się z koszulki i spodni, a następnie ściągnął swoje slipy. Wziąłem głębszy oddech widząc jak go hojnie obdarowała matka natura w wielkość kutasa i nie mogłem oderwać od niego wzroku. Wszedł on na łóżko tak, że był całkowicie nade mną. Delikatnie podniósł moje nogi i zmusił je do trzymania ich ugiętych, a sam był między nimi. Nie walczyłem gdyż wiedział chyba co robić. Po chwili poczułem jak w splot mych mięśni w dziurce odbytu wsuwa swojego palca przez to poczułem się trochę dziwnie jak się tam znalazł i zaczął delikatnie ruszać nim we mnie w środku. Było to coś czego jeszcze nie czułem. Jego usta odnalazły moje, ale nie przestawał mnie chyba rozciągać jeśli dobrze rozumiałem to co właściwie teraz robił. Po chwili dołączył drugi palec do mego wnętrza przez to jęknąłem w jego usta, a on stracił chyba w moje czułe miejsce tam wewnątrz gdyż zacząłem bardziej stękać czując nagłą przyjemność gdy trącał palcami w tamtym miejscu. Musiał to od razu zauważyć gdyż cały czas tylko kierował swoje palce przez to nie mogłem przestać cicho pojękiwać. Jednak poczułem większy dyskomfort przez to iż wsadził kolejnego palca we mnie. Nie wiem dlaczego moje całe ciało się spięło na ten ruch.
-Spokojnie - wyszeptał i zaczął masować moje udo, a następnie przygryzł moją wargę aby następnie porwać mnie do kolejnego namiętniejszego pocałunku w którym przekazywał mi swoje wszystkie uczucia, którymi mnie darzył. Jego palce trafiły w moją prostatę przez to jęknąłem w usta Carbo. -Muszę cię rozciągnąć - mruknął w czasie namiętnych pocałunków przez które czasem brakowało mi powietrza, ale było mi zbyt za dobrze aby narzekać.
Z moich ust ponownie zszedł na moją szyję, a ja mocniej objąłem go w karku pozwalając mu na wszystko. Lecz po chwili poczułem pustkę tam na dole, bo wyciągnął z mojego rozgrzanego wnętrza palce. Oddychałem ciężko, ale musiałem przed samym sobą stwierdzić, że chciałem więcej posmakować tej opcji seksu gdyż nigdy nie uprawiałem jej. Zszedł z łóżka przez to nie mogłem patrzyć na jego doskonałe ciało i nie czułem tego ciepła bijącego od jego ciała. Zerknąłem na niego nie za bardzo rozumiejąc co robi gdyż wyszedł z pokoju zostawiając mnie samego napalonego i chcącego jego. Jednak czekałem aż wróci i mogłem przynajmniej unormować swój chaotyczny oddech. Zamknąłem oczy gdyż tak było najlepiej, a po chwili poczułem mokry pocałunek na karku.
-Wróciłem.
-Po co poszedłeś? - spytałem cicho, ale on tylko pocałował mnie w usta.
-Po coś co nie zrani cię gdy będę pakować w ciebie mojego kutasa limoneczko - powiedział, a ja zarumieniłem się na jego otwartość w słowach, które do mnie powiedział. Poprawił mnie na łóżku i znalazł się szybko między moimi nogami. -Problem jest taki, że gumki gdzieś zapodziałem, ale mamy lubrykant więc nie martw się poradzimy sobie - rzekł i przygryzł mojego sutka przez co z mych ust wydobyło się ciche jęknięcie, które chciałem zdusić dłonią, ale on skutecznie mi to uniemożliwił. -Chce cię słyszeć twoje jęki są niczym miód - przygryzł me ucho - chce słyszeć tego więcej.
-Yhym - mruknąłem cały czerwony na twarzy gdyż czułem te pieczenie na skórze. Poczułem nagle coś chłodnego w sobie przez to spojrzałem zdziwiony na twarz Nicosia.
-Spokojnie to lubrykant wiem że trochę chłodny, ale musi taki być - powiedział i czułem jak jego palce rozprowadzają zimny płyn po moich ściankach. Powodując to iż przez moje ciało przechodziły dreszcze. Ponownie poczułem, że jego palce wychodzą ze mnie przez to sfrustrowany westchnąłem. -Spokojnie limoneczko zaraz poczujesz coś lepszego w sobie niż moje palce.
Kontem oka zauważyłem jak wciera w swojego penisa resztki lubrykantu przez to przygryzłem wargi i odważyłem się na głupią, ale chyba dobrą rzecz. Podniosłem się ostrożnie do góry i złapałem jego penisa w swoją dłoń delikatnie dotykając jego nasady i poruszyłem do góry z uczuciem. Zauważyłem jak odchyla głowę do tyłu i przymrużył oczy z przyjemności. Delikatnym, ale pewnym dotykiem ruszałem dłonią w górę i dół, aż z jego ust nie wydobył się jęk przyjemności. Lecz nagle złapał mnie za dłoń, a ja wypuściłem z dłoni jego przyjemnie drgającego pod każdym moim dotykiem kutasa. Nawet nie wiem kiedy obrócił mnie tak iż leżałem na klatce piersiowej. Chyba troszkę się zniecierpliwił gdyż kontem oka zobaczyłem jak wylewa na swojego "przyjaciela" dużo lubrykantu i rozprowadza go dokładnie.
-Nie będziesz się kochanie moje ze mną droczyć. Nie teraz gdy jestem tak bardzo na ciebie napalony - gdy to mówił czułem jego penisa przy swojej dziurce, którą przyjemnie drażnił swoimi drganiami. Chciałem coś odpowiedzieć, ale nie byłem w stanie gdy powoli zaczął wpychać we mnie swojego penisa. Zacząłem ciężej oddychać i zacisnąłem dłonie w pięści gdy poczułem ten przeraźliwy ból. Carbo musiał to zauważyć, bo zaczął mnie dotykać po moich wszystkich czułych miejscach abym zapomniał o bólu, który odczuwałem. -Ja wiem, że boli, ale pierwszy raz zawsze boli. No już Dante oddychaj spokojnie, rozluźnij się, wszystko jest w porządku. Przyzwyczai się do mnie - mówił cichym i spokojnym głosem, który zawsze mnie uspokajał gdy miałem koszmary, a jego usta całowały mój kark. Wsłuchałem się w jego głos i postarałem się rozluźnić co trochę słabo mi szło. Byłem mu wdzięczny za to, że nie przyzwyczaiał mnie na siłę tylko poczekał cierpliwie. Po dłuższej chwili nie czułem takiego napierania ze strony jego kutasa w swojej dziurze. Opadłem rozluźniony na kołdrę i oddychałem spokojniej. -Jest już dobrze? Mogę kontynuować?
-Yhym - mruknąłem zgadzając się na to, a on wsunął się cały we mnie przez to w sumie nagle zabrakło mi powietrza w płucach.
-Jest w porządku? - wyszeptał do mego uszka, a ja kiwnąłem głową potwierdzajac - Chce to usłyszeć Dante.
-Jest w pporządku - zająknąłem się, gdy on poruszył się we mnie.
-Nie wypuszczę cię dziś z łóżka - oznajmił mi i zaczął ruszać się we mnie tak, że trafiał w mój czuły punkt przez to stękałem i jęczałem z przyjemności gdy minął pierwszy ból i szok związany z wejściem w mój splot mięśni. Carbo niczym zawodowiec poruszał się we mnie powodując przyjemność, której jeszcze nie czułem i nie byłem świadomy iż istnieje. Oddałem mu się całkowicie gdy on dominował nade mną. Nawet nie wiem kiedy poczułem przyjemny orgazm, który zawładnął mym ciałem, a moje mięśnie zacisnęły się na penisie Carbo, a ja wyjęczałem jego imię, który nie wzruszony tym nadal mnie brał tylko trochę bardziej agresywniej jednak nie przeszkadzało mi to, a wręcz przeciwnie zacząłem to uwielbiać jak był we mnie oraz czułem go w sobie.
-Kocham cię moja limoneczko - wydyszał gdy w końcu i on doszedł we mnie.
-Jja ciebie też.
================================
4075 słów
Dotarłeś tutaj?
Zostaw po sobie ślad!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro