Rozdział 2
Blond włosy mężczyzna w garniturze i chłodnych jak śnieg w nocy oczach podszedł do chłopaka. Pogłaskał go spokojnie po policzku. Chciał wzbudzić w nim większy strach. Dzieciak zadrżał próbując się cofnąć. Niestety już wcześniej siedział pod ścianą, więc nic to nie dało
—kim jesteś?! Czego chcesz?! Wypuść mnie natychmiast! - po pomieszczeniu rozległ się dźwięk plaskacza. Mężczyzna uderzył młodszego. Na policzku porwanego pojawił się duży, czerwony ślad. Obcy zerwał mu materiał z oczu
Ostre światło podrażniło oczy bruneta które w pierwszym odruchu zamknął przyzwyczajając się do jasności. Chwilę później zaczął się rozglądać po pomieszczeniu. Przypominało cele. Szare, betonowe ściany. Jednoosobowe, małe łóżko i grube drzwi bez chodźby małego okienka. Klaustrofobiczne miejsce.
Mężczyzna usiadł ponownie na łóżku wlepiając spojrzenie w jeszcze nieletniego. Dopiero za tydzień kończy osiemnaście lat. W tedy też zostanie przekazany dalej. Uśmiechnął się pod nosem kiedy wzrok brązowych oczu bruneta padł w końcu na niego
—więc... Skoro w końcu łaskawie zamknąłeś mordę mogę odpowiedzieć na twoje pytania ale tego nie zrobię. Za to jednak nauczę cię pokory, posłuszeństwa oraz zasad świata w którym przyjdzie Ci od teraz żyć
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro