Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział - 11

Max

Czuł się nieswojo w tym miejscu. Nie znał mężczyzny który podobno go kupił. Co za niedorzeczność. W czasach kiedy ludzie powoli są zastępowani przez maszyny, ktoś się chce bawić w handel żywym towarem? Zresztą kogo jak kogo ale jego naprawdę nie warto było porywać. Wiedział że nie jest zbyt urodziwy i niby do czego był kupiony? Nie umie gotować. Sprzątanie też nie wychodziło mu najlepiej. Specjalnych talentów nie posiada. Do czego więc może się przydać?

Zajął miejsce na przeciwko mężczyzny. Wpatrywał się w niego chcąc dowiedzieć się czemu ten go niby kupił. Gdy został porwany faceci uczyli go jedynie posłuszeństwa i... robić loda. Nagle zbladł. Wszystko zaczynało się układać w całość jednak to by oznaczało, że bedzie tu robić za dożywotnią dziwkę kogoś kogo nawet nie zna. Nie może zaakceptować takiego losu. Nie  będzie niczyją kukiełką. Zacisnął ręce w pięści. Nie po to od młodych lat ciężko pracował aby wyrwać się z patologicznej rodziny pijaków aby teraz pozwolić dzianemu kolesiowi mówić mu co ma robić. 

—zaskakiwał? To już teraz cię mogę zaskoczyć. Wracam do domu. Nie będę tutaj mieszkać. Nie jestem niczyją zabawką - warknął gwałtownie wstając z krzesła i marszcząc brwi. Musi o siebie walczyć

Mężczyzna zaś spokojnie, niezauważalnie sięgnął pod biurko. Miał tam mały, czerwony guziczek na wypadek gdyby potrzebował interwencji ochrony. Nacisnął go raz nie przerywając kontaktu wzrokowego z niewolnikiem 
— rozumiem cię. Cała ta sytuacja jest dla ciebie nowa. Jesteś wystraszony. To jednak nie usprawiedliwia twojego zachowania. Będę musiał cię stosownie ukarać. Nie wolno ci się sprzeciwiać, ani przeklinać. W dodatku mówisz do mnie na ty. Czyżbyś zapomniał o wszystkim czego cię uczono podczas tresury? - powiedział zmartwionym głosem jakby rzeczywiście mu było przykro. Nic bardziej mylnego. Niewolnik się prosi o karę już pierwszego dnia. Cudownie. Ma charakterek. Będzie często popełniać błędy za które zostanie mu wymierzona sprawiedliwość. Oczywiście w tym miejscu to Jonathan definiuje co oznacza to słowo

—pierdol się ze swoimi karami. Wszyscy jesteście pierdolnięci! Nie jestem psem aby mnie tresować. Jestem człowiekiem do cholery! Człowiekiem takim samym jak ty! - chciał mówić dalej ale ktoś wparował do gabinetu. Nastolatek odwrócił się gwałtownie za siebie

Byli to dwaj masywni mężczyźni ubrani w takie same garnitury oraz maski. Nie było widać ich twarzy. Właściciel dbał aby nikt nie wiedział kim są. W razie ucieczki któregokolwiek z niewolników nie będą mógli nikomu zaufać.

Szybko został złapany, a jego ręce wykręcone na plecy. Twarz mu przycisnęli do biurka szefa. Niewolnik szarpał się lecz jego górne kończyny były coraz boleśniej wykręcane. Krzyknął z bólu poddając się i leżąc w oczekiwaniu na dalsze poczynania blondyna. Do oczu mu naszły łzy. Łzy bólu oraz bezsilności. Bał się coraz bardziej. Nie wie czego się spodziewać. Nie wie co mu zrobią.  Nie chce znów cierpieć. Jest tu sam jak widać bez żadnych szans na jaką kolejek obronę. Blondyn już nie powstrzymywał szerokiego uśmiechu. Myśl o karze jaką zastosuje sprawiała, że w jego spodniach robiło się ciasno

—nieładnie piesku. Zapamiętaj sobie jedno. Nie jesteśmy tacy sami. Ja jestem człowiekiem, a ty moim psem. Jesteś wart tyle ile kurz na meblach - poklepał go po głowie i spojrzał już chłodniej na mężczyzn
—zabierzcie go na dwór i przygotujcie do kary. Ja wkrótce dołączę. Chcę aby każdy byl obecny  - tak też zrobiono. Ochroniarze wyprowadzili chłopaka w żelaznym uścisku na dwór. To co zobaczył przeraziło go jeszcze bardziej wywołując ciarki na całym ciele

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro