Prolog
Czytanie książek to moja ulubiona czynność. Mimo mojego młodego wieku przeczytałam naprawdę dużo książek . Mama jest bibliotekarka więc spędzając wakacje z mamą w pracy mam dostęp do wszystkich książek na jakie mam ochotę. W tym momencie akurat siedzę w swoim pokoju przykryta kocykiem czytając jedną z ulubionych książek mamy. Była naprawdę ciekawa, nie dziwię się że mama mi ją poleciła. Pożerałam kolejne rozdziały ciekawa jaka następna przygoda spotka moich ulubionych bohaterów. Byłam w bardzo smutnym momencie gdy usłyszałam krzyk mojej mamy. Odłożyłam książkę zapamiętując numer strony na której skończyłam i zeszłam na dół by zobaczyć co chce ode mnie moja mama.
* Tak mamo? - zapytałam stawiając nogę na ostatnim stopniu schodów.
* Skarbie zabrakło mi mąki do zrobienia ciasta dla koleżanki z pracy. Pani Iwona ma jutro imieniny i stwierdziłam że zrobię jej ciasto. Niestety tak jak już mówiła skarbie zabrakło mi mąki. Zrobisz to dla mnie i pójdziesz do sklepu? - zapytała. Z mamą zawsze byłam w dobrych stosunkach. Kochałam ją nad życie. Gdy zrobiłam sobie krzywdę od razu mi pomagała. Podzielałam jej hobby.
* tak mamusiu pójdę tylko ubrać buty i kurtkę. - uśmiechnęłam się do niej. Odwzajemniła go. Wytarła ręce w fartuch kuchenny i ruszyła za mną do przedpokoju. usiadłam na podłodze i zaczęłam ubierać moje trampki a mama w tym czasie wyciągnęła z torebki portfel.
* tu ci kładę dziesięć złotych - wskazała palcem na półeczkę z butami. - Kup mąkę i jakiegoś loda dla siebie. - powiedziała z uśmiechem.
Zapięłam kurtkę i wcisnęłam do kieszonki banknot.
* Proszę uważaj na siebie dobrze? - pokiwałam głowa na znak że rozumiem. Mama pocałowała mnie w czoło.
Ostatni raz posłałam mamie uśmiech po czym wyszłam z domu.
Do sklepu miałam niedaleko. Mieszkałam na małym osiedlu. Chociaż do centrum Gdynii miałam ok. dziesięć minut drogi autobusem. Ruszyłam wesołym krokiem przez osiedle do pobliskiego sklepu. Mijając szkołę do której chodzę zobaczyłam dużo moich koleżanek. pomachałam do nich i stwierdziłam że jak kupię już mąkę dla mamy to przyjdę na chwilę do nich.
Wchodząc do sklepu od razu poczułam zapach bułek i innego pieczywa. Sklep ten piekł swoje pieczywo które zawsze było świeże i niesamowicie smaczne. Gdy szłam z mamą do pracy zawsze robiłyśmy sobie kanapki właśnie z ich pieczywem.
*dzień dobry !- krzyknęłam na wejściu.
*Dzień dobry , dzień dobry - odpowiedziała mi kobieta w podeszłym wieku która stała w fartuszku kuchennym za kasą.
chwyciłam mąkę z jednej z półek i podeszłam d lodówki. Wybrałam sobie jakiego loda i podeszłam do kasy.
*witaj skarbie- Kobieta uśmiechnęła się do mnie i zaczęła kasować przedmioty. -mama piecze ciasto?- zapytała z miłym głosem.
* Tak - odpowiedziałam z uśmiechem - koleżanką mamy z pracy ma jutro imieniny więc chciała jej upiec ciasto.
* oo.powiedz mamie żeby dla mnie też przyniosła. Twoja mama zawsze robi najlepsze ciasta- powiedziała z szerokim uśmiechem i cicho się zaśmiała. -będzie 7 złotych i 30 groszy.
* wyjęłam z kieszeni odpowiedni banknot i położyłam na ladzie. Wzięłam reklamówkę i zaczęłam pakować do niej kupione produkty.
* do widzenia - krzyknęłam przy wyjściu i usłyszawszy odpowiedź wyszłam ze sklepu. Zamknęłam drzwi i biegiem uważając na drobne w kieszeni poleciałam na plac zabaw.
Przy wejściu od razu zobaczyłam moje koleżanki. Przytuliłam się do każdej z nich i zamieniłam parę zdań. Przypominając sobie o mące dla mamy szybko zaczęłam biec w kierunku wyjścia.
Będąc już na przejściu zaczęło padać. złapałam się rękoma za głowę i zaczęłam rozglądać. Nie było żadnego auta. Chociaż gdy byłam już na środku okazało się że jednak jakieś jechało. zatrzymało się w ostatniej chwili. Z samochodu wyskoczył jakiś młody mężczyzna . Zaczął wypytywać czy nic mi nie jest. Mimo lekkiego uderzenia w bok i przewrócenia się czułam się dobrze, może trochę bolała mnie ręka. na ziemi wszędzie była mąka która musiała mi upaść i otworzyć się.
*wsiadaj zabiorę cię do szpitala- powiedział w końcu.
*moja mąka.. - powiedziałam lecz on zaraz mi przerwał.
* odkupię ci ją.
*no dobrze .. ale kto zadzwoni do mojej mamy.
* ja to zrobię ale wsiadaj. - zrobiłam tak jak chciał . Po zamknięciu drzwi z nawykiem zapięłam pas.
Jechaliśmy w ciszy którą przerwał chwilę po odjechaniu włączając radio.
Minęliśmy szpital więc wystraszona spojrzałam na mężczyznę. Zamknął wszystkie drzwi i zrobił muzykę głośniej . Zaczęłam szarpać za klamkę i próbowałam krzyczeć. Niestety nic mi to nie dało. Minęliśmy centrum i dojechaliśmy do jakiegoś lasu. Wyłączył muzykę. Uśmiechnął się do mnie i położył mi rękę na kolanie. Zaczął mi pocierać nogę. Wyrywałam się. Chciałam uciec. Nie mogłam.
Trzymał mnie nogę i zaczął się przybliżać do mnie. Zaczął mnie brutalnie całować. Niczym to nie było podobne do tego co robiła moja mama. Jej całusy zawsze były ciepłe i zawsze czułam się przy niej bezpieczna. W tym momencie bałam się bardzo mocno. Nie wiedziałam co ten pan chce zrobić.
Zaczął wpychać mi język do buzi i poruszać nim gwałtownie. Kręciłam głową próbowałam uciekać. Łzy leciały mi strumieniami po policzkach.
Zdenerwowany facet złapał mnie za twarz i przytrzymał w miejscu. Mimo to dalej się wyrywałam. Ugryzłam go w język. Od razu ode mnie uciekł. Spojrzał gniewnym spojrzeniem i wymierzył mi siarczysty policzek.
Łzy leciały jeszcze bardziej a z gardła wydał się głośny szloch.
Zaczął mnie rozbierać. zdjął mi bluzkę i rzucił gdzieś za mnie. Odsunął się i oblizał językiem swoje usta. Płakałam nieustanie. Facet otworzył auto jednak byłam zbyt wystraszona żeby uciekać. Siedziałam skulona na fotelu. Otworzył drzwi z moje astrony i wyciągnął z samochodu siłą. Rzucił mnie na maskę samochodu. Poczułam ogromny ból w plecach. Jęk wydobył się szybko z moich ust.
*mmm.. słodko jęczysz skarbie- wymamrotał. Ponownie oblizał wargi i zdjął mi spodnie razem z majtkami.
Odpiął pasek swoich spodni i rozpiął rozporek. Zsunął je trochę na dół. Z jego majtek wystawało coś okrągłego. Pociągnął mnie w dół maski i rozszerzył nogi. Jego uścisk mnie bolał. Na nogach miałam już sine ślady a z oczu cały czas leciały łzy.
*Nie będzie bolało- powiedział z uśmiechem i zdjął swoje majtki. Coś dziwnego wyprostowało się. Wyglądało to jak wąż który trzymał się jego nóg. Chwycił to i nakierował na mnie. Zrobił dziwny ruch biodrami i w tym samym czasie czułam ogromny ból na dole. Jakbym była rozrywana. Krzyknęłam tak głośno że zabolało mnie gardło.
Byłam głupia że wsiadłam do tego auta.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro