Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zazdrośnik

Anonim: Hmm… mam taki pomysł. Pamiętasz reakcję Louis’ego i Nialla (“Horrible, I fucking told ya) na przemowę Taylor (VMA? :D). Może mogłabyś napisać jakąś rozmowę Nialla i Lou na jej temat przed galą lub po i reakcję Harrego na zazdrosnego Lou :D

********************************

 - Co to miało kurwa być? – oburzony szatyn opadł na kanapę w salonie pokoju hotelowego.

 - Lou, wyluzuj – obok niego pojawił się Irlandczyk, podając mu butelkę z piwem.

 - Wyluzuj? Słyszałeś ją przecież – wziął łyk piwa – Wszyscy wiedzą, że chodzi o Harry’ego. Dodatkowo on został na tej głupiej imprezie i jest z nią. Paparazzi się postarali, ich wspólne zdjęcia są już wszędzie.

 - Lou, ale czym się denerwujesz? Przecież miałeś świadomość, że ta piosenka najprawdopodobniej jest o Harrym.

 - To już nawet nie chodzi o to! – wykrzyknął wzburzony – Widziałeś jaki był zadowolony, kiedy to mówiła? Później jeszcze coś do niej pisał.

 - Lou, jesteś okropnym zazdrośnikiem – zaśmiał się Niall, odsuwając szyjkę butelki od ust – Przecież wiesz, że pomiędzy Harrym i Taylor nigdy nic nie było i nie będzie. On cię kocha.

 - To jednak nie zmienia faktu, że zamiast wrócić ze mną do pokoju, wolał zostać na imprezie i spędzać czas z nią.

 - Może obejrzymy jakiś film? – Horan postanowił zmienić temat wiedząc, że Tomlinson i tak nic sobie nie da wytłumaczyć.

*****

Do uszu Louisa dotarł dźwięk zamykanych drzwi budząc go. Powoli rozchylił powieki, w pomieszczeniu panowała ciemność, przez którą nic nie było widać. Słyszał jak ktoś porusza się po pokoju. Wiedział kto to był, Harry. Nagle doszedł do niego głośny huk i wiązanka przekleństw wydostających się z ust loczka. Po chwili poczuł jak materac się ugina pod ciężarem chłopaka, a ciepłe ramię owija się wokół jego tali i przyciąga go umięśnionej klatki piersiowej. Poczuł jak ciepły oddech owiewa jego kark.

Miał ochotę się wyrwać, ale wtedy Harry zorientowałby się, że nie śpi. Lou nie miał siły na konfrontację z loczkiem, więc zamknął oczy i po chwili odpłynął.

*****

 - Dzień dobry – zachrypnięty głos dotarł do uszu szatyna i po chwili poczuł ciepłe usta na policzku. Uniósł swoje powieki i pierwsze co zauważył to zielone tęczówki wpatrujące się w niego z miłością. Na twarzy Louisa pojawił się grymas niezadowolenia, odepchnął od siebie umięśnione ciało chłopaka i bez słowa wstał z łóżka, kierując się w stronę łazienki.

 - Lou wszystko dobrze? – Harry podążył za nim, zaskoczony zachowaniem ukochanego – Louis co się dzieje? – chwycił chłopaka za ramię, odwracając w swoją stronę.

 - Nic – warknął, próbując wyrwać swoją rękę z uścisku, jednak na próżno. Styles był silniejszy.

 - Właśnie widzę.

 - Daj mi spokój. Idź lepiej na imprezę z Taylor może znowu napisze piosenkę i ci podziękuje.

Harry spojrzał zszokowany na swojego chłopaka.

 - Lou, czy ty jesteś zazdrosny? – wolną ręką objął szatyna i przysunął do siebie.

 Tommo nic nie odpowiedział, obracając głowę w bok i wbijając wzrok w ścianę. Harry puścił ramię chłopaka i przeniósł dłoń na jego podbródek, aby go unieść.

 - Boo, przecież wiesz, że nic mnie nie łączy z Taylor. Po prostu pomogłem jej w napisaniu tej piosenki, więc mi podziękowała – spoglądał w niebieskie oczy dostrzegając w nich złosć i zazdrość.

 - Nie musiała tego robić w taki sposób. Wszyscy wiedzą, że chodzi o ciebie, ale nie znają prawdy. Myślą, że przyczyniłeś się do niej w inny sposób.

 - Boo…

 - Po za tym nie musiałeś później dodatkowo z nią imprezować – przerwał mu.

 - Louis, nie imprezowałem z nią. Byłem tam z Edem, a Taylor też się z nim przyjaźni. Co miałem zrobić?

 - Mogłeś ze mną wrócić do hotelu – burknął.

 - Przecież wiesz, że nie mogłem. Musiałem tam iść – jęknął.

 - Nic nie musiałeś. Ty chciałeś tam iść – odepchnął od siebie wyższego chłopaka i założył ręce na piersi.

Przez moment loczek przypatrywał się uważnie Lou, by po chwili wybuchnąć głośnym śmiechem.

 - Nie wiem co się tak śmieszy.

 - Ty Lou – zachichotał ponownie obejmując szatyna i przysuwając do siebie – Jesteś taki uroczy, kiedy jesteś zazdrosny – cmoknął niższego w policzek.

Tomlinson zrobił naburmuszoną minę.

 - Po prostu już wystarczająco się naoglądałem waszych zdjęć i naczytałem plotek na wasz temat. Nie lubię jej.

 - Wiem kochanie, ale przecież wiesz, że to wszystko była ustawka. Było, minęło i  już nie wróci.

 - Będzie inna.

 - Lou – westchnął, jego chłopak był naprawdę męczący. Ujął w dłonie twarz szatyna i spojrzał mu w oczy – Boo posłuchaj mnie. Nie ważne ile jeszcze będzie ustawek, ile dziewczyn się pojawi, nigdy żadnej nie pokocham. Kocham tylko i wyłącznie ciebie i to się nigdy nie zmieni.

Przez moment panowała cisza, podczas której uważnie spoglądali sobie w oczy.

 - Ja ciebie też kocham – odparł po chwili, wtulając się w ciało Stylesa. To był dla niego znak, że Louis mu odpuścił.

 - Co ty na to, aby po powrocie do Londynu zaszyć się w naszym domu i przez kilka dni nie wychodzić? Spędzimy ten czas tylko we dwoje?

 - Jestem jak najbardziej za – odpowiedział ukrywając twarz w zagłębieniu szyi ukochanego i składając tam delikatny pocałunek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro