Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zagadaj do niego

omglarryloveus: Mogę poprosić prompt? Jeśli tak to Larry c: Hazz pracuję w sklepie z zabawkami, a Lou przychodzi, żeby kupić lalki dla sióstr. Harry zauważa Tommo i idzie do niego zagadać, a na koniec zaprasza go do kina. :) Taki mega fluff :* Dziękuję c:

**************************************************

Biegł po chodniku, nie zwracając uwagi na śliską powierzchnię oraz potrącanych ludzi, którzy z oburzeniem krzyczeli za nim aby uważał. Czuł jak w płucach brakuje mu powietrza, a jego gardło pali. Loki wystające spod czapki podskakiwały przy każdym ruchu, a długi szalik, owinięty dookoła jego szyi ciągną się za chłopakiem. Z jego ust wydostawała się mgiełka. Dobiegł do rogu ulicy z rozpędem skręcając i cudem łapiąc równowagę, kiedy poślizgnął się na zamarzniętej kałuży. W oddali widział już duży napis z nazwą sklepu z zabawkami. Zatrzymał się przed drzwiami otwierając je z rozmachem i wpadając do środka. W pomieszczeniu było głośni i bardzo tłoczno, ale nic dziwnego. Zbliżały się święta, więc sklep wypełniony po brzegi nie był niczym nowym.

Chłopak przeszedł obok kas i skierował się na zaplecze sklepu.

 - Spóźniłeś się – powitał go oskarżycielski głos, jego najlepszego przyjaciela. Przy szafce stał drobny blondyn z szerokim uśmiechem na ustach.

 - Zapomniałem nastawić budzić – podszedł do swojej szafki chowając kurtkę i wyciągając pracowniczy strój, czyli pomarańczową koszulkę z logo sklepu – Jerry przydzielił nam już zadania?

 - Tak, był tu chwilę przed tobą. Mamy iść wypakować towar, do działu z lalkami.

 - Ok, idę po towar, widzimy się na miejscu – wyszedł z zaplecza.

*****

 - Nareszcie – westchnął blondyn, kiedy ostatnie pudełko z najnowszą lalką Barbie stanęło na półce, obok pozostałych.

 - Wiesz, że to nie koniec? – Harry składał kartonowe pudła.

 - Wiem, ale teraz mamy przerwę – wyszczerzył się do loczka – A w szafce czekają już na mnie moje kanapki.

 - A ty jak zwykle… - przerwał, a jego wzrok skupiony był na czymś, a raczej na kimś za jego przyjacielem.

Do alejki z lalkami wszedł właśnie niezwykle piękny chłopak. Z pod jego czapki wystawała karmelowa grzywka, opadająca na czoło. Na policzkach widoczne były rumieńce od mrozu. Miał wysokie kości policzkowe, wąskie różowe usta, a na jego twarzy widoczny był lekki zarost. Chłopak przechadzał się pomiędzy półkami, uważnie się im przyglądając i co jakiś czas zerkając na kartkę trzymaną w dłoni.

 - Hazza? Co jest? – Niall zaniepokoił się zachowaniem loczka. Widząc, gdzie zielonooki się patrzy odwrócił głowę i ujrzał szatyna – Aaa…już rozumiem – uśmiechnął się złośliwie – Czyżby ktoś w końcu cię zainteresował?

 - O czym ty mówisz? – spojrzał na przyjaciela.

 - Oj daj spokój Haz, widzę, że ci się spodobał. Nareszcie po trzech latach od zerwania z Nickiem, ktoś przyciągnął twoją uwagę. Najwyższa pora. Idź do niego zagadaj – wskazał głową na chłopaka.

 - Co? Nie!

 - Czemu?

Loczek tylko wzruszył ramionami.

 - To ja do niego zagadam – odwrócił się w stronę nieznajomego.

 - Co? – położył dłoń na ramieniu blondyna, aby go zatrzymać.

 - No co? Ty go sobie odpuszczasz, to ja spróbuję. Też uważam, że jest niezły – uśmiechnął się złośliwie.

 - Ani mi się waż – warknął, wzmacniając swój uścisk.

 - Ale z ciebie pies ogrodnika – westchnął, strzepując z ramienia, dłoń przyjaciela – Idź do niego zagadaj, albo ja pójdę.

 - Dobra – jęknął, ruszając w stronę chłopaka. Nie przewidział jednak, że Niall próbując go pośpieszyć zostanie popchnięty. Poleciał do przodu taranując przystojnego klienta.

 - Oops – spojrzał w dół i zobaczył pod sobą piękne, błękitne tęczówki.

 - Hi – usta chłopaka uformowały się w szeroki uśmiech, a dookoła jego oczu pojawiły się urocze zmarszczki. Przez chwilę tak leżeli, wpatrując się sobie w oczy, dopóki Harry’ego nie otrzeźwił głośny śmiech jego przyjaciela.

 - Bardzo przepraszam – podniósł się z klienta, pomagając mu wstać. Zauważył, że szatyn jest od niego niższy.

 - Nic się nie stało – spojrzał na plakietkę przyczepioną do bluzki Stylesa – Harry – ponownie spojrzał na twarz zielonookiego uśmiechając się do niego.

 - Um…m-może w czymś pomóc – czół jak na jego policzkach pojawia się rumieniec.

 - Tak właściwie szukam lalek dla sióstr. Chcę im je kupić pod choinkę – pokazał wyższemu zdjęcie lalki.

 - Przed chwilą je wypakowaliśmy – wskazał na odpowiednią półkę.

 - Dzięki – szatyn podszedł i zabrał z niej dwa pudełka.

Ostatni raz uśmiechnął się w kierunku loczka i odwrócił się z zamiarem odejścia, jednak zatrzymał go głos Harry’ego.

 - W-wiesz tak sobie pomyślałem – czuł jak pieką go policzki – M-może miałbyś ochotę i-iść ze m-mną d-dzisiaj do kina?

 - Nie mogę – odpowiedział, a loczek spuścił głowę, czując się cholernie zażenowanym. Właśnie zaprosił obcego chłopaka na randkę, a ten dał mu kosza.

 - Oh…

 - Dzisiaj muszę pilnować sióstr, ale jutro bardzo chętnie.

 - Naprawdę – poderwał głowę do góry, a na jego twarzy pojawił się uśmiech razem z dołeczkami w policzkach.

 - Tak – pokiwał głową szeroko się uśmiechając – Daj mi swój telefon, wpiszę ci mój numer.

Chłopak wykonał polecenie.

 - Tak przy okazji jestem Louis – mrugnął do loczka oddając mu telefon – Zapamiętaj to imię – odwrócił się od zielonookiego i ruszył w kierunku kasy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro