Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Muzyka

marchewka69: Ojej! Dobrze, więc tak. Harry jest w ciąży i przeczytał gdzieś, że muzyka dobrze wpływa na dzieci więc H puszcza maluszkowi jakąś dziwaczną muzykę jak to on i to irytuje Lou, czepia się i taka słodka kłótnia, mnóstwo fluffu! ^^

Uwagi: mpreg

**************************************

Wszedł do domu ściągając czapkę i strzepując z niej resztki śniegu. Do jego uszu dotarła jakaś dziwna piosenka, która zapewne należała do jednego z tych dziwacznych zespołów, które słuchał jego chłopak. Ściągnął kurtkę i lekko podniszczone vansy (dop. aut. nie ma to jak w zimie chodzić w vansach), i razem z odwiniętym szalikiem powiesił ją na wieszaku. Wszedł do salonu, gdzie na kanapie leżał Harry, w dłoniach trzymając książkę. Jego zielony sweter opinał już lekko zaokrąglony brzuszek.

 - Cześć skarbie – szatyn skierował się w stronę loczka.

 - Hej Lou – odłożył książkę, ostrożnie siadając na kanapie, by zrobić miejsce dla Tomlinsona, który usiadł obok i cmoknął go w usta.

 - Jak się dzisiaj czujecie? – wsunął dłoń pod sweter Stylesa i pogładził jego brzuch.

 - Dobrze – westchnął, lekko się uśmiechając.

Uwielbiał, kiedy Lou głaskał jego brzuch. Brzuch, w którym rozwijało się ich dziecko.

 - Harry, tak właściwie dlaczego podłączyłeś iPoda do głośników? Zawsze używałeś słuchawek – wyciągnął dłoń z pod zielonego swetra.

 - Tak, ale wyczytałem, że muzyka dobrze wpływa na dziecko. Stwierdziłem, że puszczenie w ten sposób będzie najlepsze.

 - Skarbie, ale nie możesz włączyć jakiejś klasyki, albo czegokolwiek innego? Musi być to? – jęknął, przyciągając loczka do siebie.

 - Ale ja to lubię Lou – spojrzał na niego z miną szczeniaczka – Proszę.

 - Niech Ci będzie – westchnął, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, kiedy Harry cmoknął go w policzek.

*****

Louis wszedł do domu i jak zawsze, do jego uszu dotarła dziwna piosenka, należąca do dziwnego zespołu. Czuł jak krew zaczyna w nim wrzeć. Ile można. Rozumie, że Harry raz na jakiś czas włączy te swoje dziwaczne zespoły, a najlepiej, kiedy jego nie będzie w domu, ale to już była przesada. Od tygodnia Harry non stop słuchał tego, a Lou nie mając wyjścia musiał to znosić. Postanowił jednak z tym skończyć. Po pierwsze dziecko na pewno nie potrzebuje, aż tyle muzyki. Po drugie, może słuchać czegoś innego.

Szybko pozbył się kurtki i butów. Wszedł do salonu i nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenie swojego chłopaka, podszedł do iPoda, wyłączając go.

 - Lou – oburzony loczek podniósł się z kanapy – Co ty robisz?

 - Dosyć tego – odwrócił się, gniewnie spoglądając na Harry’ego – Mam już dość tej muzyki.

 - Lou, przecież to dla dziecka – założył ramiona na piersi.

 - Na pewno nie potrzebuje słuchać tego przez cały dzień, po za tym mógłbyś puszczać mu coś innego. Coś co będzie znośne dla mnie. Jeszcze te dziwactwa mu zaszkodzą.

 - To wcale nie są dziwactwa, po za tym wcześniej jakoś to znosiłeś. Dasz radę i teraz – stanął obok szatyna, włączając muzykę.

 - Nie – wyłączył ją – Znosiłem to przez tydzień i mam dość. Chcesz słuchać tego? Proszę bardzo, ale kiedy nie ma mnie w domu. Gdy jestem słuchaj czegoś innego lub w ogóle tego nie rób.

 - Nie – włączył muzykę z powrotem, tupiąc przy tym nogą – Ja chcę to – kłócił się jak małe dziecko.

 - Skoro tak… – niebieskooki odwrócił się na pięcie i ruszył do sypialni.

Harry czekał na jakąś reakcję ze strony Lou, zastanawiając się co planuje zrobić, jednak kiedy chłopak dość długo nie wracał, ruszył za nim. Wszedł do sypialni i widok, który tam zastał zaskoczył go. Na łóżku leżała duża torba, do której Louis pakował swoje ubrania.

 - Co ty robisz? – spytał zaskoczony.

 - Nie widać? – odgarnął grzywkę, która opadła mu na oczy – Pakuję się.

 - Po co?

 - Wyprowadzam się – zapiął zamek torby i powiesił ją sobie na ramieniu. Ruszył w kierunku wyjścia, jednak zatrzymał go Harry, chwytając za nadgarstek.

 - Lou, co ty robisz? Dlaczego? – głos zielonookiego drżał, a w oczach zaczęły zbierać się łzy. Odkąd był w ciąży, stał się bardzo emocjonalny.

 - Zatrzymam się na jakiś czas u Nialla – zignorował jego pytanie, próbując wyrwać się z uścisku.

 - Boo – jego głos był wręcz błagalny.

 - Haz – westchnął, odwracając się w kierunku ukochanego – Kocham cię i nie zostawiam, ale ja już dłużej w tym domu nie wytrzymam – odłożył torbę na ziemię i zbliżył się do Stylesa, przykładając dłoń do jego policzka – Rozumiem, że muzyka jest dobra dla dziecka, ale bez przesady. Też tu mieszkam i naprawdę, kiedy wracam zmęczony z pracy nie mam ochoty słuchać w ogóle muzyki, a tym bardziej nie tych twoich zespołów.

 - Przepraszam Lou – mruknął – Masz racę, przesadzałem. Obiecuję, że będę się starał słuchać muzyki, kiedy jesteś w pracy.

 - Też przepraszam – pogładził policzek loczka, a drugą dłoń położył mu na biodrze przyciągając go do siebie – Nie powinienem tak reagować i próbować się wyprowadzić. Przecież teraz mnie potrzebujesz, wy mnie potrzebujecie.

Twarz Harry’ego promieniała, kiedy pojawił się na niej szeroki uśmiech, tworząc w policzkach urocze dołeczki.

 - Czyli zostajesz?

 - Oczywiście – przysunął się jeszcze bliżej i złożył czuły pocałunek na lekko spierzchniętych wargach młodszego – Kocham was – wyszeptał w jego usta.

 - My ciebie też.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro