Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kręgielnia

Anonim: Larry. Louis ze swoją sześcioletnią córką spędzają czas w kręgielni. Chłopak idzie dla nich po coś do picia, a gdy wraca znajduję córeczkę z Harrym. Okazuje się, że dziewczynka podbiegła do chłopaka, gdy tylko zobaczyła jego loki, i zaproponowała mu wspólną grę. Harry zgodził się, ponieważ kocha dzieci i zawsze chciał mieć dużą rodzinę. Podczas spotkania Larry'ego, obydwóm chłopcom zapiera dech w piersiach. Pod koniec dnia umawiają się na randkę.

Autorka: Nawet jestem zadowolona, a Wy co myślicie?

********************

- Brawo, Mia - krzykną, kiedy kula rzucona przez jego córkę zwaliła dwie kręgle. Podszedł do 6-latki, na której twarzy gościł szeroki uśmiech i wziął ją w swoje ramiona, całując w policzek.

- Tato - pisnęła, kopiąc nóżkami i próbując się wydostać z objęć ojca – Puść – w końcu szatyn ją wypuścił i mała usiadła przy ich stoliku, obserwując jak Louis wziął kulę i zbliżył się do toru.

Louis miał 18 lat, kiedy urodziła się Mia. Los sprawił, że musiał sam zająć się wychowaniem córki. Mimo to nie poddawał się i starał się, aby dziewczynka miał wszystko co potrzebowała. Na szczęcie miał do pomocy rodzinę i przyjaciół, którzy pokochali małą pannę Tomlinson.

Louis kochał swoją córkę z całego serca, która była najważniejszą osobą w jego życiu. I choć czasami odczuwał brak drugiej połówki, był szczęśliwy. Mimo to chciałby mieć kogoś, z kim mógłbym wspólnie wychowywać córkę. Niestety większość facetów, z którymi się umawiał, uciekało jak tylko mówił o Mii. Niektórzy byli na tyle mili, że tłumaczyli mu, że nie są gotowi, aby wziąć odpowiedzialność za dziecko, ale byli też tacy, którzy nie dzwonili i nie odbierali telefonów.

- Tatusiu – Mia zwróciła uwagę szatyna. Louis spojrzał na nią, łapiąc jej brązowe spojrzenie.

- Tak, skarbie?

- Chce mi się pić – oznajmiła – Kupisz mi sok? Proszę.

- Jasne – poczochrał jej brązowe włosy, co wywołało pisk dziewczynki – Tylko siedź tu i nigdzie nie odchodź – przypomniał jej. Kiedy Mia skinęła, dając znać, że rozumie, oddalił się w kierunku bufetu. Zatrzymał się w kolejce do kasy i cierpliwie w niej czekał. Po około 10 minutach czekania, wracał do miejsca, gdzie zostawił Mię, niosą w dłoniach dwa kubki z sokiem pomarańczowym dla córki i porzeczkowym dla siebie.

Był kilka metrów od ich stanowiska, kiedy zauważył wysokiego mężczyznę z burzą loków na głowie. Stał do niego tyłem i z tego co widział Louis, brał Mię na ręce. Poczuł nieprzyjemny skurcz w żołądku, a przez jego ciało przebiegł strach.

Czego obcy mężczyzna chciał od jego córeczki? Dlaczego brał ją na ręce? W głowie miał tylko jedno – porwanie!

Nagle wezbrała w nim złości i nie myśląc nad tym co robi, podszedł do nieznajomego.

- Zostaw moją córkę – krzyknął, wylewając na niego zawartość kubków.

Usłyszał pisk córki, wołający go, kiedy mężczyzna odwrócił się w jego stronę. Widział zszokowanie na twarzy nieznajomego. Jego pstrokata koszula, miała plamy pomarańczowe i fioletowe, a z jego, teraz mokrych, loków kapała mieszanka dwóch soków.

Mimo to, w tej chwili, jedyne na czym szatyn mógł się skupić, było to jak przystojny był nieznajomy. Mocno zarysowana szczęka, pulchne różowe usta i duże, błyszczące, zielone oczy. Był wyższy od niego i pod koszulą, mógł dostrzec pięknie wyrzeźbione ciało i tatuaże.

- Tatusiu – pisnęła Mia, tym samym wybudzając dwóję mężczyzn z transu, podczas którego nie potrafili oderwać od siebie wzroku. To otrzeźwiło Louis. Wyrwał córkę z objęć nieznajomego, a jego twarz ponownie wyrażała wrogość.

- Co chciałeś z nią zrobić? – zaatakował kędzierzawego.

- Co? Nic, ja nie... - widać było, że jest spanikowany

- Tatusiu – krzyknęła dziewczynka, klepiąc lekko szatyna po twarzy, aby zwrócił na nią uwagę – Harry nic mi nie zrobił, to ja go zaprosiłam, aby z nami zagrał.

- Co? – Tomlinson nie miał pojęcia co się dzieje.

- Harry przyszedł na tor obok nas, kiedy poszedłeś po coś do picia – zaczęła wyjaśniać – Ma takie ładne loczki – krzyknęła z uśmiechem - i zaproponowałam, aby z nami zagrał, a Harry się zgodził.

Nagle Louisowi zrobiło się głupio, tym jak zareagował. Spojrzał niepewnie na mężczyznę, który przyglądał się im, jakby nie dostrzegał, że jest mokry, brudny i zapewne lepki od soków.

- Mia – westchnął – Nie powinnaś robić takich rzeczy, jeśli kogoś nie znasz – skarcił córkę.

- Przepraszam tatusiu – powiedziała skruszona – Już nie będę, obiecuję.

- W porządku – pocałował ją w policzek i wrócił wzrokiem na kędzierzawego - Przepraszam – przygryzał lekko wargę, niewinnie spoglądając na zielonookiego – Wylałem na ciebie soki i zniszczyłem koszulę, odkupię ci ją, obiecuję.

Harry dopiero teraz się ocknął, zauważając w jakim był stanie i spojrzał na swój strój.

- Po prostu przestraszyłem się, że chcesz porwać Mię – wytłumaczył.

- W porządku – ponownie spojrzał na szatyna i jego córkę, a jego usta ułożyły się w uśmiechu, dzięki czemu w policzkach pojawiły się dołeczki.

- Um...na pewno? – był niepewny.

- Tak – potwierdził – Rozumiem cię, zapewne sam bym się tak zachował, gdyby chodziło o moje dziecko.

- Oh, masz dzieci?

- Co? Nie, ale bardzo chcę mieć dużą rodzinę – wyjaśnił – A ty, masz tylko Mię? Nie planujecie z żoną więcej dzieci?

- Nie – zaprzeczył – Nie mam nikogo, sam wychowuję córkę – wyjaśnił.

- Oh – wyrwało się kędzierzawemu, jednak po chwili na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech – W takim razie, może moglibyśmy się spotkać, na przykład iść do kina – zaproponował.

- Tata lubi kino – krzyknęła Mia z szerokim uśmiechem.

- Um...ja... - nie był pewny, czy powinien się zgodzić. Jasne, chciał się z nim spotkać, jednak po tym jak potraktował Harry'ego...

- Proszę, uznajmy to jako rekompensatę za moją koszulę – nalegał. Widać było, że mu zależy.

- W porządku – zgodził się.

- Świetnie – wyciągnął telefon z kieszeni i podał go szatynowi – Wpisz numer, napisze ci, o której się spotkamy.

- Wiesz – zaczął, kiedy oddał komórkę Harry'emu – Zaproponowałbym ci wspólną grę, ale podejrzewam, że chciałbyś się przebrać.

Kędzierzawy spojrzał na siebie, marszcząc brwi, jakby chwilę się nad czymś zastanawiał.

- W sumie, nie przeszkadza mi to – odpowiedział, co wywołało śmiech Louisa i Mii – To jak, gramy?

- Tak – krzyknęła dziewczynkę, wydostając się z objęć ojca i biegnąc po swoją, mniejszą kulę.

'XQ


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro