One Night in Paris
Pomysł od fine-by-me: . Nie mam konkretnej propozycji, oprócz tego, że ma zawierać jakiegoś ładnego smuta.
Propozycja opierałaby się na piosence Fleur East - Paris (piosenka dostępna w załączniku)
Mam nadzieję, że Ci się spodoba ^^
1,9k słów
------
Wygranie jednego z trudniejszych konkursów opartych na języku francuskim i pozwolenie sobie na darmową wycieczkę do Paryża, nie usprawiedliwiało mnie ze słabej oceny z geografii. Jeżeli chodzi o orientację w terenie, kiedyś zgubiłem się w drodze do toalety, będąc w szkole. Już nic mnie nie uratuję. Nie mówiąc już o tym, że wygrałem ten test w odrobinę zły sposób, używając telefonu, kiedy siedząc w kącie sali nikt mnie nie zauważył. A co jest w tym śmiesznego? To, że teraz stoję pośrodku pierdolonego Paryża, z mapą w ręce, chwilę temu nie pamiętając, jak brzmi „cześć" po francusku. Cóż, mogłem bardziej przemyśleć ten plan i chociażby zamówić sobie jakiegoś przewodnika. Jednak mam tylko trzy dni na zwiedzanie, co wiąże się z tym, że zbyt dużo nie pozwiedzam, chodząc z mapą w ręce, szukając tego sławnego trójkąta wbitego w ziemie, inaczej wieży Eiffla.
W końcu idąc z mapą w ręku, niechcący wpadłem na kogoś, od razu formując w ustach przeprosiny.
- Désolé! (*przepraszam!) - zapiszczałem, zdając sobie sprawę, że właśnie bezproblemowo powiedziałem coś po franckusku. Cóż, za szybki postęp, może naprawdę nadawałem się do wygranej.
Spojrzałem w górę na mężczyznę, który jedynie uśmiechał się od ucha do ucha, kiedy jego brązowe loki opadały na barki okalane jeasnową marynarką.
Szybko wyjąłem słownik ze swojej pojemnej kieszeni, szukając w nim potrzebnych sformuowań. Kątem oka zerkałem na chłopaka, który czekał na pytanie jakie mu zadam.
- Uhm, Quel – szukałem dalszych słów – chemin vers – zagryzłem wargę z nerwów – la Tour Eiffel? (*którędy do wieży Eiffla?)
Spojrzałem w górę, a moje policzki zapiekły, kiedy chłopak z uśmiechem stał, najpewniej śmiejąc się z mojego okropnego akcentu i prostackiego doboru słownictwa.
- Uhm – chłopak odchrząknął, stając po mojej stronie i pokazując mi palcami jak mam iść, a także mówiąc do tego po francusku. Cóż, nie rozumiałem zupełnie niczego. Moja głowa plątała się od nowych słów, a jedyne co usłyszałem pod koniec to francuskie 'rozumiesz?'
Przytaknąłem głową, aby nie wyjść na głupka, choć tak naprawdę nic a nic nie zrozumiałem. Kiedy chciałem odejść w nieznanym kierunku, udając, że obcy przechodzień mi pomógł, loczek zatrzymał moje ramię.
- Nazywam się Harry.
Przytaknąłem, a gdy chwyciłem słownik, aby przedstawić się po francusku, rozszerzyłem oczy, patrząc na roześmianego chłopaka. Moje policzki znowu zapłonęły. Chłopak umiał angielski.
- Louis – podałem mu rękę, którą on z wierzchu ucałował. Speszyłem się tym gestem, spuszczając głowę, jednak uznałem to jedynie za francuską 'kulturę', choć całowanie chłopca w dłoń nie było czymś normalnym w Londynie. - Więc ... wiesz, gdzie jest ta wieża?
***
Harry okazał się naprawdę dobrym przewodnikiem, jak i ochroniarzem, kiedy ktoś się do mnie przyczepił, iż powiniene rozmawiać po franckusku, będąc w stolicy. Poza tym, oprowadził mnie po wielu miejscach, choć wieży nie pozowolił mi zobaczyć przed wieczorem.
- Może rundka? - zapytał, patrząc w stronę jednej z budek. Tak właściwie, byliśmy w wesoły miesteczku, jednym z największych w Europie. Cóż, naprawdę nie było tutaj możliwości się nie zgubić, dlatego Harry odprowadzał mnie pod drzwi toalety, abym nie musiał go szukać.
- Jasne. - odparłem, odrobinę nie wiedząc na co się godzę. Piłeczki i tarcze, całkiem prosta zabawa. Zapłaciliśmy na wstępie, a następnie staneliśmy na swoich pozycjach. Zatrząsłem się lekko z zimna, a Harry wyczuł to. - Nie, Harry nie potrzeba ... - chciałem się sprzeciwiać, kiedy Harry zdjął swoją długą narzutę i podał mi ją. Kiedy wziąłem ją w ręce, chciałem ją zwrócić właścicielowi, ale ten ubrał mnie w nią, bez mojej zgody. Cóż, za brak poszanownia. Poczułem lekkie ciepło w brzuchu, widząc, jak duża była na mnie jeansowa marynarka.
- Teraz jest dobrze, zmarźluchu?
Przytaknąłem.
Harry uczył mnie jak dobrze celować do tarczy, a ja prychałem, kiedy jego podtkesty zboczeńca się uruchamiały. W końcu, przechadzając się po śmiesznych uliczkach Paryża, chłopak chwycił mnie za dłoń, splatając nasze palce razem.
- Tak będzie, uhm, cieplej – zarumienił się lekko, a ja zachichotałem. Naprawdę polubiłem Harrego, ale jego nieśmiała wersja była wręcz zniewalająca.
***
- Woah, tu jest całkiem ... wysoko? - zatrząsłem się, kiedy byliśmy na samym szczycie wielkiego młyna z którego ślicznie było widać wieżę Eiffla. - Nie uważasz?
Chłopak popatrzył na mnie, kładąc dłoń na moim udzie.
- Jesteś śliczny. - cóż, może nie była to standardowa odpowiedź na takie pytanie, jednak moje rumieńce dały o sobie znać. Czułem jak moje serce łomotało w piersi, próbując przetworzyć to, co Harry właśnie mi powiedział.
- Dziękuję – westchnąłem, kładąc głowę na jego ramieniu – Ty także, śliczny chłopcze. - zachichotałem, na co Harry pstryknął mnie w nos – Spędzasz ze mną wieczór w Paryżu. Z kompletnie nie znaną Ci osobą. Nie jesteś rozgoryczony, znudzony?
Chłopak złapał moje spojrzenie, a jego zielone oczy otuliły moje ciało.
- Lou, jesteś moją jedyną rozrywką w tym mieście. – zachichotał, masując moje udo, a mrowienie rozeszło się po moim ciele – Jedna noc nam nie zaszkodzi. - w wesołym miasteczku rozległ się dźwięk piosenki Fleur East „Paris".
Cóż, faktycznie. Przecież mam zaledwie kilka dni, a jeden z nich mogę poświęcić na taką przyjemność jak czas spędzony z Harrym. Chłopak objął mnie swoim ramieniem, kiedy powoli jechaliśmy na dół.
- Myślę, że teraz czas na wieżę Eiffla.
***
To było wręcz niesamowite stać na tak wielkiej i potężnej budowli, trzymając Harrego za rękę. Przyglądałem się wszystkiemu. Blasku świateł z niedalekich, mały restauracji, neonom z przeróżnych klubów, puszczanym w górę lampionom, czy nawet zwykłym wieżyczkom w oddali. Uśmiechałem się sam do siebie, widząc w jak pięknym miejscu się znalazłem. Odchyliłem się odrobinę do tyłu, czując jak ktoś przylega do moich pleców. Harry pachniał słodko, jak paryskie perfumerie rozmieszczone na paryskich ulicach, przepełnionych paryskimi mieszkańcami paryskiego miasta zakochanych.
- Podoba Ci się? - zapytał, pochylając się odrobinę i wsadzając swój nos w moją szyję, tak, że chichotałem przy tym, kiedy jego loki muskały moją brodę.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. – westchnąłem, opierając się o barierkę i patrząc w dół na małych ludzi, o małych twarzach i małych kończynach w jednakże dużym mieście.
Harry miał dwadzieścia jeden lat, był stałym mieszkańcem Paryża od czterech lat. Wcześniej mieszkał w Doncaster, dlatego jego język był dobrze wykształcony jeżeli chodzi o angielski. Nie wiedziałem o nim wiele. Harry był swego rodzaju tajemnicą.
- Czemu nie patrzysz na ten widok? - zapytałem, kiedy loczek zbyt długo przyglądał się mojej twarzy, wciąż obejmując mnie od tyłu. - Jest cudowny.
- Nie muszę na niego patrzeć, widziałem go dużo razy. Najpierw wolałbym patrzeć na coś cudownego, co za kilka dni wyjedzie z Paryża.
Spuściłem głowę, rumieniąc się sowicie.
- Louis? - chłopak podniósł moją brodę, patrząc mi dłużej w oczy – Mogę? - zapytał, patrząc znacząco na moje usta. Jednak zanim mógł cokolwiek usłyszeć z mojej strony, pochyliłem się, łącząc nasze usta w dziwnie śmiesznym pocałunku. Był taki miły. Harry lizał moje wargi, co mnie śmieszyło, więc otworzyłem lekko usta, a moje ciało spięło się, kiedy Harry włożył do nich język. Zamruczałem i jęknąłem jednocześnie, kiedy jego język penetrował moją buzię, a dłonie ściskały pośladki.
***
Obijaliśmy się o ścianę taniego hotelu w którym byłem zakwaterowany. Było już grubo po północy, ale z racji tego, że hotel był naprawdę obskurny, raczej nikt nam nie zwróci uwagi.
- Och, Haz – stęknąłem, kiedy chłopak sprawnie odpiął mój rozporek, sięgając dłonią po twardego penisa – Dojdźmy, uhm dojdźmy ...
- Zaraz dojdziemy – uśmiechnął się do mnie chytrze, na co zachichotałem.
- Dojdźmy do mojego pokoju – prychnąłem, ale ten nie posłuchał się mnie, a jedynie ciaśniej przycisnął do ściany, wywołują tym mój długi jęk, przy zderzeniu się naszych miednic.
- Jak sobie życzysz, księżniczko.
W końcu dotarliśmy do mojego pokoju, na co odetchnąłem z ulgą. Co jak co, ale naprawdę nie chciałem uprawiać seksu na hotelowym korytarzu, a Harry podjudzał mnie coraz bardziej.
Chłopak pchnął mnie na łóżko, przyglądając mi się z przygryzioną wargą. Czułem się podniecony do granic możliwości, a Harry wcale mi nie pomagał przedłużając to.
- Rozbierz się. - rzucił, rozglądając się po pomieszczeniu. - Powoli.
Na początku zdjąłem jego przydługą marynarkę, a następnie bluzkę. Nie byłem zbytnio wysportowany, dlatego mój dziecięcy brzuszek był tam, gdzie był. Przez chwilę miałem wątpliwości co do tego. Wypiłem z Harrym trochę alkoholu, a teraz, po dniu znajomości mamy się ze sobą przespać. To może być jedno z najdziwniejszych, ale tych najprzyjemniejszych paryskich doświadczeń. Czy istnieje coś takiego jak francuski seks?
- Ślicznie. - skomentował, kiedy byłem w połowie zdejmowania swoich spodni. Po chwili i Harry pozbył się swojej koszulki, a moje usta napełniły się śliną. Tak, zdecydowanie mój dziecięcy brzuch był okropny w porównaniu do mięśni brzucha Harrego. - No dalej, skarbie. – klęknął przede mną, ściągając moje spodnie do końca, to samo po chwili robiąc z bokserkami. - Och, maluszku. – mężczyzna szepnął, widząc mnie roznegliżowanego. Rumieniec dosięgnął nawet mojej szyi, kiedy Harry wziął moje łydki w swoje ręce, powoli je obcałowując. Jego usta zostawiały mokre ślady, na początku na łydkach, potem na wnętrzu ud, a na końcu tuż przy mojej pachwinie. Kiedy Harry ustami dotknął mojej dziurki, zakryłem twarz dłońmi. Najpewniej wyglądałem jak dorodny pomidor, ale to naprawdę nie była moja wina.
- Nie zakrywaj się, chcę widzieć Twoją przyjemność.
Przestałem się zakrywać, a moje oczy piekły od uczucia, kiedy Harry obcałowywał moją dziurkę, w końcu wsuwając do niej język. Pisnąłem, podczas gdy Harry sprawnie wyjmował i wkładał język do mojej szparki.
***
Loczek po długim i wykańczającym, jak dla mnie zjadaniu mnie w końcu postanowił, cóż, postawić na coś więcej. Moment w którym zdjął bokserki będzie chyba najbardziej pamiętnym momentem w moim życiu, dlatego, że jeszcze nigdy, ale to nigdy, nie nazwałbym kutasa apetycznym, jednak teraz, mogę tak nazwać jednego penisa. Chłopak przygotowywał mnie i obiecywał, że będzie delikatny, kiedy wyznałem mu, że tak naprawdę, będzie to mój pierwszy raz. A co piękniejszego może mnie spotkać niż strata dziewictwa w Paryżu?
- Och, kochanie. - Harry zaczął obcałowywać moją szyję, kiedy główka jest penisa weszła we mnie. – Za chwilę będzie lepiej, tak? - przytaknąłem z syknięciem.
Po jakimś czasie było naprawdę lepiej. Harry szybkimi ruchami wchodził we mnie, a moje uda trzęsły się od siły z jaką we mnie uderzał. Moje paznokcie znaczyły jego plecy, kiedy ja głośno pojękiwałem tuż obok jego ucha.
- Nie przestawaj! - krzyczałem, co mieszało się z płaczem. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieję. Czułem zbyt dużo przyjemności, kiedy Harry pocierał kciukiem moją szczelinę, kutasem trącając prostatę.
W końcu nie wytrzymałem i trysnąłem białym płynem pomiędzy nasze brzuchy, sapiąc cicho i pociągając nosem. Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego się rozpłakałem. Na pewno nie było to ze smutku, jednak z przytłaczających emocji.
- Mogę skończyć? - zapytał, wolniej kręcąc biodrami w moim wnętrzu.
Przytaknąłem lekko, chowając twarz w jego szyi.
Przy kilku minutach, kiedy Harry powoli posuwał mnie, stałem się ogromnie wrażliwy, a moja dziurka bolała i zaciskała się nieprzyjemnie. Nawet zacząłem podsypiać na ramieniu Harrego, kiedy nie usłyszałem jak ten jęczy głośniej, wchodząc we mnie brutalnie i głęboko. Pisnąłem, wgryzając się zębami w szyję Harrego, kiedy ten jądrami szybko obijał się o moją pupę.
- Och, Louis – westchnął, wypychając biodra najgłębiej jak umiał, dochodząc w prezerwatywę, która ... nie do końca jestem pewien, jak tu się znalazła. - Byłeś taki dobry, kochanie.
Scałowywał mój tors, uda, a na końcu twarz, kiedy ja przysypiałem w jego ramionach.
- Mi też się podobało. - zdążyłem powiedzieć, zanim zasnąłem w objęciach loczka.
***
Obudziłem się dosyć skołatany. Nie wiedziałem, co tak naprawdę się dzieję. Uniosłem się lekko na łokciach, czując ogromny ból w dolnych partiach. Uśmiech wpełzł na moją twarz. Przeciągnąłem się z syknięciem i zmarszczyłem brwi, widząc, że miejsce obok jest wolne. Harry sobie poszedł. Cóż, to całkiem zrozumiałe, ma własne sprawy, jednak czułem się poniekąd wykorzystany, trochę bardziej niż poniżony i o wiele bardziej obolały. Przetarłem oczy dłońmi, sięgając po wodę, którą naszykował mi Harry na stoliku nocnym. Pod szklanką leżała karteczka, więc wziąłem ją do ręki czytając.
To była jedna z najznakomitszych, paryskich nocy, jaką mogłem przeżyć.
Harry (xxx xxx xxx*)
---
*mam nadzieję, że to co tam jest napisane po francusku, nie jest jakieś tragiczne xD Nwm, nie uczę się tego języka.
*w ostatnim akapicie "xxx xxx xxx", oznacza numer telefonu Harrego :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro