Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Śnieżka i prześladowca/Malum cz.1



Przyznam, że nieco się rozpędziłam i zmieniłam treść :( przepraszam

  W drugiej części postaram się to naprawić :)

 Szczerze, że jak zaczynałam to pisać to byłam totalnie przerażona i przekonana, że koncertowo to spierdolę :/

Malum... hm w sumie są dosyć ciekawą parą do pisana, ale 5sos znam odrobinę mniej niż inne fandomy z którymi pisze. Jak znajdziecie jakieś nieścisłości to możecie mnie delikatnie poprawić :D

OSTRZEGAM, że treść jest nieco brutalna i pełna wulgaryzmów !!!


***


Calum naprawdę zniecierpiał szkoły średniej, a zostało mu jeszcze półtorej roku, bo był właśnie na półmetku drugiej klasy, chociaż miał dopiero szesnaście lat. Jednak zawsze był inteligentny jak na swój wiek i rodzice zdecydowali o tym, że zacznie edukację rok wcześniej. To, z czym inni męczyli się godzinami, czy nawet musieli płacić za korepetycje, jemu przychodziło łatwo i praktycznie bez wysiłku i między innymi za to był znienawidzony przez rówieśników. Nikt się do tego nie przyznawał, ale tak naprawdę mu zazdrościli, a skoro nikt nie miał odwagi przyznać tego głośno, to uprzykrzali mu życie jak tylko mogli. Zaczynając od głupich dowcipów w młodszych klasach: chowanie mu plecaka do damskiej toalety, czy zabieranie drugiego śniadania, a kończąc na wyzwiskach i szturchnięciach, gdy dotarli do liceum. Najgorszy z nich wszystkich był Michael Clliford - punk dupek, który przez przypadek poznał jeszcze jego długo skrywaną tajemnicę.

Mulat przez jakiś czas spotykał się ze starszym od siebie o dwa lata chłopakiem ze szkoły muzycznej, Christmas, i wszystko zmierzało naprawdę w dobrym kierunku, do czasu aż nie natknęli się na czerwonowłosego. Następnego dnia już całe liceum wiedziało, że Hood wolał chłopaków. Obelg i dręczycieli przybyło, ale Michael i tak nadal wiódł wśród nich prym i był najbardziej kreatywny w swoich poczynaniach.

Miesiąc wcześniej:

Cal jak każdego dnia musiał pokonać całkiem spory odcinek do szkoły, ale zamiast gnieść się w miejskiej komunikacji, która w godzinach porannych była wyjątkowo zatłoczona, wolał się przejść spacerkiem, gdyż upał jeszcze nie był aż tak dotkliwy, lecz tego dnia nigdy nie dotarł do swojego celu, bo grupa jakichś starszych przyjaciół Clliforda, cuchnąca przetrawionym alkoholem i dymem papierosowym, wrzuciła go do jednego z koszy i kawałkiem drutu zablokowali klapę. Z każdą minutą robiło się coraz duszniej i cieplej, a odór stawał się nie do wytrzymania. Powoli tracił kontakt z rzeczywistością i gdyby nie zdeterminowany staruszek, który chciał wyrzucić psią kupę, z pewnością skończyłoby się znacznie gorzej niż osłabieniem i lekkim odwodnieniem.

Kolejną oryginalniejszą akcją było włamanie się do jego domu przez Clifforda i podrzucenie mu trawki oraz kilku zużytych gumek, a na jego nieszczęście matka to znalazła i jakoś nie uwierzyła, że to nie jego rzeczy. Odcięła go od jego jedynej ucieczki - Internetu. Jak okazało się następnego dnia Michael nie tylko coś zostawił w jego pokoju, ale też zabrał zdjęcia z rodzinnego albumu i wywiesił je w szkole w kilkudziesięciu kopiach. Na fotografiach młodszy był często uwieczniony z głupimi minami lub w samych kąpielówkach, ale największą furorę wśród dręczycieli robiło to zdjęcie, na którym, może dwunastoletni Hood, przebrany był za dziewczynę, bo jego siostrze zachciało się poćwiczyć na kimś dobór stylizacji, a ich zwariowany ojciec stwierdził, że to godne uwiecznienia dla potomnych. Od tamtej pory do licznych przezwisk dołączyły nowe: pizda, kurwa... i kilka takich, których naprawdę nie chciał pamiętać. Jednak wbrew sobie nie był w stanie zapomnieć. Paliły i raniły wciąż od nowa, bo mimo, że starał się jak najmniej wyróżniać z tłumu, dręczycielom i tak zawsze jakoś udawało się go wytropić, żeby się „zabawić". Zawsze zbyt delikatny i wrażliwy chłopak nie pojmował jak mogło kogoś cieszyć krzywdzenie drugiego człowieka.

***

- Hej, pedale! - Krzyknął za nim Michael już przy wejściu do placówki, a liczył na spokojniejszy dzień... - Jak tam ten twój chłoptaś? Pieprzył Cię już dzisiaj, że tak niemrawo chodzisz? - Wytatuowani kumple chłopaka zarechotali wrednie, a Cal przyspieszył, aby zdążyć zabrać książki z szafki i ulotnić się z rzadko uczęszczanej części szkoły. - Może znalazł już inną szmatę, bo nie wyglądasz na tryskającego szczęściem, co? - Hood był bliski łez, bo Chris rzeczywiście niedawno go rzucił, tłumacząc się tym, że poznał kogoś niezwykłego i prosząc o zrozumienie. - Znudziła mu się twoja dupa, a może zrobiłeś się za luźny od ego ile razy Cię posuwał?! - Słowa prześladowcy stawały się coraz ostrzejsze i głośniejsze, a brunet desperacko rozglądał się za drogą ucieczki.

Na szczęście tym razem los był dla niego łaskawy, bo nauczycielka matematyki, która wyjątkowo nie lubiła czerwonowłosego, pojawiała się w zasięgu słuchu i musieli zostawić mulata w spokoju. Dodatkowo kobieta poprosiła Cala o pomoc w zaniesieniu tablic matematycznych do pracowni i dzięki temu miał zagwarantowany spokój do końca przerwy..

- Calum, wiesz, że zawsze możesz przyjść do mnie lub któregoś innego nauczyciela, gdyby Ci dokuczali. Nikt nie będzie płakać, jeśli znowu zostaną zawieszeni albo może nawet wylecą ze szkoły... cóż, ja na pewno nie. - Tak, on o tym wiedział, ale Clifford dosyć dokładnie opisał mu, co zrobi, jeśli się gdzieś poskarży. Wbrew temu, co teraz przeżywał, nie miał najmniejszej ochoty na samobójstwo, a doprowadzenie do otwartego konfliktu z tą bandą dupków było jak podpisanie na siebie wyroku. Nie spieszyło mu się na tamten świat.

- Tak, wiem o tym, pani Hemmings, ale nie dzieje się nic, z czym nie mógłbym sobie poradzić...

- Skoro tak twierdzisz. - Widać było jak na dłoni, że kobieta nie uwierzyła w ani jedno słowo, ale dzięki bogu odpuściła.

***

Powrót do domu zajął mu nieco więcej czasu, bo świta Michaela nawet bez swojego przywódcy była dosyć zdeterminowana, by uprzykrzać mu życie. Chociaż bez niego byli o wiele mniej pomysłowi i kończyło się na szturchnięciach i kilku bolesnych kopniakach, z których niestety jeden naprawdę mocny wylądował wprost na jego kroczu. Zwijał się z bólu na łazienkowych kafelkach, a oni tylko śmiali się, wyraźnie zadowoleni z efektu.

- Ciota! - Rzucił jeszcze któryś niedorozwój i opluł go na pożegnanie. Hood musiał odczekać dziesięć minut, zanim ból zelżał na tyle, żeby był w stanie iść. Niestety w domu czekała go kolejna przykra niespodzianka w postaci kłótni rodziców, a powodem tego była jak zawsze matka, która jechała na kolejną delegację. Calum czasami zastanawiał się, czy ona naprawdę myśli, że ojciec był tak tępy, że nie domyślił się, co za tym wszystkim się kryję. Nawet piętnastoletnia Mali wyraźnie dała jej do zrozumienia, że doskonale wiedziała, co znaczyły te wszystkie wyjazdy i drogie prezenty, czy kwiaty przysyłane przez kuriera.

***

- Wszystko w porządku? - Zapytał ojciec dwójki nastolatków przy kolacji składającej się z ich ulubionej pizzy popijanej colą, bo dlaczego, do cholery, mieliby sobie odmówić tak przyziemnej przyjemności, skoro każde z nich na swój sposób potrzebowało pocieszenia.

- Tak... - Mruknął, bo co innego miał odpowiedzieć swojemu ojcu, do którego chyba właśnie dotarło, że jego małżeństwo nie miało najmniejszego sensu, skoro tylko on próbował je ratować, kiedy żona regularnie jeździła z szefem na wycieczki i spędzała tam więcej czasu niż w domu. Calum nie chciał dokładać mu zmartwień, a powiedzenie czegoś w stylu: Nie tato, wszystko jest źle. Pamiętasz Michaela, tak tego Michaela... jesteśmy razem w klasie i teraz mnie nienawidzi, znęca się nade mną i przy okazji nastawił przeciwko mnie prawie całą szkołę... Ta, to byłoby niezwykle pomocne w ich sytuacji.

***

Piątek nie różnił się zbytnio swoim rytmem od czwartku czy środy, bo rutyna zostajł zachowana.

- Cześć, kurwo! Jeszcze nie stoisz na swoim rogu? - Zapytał jakiś chłopak z ostatniej klasy, a Calum skulił się w sobie, starając się przemknąć dalej.

- Musisz być dobry, skoro nadal masz nieobitą buźkę... podobno dziwki zawsze kończą martwe albo na dragach... - Dodała jakaś dziewczyna owinięta wokół jednego z koszykarzy, a drużyna zarechotała. Dzień jak co dzień, lecz Mulat próbował myśleć pozytywnie, okay? Przecież za kilka lat oni będą stać na kasach w Tesco, czy sprzątać biurowce, a on będzie miał jeden z tych pięknych gabinetów i lśniące nowe auto. Dom z basenem w spokojnej okolicy i partnera wyglądającego jak model, albo może uda mu się nagrać płytę i zwiedzi cały świat, robiąc przy okazji to, co kocha. Wpakuje się w kilka związków bez przyszłości, wyjdzie na kilka randek dla rozgłosu... kto wie, może nawet z kobietami, bo kto mu zabroni mieć przykrywkę Carę albo pannę Stone? Marzenia były dla niego gwarancją przetrwania w tej dziczy, bo dopóki nie odbiorą mu jego planów i myśli, będzie szczęśliwy. Nawet jeśli nie miał przyjaciół ani nawet znajomych, a oprócz rodziców czy siostry nikt z nim nie rozmawiał. Czasami doskwierała mu samotność, ale kto by się czymś takim przejmował? W końcu nawet pośród kilkutysięcznego tłumu jesteśmy zdani tylko na siebie.

***

O słuszności swojej teorii przekonał się po południu, kiedy na oczach kilkudziesięciu innych uczniów, grupa Clifforda zaciągnęła go za szkołę, gdzie znajdowały się warsztaty zajęć technicznych. Jeden z garaży stał otwarty, a oni wepchnęli go do środka i zatrzasnęli drzwi. Ciosy spadały jeden po drugim, a on nie miał pojęcia, czym tak bardzo znowu im podpadł... przecież nikomu nie wygadał.

- Twoja matka jesteś taką samą kurwą jak ty! - Wrzasnął jeden chłopak i cóż, to zaskakujące, nawet jak dla niego. - Wiemy, po kim to masz!

- Pewnie też lecisz na nadzianych, starszych kolesi... - Syknął Michael ze swojego miejsca w kącie, pozwalając innym szarpać za jego włosy czy ubranie. - Zawsze była z niej wyrachowana suka, a teraz, kiedy może zostać wielką panią na włościach, z pewnością zostawi swoje szczeniaki... w końcu to nie tak, że kiedykolwiek was chciała, prawda Calum? - Zaśmiał się złośliwie. - Tylko twój stary zlitował się i nie pozwolił Cię wyskrobać, a siostrunia była pewnie kolejną wpadką. - Podchodził coraz bliżej, cały czas z papierosem w ustach.

- Proszę, przestań - jęknął młodszy, kiedy podeszwa glana uderzyła go w żebra i poczuł przeszywający, ostry ból.

- Nie, ja dopiero zaczynam... - Zamruczał niczym szczęśliwy kot.

- Proszę, nie... - To był pierwszy raz, kiedy naprawdę się ich aż tak bał. Wcześniej były pobicia i szturchnięcia, wyzwiska i wyśmiewanie się, ale teraz cały jego instynkt samozachowawczy krzyczał, że szykowało się coś gorszego i gdyby tylko miał jakiekolwiek szansę na ucieczkę...

Chociaż wiedział, że prawdopodobnie i tak nie da rady, spróbował dobiec do drzwi, lecz nie był nawet w połowie drogi, kiedy mocne uderzenie posłało go z powrotem na beton.

- Błagaj suko, a i tak Ci to nic nie pomoże. - Syknął chłopak, który wcześniej wyzywał jego matkę. - Będziesz cierpiał, bo to przez twoją puszczalską starą, moja mama zostaję z niczym! Tak samo jak, Kurwa, ja! Willa i gosposia zostają, ale my musimy się wynieść do małej klitki, bo ojciec musi mieć miejsce dla nowej pani!

- Nie wiedziałem... - Szepnął, chociaż wątpię, żeby to mu pomogło.

- Chuj mnie obchodzi jebana cioto, co wiedziałeś, a czego nie! - Kolejny kopniak i następna fala bólu. - Jednak trochę mi lepiej, jak widzę Cię tak jak teraz... Michael, może mi go przytrzymasz, bo nasz pedałek chyba nie ustoi na nogach. - został zawleczony do góry, a ramię Clifforda owija się wokół jego szyi, przez co zostaje mu odcięty dopływ powietrza.

Wyższy chłopak dwa razy uderzył go z pięści w brzuch, a na koniec w podbrzusze, powodując ugięcie się kolan mulata. Ciemne mroczki zatańczyły mu przed oczami i sam nie wiedział czy było to spowodowane bólem, czy brakiem wystarczającej ilości powietrza.

- Ja spadam, bo mam robotę. - Powiedział Mike. - A wy chłopaki? - Większość grupy gapiów spod ściany potwierdziła. - Andy?

- Jasne... tylko daj mi jeszcze chwilę. Przyjdę do ciebie do knajpy. Zapić ten cholerny tydzień. - Powiedział chłopak, który go pobił.

-Jasne, ale nie przesadź. Nie chcę siedzieć za współudział w morderstwie. - Zaśmiał się, a do zamroczonego umysłu Hooda dotarł dźwięk odblokowywanych drzwi i kroki kilku osób.

Nie wiedział ile czasu minęło, zanim zaczął odzyskiwać świadomość, ale chyba wolałby pozostać w takim stanie o wiele dłużej, bo kiedy tylko otworzył oczy, przywitał go promienny uśmiech tamtego psychopaty.

- Teraz się jeszcze pobawimy... - Następnie poczuł pierwszy cios na twarzy i kolejny, a potem oberwał znowu w naruszone już żebra. Krzyczał z bólu i łzy wydostały się z jego oczu. Cios w brzuch, po którym Andy nadepną ciężkim buciorem na jego krocze, zmuszając go do skomlenia i błagań, lecz ulga trwała tylko chwilę, bo po niej nastąpił tak silny cios, że Calum nie wytrzymał i na jego spodnich pojawił się mokra plama.

- Och, dziecko! - Zaśmiał się nieco histerycznie blondyn - Pampersa się nie założyło? - Zakpił i uderzył ostatni raz, zostawiając płaczącego, pobitego chłopaka samego.

***

Dopiero późno w nocy, kiedy Mali zorientowała się, że brata nie ma jak zawsze w pokoju przed laptopem, poinformowała ojca, a ten początkowo nie bardzo chciał interweniować, twierdząc, że chłopak na pewno zabalował po tej jakże szczęśliwej informacji o tym, że matka zostawia ich dla kochanka. Nastolatka zmuszona więc była opowiedzieć co nieco rodzicowi sytuacji szkolnej Caluma i dopiero to zmusiło Davida do rozpoczęcia poszukiwań.

Koniec, końców nieprzytomnego chłopca znalazła pani Hemmings, bo zauważyła dwie istotne rzeczy - podręczniki Hooda rozsypane po całym dziedzińcu i otwarty garaż. Roztrzęsiona kobieta wezwała pogotowie i policję, w duchu wyrzucając sobie brak bardziej stanowczej interwencji.

Po przewiezieniu do szpitala stwierdzono uszkodzenia wewnętrzne i możliwe przerwanie jamy otrzewnej, co mogło w szybkim czasie doprowadzić do sepsy. Ze względu na ratowanie życia pominięto procedury zgody prawnych opiekunów i rozpoczęto operację, która skończyła się pomyślnie, bo wbrew wcześniejszym obawiam, krew w brzuchu pochodziła z perforacji woreczka robaczkowego, który i tak prawdopodobnie prędzej czy później byłby do usunięcia.

***

Kiedy następnego dnia do drzwi Michaela zapukała policja o mało nie dostał zawału. Przyznał się, że tam był, ale wyszedł wcześniej.

- Trochę mu pogroziłem i ubliżyłem... nic wielkiego. Mieliśmy swoje stare sprawy, a co było potem, nie mam pojęcia, bo wyszedłem wcześniej. Musiałem zdążyć do roboty, bo szef by mnie wylał. - Na szczęście stary Jaff potwierdził jego alibi i skończyło się jedynie na zapisie w aktach. Andy miał o wiele poważniejsze kłopoty, ale co dziwne, Michael jakoś nie potrafił mu współczuć. Przecież ostrzegał tego idiotę, ale nie, ten musiał być mądrzejszy!

Sam nie wiedział nawet dlaczego, ale nogi poniosły go do szpitala, a tam po cichu, unikając lekarzy i pielęgniarek, wślizgnął się do sali Hooda. Widok tych wszystkich urządzeń, do których podpięty był chłopak nieco go przeraził, a zmasakrowana twarz z pewnością będzie nawiedzać go w koszmarach. W końcu to jego wina, prawda? On nastawił całe liceum przeciwko brunetowi... wkurzało go to, że Calum był taki bystry i, w przeciwieństwie do niego, miał przed sobą przyszłość. Najbardziej irytował go fakt, że mimo wszystko nadal brakowało mu kontaktu z młodszym, a gdy zobaczył go z tamtym ulizanym blondynem o mało nie rozerwał gościa na strzępy... Pomyśleć, że kiedyś wszystko wyglądało między nimi nieco inaczej. Stare dzieje sięgające jeszcze czasów, gdy obaj mieli po kilka lat i naiwną wiarę w świat, która szybko została zweryfikowana i usunięta z ich młodych umysłów przez Panią Hood niczym niepotrzebny śmieć.



Prompt sprawdzony przez fine-by-me

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro