Za jakie grzechy pokarali mnie tobą!!! Narry cz.1
One shot napisany dla: Eriala126
No to jak nie można mojego ukochanego zialla.... To ja bym ładnie poprosiła o Narrego. Niall i Harry chodzą razem do klasy i szczerze się nienawidzą. Niall jest typem kujona, a Harry to taki fejm XD. Dostają razem do napisania esej z biologi. Przekonują się do sb itd. Może jakaś scena plus 18 *spogląda z nadzieją*
Od razu przepraszam, ale się rozpisałam i podzielę go na dwie części:-). Mam też wrażenie, że Niall wyszedł za mało "kujonowaty".
Prompt sprawdzony i poprawiony przez : fine-by-me
Harry:
Kurwa, na pewno spóźnię się na biologię, ale co miałem zrobić? Zostawić mamę samą z tym sukinsynem, bo ojcem na pewno go nie nazwę. Kolejny raz przyszedł się awanturować pod nasz dom. Ma sądowy zakaz zbliżania, ale co to daje, jak patrolowi dojazd zajmuje prawie godzinę. Więc w oczekiwaniu na szanowną władzę, to ja musiałem szarpać się z tym pijakiem, przez co jestem trochę poobijany. Świetnie... ciekawe, jaką historię wymyślą dzisiaj na widok moich siniaków. Słyszałem już naprawdę wiele, oczywiście nikt nie powie mi tego osobiście w obawie o własne ząbki. Wszystkie te wiadomości dostarcza mi mój bardziej towarzyski przyjaciel Louis. Mały wkręci się wszędzie i dogada z każdym, od kujona do szkolnego chuligana.
Wchodzę do klasy i wszystkie spojrzenia kierują się na mnie. Jak ja tego nienawidzę. Czuję się jak jeden z tych obiektów obserwowanych pod mikroskopem. Rozglądam się za Lou, dostrzegam go w ławce z Zaynem.
– Może jakieś przepraszam za spóźnienie chociaż, panie Styles? – pyta nauczycielka z drwiną. Jak ja nie cierpię tej starej jędzy i mam wrażenie, że moje uczucia są w pełni odwzajemnione.
– Cokolwiek – rzucam z wyćwiczonym uśmieszkiem.
– Siadaj, koło Nialla jest wolne miejsce.
– Wolałbym siedzieć sam – mówię dość ostro, bo ten mały, blond farbowany kujon jest jedyną osobą, której nie potrafię do końca rozgryźć. Patrzy tak, jakby wiedział więcej niż inni i to mnie przeraża. Najlepszą obroną jest atak, więc często w jego kierunku lecą różne epitety.
– Niestety, nie zawsze mamy to, czego chcemy – mówi wiedźma. – Ten projekt przygotowujemy w parach, a tylko Niall jest sam.
– Dlaczego mnie to nie dziwi – warczę i podchodzę do ławki. Widzę, jak mój 'kolega' lekko się wzdryga, kiedy siadam.
– Skoro jesteśmy w komplecie, możemy zaczynać. Na przygotowanie prezentacji macie dwa tygodnie. Tematy losujecie, nie popełnię tego samego błędu, co w tamtym roku, i nie zostawię wam wyboru, bo będę miała znowu dwanaście prac o układzie rozrodczym. — Nauczycielka podchodzi do każdej ławki z zestawem karteczek. Oczywiście my jesteśmy ostatni. Zostały trzy, więc biorę środkową. Odwracam i wzdycham z ulgą.
– Co mamy? – słyszę cichy głos z lewej strony. Nieznacznie się odwracam, tak by go widzieć.
– Krwionośny. – Wygląda na zadowolonego, co mnie od razu irytuje. – No i z czego się cieszysz?! – Widać, że jest zaskoczony moim wybuchem.
– Może z tego, że nie będę musiał robić prezentacji o tym, jak powstaje gówno?! – warczy w odpowiedzi. To pierwszy raz, kiedy mi się odciął.
Na chwilę mnie przytyka, ale już po chwili mówię, zanim zdążę pomyśleć:
– Racja, to byłoby przegięcie. Nie dość, że przygotowuję prezentację z gównem, to miałbym jeszcze o gównie! – Widzę, jak gwałtownie zasysa powietrze, ale już nic nie mówi. Równo z dzwonkiem chcę wyjść z klasy, ale zatrzymuję mnie jego ręka.
– Myśl i mów sobie o mnie co chcesz, Harry, ale ja nie będę sam tego przygotowywać!
– Aż tak zależy ci na moim towarzystwie, Blondi? Może na mnie lecisz?!
Zaciska ręce w pięści i zgrzytając zębami mówi:
– Nie mam, kurwa, pojęcia, za jakie grzech pokarali mnie twoją osobą. – Słyszę parsknięcie za plecami. Odwracam się i widzę szczerzącego się Louisa.
– Jak widzę, gorąco między panienkami, że aż iskry lecą – rzuca i wybucha śmiechem.
– Pieprz się, Louis! – mówię równo z blondynem.
– Nie ma sprawy – odrzeka z bezczelnym uśmieszkiem. – Któryś chętny? – pyta, poruszając znacząco brwiami. Zanim udaje mi się chociażby wymyślić ripostę, wtrąca się Niall.
– Chciałbyś, Tommo. – Po chwili obaj śmieją się, jakby to był najlepszy kawał stulecia. Zastanawiam się, czy przypadkiem nie ma czegoś pomiędzy tą dwójką. Wychodzą razem z klasy, ręka Tomlinsona przerzucona jest przez ramię blondyna. Tylko... dlaczego, do cholery, mi to przeszkadza?
Niall:
Kiedy nauczycielka mówi, że robimy projekt w parach, nie jestem zbyt szczęśliwy. Cicho liczę na to, że skoro nie ma Harry'ego, to Lou ze mną siądzie. Niestety, w poskokach przesiada się do Malika, który ze zdziwienia dostaje wytrzeszczu oczu, a potem się rumieni. Chociaż to ciężkie do zauważenia przez jego ciemną karnację. Jak ja mu zazdroszczę! Na mnie rumieńce widać z daleka, jak na panience z epoki wiktoriańskiej, którą ktoś klepnął w dupę. Louis stara się nawiązać jakąś rozmowę z Zaynem, przez co nasz szkolny Picasso peszy się jeszcze bardziej. Z wyglądu taki bad boy, prawie czarne włosy postawione do góry i ułożone w quiffa, skurzana kurtka, podarte rurki i obowiązkowo martensy. Z kolei Louis to dość głośna, pozytywnie zakręcona osoba, z paroma milionami pomysłów na sekundę. Obcisłe, lekko podwinięte spodnie, luźne tank topy, dżinsowa kurtka, a do tego conversy i deskorolka. Dwóch bardziej różnych osób nie można znaleźć... chociaż nie wróć: Ja i Styles. Widzę, że Tommo dał sobie spokój i siedzi smutny, a to jest tak nienaturalny widok, że aż podnoszę się z krzesła i zanim orientuję się co robię, jestem już przy Zaynie. Dobrze, że nauczycielka zapomniała tego dziennika. Mulat zdziwiony podnosi na mnie spojrzenie. Nachylam się do ucha i mówię rozbawiony:
– Co ty odpierdalasz? Nie graj rumieniącej się dziewicy, to moja rola! Odezwij się do niego.
– Ale-e... – jąka się.
– Malik, ja to widzę. Lubisz go. Tylko mi tu nie zaprzeczaj!
– On mnie nie – mruczy tak cicho, że bardziej się domyślam, niż faktycznie słyszę, co powiedział. – Jest z Harrym.
– Nie jest – mówię stanowczo, ale skurczybyk mi nie wierzy! – Jak nie, to zamknę was razem w schowku na mopy i światło zgaszę! Mam dość słuchania jego zachwytów nad twoją osobą. – Chyba wreszcie coś dociera do tego pustego łba, ale ja się zmywam, bo Louis wybudziił się z transu i morduje mnie wzrokiem. Coś czuję, że się zemści. Do klasy wchodzi nauczycielka i sprawdza listę. Pięć minut później do klasy dociera Styles z nowymi obrażeniami na twarzy. Nienawidzę siebie za to, że jest mi go żal. W przeciwieństwie do innych wiem, co mu się pewnie stało. Mój starszy brat, z którym mieszkam, jest policjantem i czasem wymsknie mu się coś z interwencji. Na samym początku próbowałem zagadać do Harry'ego, ale on chyba wziął to za litość i teraz mi docina na każdym kroku. Do tego mamy robić razem projekt... niech on nawet nie myśli, że ja wszystko napiszę. Losujemy tematy. Ciekawe, jaki układ się nam trafi... błagam wszystkie bóstwa niebieskie: tylko nie rozrodczy! Harry bierze kartkę, odwraca i widzę na jego twarzy ulgę. Nie wytrzymuje i drugi raz w życiu się do niego odzywam.
– Co mamy?
– Krwionośny. – Uśmiecham się. Nawet nie będę musiał zaglądać do książek. Chyba nie pasuje mu moje szczęście, bo stara się mi jak najbardziej dopiec. Po tym tekście o gównie w moich oczach pojawiają się łzy. Zagryzam wargę prawie do krwi i powtarzam w myślach: tylko nie płacz, idioto, nie przez niego... przynajmniej nie tu i nie teraz. Gram twardego, ale w domu odreaguję to pewnie godzinną sesją ryczenia pod prysznicem. Postanawiam nie odpuszczać i gdy ten chce ewakuować się z klasy, zatrzymuję go i tłumaczę jak dziecku, że sam nie zamierzam robić tego projektu. Widzę złośliwy błysk w jego oczach i już wiem, że szykuje się kolejna wiązanka obelg.
– Aż tak zależy ci na moim towarzystwie, Blondi? Może na mnie lecisz?! – To jest nawet gorsze, bo po części to prawda. Zakochałem się w tym idiocie pierwszego dnia szkoły i jakoś nie chce mi przejść. Wcale mi się to nie podoba: kocham osobę, które rani mnie najbardziej. Słynne szczęście Nialla Horana... Postanawiam nie pozostać mu dłużnym i się odcinam. Za plecami słyszę parsknięcie i orientuję się, że Lou wcale nie wyszedł z Malikiem. Przez jego teksty myślę, że chce się zemścić, ale gdy widzę czystą radość w jego spojrzeniu wiem, że żartuję, więc odpowiadam słodko:
– Chciałbyś, Tommo. – Obejmuje mnie ramieniem i ciągnie z dala od lokowanego. Po drodze śmiejemy się jak idioci. Zatrzymujemy się przy szerokich parapetach, gdzie siedzi Zayn i przygląda się czemuś w szkicowniku. Widzi nas i niepewnie się uśmiecha.
– Jesteś cały, Niall? – pyta. – Kiepsko trafiłeś z partnerem – mówi, jakbym tego nie wiedział.
– Taa – odpowiadam tylko.
– Hej, a może on czuje do ciebie miętę przez rumianek?! – Uwaga, oto Louis Tomlinson i jego złote myśli. Parskam śmiechem. Zayn patrzy na niego dziwnie.
– No co?! Znam Harry'ego od podstawówki, jeszcze na nikogo się tak nie uwziął. Może on jeszcze nie wyrósł z końskich zalotów. — Teraz już nawet Malik się śmieję.
– A ty wyrosłeś, Lou? – pyta.
– Tak, w końcu nie zrzuciłem cię z krzesła ani nie podstawiałem nogi na korytarzu, tylko próbowałem zagadać. – Tomlinson dopiero po fakcie orientuje się, co powiedział i na chwilę go zatyka. Mulat też się nie odzywa. Louis chce spierdolić, ale mocno przytrzymuje go w miejscu.
– Mam was na serio zamknąć z tymi mopami?! – wydzieram się tak, że pół szkoły się za nami ogląda, a Harry do nas podchodzi. – Malik! – wrzeszczę.
– Nie trzeba, Ni – mruczy cicho. – Większość mojego szkicownika jest zapełniona twoimi portretami, Lou. – Tommo wygląda jak ryba wyrzucona na brzeg, co chwilę otwierając i zamykając usta. Łapię Stylesa za nadgarstek i pociągam gdzieś dalej.
– My nie będziemy przeszkadzać. A wy umówcie się w końcu! – krzyczę, oddalając się od nich. Po drodze puszczam tego lokowanego barana. Myślę, że zrozumiał aluzję i nie będzie przeszkadzać. Nie spodziewałem się jednak, że za mną pójdzie.
– Czego chcesz? – warczę.
– Co to było?! – pyta zdezorientowany. – Lou i Zayn?
– Gdzie ty masz oczy? Albo uszy? Przecież Louis od pół roku do niego wzdycha?!
– W sumie racja... ale myślałem, że wy jesteście razem... – mruczy speszony. Świat się kończy, Harry Styles niepewny.
– Myślałeś, że jestem z Tommo?! To mój przyjaciel. To, że jestem gejem, nie znaczy, że rzucę się na pierwszego chłopaka, który jest dla mnie miły...
– Jesteś gejem? – pyta zszokowany.
– Naprawdę myślałem, że to wiesz. W końcu nikt tutaj nie wyzwał mnie od ciot i pedałów tyle razy co ty. – Żałuję, że nie ugryzłem się w język, teraz będę mieć przejebane.
– Przepraszam – mówi z cichym westchnięciem.
– Za co?! Przecież miałeś rację, powinieneś teraz świętować! Niall Horan to ciota!
– Nie – odpowiada stanowczo. – Nie cieszę się z tego, że miałem rację i naprawdę przepraszam za to, co mówiłem. Za to dzisiaj w klasie też. – Opada ciężko na podłogę. – Skończymy ten temat. Co z projektem?
Stwierdzam, że skoro on chce zakopać topór wojenny, przynajmniej na razie, to nie będę protestował.
– Zrobię notatki, ale nie możemy przygotować tego u mnie. Brat ma dwójkę małych, wszystko niszczących potworów.
– Spoko, moja mama jedzie w ten weekend do babci. Myślisz, że długo nam to zajmie?
– Parę godzin, jeśli zrobię dobre notatki i nie trzeba będzie tekstu reagować. – Albo mi się wydaje, albo przez jego twarz przemyka cień zawodu. Co jest grane, ja się pytam?!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro