Tylko zostań ze mną.../Nouis cz. 1
Ten prompt mi absolutnie kurwa nie wyszedł :/ To połowa, ale nadal mi czegoś w nim brakuję.
Treści prompta:
Myślę nad tym : próba gwałtu na Louisie, w mediach o tym głośno i w ogóle. 1D dowiadują się o tym i przyjeżdżają do niego. Z Lou była jego mama, ale trafiła do szpitala, chłopcy wspierają Louisa, Niall jest z nim nierozłączny, nawet śpią razem. Pewnej nocy Lou budzi się, miał przeczucie i sen, ze stanie się coś niedobrego. Tego samego dnia umiera Jay, Lou jest załamany, nie dopuszcza nikogo do siebie. W końcu Niall wywarza drzwi do jego pokoju i klęka przy nim plączącym i go pociesza
***
Louis nie jest do końca przekonany czy chce teraz cokolwiek robić w kierunku solowej kariery, kiedy wie, że jego mama zachorowała. Najchętniej zamieszkałby w swoim starym pokoju i udawał, że wszystko jest tak jak te kilka lat do tyłu. On jest zwykłym chłopakiem z przeciętnymi celami życiowymi i przyziemnymi ambicjami, a Jay jest jak zawsze pełna energii, nowych pomysłów i niezniszczalna. Gdyby ktoś jeszcze kiedyś zapytał go, kto jest jego ulubionym superbohaterem to bez wahania odpowiedziałby: „Moja mama". Niewiarygodne ile ona zawsze miała siły... przez kilka lat musiała radzić sobie sama z małym dzieckiem, a on zna swój charakterek i wie, że kilkakrotnie dał jej nieźle w kość.
Zawsze czuł z nią więź, a kiedy dorósł wystarczająco to on chciał się opiekować nią... nie zawsze mu to wychodziło, ale starał się. Dopiero udział w X-factor i powstanie One Direction rozdzieliło ich na wiele tygodni, a czasami nawet miesięcy. Próbował tą lukę zapełnić jakoś długimi rozmowami telefonicznymi czy na skape, ale to wciąż nie było wystarczające.
Wiadomość o białaczce załamuję go całkowicie, a świadomość, że nie było go przy niej, gdy otrzymała wyniki wywołuję nienawiść do samego siebie i wszystkiego, co odciągnęło go od rodziny. Przez chwilę naprawdę brzydzi się muzyki i wszystkiego, co z nią związane. Po tygodniowym dołku psychicznym Jay nie wytrzymuję i wrzeszczy na niego oraz zmusza go do ponownego zagrania jej ulubionych piosenek „Blow me" „Valerie" i „Don't Dream It's Over" . To jednocześnie jedne z jego pierwszych piosenek, które zaśpiewał i ma do nich pewien sentyment.
- Rozumiesz, że nie możesz od tak zostawić własnego życia Louis? Ja nadal tu jestem i tak łatwo nie dam się wykurzyć... wciąż mam dwójkę dzieci, które ledwo chodzą, a i tobie zdarza się efektownie klepnąć na dupę.
- Mamo!
- Jestem dorosła, ale wciąż młoda... wolno mi czasem zakląć. Tylko nie przy niepełnoletnich.
- Okay... masz rację. Jak zawsze.- śmieją się razem, a potem Jay idzie po bliźniaczki do szkoły i wszystko wraca do swojego rytmu. Nawet lepiej, bo przerwa One Direction daję Louisowi możliwość swobodniejszego operowania czasem. Nadal dużo przebywa w domu i pilnuję mamy by dbała o siebie czy chodziła na kontrolę, ale nieco się uspokaja i nawet zaczyna współpracę z Aokim. To zupełnie inne, gdy słychać tylko jego głos i przez to jest odrobinę niespokojny.
Jednak cały czas ma przeczucie, że coś jest mocno nie tak, ale spycha je w głąb umysłu. Krąży pomiędzy Doncaster, Londynem a Los Angeles i czasami, gdy się budzi nie jest pewien gdzie właściwie się znajduję.
Końcówka października zastaję go w domu rodzinnym na dwutygodniowej przerwie. Właśnie zaczął się największy szał na imprezy Halloweenowe i nie zamierza robić nic innego jak oglądanie kiepskich horrorów z Lottie I Fizzy, ale starzy znajomi z Donny wyciągają go na imprezę, a dziewczyny też chcą pójść. Poddaję się i w zamian dostaję podwójny wysoki pisk i dwie wariatki wieszające się na jego szyi. Cała ich trójka ostatecznie kończy na posadzce, a wyglądająca z sypialni Jay tylko kręci głową z rezygnacją, ale jest tam też wystarczająco czułości żeby każde z nich wiedziało, że tak naprawdę ten widok bardziej ją rozczulił niż zezłościł.
***
Stan jest tam jednym z nielicznych, którzy nie piją i Louis jest wdzięczny niebiosom za kumpla, który może dotrzymać mu towarzystwa, bo on wolno popija swoje drugie piwo nie zamierzając się upijać. Wciąż ma dwie młodsze, atrakcyjne siostry do pilnowania. Mija mniej więcej połowa nocy, kiedy przyjaciel wypatruję w tłumie dziewczynę, która od dłuższego czasu mu się podoba, a Tommo jak na dobrego kumpla przystało klepie go w plecy i dopinguję z daleka. Obserwuję jak blondyn tańczy z ładną, dosyć niską szatynką i uśmiecha się pod nosem. Nawet nie zauważa, kiedy na stołek obok niego wsunął się obcy chłopak.
- robisz za przyzwoitkę?- Pyta i szatyn szybko na niego zerka. Cóż... facet jest całkiem niezły, ale on wciąż nie ma czasu ani nastroju na coś więcej tej nocy. Dlatego odsuwa się kawałek dalej.
- Coś w tym guście...
- Marcus.- Mężczyzna podaję mu dłoń i Tomlinson widzi, że tak szybko nie pozbędzie się natręta.- Jesteś jednym z tego boysbandu?
- Uhm.- Mamrocze niechętnie i sięga z powrotem po swoje piwo. Bierze kilka łyków, ale uśmiech bruneta obok ma w sobie coś dziwnego i jest cholernie niepokojący. Dlatego zostawia kufel i idzie rozejrzeć się po lokalu i znaleźć siostry. Właściwie wolałby chyba ewakuować się już do domu. Nie mija zbyt dużo czasu, a czuję jak robi mu się zdecydowanie zbyt ciepło i duszno. Dlatego przepycha się przez parkiet do bocznych drzwi. Ochroniarz orientuję się, że coś z nim nie tak i otwiera mu wejście dla personelu. Zatrzymuję się na niewielkim tarasie i to chyba prywatna część właściciela klubu. Co do kurwy? To cholerny początek listopada, a on czuję jakby było ponad trzydzieści stopni. Zsuwa z ramion marynarkę i przysiada na schodkach, a zimny beton jest pewną ulgą.
Nagle czuję jak coś szarpie go za ramię i po chwili staję twarzą w twarz z tym dziwnym kolesiem z klubu.
- Co ty wyprawiasz?!- syczy i chce wyrwać rękę, ale uścisk jest stanowczy i cholernie mocny i z całą pewnością zostaną mu ślady.
- Och nie wyrywaj się tak Louis...- Uśmiecha się szeroko i z całej siły opycha go na najbliższą ścianę. Tomlinson uderza plecami i tłucze głowę, co powoduję chwilowe zamroczenie. Gdy świat przestaję się kręcić orientuję się, że jest w bardzo złym położeniu. Obcy, całkiem rosły facet dociska go do ściany i to w takim miejscu gdzie absolutnie nikt nie chodzi. Podejmuję rozpaczliwą próbę uwolnienia się z potrzasku odpychając gościa z całej siły i uderzając go w żołądek, ale to nie zdaję się na wiele, bo sekundę później brunet podcina mu nogi i Tomlinson z impetem uderza o beton, co kolejny raz wyciska mu całe powietrze z płuc. Czuję ciężar na swoich biodrach, a sekundę później duża dłoń zaciska się na jego szyi. Dusi się i nerwowo wierzga nogami starając się zrzucić napastnika i gdy już prawie traci ostrość widzenia uścisk znacznie się poluźnia, ale dłoń pozostaje na miejscu w ramach niemego ostrzeżenia. Wzdryga się, gdy mężczyzna całuję go nachalnie i ucieka głową na boki, ale wtedy druga ręka napastnika zaciska się na jego kroczu przez materiał spodni. Louis panikuję całkowicie nie mogąc poruszyć się w żaden sposób, kiedy jest uwięziony pod facetem próbującym dobrać się do jego spodni. Słyszy skrzypnięcie drzwi i to jego jedyna szansa: krzyczy tak głośno jak tylko może.
- Pomooooocy!- Kilka sekund później na taras wpada stan w towarzystwie tej uroczej szatynki.
- Co ty koleś robisz, kurwa?!-Wrzeszczy jego znajomy i Louis kolejny raz jest świadkiem jak wiele może zdziałać dobrze wymierzony, mocy cios. Facet leży obok niego trzymając się za nos, a z pomiędzy jego palców sączy się krew. Tomlinson zrywa się na nogi tak szybko jak może i odsuwa się poza zasięg rąk tego zboczeńca.- Tommo jesteś cały?- Pyta z przejęciem blondyn.
- Żyję.- To jedyne, czego jest w stu procentach pewien.
- Zadzwoniłam po policję.- Mówi nieśmiało kobieta i Tomlinson panikuję przez chwilę, bo już moczami wyobraźni widzi te nagłówki w gazetach. „Louis Tomlinson ofiarą gwałciciela".
Myśli, że jakoś da sobie z tym rade, ale tej gnidzie nie może się upiec, bo kto wie, komu zafundowała jeszcze takie coś? Może jakiemuś o wiele młodszemu chłopakowi, który nie ma na tyle odwagi żeby gdzieś z tym iść, bo się wstydzi. Dlatego składa zeznania i stara się jakoś trzymać, ale kiedy lekarka ogląda obrażenia i zleca jeszcze tomografię głowy, gdy przyznaję, że mocno uderzył nią o ścianę, a później jeszcze o betonowe schody.
Kilka godzin później wie już, że poza kilkoma zadrapaniami i licznymi siankami dorobił się jeszcze lekkiego wstrząśnięcia mózgu. Jego mama dzwoni absolutnie panikując, bo oczywiście dziennikarze wywęszyli już sensację i portale internetowe aż huczą od plotek. Przegląda swojego Twitera i wersje zdarzeń są tak różnorodne, że tylko kręci głową z niedowierzaniem. Znajduje nawet gdzieś wśród tego informację o własnej śmierci. Całkowicie kurwa przerażające.
Dlatego wbija szybką notkę dając znać, że jednak żyję.
***
Potem całkowicie wycisza telefon i czeka aż Stan weźmie jego wypis, a kiedy wychodzą przez podziemny parking to i tak się dzieję: kilkunastu fotoreporterów otacza ich z każdej strony i Louis kolejny raz tej nocy czuję się osaczony, a atak paniki zbliża się wielkimi krokami. Zaciska dłoń na kurtce kumpla tak mocno, że ten patrzy na niego wystraszony. Tommo widzi, że chłopak nie wie co zrobić. Na szczęście w porę docierają do nich prywatni ochroniarze wokalisty po których zadzwonił siedząc jeszcze w gabinecie lekarskim. Torują im drogę do auta blondyna. Odjeżdżają, a szatyn czuję jak adrenalina opuszcza jego organizm pozostawiając po sobie ogromne pokłady strachu i upokorzenia. Nie chce tego czuć. Nie lubi być tak odsłoniętym i bezbronnym wobec tych wszystkich wpatrzonych w niego sępów.
Stan omal nie rozjeżdża jednego fotografa siedzącego nieopodal ich bramy, ale właściwie Louis nie ma mu tego za złe. Nawet uśmiecha się krótko.
Godzinę później w końcu zwija się w kłębek we własnej pościeli i pozwala emocjom przejąć nad nim kontrolę. Tylko jest taki problem, że jak już zaczął to nie wie czy kiedykolwiek jeszcze wyjdzie z tego pokoju. Doskonale zdaję sobie sprawę, że ludziom przytrafiają się o wiele straszniejsze rzeczy, ale widocznie jest zbyt słaby by samemu się pozbierać.
***
Niall siedzi z Harrym w jego apartamencie w Los Angeles i czeka aż młodszy przyniesie w końcu ten cholerny popcorn i piwo. Mają zrobić sobie wieczór filmowy z tym, że tylko we dwóch, bo Liam ugania się za Cheryl, a Louis został na swoim urlopie w Doncaster z rodziną i biorąc pod uwagę chorobę Jay żaden z nich nie jest zaskoczony decyzją najstarszego z nich. Słyszy dzwonek do drzwi i unosi zdziwiony brwi, bo kogo Styles mógł jeszcze zaprosić?! Blondyn jakoś nieszczególnie przepada za jego nowymi, dziwnymi znajomymi. Widząc, że gospodarz nie kwapi się do wpuszczenia gościa to sam z niechęcią zwleka się z kanapy i szarpie za klamkę nieco nerwowo, kiedy osoba po drugiej stronie nie przestaje jednocześnie dzwonić dzwonkiem i tłuc się w futrynę.
- Co?!- Warczy i natychmiast zamiera, bo po drugiej stronie widzi Zayna Malika w nieco dziwnym wydaniu: wzrok rozbiegany, a włosy mocno potargane, ubranie wygląda jakby narzucił na siebie pierwsze rzeczy, jakie wpadły mu w rękę.- Yyy wejdź?- Nieprzytomnie odsuwa się na bok, bo nie spodziewał się go tutaj.- Coś się stało?- Pyta, kiedy obaj są z powrotem w salonie.
- Gdzie Styles?
- Tutaj...- mamrocze Harry wchodząc z uniesionymi brwiami i zdezorientowanym wyrazem twarzy.
- Wy nie wiecie?
- Czego nie wiemy?- Dopytuję, Niall, a zamiast odpowiedzi Zayn włącza telewizor na jakimś kanale z wiadomościami i każe im oglądać. Oni są zbyt zszokowani by protestować, a kiedy po kilku wiadomościach z kampanii wyborczej widzą młodą reporterkę, a na pasku można przeczytać: Doncaster, dreszcz przebiega im po plecach i pierwszą myślą jest: Jay.
- Dzisiaj w nocy na jednej z lokalnych imprez został zaatakowany jeden z członków popularnego zespołu One Direction. Nie znamy szczegółów zdarzenia, ale z relacji anonimowego świadka wynika, że piosenkarz został dotkliwie pobity. Prawdopodobnie do napaści doszło na tle seksualnym. Napastnik został schwytany przez policję i zatrzymany na czterdzieści osiem godzin w areszcie gdzie będzie czekał na postawienie mu zarzutów.- reporterka milknie i przez kilka sekund zapada między nimi całkowita cisza.
-Co kurwa?!- Horan nie poznaję własnego głosu.- Kiedy mamy jakiś samolot do Anglii?
- W drodze tutaj zarezerwowałem nam cztery bilety na lot o piątej rano.- Odzywa się zmęczonym głosem Malik.
- Mamy jakieś sześć godzin.- Mamrocze nieprzytomnie Harry.- Zadzwonię do Liama.- Znika ponownie w kuchni, a Niall nadal nie może ogarnąć tych wszystkich nagłych rewelacji. Jak to możliwe? Napaść seksualna na Louisa i to jeszcze w Doncaster? To jakaś chora akcja.
- Dzwoniłeś do niego?- Pyta Zayna, a ten kiwa głową.- I co?
- Nie odbiera... widziałem zdjęcia Niall... To nie jest pomyłka. Jego szyja, Ugh... Widać wyraźnie odbite palce. Jakby go ktoś dusił.
Na ekranie ponownie pojawia się ta sama dziennikarka i Horan zaciska ręce na materiale kanapy tak mocno aż bieleją mu knykcie.
Witam ponownie z Donny!- Krzyczy kobieta- Od jednej z pielęgniarek dowiedzieliśmy się, że Tomlinson opuści szpital przez podziemny parking.- Chwilę słychać tylko szmery i widać skaczący obraz.- Louis czy to prawda, że zostałeś pobity i niemal zgwałcony na jednej z dzisiejszych imprez Halloweenowych?
- Z drogi!- Wrzeszczy Stan odpychając kamerę dalej, a chwilę później znikąd pojawiają się ochroniarze Tomlinsona i Niall oddycha z ulgą.
-Nie chce cię stresować Horan, ale to powtórka. Różnica czasu... to było kilka godzin temu. Jak wy to do cholery przegapiliście?
- Zrobiliśmy sobie dzień bez telefonów.- Mamrocze zrezygnowany blondyn.
***
Do domu Louisa docierają następnego dnia wieczorem i każdy z nich jest całkowicie wykończony. Pod ogrodzeniem jest mnóstwo reporterów i Niall czuję przypływ tak silnego gniewu, że Liam i Zayn muszą go trzymać, aby nie wyrwał się w kierunku tych hien. Póki, co podjeżdżają od drugiej strony niemal niezauważeni, a Lottie już tam czeka by otworzyć im bramę. Wyskakują z auta prawie równocześnie i od razu ruszają do drzwi biegiem. Gdyby całe to stado dowiedziało się, że znajduję się tu całe One Direction i Zayn to zrównaliby ogrodzenie z ziemią byleby się do nich dostać.
- Cieszę się, ze jesteście chłopcy.- Słyszą zmęczony głos mamy Louisa i Harry jest przy niej pierwszy by objąć ją ramieniem, a oni podążają za nim tylko Niall zerka tęsknie w stronę schodów i piętra gdzie wie, że jest Tommo.- Idź skarbie.- Szepcze mu Jay.- Musze odpocząć... jeśli ma kogokolwiek dopuścić do siebie teraz to ciebie.
- A my?- Pyta Styles.
- Później... nie wiecie jak wrzasnął, kiedy Daniel niespodziewanie dotknął jego ramienia przy śniadaniu. Później zamknął się w pokoju i pozwala wchodzić tylko mnie. Nawet Lottie nie udało się go przekonać, żeby zjadł z nią obiad.
- To dlaczego myślisz, że Niall może coś zdziałać?- Liam marszczy brwi zdezorientowany, a Malik uśmiecha się kpiąco. Poczciwy, biedny, niedomyślny Liam...
-Mam to przeczucie...- kobieta uśmiecha się do nich ciepło i odchodzi w swoją stronę- czujcie się tu swobodnie... jak zawsze.- Woła jeszcze odwracając się przez ramie.
Minutę zbierają myśli i obserwują wnętrze domu, które nie zmieniło się zbytnio od ich ostatniej wizyty.
- Niall?- Woła Harry- Horan?!
- A gdzie jego już do diabła wywiało?!- Payno marszczy brwi w dezorientacji.
- Skrzacia magia!- Oznajmia śmiertelnie poważnym głosem Zayn.
***
- Louis?- Szatyn stwierdza, że ma omamy słuchowe, bo to niemożliwe...
- Lou? Śpisz?- Nadal wyraźnie słyszy Nialla zza drzwi i ciche pukanie do drzwi. Niechętnie zwleka się z łóżka i przekręca zamek, a chwilę później stoi twarzą w twarz z Horanem.
- Ohh cześć Irlandio.- Mamrocze instynktownie zasłaniając szyję
- Hej Loueh... mogę wejść?- Pyta i to znak, że blondyn wie co się stało, bo on zawsze wchodził do ich mieszkań jak do własnego. Z czasem dorobili mu nawet klucze i Tommo jest przekonany, że ten głodomór nadal ma w swojej kolekcji ten od właśnie tego pokoju...
- Tak, ale co ty tu robisz?!- Postanawia grać w otwarte karty
- Nie cieszysz się, że mnie widzisz? Moje życie nie ma sensu...- Młodszy udaję płacz.
- Głupie pytanie, zawsze się cieszę jak cię widzę... ale tak serio Niall? Ty wiesz?
- Cały świat wie Lou...
- Pieprzone hieny.- Warczy przez zęby.
- Harry, Liam i Zayn okupują wasz salon.
- I jeszcze się nie pozabijali?- Szatyn uniósł brwi w zdziwieniu
- Grzeczni są.- Chwila na oddech.- Loueh ja wiem. Możesz przestać się zasłaniać.- Tomlinson kręci głową.- Proszę?
- Kurwa nie rób mi tu takiej miny... To tylko siniaki Horan i kilka obtarć i atak paniki za każdym razem jak ktoś mnie dotknie, kiedy się tego nie spodziewam.- Tomlinson zabiera rękę i teraz doskonale widać pręgi na jego skórze idealnie pasujące do ludzkich palców.
- Oi.- Syczy gniewnie Niall- Czy on... on naprawdę?- Nie jest w stanie dokończyć tego zdania, bo to za dużo.
- Tak, ale Stan jak zawsze pojawił się w najbardziej odpowiedniej chwili... Oddychaj Niall, spokojnie- Przez głowę młodszego przetacza się myśl, że to on powinien uspokajać Louisa a nie odwrotnie.- Kilka razy oberwałem i w pewnym momencie myślałem, zechce mnie udusić, bo był bliski tego. Obraz rozmazywał mi się przed oczami. Próbował się do mnie dobrać i nadal czuję jego ręce wszędzie, ale ubranie pozostało na swoim miejscu.
- To wciąż sporo do przetrawienia Tommo. Sam fakt, że ktoś cię zaatakował... nie tak jak wcześniej: obrzucenie błotem w sieci czy kilka plotek w brukowcach. To dotknęło cię bezpośrednio i będzie wracać w najmniej oczekiwanych momentach.
- Wiem Ni...
- Po prostu pozwól nam zostać i poczuć ci się bezpieczniej?- Niall krzywi się, bo brzmi jak trzęsąca się ze strachu pięciolatka, a nie wspierający przyjaciel.- Pozwól mi zostać.- To mówi o wiele pewniej i spogląda na starszego łapiąc jego uważne spojrzenie. Coś wisi w powietrzu między nimi i Horan na chwilę gubi oddech...
- W takim razie... przytulisz mnie kurwa dzisiaj?- To jest przebłysk Tommo którego wszyscy znają...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro