Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Skompilowane Relację/Larry/Zouis/Narry Cz.1



KabanosiikOPIS:Mam nadzieje, że lubisz i znasz się na historii Rzymu.

Zayn i Harry to bracia. Zayn za parę lat ma władać całym imperium rzymskim. Pewnego dnia jego brat przyprowadza na kolacje swojego chłopaka/narzeczonego Louisa. Zayn jest bardzo zazdrosny i praktycznie przy każdej nadarzającej się okazji patrzy na tyłek Louisa, który jest bardzo widoczny przez to że w tedy były te szaty czy jak to tam się nazywa (chyba coś było z tuniką)

*tutaj przeskok czasowy o parę miesięcy*

Louis wprowadził się do domu (nie mam pojęcia jak się nazywały te miejsca gdzie oni mieszkali, coś takiego jak zamki) rodziny Harrego. Zayn już psychicznie nie wytrzymuje bo codziennie widzi szatyna. Pewnego dnia Harry wyjeżdża sprawdzić co z wojskiem i zostawia Louisa samego. Zayn w tedy decyduje się z tego skorzystać i przychodzi w nocy do sypialni Louisa i uprawiają dzikie seksy.

Louis nie był świadomy tego, że tak działa na Zayna.

Koniec będzie taki, że będzie Zouis i Narry.


Przepraszam, że musiałaś tyle czekać. Mam nadzieję, że chociaż w jakimś minimalnym stopniu spełniłam twoje oczekiwania. ;) Miłego czytania!!

Cofnięcie się w czasie do imperium Rzymskiego + nagięcie rzeczywistości (związki, relacje i małżeństwa homoseksualne na porządku dziennym)


Louis jako niemowlę został podrzucony pod drzwi samotnie mieszkającej kobiety. Jako, że nie miała męża i była już po trzydziestce wszyscy wyżej urodzeni mieszkańcy zaczęli z niej szydzić i wytkać palcami. Mimo to kobieta zdecydowała się wychować dziecko jak własnego syna. Jej fach przechodził z rodzica na najstarsze dziecko, a skoro nie miała biologicznych potomków, to Louis stał się jej następcą. Kolejnym z rodu skrytobójcą. Szkolenie było długie i bolesne dla chłopca, ale wiedział, że przed przeznaczeniem nie ma ucieczki, a w momencie kiedy jego matka nie będzie już zdolna pracować, i o ile nie zginie na jednej z wypraw on zajmie jej miejsce. W wieku czternastu lat zabił po raz pierwszy i wcale nie przyszło mu to łatwo i naturalnie, a wyrzuty sumienia nie pozwoliły mu na spokojny sen. Mijały lata rósł w siłe, doświadczenie. Kiedy ukończył dwudziesty rok życia wypracował sobie układ z jednym z przyjaciół matki, który przydzielał zadania, by zawsze wybierał mu ofiary, które były złymi ludźmi. Zabijał więc łajdaków którzy znęcali się nad rodzinami albo sami mordowali, kradli czy wykorzystywali dzieci. Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy, jego sojusznik zginął. Pierwszym zadaniem jakie dostał od innego przewodniczącego rady, było zabójstwo młodszego syna konsula Markusa, Harry nie był następcą tronu, ale był oczkiem w głowie tatusia i jego śmierć będzie doskonałą zemstą upokorzonego patrycjusza. Wymagało to wiele sprytu i pomysłowości by w ogóle dostać się do młodego mężczyzny, ale nie bez powodu to Louis miał się tym zająć, był jednym z najlepszych. Wróżono mu świetlaną przyszłość, szeptano, że jak tak dalej pójdzie to za kilka lat zostanie najmłodszym przewodniczącym Rady Zabójców. Problem polegał na tym, że on wcale nie chciał zabijać tego chłopaka, widział go kilkakrotnie z daleka. Obserwował go od dwóch dni i za każdym razem sprawiał wrażenie naiwnego, roześmianego i niewinnego dzieciaka. Dla honorowego skrytobójcy to było najgorsze, zabicie niewinnego. Może i innym było wszystko jedno byleby zapłata była, ale szatyn tak nie potrafił.

W wieczór poprzedzający powrót Harry'ego do rodzinnego pałacu Louis ma go zabić. Czeka na chłopca w jego letnim domku na obrzeżach jednej z bogatszych części miasta. Niczego nieświadomy młodzian z butelką trunku wchodzi chwiejnym krokiem do sypialni. Widzi Louisa i na chwilę zamiera.

- Kim jesteś?- Pyta ochrypłym głosem, jego oczy są przeszklone z przerażenia i może też trochę przez wypity alkohol. Młody zabójca w nie patrzy i to pierwszy z jego błędów, bo wie że nie będzie potrafiła zabić kogoś o tak niewinnym, zlęknionym wzroku.

- Miałem być twoją śmiercią, ale nie sądzę bym potrafił to zrobić.- Mówi cicho i chce uciec przez okno. Wie, że nie wykonanie zadania równa się z degradacją i powrotem do ciężkich i źle płatnych zleceń, ale w tym momencie ma to gdzieś. Młodzieniec jednak nie pozwala mu odejść, przez chwilę się szarpią aż wreszcie młodszy pochyla się i całuję swojego niedoszłego zabójcę. Nie wie dlaczego to robi, ale chłopak nawet w kiepskim świetle jest cholernie przystojny i po prostu nie może się oprzeć. Podświadomie myśli, że to idealna okazja na zemstę na Niallu. Tym cholernie urokliwym, złośliwym przyjacielu i jednocześnie jak dotąd jedynym kochanku Harry'ego. Może to sprawi, że blondyn przestanie go lekceważyć. Nie zwraca uwagi na to, że jego działania są samolubne. Wszystko czego teraz oczekuje od nieznajomego to niezapomniana noc. Nie myśli o tym, że po nocy zawsze przychodzi dzień. W świetle jutrzenki wszystko wygląda inaczej, a nasze czyny wracają by boleśnie kopnąć nas w dupę. Starszy chłopak pierwszy raz w życiu traci samodyscyplinę i gubi resztki zdrowego rozsądku. Przyciąga tylko chłopaka bliżej i bliżej. Odwzajemnia każdą pieszczotę. Gdy jakimś cudem docierają do łóżka, wszystkie dzielące ich ubrania znikają, nic innego się już nie liczy.

Ranek jest dosyć zaskakujący dla nich obu. Wewnętrzny zegar budzi Zabójcę wraz z pierwszymi promieniami słońca. Przerażony tym na co sobie pozwolił chce uciec jak najszybciej i jak najdalej. Harry go zatrzymuję i składa fałszywe deklarację dozgonnej miłości, szatyn jest zbyt zaskoczony by cokolwiek powiedzieć. Nie protestuję więc gdy młodzieniec informuję go o tym, że uda się z nim do jego rodzinnego domu by poznać jego rodzinę. Mówi bez przerwy: O ojcu, matce i przyrodnim bracie, którego niezbyt lubi i nawet o tym, że konsul nie może zbytnio patrzeć na starszego syna. Prawdziwy potok słów przychodzi jednak gdy zaczyna wspominać o przyjacielu: Niallu. Szatyn jest przerażony ilością informacji jaka napływa do jego skołowanego mózgu. Gdy ma więc chwilę tylko dla siebie, zaczyna porządkować swoje myśli. W ciągu dwudziestu czterech godzin złamał rozkaz, pieprzył się ze swoją niedoszłą ofiarą, zyskał narzeczonego. I chyba się zakochał, bo jak inaczej wytłumaczyć to ciepłe uczucie, które pojawia się gdy tylko pomyśli o Harrym. Postanawia więc wystosować odpowiednie pismo do rady z prośbą o zawieszenie, bądź całkowite usunięcie go z szeregów Sieci Zabójców. Nie wspomina powodu, mając jednak nadzieję, że nigdy już nikt nie będzie próbował zamordować Harry'ego. W końcu on był najlepszy, a skoro jemu nie udało się zlikwidować młodzieńca reszta raczej nie będzie miała ochoty sprawdzać dlaczego. Młody syn konsula za to zastanawia się w co on się wpakował, dlaczego nie pozwolił odejść Louisowi, tylko zatrzymał go przy sobie i jeszcze ten pomysł z narzeczeństwem. Co prawda ojciec nigdy nie miał nic przeciwko temu, że woli mężczyzn , ale na pewno liczył na jakiegoś wysoko urodzonego kandydata... Jedynym plusem jest to, że utrze nos Niallowi, który coraz częściej dopominał się od niego jakichś deklaracji. Zayn też raczej nie będzie szczęśliwy, że jego młodszy brat pierwszy znalazł sobie kogoś z kim będzie dzielić życie.

Podróż nie jest zbyt długa ani męcząca. Poznają się nawzajem, Możliwe że Louis jest odrobinę zauroczony młodszym towarzyszem i to wyłącza jego czujność. Nie dostrzega, że Harry patrzy na niego jak na każdego innego mężczyznę „owszem atrakcyjny, ale to by było na tyle". Cała postawa młodszego aż krzyczy „ Jestem za dobry żebyś kiedykolwiek mógł mi dorównać". Po dotarciu na miejsce okazuję się, że są jedynymi obecnymi w pałacu, bo reszta wybrała się na jakieś ważne spotkanie towarzysko-polityczne. Dla Harry'ego byłe to nudy, ale Louis był ich bardzo ciekawy. Nie chciał jednak się za bardzo narzucać, bo spostrzegł, że jego towarzysz jest dosyć zdenerwowany. Służące zaprowadziły go do jego komnaty, pomogły mu się umyć i przygotować do uroczystej kolacji. Wiedział, że nie ma sensu protestować i upierać się, że sam to zrobi. Znał się na zwyczajach bogatych wpływowych ludzi. Zdziwił się więc gdy gdzieś w jednym z sąsiednich pomieszczeń usłyszał dosyć zirytowany, męski głos, który ewidentnie nie należał do jego narzeczonego.

- Iris ile razy mówiłem, że nie mam pięciu lat i doskonalę radzę sobie z tak prostymi czynnościami jak ubieranie się.- Ale ton głosu chłopaka, był pełen rezygnacji i takiego jakiegoś ciepła, że aż się uśmiechnął pod nosem. Ten moment wybrał Harry by po niego przyjść. Już na korytarzu zaczął kolejny monolog.

- Nie przejmuj się, to tylko Zayn ma swoje humorki... Jest dziwny, nie wiem jak kiedykolwiek ktoś uzna go za władcę skoro uważa, że każdemu niezależnie od pozycji społecznej należy się szacunek i głosi te swoje poglądy dość głośno.- to zdecydowanie nie spodobało się starszemu chłopakowi, wiedział, że może to nieodpowiednia pora na takie uwagi, ale...

- Myślę, że za takie poglądy większość naszego społeczeństwa będzie stawiać mu pomniki jeszcze za życia.

- Tak, a ta bogatsza część będzie mnie chciała za to zabić.- Dobiegł ich rozbawiony głos do którego chwilę później dołączył jego właściciel, którym był cholernie przystojny brunet o dosyć ciemnej karnacji.- Prawdopodobnie wynajmą zabójcę, jak drogi by on nie był, stać ich.- Louis poczuł się trochę dziwnie, tak jakby Zayn mówił bezpośrednio o nim.

- Cóż, może trafisz na takiego, który nie będzie w stanie Cię zabić... Nie wszyscy są pozbawieni ludzkich odruchów...- Starał się brzmieć tak jakby prowadził luźną niezobowiązującą rozmowę, co nie do końca mu wyszło, bo Mulat wpatrywał się w niego przez dobrą minutę dopóki Harry nie odchrząkną znacząco.

- Witaj bracie- odezwał się cicho Zayn- Może zechciałbyś mi przedstawić swojego jedynego, inteligentnego przyjaciela?- Mówiąc to cały czas wpatrywał się szatynowi w oczy, starając się pojąć jakim cudem ktoś taki zadaję się z jego egoistycznym rodzeństwem.

- Hej, Hazz!- z kolejnych drzwi wybiegł średniego wzrostu blondyn i rzucił się by przytulić młodszego z braci, a gdy ten zamiast tego podał mu dłoń. Zmarszczył brwi w zdezorientowaniu. Zaynowi nie umknął też zagubiony wzrok nieznajomego chłopaka. Niepewnie dotknął jego ramienia i poczuł dziwną iskrę przeskakującą między nimi.

- Jestem Zayn, starszy brat twojego znajomego.

- Louis.- Odpowiedział chłopak z westchnięciem i delikatnie skinął mu głową. Mulat poprowadził wszystkich do obszernej jadalni. Gdzie podczas posiłku, jego macocha zachwycała się nowo poznanym chłopakiem i jego skromnym zachowaniem. Zayn również był pod wrażeniem, co było dla niego dziwne bo całe swoje życie był przekonany, że interesują go tylko i wyłącznie kobiety. Jednak patrząc na nieznajomego mężczyznę musiał zmienić zdanie, bo kimkolwiek on nie jest zdecydowanie powodował drgnięcie zapomnianego serca Starszego z braci. Louis sięga po kolejne winogrona z tacy, a wzrok Mulata od razu ucieka na jego dosyć zaokrągloną i kobiecą pupę. Czuję jak zasycha mu w ustach , a jego penis delikatnie twardnieje. Myśli, że musi przestać patrzeć na szatyna inaczej nie będzie mógł później wstać od stołu, bez kompletnej kompromitacji przed rodziną i najbliższymi przyjaciółmi. Niall cały czas niepewnie próbuję zacząć jakąkolwiek konwersację z Harrym na temat jego pobytu w drugim domu. Niestety Jego lokowany brat nie jest zbyt skory do pogawędek i przy stole zapada niezręczna cisza. Ojciec próbuję ratować sytuację i zadaję chyba najbardziej niefortunne pytanie:

- Więc Harry, kim jest ten uroczy, młody człowiek i dlaczego wcześniej go nie poznaliśmy?- Hazz i Louis wymieniają spojrzenia.

- Umm, tato, mamo chciałbym wam oficjalnie przedstawić mojego narzeczonego Louisa.- Wszyscy są zszokowani. Najszybciej otrząsają się rodzice i gratulują młodej parze. Zayn jest na siebie wściekły, bo skoro już zainteresował się jakimś mężczyzną dlaczego ten musi być zajęty i to w dodatku przez jego brata. Coś aż w nim krzyczy, że Louis jest jego. Niestety wie, że to nie prawda, że on nie ma żadnych praw do przystojnego mężczyzny. Niall z kolei wygląda jakby miał się za chwilę rozpłakać i Mulat doskonale wie dlaczego. Może i nie mówi o tym głośno, ale doskonale orientuję się, że blondyn sypia z Harrym. Widocznie liczył na coś więcej niż szybki numerek od czasu do czasu. Tak by nie być zauważonym mocno zaciska rękę na łokciu Nialla. Starając się mu przekazać odrobinę wsparcia. Zastanawia się też jak jego brat może być takim sukinsynem. Louis zauważa jego gest i po chwili patrzy na twarz blondyna, wydaję się być zdezorientowany. Późno w nocy gdy Louis już śpi Zayn cicho wkrada się do jego pokoju i długo w niego wpatruję. Zastanawia się czy może jeszcze coś zrobić by uświadomić szatynowi, że jego związek z Harrym to będzie kompletna katastrofa. Niestety nic nie przychodzi mu do głowy więc chwilowo sobie odpuszcza.

-Co tu robisz?- Podskakuję przestraszony. Był pewny, że Louis spał.

- Przepraszam nie chciałem Ci przeszkadzać, tak właściwie to najbardziej oddalony pokój od sypialni całej reszty i czasami przychodziłem tu pomyśleć. Przyzwyczajenie i zapomniałem, że od dzisiaj już nie stoi pusty. Pójdę już.

- Jeśli chcesz to zostań, mnie nie przeszkadzasz. Skoro już nie śpię, to chętnie się dowiem o co chodzi z tym całym napięciem między tobą a Harrym?

- Nie bardzo chce o tym mówić Louis.- warknął Zayn i Lou aż się wzdrygnął na jego ton.

- Przepraszam nie wiedziałem, że jest to coś o czym się nie mówi.- Szepnął cicho, bo był z natury ciekawską osobą i czasami za dużo pytał.

- Nie, to ja przepraszam... Cóż mój ojciec ożenił się z moją matką, bo uratowała mu życie, była a może jest greczynką. Czysta polityka, Rok później urodziłem się ja, ale w międzyczasie poznał Anne zakochał się. Moja matka nie potrafiła tego znieść, po prostu pewnej nocy zniknęła, po roku jej nieobecności uznano ją za zmarłą i ojciec ożenił się ponownie. Anna już wtedy była w ciąży. Gdy on się urodził, ojciec całkowicie o mnie zapomniał, tak jak zapomniał o Tricii pierwszej żonie. – Louis zastanawiał się czy to, możliwe aby zgadzając się na zaręczyny z Harrym popełnił największy błąd w życiu. Zdecydowanie ciekawszym i lepszym człowiekiem wydawał mu się Zayn. Mieli podobne przeżycia. Bycie porzuconym odciska na ludziach niewidoczne piętno.

- Przykro mi, wiem co musiałeś czuć.-

- Gówno wiesz. Nie wymądrzaj się, prawdopodobnie jesteś tylko kolejnym zadufanym w sobie gówniarzem...

- Nie mów o czymś, o czym nie masz pojęcia.- Odcina się ostro Louis- widziałem w życiu więcej niż ty kiedykolwiek zobaczysz siedząc bezpiecznie zamknięty w wystawnym pałacu.

- Och doprawdy, znam gust mojego braciszka. Przyznaj się gdzie Cię poznał? Na jednym z przyjęć? Czy może twój tatuś zaprosił go na kolację?

- Cóż okoliczności w których się poznaliśmy delikatnie odbiegają od normy.- Sarknął Lou i podniósł się do siadu, starając się w ciemności dojrzeć oczy Zayna, by widzieć reakcję na to co powie.- Dostałem pewne zadanie.

- Co?

- Włamałem się do jego domu i miałem go zabić w ramach jakiejś zemsty na waszym ojcu, ale nie potrafiłem... W taki o to sposób jestem teraz tu.

- Jesteś Skrytobujcą?!- Głos Zayna zabrzmiał odrobinę piskliwie.

- Jestem, byłem... Ciężko stwierdzić co czekałoby mnie za niesubordynację, ale podejrzewam, że biorąc pod uwagę, że byłem jednym z najlepszych zostałbym jedynie zdegradowany.

- Dlaczego mi to mówisz, nie sądzisz że mogę iść z tym do Harry'ego?

- On wie.-To kompletnie zdezorientowało Mulata.- Kiedy zorientowałem się, że nie jestem w stanie wykonać zadania chciałem uciec, ale mnie zatrzymał. Nie zamierzam zabijać nikogo z twojej rodziny, spokojnie. Gdybym chciał to zrobić, wszyscy bylibyście już martwi.

- Nie przekonałeś mnie tym tekstem do siebie, wiesz?

- Jestem szczery, to wszystko. Nie lubiłem swojego zawodu, ale to nie tak, że miałem kiedyś jakiekolwiek wyjście. Treningi mnie zabijały, ale gorsze były wyrzuty sumienia. Przez pewien czas współpracowałem z jednym ze starszyzny i wybierał mi tylko kompletnych zwyrodnialców na ofiary. Nigdy nie atakowałem śpiących czy nieprzytomnych. Wiem, że to kompletnie kłóci się z nazwą Skrytobójca, ale nie potrafiłem poderżnąć komuś gardła gdy śpi.

- Wow, trochę dużo informacji... Daj mi chwilę.- Mulat siada obok Louisa na łóżku i przez dobre dziesięć minut wpatruję w profil chłopaka. Zastanawia się co o tym wszystkim myśleć, ale jeśli Lou jest faktycznie tym kim mówi to rzeczywiście gdyby chciał mógłby już ich wszystkich dawno pozabijać.- Co to znaczyło, że wiesz co ja czuję?- Szatynowi zajmuję chwile zrozumienie tego o co Zayn pyta.

- Nie znam swoich rodziców, zostałem podrzucony na próg samotnej kobiety... Hm to dziwne, ale traktuje ją jak matkę pomimo, że to ona zmusiła mnie do zostania zabójcą. Taka tradycja, Fach przechodzi z rodzica na najstarsze dziecko, a skoro nie miała własnych...

- Przykro mi- Mówi Zayn i naprawdę ma to na myśli, to chyba klątwa najstarszych dzieci. Nigdy nie chcą być tym kim muszą być. Rozumie Louisa doskonale, on też nie chce być następcą swojego ojca. Kładzie dłoń na tej szatyna i znowu niewidzialne iskry przeskakują między nimi, ale to właściwie przyjemne więc żaden z nich nie zabiera dłoni. Wrażenia z całego dnia wyczerpały z nich wszystkie siły do życia i zanim się orientują zasypiają.

Tej samej nocy na drugim końcu pałacu Harry próbuję uspokoić roztrzęsionego Nialla.

- Narzeczony?! A kim ja dla Ciebie jestem?! Kochankiem?!

- Nie Ni, to nie tak.

- To mi wytłumacz!

- On miał mnie zabić...

- Co?!

- Dostał zadanie, ale nie mógł tego zrobić...

- I tak mu się odwdzięczasz? Nic już nie rozumiem... To taki układ? Pomogłeś mu uciec stamtąd?

- Niall...

- Zapytam prościej: co było po tym jak jednak Cię nie uśmiercił?

- Chciał uciec...

- Więc co on robi tu?!

- Umm... ja mu nie pozwoliłem. Zaczęliśmy się szarpać, był coraz bliżej okna. Pocałowałem go, dalej sam nie wiem. Byłem trochę pijany, rano nawet nie pamiętałem czy on rzeczywiście tego chciał. Zanim otworzyłem oczy byłem pewien, że to ty ze mną jesteś. Później wszystko się zawaliło. Nie mogłem go tak zostawić, nie wiem jakie tam do końca panują reguły, ale raczej nie czekało by go nic miłego.

- Spałeś z nim- mówi blondyn słabo- On naprawdę myśli, że jest twoim narzeczonym, będziesz dalej z nim sypiał... To koniec między nami Hazz.

- Nie. Daj mi czas jakoś to odkręcę.- Mówi pewnie Harry, a Niall mimo wszystko mu wierzy. Zdrada złamała mu serce, ale nie potrafi odrzucić Harry'ego gdy go całuję i delikatnie przenosi na łóżko. Nie potrafi wyrzucić z głowy myśli, że jeszcze wczoraj to Louis miał to wszystko, a może nawet młodszy pozwolił mu..

- Harry?- Mówi zdesperowanym łamiącym się głosem i loczek odrywa się od jego klatki piersiowej. Patrzy mu w oczy.- Mogę?- Pyta i zsuwa jedną rękę na pośladki partnera. Młodszy na chwilę zamyka oczy i kiwa głową. Wszystko by nie stracić Nialla, dopiero teraz dociera do niego, że przegapił moment w którym zakochał się w przyjacielu.

- Kocham Cię.- Mówi cicho, a Niall zachłystuję się powietrzem.

- Wiem, ale zawsze miło usłyszeć.- Zmieniają pozycję i teraz to loczek leży wciśnięty w łóżko.



Przepraszam za błędy, zwłaszcza interpunkcję ;).

Druga część tego prompta bd w nocy albo jutro.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro