Nieudolny Wybawiciel /Niam cz.2
Prompt poprawiony przez: fine-by-me
Takie trochę słodkie wyszło, ale może będzie Ci się jednak podobać;-D Mam nadzieję, że nie spieprzyłam tego tak bardzo jak mi się wydaję...
Komentarze milę widziane xd
Liam:
Minął równy miesiąc, odkąd Niall ze mną zamieszkał. Na początku wcale nie było łatwo, chłopak rękami i nogami zapierał się przed jakąkolwiek pomocą... No, ale cóż z czwórką upartych idiotów nie wygra: zrobiliśmy małą zrzutkę i kupiliśmy mu najpotrzebniejsze rzeczy do życia. Ilość naszych doskonałych argumentów zdusiła jego protesty i chcąc nie chcąc przyjął prezent. Zastrzegając, że jeśli kiedykolwiek jego sytuacja materialna się poprawi wszystko nam odda. Jak na razie pracował na pół etatu w tej samej kawiarni co ja. Poprosiłem o ustawienie grafiku tak, by zawsze mógł wracać ze mną. Zauważyłem, że czasami spotykając jakichś obcych ludzi był bardzo niepewny i jakby się wzdrygał, gdy ktoś niespodziewanie go dotknie. Jak nic to przez tego faceta, który chciał się do niego dobrać.
Aktualnie był środek nocy, a ja nie mogę spać. Zerknąłem na telefon, godzina 2:23. Cieszyłem się, że przynajmniej jutro jest niedziela i nie będę musiał wstawać do pracy ani na uczelnie. Usłyszałem szloch z sąsiedniego pokoju, więc zerwałem się na nogi i już po chwili byłem w sypialni blondyna. Po wejściu zobaczyłem, że jego oczy były zamknięte i najwyraźniej męczył go koszmar.
- N-nie, zostaw mnie! - błagalnym szept i kolejny szloch pozwoliły mi podjąć błyskawiczną decyzję. Przykucnąłem przy łóżku i delikatnie potrząsnąłem za jego ramię.
- Niall - powiedziałem półgłosem i mocniej ścisnąłem jego rękę. W końcu chłopak się obudził i gwałtownie usiadł na łóżku. Cały się trząsł, a po jego twarzy płynęły łzy. Włączyłem małą lampkę, by mógł zobaczyć moją twarz i trochę go uspokoiło - Poznajesz mnie, Ni? To tylko sen, spokojnie. - Nie przyniosło to pozytywnych efektów. Powoli podniosłem się i usiadłem na łóżku, oczywiście w pewnej odległości.
- Przepraszam, że cię obudziłem. - odezwał się cicho.
- Nie spałem - westchnąłem, zastanawiając się, czy wolno zadać mi to pytanie.
- Już dobrze - uparciuch próbował kłamać, ale nie tym razem Horan.
- Nie jest dobrze, zaraz wrócę - wyszedłem do kuchni i wziąłem z szafki do połowy wypitą butelkę whisky i dwie szklanki. Wróciłem do blondyna, który siedział w tej samej pozycji i nalałem odrobinę alkoholu, podając mu szklankę. Odebrał ją ode mnie i wziął pierwszy niepewny łyk, a ja poszedłem w jego ślady. Przez chwilę żaden z nas się nie odzywał, ale w końcu chłopak podniósł na mnie spojrzenie i powiedział.
- Jak tylko zasnę to wraca... czuję jego ohydne ręce na mojej szyi i słyszę to, co mówił. Wciąż od nowa coraz głośniej... - gdybym teraz spotkał tego faceta, nic nie powstrzymałoby mnie przed pozbawieniem go genitaliów w bardzo bolesny sposób.
- Spokojnie, tu go nie ma, - odezwałem się - ja jestem nieszkodliwy, wiesz o tym, prawda? Louis miał trochę racji z tym Bambi... - udało się, zaśmiał się delikatnie.
- Wiem, Liam. - parę minut ciszy, sączyliśmy drugą szklankę bursztynowego napoju. Blondyn odrobinę się rozluźnił i zamknął oczy. - Mam pytanie. Wiem, że to nie moja sprawa, ale dlaczego ta dziewczyna cię zostawiła? - westchnąłem ciężko. Wiedziałem, że kiedyś o to zapyta.
- Nie bardzo pasowali jej moi przyjaciele... dużo się o to kłóciliśmy, a gdy do tego dowiedziała się, że sam jestem biseksualny zniknęła z stąd z prędkością światła.
- Niezbyt miło... - stwierdził - Skoro jesteśmy przy tym temacie to mogę się przyznać, że ja też kiepsko trafiłem. David wstydził się tego, że jest gejem. Przed rodziną i znajomymi grał hetero, miał nawet narzeczoną. Gdy do niego przyjechałem bez skrupułów wykopał mnie na ulicę i zerwał naszą znajomość... Poczułem się jak kurwa... później jeszcze ten gościu przed kawiarnią. Czy ja tylko na to zasługuję? - Zapytał cicho, a mnie o mało nie rozerwało od środka.
- Ni, to nie ma nic wspólnego z tobą. Twój były jest tchórzem, a ten facet to jakiś zboczeniec - widziałem po jego oczach, że mi nie wierzy - Jeśli teraz siądę koło ciebie na łóżku, oprę się o poduszki i spróbuję przytulić, to nie wybijesz mi zębów?
Niall:
Znowu przyśnił mi się ten wieczór, w którym prawie zostałem zgwałcony. Czułem na skórze dotyk tego oblecha i słyszałem wszystkie groźby. Obudziłem się przez delikatny uścisk na ramieniu. Dopiero po zaświeceniu światła zorientowałem się, że to Liam. Pomimo, że wiedziałem już gdzie się znajduję i że nic mi nie grozi, nie mogłem się uspokoić, a z moich oczu płynęły łzy. Było mi strasznie wstyd, jestem taką ciotą... minęło tyle czasu, ja nadal sobie z tym nie poradziłem.
Zamiast wziąć się w garść jak normalny facet, to nadal rozczulałem się nad sobą, a do tego najprawdopodobniej swoimi wrzaskami obudziłem mojego współlokatora. Próbowałem przekonać go, że nic mi nie jest, ale nie uwierzył... cóż, nie dziwię mu się, też bym sobie nie uwierzył. Przyniósł jakiś alkohol i dwie szklanki, usiadł na łóżku w pewnej odległości. Bardzo chciałem, żeby był bliżej, ale zadowolę się samą jego obecnością. Opowiedziałem mu co mi się śniło, uspokajał mnie i zapewniał, że z jego strony mi nic nie grozi. Tak, tyle zdążyłem zauważyć. Był bardzo przyjacielski, opiekuńczy, ale z dystansu. Najgorsze, że chyba zaczynałem się w nim zakochiwać, a on miał dziewczynę i jest hetero. Po prostu to, co mnie spotkało: najpierw złamane serce, bezdomność, głód, zimno, a na koniec próba gwałtu, spowodowało, że wystarczyło trochę zainteresowania i troski z jego strony, żeby motyle w moim brzuchu zmartwychwstały.
Może to alkohol dodał mi odwagi, zapytałem go o jego byłą. Widziałem, że nie bardzo ma ochotę o tym rozmawiać i dałem sobie mentalnego liścia za przywołanie prawdopodobnie przykrych wspomnień. Zaskoczył mnie jednak kolejny raz, mówiąc, że kłócili się o jego przyjaciół... chyba nie była zbyt tolerancyjna. Gdy dodał, że zerwała z nim gdy tylko wyszło na jaw, że jest biseksualny, miałem ochotę skakać pod sufit. Zaraz jednak przypomniałem sobie kim jestem i że on na pewno nie zainteresuje się taką ofiarą losu jak ja. Nie widziałem, co powiedzieć, więc zdecydowałem się na opowiedzenie swojej historii z Davidem. Dodałem, że przez to jak mnie potraktował oraz tego faceta, który chciał się do mnie dobrać, czułem się jak dziwka. Zanim zdążyłem pomyśleć zapytałem, czy naprawdę jestem taki beznadziejny. Ujrzałem w jego oczach złość, kiedy zaprzeczał. To miłe, ale jakoś nie byłem w stanie mu uwierzyć.
- Jeśli teraz siądę koło ciebie na łóżku, oprę się o poduszki i spróbuję przytulić to nie wybijesz mi zębów? - zapytał niepewnie.
- Bez obaw - odpowiedziałem cicho i przesunąłem się trochę, żeby zrobić mu więcej miejsca. Usiadł tuż koło mnie i objął ramieniem, na co zamknąłem oczy i oparłem się o jego klatkę piersiową. Nic nie mówiliśmy, a po jakimś czasie osunął się na poduszki i pociągnął mnie za sobą. Czułem jak rysował uspakajające kręgi na moim ramieniu. Odprężyłem się i pozwoliłem powiekom opaść.
Czułem się bezpiecznie, więc pierwszy raz od miesiąca nie obudziłem się przerażony, tylko trochę zdezorientowany. Nad sobą słyszałem jakieś podekscytowane głosy, a wokół mojej tali opleciona była ciepła ręka. Przypomniałem sobie, że Li ze mną został, ale to nie tłumaczyło tych wesołych świergotów. Niechętnie otworzyłem oczy i podniosłem głowę. Od razu naszła mnie ochota, by schować się z powrotem pod kołdrę, bo przyglądała nam się trójka bezczelnych przyjaciół. Tak swoją drogą to nie miałem pojęcia, jakim cudem tak szybko wpasowałem się do ich grupy. Już po tygodniu umiałem bezbłędnie rozszyfrować charakter każdego z nich. Wiedziałem, że teraz dopiero się zacznie, na pewno nie odpuszczą nam tego, że znaleźli nas w jednym łóżku. Postanowiłem dyskretnie obudzić Liama, więc szturchnąłem go z łokcia pod żebro.
- Co jest? - jęknął, a chochliki w drzwiach zachichotały. Podniósł się i zaspanym wzrokiem spojrzał na trójkę intruzów. - Co wy tu kurwa robicie i jak weszliście do mieszkania?
- Zapomniałeś, że dałeś mi klucze na wszelki wypadek? - odpowiedział Louis złośliwie.
- I ten nagły wypadek, to obudzenie nas w niedzielny poranek? - zachłysnąłem się na to „Nas". Szybko jednak upomniałem się w myślach: ogarnij się Horan. Niestety nie tylko ja zwróciłem uwagę na ten zwrot. Louis uśmiechnął się triumfalnie i spojrzał na resztę.
- Tak, Tato! - zawołał uradowany Harold. — To była nasza misja!
- Żądam zwrotu kluczy, wy nie wiecie co to znaczy "nagły"! - warknął Liam, a reszta z nas zaczęła się śmiać.
- Nie zareagowałeś na „ Tato" - powiedział Zayn ze złośliwym błyskiem w oku, którego jak nic nauczył się od Tomlinsona. - Czyżby Niallier cię w nocy przekonał do tego zwrotu? - gdy tylko to usłyszałem i zrozumiałem sens jego słów zacząłem robić się czerwony.
- Oj, Malik, wyobraźnia Cię trochę poniosła - powiedział Liam w ogóle niespeszony. Po czym podniósł się z łóżka i powolnym krokiem ruszył w stronę drzwi. Idioci rzucili się do ucieczki, wpadając jeden na drugiego. Usłyszałem huk, co znaczyło, że któryś jebnął na podłogę. Najprawdopodobniej był to Harry, który potrafi wywrócić się nawet na prostej, stabilnej powierzchni. Li wrócił do pokoju i przekręcił zamek.
- W ramach przeprosin oczekuję śniadania! - krzyknął i podszedł do mnie.- Niall, wszystko dobrze? - zapytał.
- Nie przeszkadza ci, że oni...
- Ani trochę - zaśmiał się się - Tak właściwie to nawet mam z tego trochę zabawy... chyba, że ty się z tym źle czujesz, to mogę spróbować im to wyjaśnić.
- Nie, jest w porządku - zawołałem szybko - Zresztą tłumaczenie się mogłoby przynieść odwrotny skutek, jeśli idzie o tych wariatów.
- Fakt - stwierdził wesoło - Łatwo ich rozszyfrowałeś. Wiesz, że teraz nie pozbędziesz się nas do końca życia?
- Cieszy mnie to - niespodziewanie mnie przytulił.
- Co ty na to, żeby jednak dolać trochę oliwy do ognia? - zapytał. Nie bardzo wiedziałem o co mu chodzi.
- C-co?
- Jeżeli teraz przysunę się do ciebie i pocałuję, to będzie okay?
- Naprawdę mnie o to pytasz? - byłem tak zszokowany i zdezorientowany, bo nie wiedziałem, dlaczego on chce to zrobić. -Dlatego żeby wkręcić chłopaków?
- Boże nie, Niall. Po prostu chcę, chciałem to zrobić od samego początku, tylko okoliczności nie były zbyt sprzyjające... potem widziałem, że wzdrygasz się nawet na najmniejszy dotyk, więc się pilnowałem. W nocy pozwoliłeś mi się przytulić, a nawet uspokoiłeś się, gdy Cię objąłem, więc pomyślałem... ale zapomnij o tym - chciał się podnieść i wyjść, ale na szczęście w porę ocknąłem się z szoku. Złapałem go za rękę i przytrzymałem w miejscu.
- Możesz mnie całować kiedy chcesz i nie musisz się za każdym razem pytać - nie trzeba mu było dwa razy tego powtarzać. Już w następnej sekundzie pochylał się nade mną, jego ręka pocierała mój zaczerwieniony policzek. Zaczął się stopniowo przybliżać, dając mi czas na wycofanie się, ale nie miałem najmniejszego zamiaru tego robić. Zniecierpliwienie wzięło górę nad moimi reakcjami, więc sam zmniejszyłem resztę dzielącej nas odległości. Z początku był to powolny i czuły pocałunek tylko delikatne ocieranie się o siebie warg. Ciepło i mrowienie rozchodził się po całym moim ciele, a gdy język Liama przejechał po mojej dolnej wardze, przestałem się w jakikolwiek sposób pilnować. Rozchyliłem usta, pozwalając na to, by nasze języki się spotkały. Obaj jęknęliśmy na to uczucie, zacisnąłem ręce na jego koszulce, a on przesuwał palcami pomiędzy moimi przydługimi włosami. Wszystko było tak głupio idealne, że aż chciało mi się śmiać. Odsunęliśmy się od siebie parę centymetrów by złapać oddech, Li przesuwał ustami po mojej szyi, zacisnął zęby na skórze, a później zassał to miejsce, na koniec złożył pocałunek na pojawiającej się malince.
- Przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać. Jeśli jeszcze tego nie wiesz, to chciałbym żebyś był tylko mój. Będziesz? - w jego tonie słychać było zdenerwowanie i jakąś zaborczą nutę.
- A ty tylko mój? - zapytałem z uśmiechem. Przytaknął.
- No to jestem jak najbardziej za - roześmiał się, łapiąc mnie w tali i bez trudu podnosząc do góry. Przytrzymałem się jego ramienia, a on jedną rękę wsunął mi pod kolana, druga wylądowała na plecach. Po czym zaniósł mnie do kuchni. Wyglądałem jak panna młoda przenoszona przez próg nowego domu i trochę tak się czułem. Zajęliśmy miejsca przy stole, na sąsiednich krzesłach. Wszyscy byli w lekkim szoku, Malik zachłysnął się kawą, Lou tylko wytrzeszczył na nas oczy. Harold, czytaj niezdara, spadł z krzesła.
- To co na śniadanie? - zapytałem wesoło.
- Kanapki i jajecznica. Nie mieliście za dużo rzeczy w lodówce - powiedział wolno Zayn, nadal się na nas gapiąc.
- Dzięki — odpowiedzieliśmy zgodnie i jak gdyby nigdy nic wzięliśmy się za konsumowanie pożywienia.
Liam:
Z samego rana nawiedziła nas banda kretynów, inaczej zwana naszymi przyjaciółmi. Te aluzje seksualne to mogli sobie darować... ja byłem już do tego przyzwyczajony, ale Ni niekoniecznie. Trochę ich postraszyłem, w popłochu uciekli z sypialni. Zamknąłem drzwi na klucz i wróciłem do blondyna, aby upewnić się czy wszystko w porządku. Tak jak myślałem był trochę speszony tymi tekstami, ale poza tym wydawał się być w porządku. Patrząc na jego splątane włosy i rumieńce nie umiałem się powstrzymać. Zanim zdążyłem stchórzyć zapytałem o pocałunek. Na początku był zszokowany, jakby nie do końca rozumiał, dlaczego chciałbym to zrobić. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że może on tego nie chcieć. Już chciałem uciec, ale powstrzymała mnie jego ręka i jedno zdanie:
- Możesz mnie całować kiedy chcesz i nie musisz się za każdym razem pytać - zamierzałem się do tego stosować w przyszłości. Biorąc pod uwagę jego ostatnie doświadczenia, bardzo powoli zmniejszałem dzielącą nas odległość. W końcu przyciągnął mnie do siebie. Podczas pocałunku zapomniałem o tym, że w kuchni czekała na nas trójka upierdliwców. Całkowicie skupiłem się na blondynie, starałem się wymazać wszystkie wspomnienia o jego beznadziejnym byłym. Swoim dotykiem chciałem zetrzeć z jego skóry pamięć o zdarzeniu przed kawiarnią. Instynktownie zaznaczyłem go jako swojego, wiedziałem, że powinienem najpierw zapytać, ale to było silniejsze ode mnie. Na szczęście nie wydawał się mieć cokolwiek przeciwko.
- Przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać - powiedziałem, pocierając palcem pojawiającą się malinkę. - Jeśli jeszcze tego jeszcze nie wiesz, to chciałbym, żebyś był tylko mój. Będziesz?- zapytałem z nadzieją.
- A ty tylko mój? - zapytał tym samym desperackim tonem. Zgodziłem się kiwnięciem głowy. Uśmiechnął się, ja też.
- No to jestem jak najbardziej za - odpowiedział, a ja poczułem wszechogarniające szczęście i przypływ nagłej energii do życia. Bez zastanowienia wyniosłem go do kuchni, szokując tym pozostałą trójkę. Patrzyli się na nas jak na klowna na pogrzebie. W spokoju zjedliśmy śniadanie. Widziałem, że Louis z trudem powstrzymywał swoją ciekawość, a raczej to Zayn hamował jego pytania, bo za każdym razem gdy Lou otwierał paszczę, Malik karmił go czymś ze swojego talerza i gromił wzrokiem. Za dziesiątym razem Louis wypluł jajecznice na talerzyk.
- Dość kurwa! - warknął na swojego chłopaka, na co ten tylko podniósł ręce w obronnym geście. - Chcę wiedzieć teraz i już! Natychmiast! Co jest między wami?! - przeskakiwał spojrzeniem ode mnie do Nialla i z powrotem.
- Też jestem ciekawy - wtrącił Hazz - Szczególnie, gdy mam taki dobry widok na malinkę Nialliera.
- Na co?! - zapytał Zayn. Ni jak gdyby nigdy nic przekręcił się tak, by reszta mogła obejrzeć sobie jego szyję.
- Czy taka odpowiedź was zadowala? - zapytał Ni zadziornie, a ja byłem z niego dumny jak jasna cholera. Wreszcie pokazywał pazurki.
- Nie. - padła potrójna odpowiedź.
- Okay, jesteśmy razem. Więcej informacji nie jest wam potrzebne do szczęścia. Prawda Niall? - powiedziałem, przesuwając ręką po jego udzie.
- Zdecydowanie - krótka odpowiedź, w jego ozach widziałem złośliwe ogniki. Teraz już byłem w stanie uwierzyć, że jest spokrewniony z Tommo, to chyba ich cecha rodzinna.
- Nie wystarczy - oburzył się lokowany - Chcemy wiedzieć: co, gdzie, kiedy!
- Nie ma takiej opcji - odpowiedział mój chłopak, a ja zgodziłem się kiwnięciem głowy.
- No nie bądź taki, Ni! - zawołał zdesperowany Louis - Rodzinie nie powiesz! Chcę tylko wiedzieć, czy Liam jest tak samo nudny w łóżku jak w życiu?!
- Spierdalaj, Tomlinson - odpowiedział Niall słodkim głosikiem. Po chwili wszyscy śmialiśmy się jak Idioci. Niesamowici idioci.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro