Być pierwszym wyborem... / Sterek cz.1
kasjana19Hejka mogłabym prosić o prompta ze Sterekiem :D.
Co do fabuły no to oczywiście mają być wilkołaki czyli tak jak w serialu xd Derek jest alfą, a Stiles normalnym człowiekiem. Stilesowi podoba się Derek co jest dla niego szokiem i jest przestraszony bo nie wie jak mu o tym powiedzieć. Może przez jakieś wydarzenie gdzie wspólnie biorą udział Derek się dowie albo zauważy dziwne i podejrzane zachowanie Stilesa i będzie na niego naciskał aby mu powiedział co jest grane( może być wciskanie w ścianę :D). I oczywiście po tym bym prosiła o sexy gdzie Derek co chwila błyska swoimi czerwonymi oczętami ale Stiles się go nie boi ale go to podnieca :D. Mam nadzieje, że to nie jest kłopot.
Troszeczkę zmieniłam, ale może druga część bd lepsza...
Ps. Kocham ten fan art. A wy co myślicie??
***
Wszystko dobre, co się dobrze kończy...
Gerard unieszkodliwiony - wspaniale!
Allison się ogarnęła - świetnie!
Jackson żyje i jest wilkołakiem - zajebiście!
Byłoby jeszcze lepiej gdyby przy okazji tych wydarzeń Stiles nie uświadomił sobie czegoś o sobie. Był przekonany, że kiedy Lydia rzuci się w ramiona temu dupkowi poczuje rozrywający serce ból... bo w końcu kocha się w niej od podstawówki i to jest uczucie równie mocne i nienaruszalne, co Stonehenge. To, co poczuł patrząc na obejmującą się parę było ledwie ukuciem i, co dziwne nie zazdrościł Whitemorowi dziewczyny tylko tego, że ten idiota jest przez kogoś tak kochany. Jest dla niej na pierwszym miejscu ponad wszystkimi innymi. Jest pewien, że Martin nie zawahałaby się ochronić chłopaka nawet gdyby miało ją to zabić.
Stilinski też chciałby mieć kogoś takiego dla, kogo byłby pierwszym wyborem, bo tak naprawdę nigdy się tak nie czuł. Nie miał osoby, dla której byłby tak ważny... Nawet jego ojciec stawiał pracę ponad nim. Skoro tak naprawdę nie kochał Martin tylko to sobie wmawiał... zaczął się zastanawiać czy kiedykolwiek to, co do niej czuł było miłością czy tylko podziwem wymieszanym z sympatią?
Derek w tym czasie zerkał na niego dyskretnie szukając jakichś objawów załamania czy chociażby smutku. Dla nikogo nie było tajemnicą, że Stilinski ma małą obsesję na punkcie rudowłosej dziewczyny, był, więc lekko skonsternowany, kiedy nie wyczuł od nastolatka żadnej ze spodziewanych emocji. Zamiast tego Stilinski na kilometr promieniował: zaskoczeniem i zmieszaniem, a potem przerażeniem i chyba zawstydzeniem. Scott też musiał coś poczuć, bo zaczął się intensywnie wgapiać w przyjaciela, kiedy ten wpadał w coraz to większą złość, a potem na dokładkę pojawiła się tam odrobina goryczy i bardzo nieprzyjemny odblask nienawiści. McCall przytrzymał mniejszego chłopaka za ramię, a ten z rozbieganym wzrokiem zatrzymał się przy nim.
- No, co zarysował mi Jeepa.- Warknął i nerwowo starł wierzchem dłoni łzę płynącą wzdłuż jego policzka. Minął bruneta i podszedł do swojego ukochanego samochodu, a Hale obserwował to wszystko z mocno zmarszczonymi brwiami. Coś mu tu nie pasowało i zrobi wszystko, żeby dowiedzieć się, o co chodzi. Prawda jest taka, że zwracał większa uwagę na tego małolata z ADHD niż się do tego przyznawał. Widział więc dokładnie jak chłopak dotyka wgniecionej maski i coraz mocniej zaciska dłonie w pięści, a potem bez słowa wsuwa się za kierownice i próbuje odpalić. Z dużym naciskiem na to PRÓBUJĘ, bo samochód wydaję z siebie kilka przypominających szczeknięcia warkotów i gaśnie. Stilinski jednak nadal z uporem maniaka próbuję zmusić auto do pracy. Scott już chce wyrwać się do przodu i prawdopodobnie uspokoić kumpla. Jednak Alfa jest szybszy i zatrzymuję jakoś młodego wilkołaka i sam wskakuję na siedzenie pasażera.
- Co się tak znęcasz nad tym samochodem?- Zapytał brunet.- Zanim zapomnisz się i każesz mi spierdalać albo coś równie niemiłego to przypominam Ci, że jestem kilkadziesiąt razu od Ciebie silniejszy i mógłbym...
- Tak, tak wiem, że mógłbyś zgnieść moją głowę w rękach jak kartonowe pudełeczko, albo może zeżreć mnie w całości.- Wilkołak uśmiecha się kącikiem ust, minimalnie, ale jednak ten objaw rozbawienia pojawia się na jego twarzy i Stiles na chwilę głupieje.
- Może po prostu... Camero jest schowane za rogiem, jeśli Peter nim nie odjechał...
- Nadal czekam.- Rzucił ironicznie wujaszek siedząc na stalowej krokwi nad nimi, wpieprzał M&M-sy i machał nogami niczym dziecko na huśtawce.
- To może skoczysz po auto?- Młodszy Hale rzucił ironicznie, a Peter tylko westchnął urażony, ale posłusznie podreptał na skraj konstrukcji podtrzymującej dach i zeskoczył. Po chwili znikł im z oczu, a alfa znowu całą swoją uwagę skupił na nastolatku.
- Miałem na myśli, że odholujemy twoje auto do mechanika, bo nie sądzę, żeby twoja standardowa procedura naprawcza wystarczyła. Myślę, że nie ma takiej ilości taśmy izolacyjnej która by wystarczyła...
- Nie stać mnie na oddanie go do warsztatu...- Mruknął szatyn, a Derek zmieszał się lekko. W końcu ojciec młodego nie zarabiał tak mało.- Nadal płacimy rachunki za szpital mamy... I tak dobrze, że zgodzili się rozłożyć to na raty.- Dodał żeby wytłumaczyć, sam nie wiedział dlaczego mówi to wszystko starszemu, ale może zwyczajnie nie miał siły na żadne maskowanie przygnębienia żartami ani na odwracające uwagę od niewygodnych tematów błaznowanie.
Nie odezwali się już do siebie i dlatego Stiles myślał, że po prostu odstawią go z samochodem do domu. Zajechali jednak do warsztatu Colinsa, a stary znajomy ojca aż wytrzeszczył oczy na to z kim zobaczył syna szeryfa.
- Miał małą stłuczkę.- Odezwał się Peter wyjątkowo uprzejmym głosem.- Można powiedzieć, że z naszej winy. Ile będzie kosztować naprawa?- Sam zajrzał pod maskę i aż zaklął na widok prowizorycznych napraw przeprowadzonym na wnętrznościach auta.
- Jeszcze nie wiem dokładnie, co mu dolega... muszę w nim trochę pogrzebać, ale myślę, że nie mniej niż pięćset dolców.- Nastolatek przeraził się słysząc kwotę.
- W porządku.- Mruknął Hale i podał mężczyźnie kilka banknotów.
Stiliński zastanawia się jak on da im taką kasę... Nie lubi mieć długów, a szczególnie u kogoś komu nie ufa. Zdecydowanie można powiedzieć, że starszy wilkołak znajduje się wśród takich osób.- Za dużo myślisz.- Powiedział niedawno zmartwychwstały trup.- Bywam miły dla ludzi których szanuję, a ty miałeś jaja kiedy nie przyjąłeś mojego ugryzienia. Właściwie mógłbym wtedy uznać to za zniewagę, ale teraz...
- CO?- Derek wyglądał jakby miał ochotę jeszcze raz poderżnąć wujowi gardło. Nie przeszkodziło mu w tym nawet odpalanie samochodu ani włączanie się w ruch na drodze. Wzrokiem wgniatał Petera w siedzenie, a ten tylko bezczelnie się uśmiechał. Stiliński za to starał się być jak najmniej widoczny na tylnym siedzeniu. Nieostrzeżenie zatrzymali się w jednej z uliczek w Beacon, która była uważana za tą bogatszą, a starszy wilkołak wyskoczył z samochodu jak oparzony.
- Ma tutaj mieszkanie.- Westchnął Derek.- Nie mógłbym spać spokojnie z nim obok. Nadal pamiętam, ze zabił moją siostrę. Może i jest tak jak mówi i żałuję, ale to niczego nie zmienia.
- Uhm- Mruknął Stiles, bo co właściwie miałby powiedzieć... nadal dziwnie się czuję z myślą, że oskarżył Dereka o morderstwo Laury. Teraz, gdy zna go, chociaż odrobinę wie, że nie byłby zdolny do czegoś takiego. Nawet, jeśli chciał zabić Jacksona to tylko, dlatego, że ten stanowił zagrożenie dla stada, a ono jest dla alfy namiastką rodziny. Instynkt mówi, żeby chronić bliskie osoby za wszelką cenę, a wilkołaki w dużej mierze polegają właśnie na nim.- Tak Peter nadal przyprawia mnie o ciarki... dalej mam całkiem nieźle wyrytą w pamięci tą akcje z boiska gdzie ugryzł Lydię.- Powiedział po raz kolejny szczerze, co nie wróżyło zbyt dobrze jego nowej wstydliwej tajemnicy, jeśli przy Dereku będzie zeznawał jakby dostał serum prawdy. Chwilę jadą w ciszy i Stiliński czuję się zdecydowanie nie komfortowo, a uczucie niepokoju pogłębia się, kiedy mijają jego dom, a wilkołak się nie zatrzymuję...
- Hej, koleś! Ja tutaj mieszkam!
- Nie mów do mnie koleś... nie jestem Scottem.- Opanowany głos bruneta kontrastuję z jego gniewnie zmarszczonym czołem. Jakby bardzo obrzydzała go myśl o przyjaźni z nastolatkiem.- Mamy coś do obgadania, a jeśli się nie mylę to szeryf i tak jest na posterunku. Nikt się nie zorientuję, jeśli nie wrócisz na noc... Nie będzie to zresztą pierwszy raz, co?- Brzmi to trochę jak groźba i młodszy mimowolnie kuli się na siedzeniu.
- Cokolwiek to jest nie może poczekać do jutra?- Wzdycha, bo zna odpowiedź.- Przypominam, że ja nie mam super siły ani stalowej odporności na stres i strach... Wszystko to dzisiaj wyciągnęło ze mnie wszystkie chęci do życia...
- Wiem.- Krótka odpowiedź, a Stiles patrzy na alfę dziwnie.- Wychwytuję słabe echo twoich odczuć. Niektóre lepiej inne prawie wcale, a wszystkie są wymieszane ze zdenerwowaniem.
- Jesteś lepszy niż wykrywacz kłamstw.- Rzucił nastolatek drwiąco.- Nie zastanawiałeś się nad karierą w policji?
- Myślę, że nie polubiłbym pracy w mundurze.
***
Stary dom, Dereka jest rozpadającą się ruiną i dlatego alfa teraz znalazł sobie nową kryjówkę. Opuszczona stacja metra, Stiles czuje nieprzyjemne dreszcze na samą myśl o wejściu do podziemi, ale wyczekujący wzrok wilkołaka nie daję mu zbyt wiele czasu na oswojenie się ze swoim lękiem.
- Mieszkam tutaj jakiś czas, gdyby cokolwiek było z tym miejscem nie tak to uwierz, że już bym to wiedział.
- A co z Ericą i Boydem? Wiesz, że Gerard ich złapał... próbowałem ich jakoś uwolnić, ale wszystko było pod prądem, a potem przyszedł ten stary zgred i nie miałem czasu nic wymyślić...- Stiles zaczyna panikować na myśl o tej dwójce nadal wiszącej w piwnicy Argentów.
- Chris poczuł przypływ miłosierdzie i ich wypuścił.- Stiliński już otwiera usta żeby wtrącić swoje zdanie na ten temat.- Widziałbym gdyby kłamał.- Dodaję brunet z uśmiechem.- Co prowadzi nas do głównego tematu naszego spotkania.- Są już w głównym pomieszczeniu i nastolatek nie wie, co ma ze sobą zrobić. Zsuwa się po ścianie i siada na betonie, a Derek przygląda mu się z zaciekawieniem i czymś, co można by było nazwać troską gdyby nie fakt, że wilkołak ma młodszego kompletnie gdzieś, a przynajmniej tak myśli Stiles.
- Mów, o, co chodzi.- Wzdycha młodszy, bo cała adrenalina opuściła już jego ciało i teraz czuję się wyjątkowo słaby i żałosny. Najchętniej z powrotem zatrzasnąłby się we własnej łazience na kolejną godzinę, siedziałby w gorącej wodzie, a zapach płynu do kąpieli o zapachu knowali i jaśminu, dokładnie takiego samego, jakiego używała jego matka, dawałby mu złudne poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji.
- Wiesz byłem pewien... w zasadzie to chyba wszyscy tak myśleli.- Plącze się wilkołak i to jest fascynujące dla młodszego, co może być tak trudnego dla alfy, żeby zapomniał jak poprawnie składać zdania.- Byłeś dosyć oczywisty z tym, co czujesz do Martin. -Ach, o to chodzi...- Spodziewałem się raczej jakiejś reakcji z twojej strony, a tu kompletnie nic... twoje emocje tam podczas tego wszystkiego były dosyć dezorientujące. Wyraźnie wyczułem nienawiść i muszę wiedzieć czy nie planujesz nic durnego... Jackson jest teraz wilkołakiem i niestety dla mnie częścią mojego stada...
- Zostawię ich w spokoju, jeśli tym się martwiłeś, że zaszkodzę twojej sforze...
- Musisz mi powiedzieć, o czym wtedy myślałeś, bo na pewno nie było to nic przyjemnego.
- O nie, nic na ten temat Ci nie powiem. Cały ten dzień był tak ciężki, że chyba miałem prawo mieć kilka przykrych myśli, ale to jeszcze nie powód do tego, żebyś dostał wgląd do mojego mózgu.
- Stiles.- Spojrzenie alfy mówi jasno, że nie podoba mu się ten opór.
- Nie-e. Kurwa. NIC. CI. NIE. POWIEM!- Wrzasnął nastolatek i poderwał się z podłogi.
- Dlaczego?- Derek widzi, że cokolwiek dręczy chłopaka jest ponad jego siły i nie zamierza odpuszczać choćby ten bronił się rękami i nogami przed rozmową.- Czy wydaję Ci się, że jakikolwiek sposób będę Cię oceniać?
- Tak to może być to.- Mówi młodszy cicho.
- Naprawdę, jesteś stuknięty.- Wzdycha wilkołak.- Jakbyś zapomniał... sypiałem z kobietą, która spaliła żywcem prawie całą moją rodzinę. Byłem tak głupi, że się nie zorientowałem, ze coś kombinuję. Potem współpracowałem z Peterem, chociaż ten zabił Laurę, aby zyskać status alfy. Nawet McCall wiedział, że coś jest z nim nie tak ... czuję się jak najbardziej opóźnione dziecko w grupie i ty naprawdę myślisz, że cokolwiek tam sobie ukrywasz będzie dla mnie powodem do oceniania Cię?!- Brunet warczy na młodszego, a przestrzeń między nimi jest zdecydowanie za mała. Stiles opiera się plecami o ścianę i czuję, że nierówna powierzchnia odciska się na jego posiniaczonych przez Gerarda plecach. Derek zaciska z kolei dłoń na ramieniu młodszego, dokładnie w tym samym miejscu, co stary łowca. Chyba orientuję się, że coś jest nie tak, bo marszczy brwi bardziej niż zwykle, a sekundę później bez pytania podwija luźny rękaw bluzy nastolatka.
- Ja to zrobiłem?- Pyta zdezorientowany, ale co się dziwić: sam nigdy nie był człowiekiem i zazwyczaj od nich stronił. Raczej nie mógł wiedzieć, że siniaki nie wyskakują tak od razu.
- Nie to akurat dzieło dziadziusia Allison. Tylko uraziłeś... jak nie dotykam mniej boli.
- Mniej?- Alfa wydaję się tak wściekły jakby zaraz miał się rozpaść na kawałki.
- Uhm... Dlatego mógłbyś mnie odstawić do domu? Moje łóżko prawdopodobnie za mną tęskni i z całą mocą mogę stwierdzić, że ja tęsknie za nim. Nie wiem, czemu tak koniecznie chcesz się dowiedzieć, co siedzi w mojej głowie. Poważnie kol-ugh! Znaczy się Derek, nie ma tam nic wartego wnikliwej analizy. Same mało ważne pierdoły... wiesz takie standardowe przemyślenia nastolatków . Nic, o co musisz się niepokoić. To jak będzie podrzucisz mnie teraz na chatę Abo, chociaż do głównej drogi?
- Nie.- Mruczy cicho wilkołak.
- No dobra to było do przewidzenia... no nic przejdę się. To wcale nie tak, że nie mam zielonego pojęcia gdzie jestem i w którą stronę do domu.- Stiliński wyrzuca z siebie słowa coraz szybciej i ogarnia go lekka panika Kidy pomyśli o samotnym, długim spacerze do miasta i to jeszcze przez las.
- Nigdzie się nie wybierasz młody.- To jedyna odpowiedź wilkołaka.- Przynajmniej dopóki nie powiesz mi, o co Cię dręczy... wiesz, że nie możemy sobie pozwolić na przeoczenie czegokolwiek. Jeśli jest coś, co wiesz na temat Jacksona... albo kogokolwiek musze o tym wiedzieć. Wyraźnie czułem tą twoją nienawiść... tak intensywnie jakby była moją własną. Powiedz, na kogo była skierowana!- Brunet chyba zapomina, że ma do czynienia z kruchym człowiekiem, bo dociska go do chropowatej ściany i lekko podnosi do góry, przez co bluzka młodszego podjeżdża do wyżej. Posiniaczona skóra na plecach styka się bezpośrednio z twardą powierzchnią cegieł, ale wilkołak tego nie widzi i kiedy podnosi chłopaka jeszcze odrobinę z ust młodszego ucieka jęk bólu, a nowe zadrapanie pojawia się na lewym boku. Dopiero zapach krwi przywołuję Dereka do porządku.
- Okay, Okay!- Warczy Stiles. I w chwili, w której jego stopy z powrotem dotykają podłogi zbiera całą siłę, jaką tylko ma i odpycha od siebie starszego. Koniecznie musisz wszystko wiedzieć to proszę bardzo!- Jeden głęboki oddech.- Nienawidzę siebie! Zadowolony?- Zanim alfa ma szanse odpowiedzieć młodszy kontynuuję.- Wiesz jak to jest być tak dobrym kłamcą żeby być w stanie wmówić wszystkim dookoła, ze wszystko gra, kiedy kompletnie nic nie jest dobrze?! Ojciec zajął się pracą, a ja od kilku lat muszę zajmować się sam sobą i jeszcze czasami też nim! Tylko wychodzi na to, że dotarłem na wyższy poziom... okłamywałem sam siebie i nawet nie wiedziałem, ze to robię!
- Sti...
- Zamknij się! Wmawiałem sobie, że kocham Lydię, a tak naprawdę chyba nigdy tego do niej nie czułem. Kidy to sobie tam uświadomiłem..., bo powinienem być przecież zdruzgotany, kiedy się tam obściskiwała z jaszczurką, co nie?- Brunet przytakuję.- No właśnie, a tu kompletnie nic... Szybka analiza i ocena sytuacji. Czasami żałuję, ze potrafię tak szybko wyciągać wnioski, bo kiedy uświadamiasz sobie, że nie jesteś tym, kim zawsze myślałeś... nie życzę nikomu takich odkryć.- Kończy niemrawo i szeptem.
- Stiles, ale ja nadal nie wiem, dlaczego tak się załamałeś... To chyba dobrze, że jednak nie czujesz nic do Martin?
- Oj stary to fatalnie.- Mówi Stiles i jak dla Dereka jest to kompletnie nie logiczne.- Uświadomiłem sobie, że tą fałszywą obsesją maskowałem przed sobą i innymi, że zależy mi za bardzo na kimś innym...
- Na kim?- Pyta alfa wpatrując się w nastolatka czerwonymi ślepiami.- Powiedz MI!- Warczy i Stiliński lekko podskakuję ze strachu.
- Tylko mnie nie zamorduj tutaj... mój ojciec chciałby prawdopodobnie Cię zastrzelić...
- STILES!
- Sam tego chciałeś ty zapchlony, cuchnący, niedomyty kundlu! Kocham Ciebie, okay?! Zadowolony?!Tak. To świetnie tylko wykop głęboki grób, żeby nikt ciała nie znalazł...
Druga część się pisze :), ale nadal nie mam swojego laptopa... tylko korzystam z tego siostry i mam ograniczony dostęp :/
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro