Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6-Peter Hale•Pokrewne Dusze

Od autorki: Podoba mi się ten rozdział, hehe. Dla  hunter_of_artemis18 <3


- Ej, ty! - zawołał ktoś za nią. Przewróciła oczami i odwróciła się na pięcie, krzyżując ręce.

- Co, koleś? - uniosła brwi. Widząc trzech mężczyzn. Dwóch wysokich i jeden jej wzrostu. Wyglądali na dobrze zbudowanych i silnych. Dopiero po paru sekundach zdała sobie sprawę, że to ci mężczyźni, z którzy ostatnio ją szpiegowali. 'Super, kolejne wilkołaki', pomyślała. 'Już więcej z nimi nie będę zawierać "umów", bo potem jest to...'. Najwyższy z wilkołaków zacisnął pięść i uderzył nią w swoją drugą dłoń. - Wiecie co? Może później to załatwimy? Wiecie... Muszę wyłączyć telewizor w domu. Dużo biorą za prąd.

- O nie, tym razem nam tak łatwo się nie wymkniesz - podszedł do niej i złapał ją za szyję, podnosząc do góry. Już miał nią uderzyć o ścianę, kiedy usłyszeli czyjś głos:

- Oj, oj, oj. Nie ładnie tak traktować kobiety - ledwo co mogła dojrzeć mężczyznę, który opierał się o przeciwległą ścianę, przez mroczki, które zaczęły się pojawiać, zasłaniając widok. Koleś od razu ją puścił, a jego oczy zmieniły się na żółte. Zawarczał, a [y/n], oddaliła się trochę od nich, biorąc długie wdechy. Podszedł do nieznajomego i go zaatakował, ale mężczyzna zrobił unik.

- Hale - wysyczał jeden z dwóch pozostałych, a następnie ruszył na niego. Drugi za to podszedł do dziewczyny i podniósł ją za gardło i przyszpilił do ściany.

- Już nam nie uciekniesz - na jego twarzy wykwitł ohydny uśmiech. Był tak blisko niej, że mogła wyczuć jego oddech.

- Mała rada - zaczęła, łapiąc go za rękę. - Nie atakuje się kobiet kiedy śmierdzi ci z gęby, pajacu.

Kopnęła go w brzuch, na co się schylił, a następnie uderzyła go w twarz, tak że padł na ziemię. Jeszcze parę razy go pokopała, dopóki nie stracił przytomności.

- I radzę ci umyć zęby - uderzyła go ostatni raz i spojrzała w stronę nieznajomego, który walczył z najwyższym z wilkołaków, które ją napadły. Drugi, który walczył z jej 'bohaterem' powoli odzyskiwał świadomość. Miała złe przeczucia co do tej 'bitwy', więc szybko złapała kawałek drewna w ręce i uderzyła nim w kark kolesia. Mężczyzna padł na ziemię, próbując wziąć oddech.

- Spadajmy stąd - powiedziała niejakiemu Hale'owi, na co ten tylko potaknął i pobiegli najszybciej i jak najdalej z tamtego miejsca.

Gdy byli już daleko, stanęli i odetchnęli z ulgą.

- Wiesz, że dałabym z nimi radę? - odparła, na co mężczyzna przewrócił oczami.

- Tak, na pewno - sarknął, uśmiechając się złośliwie. - Mam zrozumieć, że nie usłyszę żadnego 'dziękuje'?

- Dobra dedukcja, Sherloku - dokładnie mu się przyjrzała. Miał ciemne, brązowe włosy i niebieskie oczy. W tamtym zaułku nie mogła tego dostrzec, bo było ciemno, ale teraz musiała to przyznać, że był przystojny.

- Ktoś ma tu ostry charakterek.

- A ktoś wtyka nos w nie swoje sprawy - brunet jedynie się zaśmiał. - Jesteś wilkołakiem.

- Może tak, może nie. A ty? Niech zgadnę banshee?

- Może takk, może nie - uśmiechnęła się lekko, dokładnie go obserwując.

- Peter Hale - przedstawił się po chwili.

- Wiem - odparła z uśmiechem i ruszyła w odwrotną drogę, gdzie stał niebieskooki.

- A ty? - usłyszała za sobą. Zignorowała go. Przeszła parę metrów po czym się odwróciła i natknęła się na uważny wzrok Hale'a.

- Niedługo się dowiesz, kochaniutki - mrugnęła w jego stronę, po czym odeszła bez słowa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro