12-Peter Hale•Utarta Pamięci cz.2
Od autorki: kontynuacja poprzedniego one-shota ;) okey, zgubiłam osobę, dla której był ten rozdział (dla cb She_Wolf22 też jest) XD tym razem chyba dedykuje go wszystkim :3 *rozdział niesprawdzany, bo jestem leniem*
- Jeżeli to jakiś żart, Peter, to obiecam ci, że obedrę cię ze skóry - warknęła, ukazując przez złość swoje czerwone tęczówki. Mężczyzna automatycznie się od niej odsunął. W jego niebieskich oczach widać było przerażenie i zdezorientowanie.
- Czym ty jesteś? Diabłem? - krzyknął spanikowany. Brwi [y/n] się uniosły. Takiego Petera jeszcze nigdy nie widziała. Może faktycznie nie pamięta niczego? Albo znowu robi sobie z niej żarty.
- Nie, debilu - prychnęła. Powoli wstała i podała dłoń ciemnowłosemu. Hale jednak jej nie przyjął. Sam wstał, lekko się chwiejąc. - Wilkołakiem. Ty też jesteś.
Mężczyzna nie odezwał się. Jedynie zaczął patrzeć na wszystko tylko nie na [y/n]. Alfa wyczuwała od niego strach.
- Co my tu robiliśmy o tak późnej porze? - spojrzał na niebo. Kobieta również powędrowała tam wzrokiem. Było już ciemno, a gwiazdy migotały na niebie.
- Mieliśmy uprawiać seks - skłamała. Nie spodziewała się reakcji, jaką zobaczyła. Petera policzki stały się czerwone, a jego serce zaczęło szybciej bić. Spojrzał na swoje buty, aby nie było widać jego rumieńców. Kiedy to zrobił [y/n] była pewna, że jej narzeczony ma amnezje. - Żartowałam. Szliśmy do twojego siostrzeńca, ale wtedy...
Szybko spojrzała w miejsce gdzie siedziała dziewczyna, którą poddusiła. Nie było jej tam. Rozejrzała się dodatkowo w poszukiwaniu reszty omeg, ale ich także nie było.
- Szlag. Zwiały - mruknęła.
- Kto?
- Bety, które nas zaatakowały - odpowiedziała, a następnie spojrzała na Petera. - Dobra, chodźmy do mnie. Zobaczę jak tam z twoją głową i wszystko ci wyjaśnię.
***
Kto by się spodziewał, że [y/n] zatęskni za starym Peterem Hale'em. Ten 'nowy' już zaczął ją irytować, choć tylko wytłumaczyła mu wszystko, opatrzyła głowę i zrobiła herbaty. Ten nowy Peter był za bardzo miły i nie sarkastyczny. Był 'idealny' jak by to powiedziały inne lasie, ale ona nie chciała tego Petera. Ona chciała tamtego dupka, z którym często się sprzeczała.
- Jeszcze raz mi za coś podziękujesz to twoja twarz spotka się z moją pięścią, albo patelnią - zagroziła mu, kiedy to chyba dziesiąty raz nowy-niefajny-Peter jej podziękował za gościnę i za opatrzenie.
- Dobrze - spuścił przestraszony wzrok. [y/n] już naprawdę nie wytrzymywała. Złapała się za głowę, powstrzymując chęć uduszenia mężczyzny. Zaczęła gorączkowo myśleć jak tu sprowadzić dawnego Petera, ale jedyne co przyszło jej do głowy to walnięcie go ponownie w ten łeb. Jednak to mogłoby się zakończyć jego śmiercią. Choć i tak zapewne później by ją tak wkurzył, że sama zabiłaby go. 'A co jeżeli mu się tylko pogorszy?' pomyślała. Nie wiedziała co zrobić. Była zdruzgotana. Chciała tamtego Petera, nie miłego-Petera. Mężczyzna najwyraźniej zauważył, że coś jest nie tak i położył dłoń na jej ramieniu. [y/n] od razu ją odepchnęła, mordując go wzrokiem. Niebieskooki niemo przeprosił, spuszczając głowę.
***
Przez następne dni [y/n] myślała jak tu mogłaby przywrócić swojego dawnego narzeczonego. Siedziała nad książkami nawet w nocy. Niesarkastyczny Peter przynosił jej często raz herbatę, raz kawę. On nie pomagał jej w poszukiwaniach. Widział jak bardzo irytuje wilczycę i wolał jej nie podchodzić pod nogi. Jeszcze zakończyłoby się to jego śmiercią.
Choć dni płynęły, on nie potrafił niczego sobie przypomnieć. Często leżał na kanapie i wpatrywał się w sufit, czekając na jakieś olśnienie. Coś co nagle przywróci mu pamięć. Był tak zdesperowany, że pewnego dnia zaczął uderzać głową o mur. Wtedy [y/n] cała zła przyszła i złapała go za koszulkę. Podniosła i uderzyła nim o ścianę, ukazując czerwone tęczówki. Uderzenie było tak mocne, że powstała głęboka dziura, a podczas kiedy to alfa tłumaczyła mu, że nie ma tego robić, mu pojawiały się mroczki przed oczami. Kobieta to zauważyła i spanikowana puściła go, tak że spadł tyłkiem na podłogę.
- Boże, co ja zrobiłam - wyjęczała, klękając przy nim, tak jak wtedy w lesie. Tak jak wtedy złapała go za policzki i wpatrywała się w jego zamknięte powieki, z strachem, że już nigdy nie ujrzy blasku niebieskich tęczówek. - Peter... Peter!
Ostatnie słowo nie powiedziała swoim głosem. Odsunęła się, kiedy nagle oczy jej narzeczonego się otworzyły, ukazując błękit. Wpatrywali się w siebie, próbując przetworzyć informacje. [y/n] modliła się w duchu, aby to był jej Peter.
- Mam coś na twarzy, że się tak na mnie gapisz? - spytał z kpiną w głosie. Jej oczy się rozszerzyły, a na twarzy wykwitł wielki uśmiech. Szybko przycisnęła swoje wargi do jego. Po długim pocałunku, w który włożyła całe swoje emocje z ostatnich dni, odsunęła się od niego.
- Nie rób mi tego więcej, debilu - wyszeptała, przytulając się do niego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro