1 - Scott McCall•Śmingus Dyngus
Od autorki: Wreszcie napisałam ten rozdział ^^ trochę przed czasem go publikuje (chciałam 1 kwietnia), ale co tam. Scott McCall dla Wiikson
- Rusz się, a dostaniesz - ostrzegłam go, celując w niego pistoletem.
- Ja wiem, że mi tego nie zrobisz [y/n] - Scott zrobił krok w moją stronę. Także miał przy sobie pistolet, ale wisiał przez jego ramię na pasku.
- Jeszcze jeden krok, McCall.. - nie dokończyłam, bo alfa mnie nie posłuchał i zrobił kolejny krok w moją stronę. Od razu strzeliłam w niego wodą, która była w zbiorniku. Woda lała się tak dopóki Scott nie był przynajmniej w połowie mokry. Spojrzał na mnie, robiąc minę smutnego szczeniaka. - Mówiłam. Trzeba było się nie ruszać.
Zaczął się śmiać, a ja mu zawtórowałam po chwili, nie mogąc się powstrzymać. Moje śmiechy przerwała woda, którą dostałam. Już po niecałej minucie miałam całe mokre włosy i koszulkę. Spiorunowałam wzrokiem McCalla, który prawie turał się z śmiechu. Jego broń leżała niedaleko niego. Szybko do niej podbiegłam i złapałam w ręce. Wycelowałam w niego dwie bronie, uśmiechając się przy tym szatańsko. Od razu spoważniał.
- Jeżeli nie przyznasz, że jestem królową to pociągnę za spusty, co będzie oznaczać twoją i Stilesa, który gdzieś się tam szwęda, klęskę.
- Ale przecież jak uznam cię za królowę to także przegram - wydął wagi, na co się zaśmiałam.
- Wreszcie użyłeś mózgu, skarbie - przybrał obrażoną minę, ale na szczęście nie podziałało to na mnie. - To jak? Poddajesz się?
- Ja? Nigdy - prychnął. Wzruszyłam ramionami i pociągnęłam za spusty. Cała woda jaka mi pozostała w zbiornikach uderzyła w McCalla, powodując, że pewnym czasie był cały mokry, co znaczyło, że przegrał.
Podeszłam do niego i zgarnęłam mokre włosy z jego twarzy. Pstryknęłam palcem w jego nos, na co się skrzywił. Dopiero kiedy otworzył swoje czekoladowe oczy zaczęłam mówić.
- To co... Jestem królową? - posłałam mu zwycięski uśmiech, zabierając dłoń od jego twarzy.
- Jeżeli będę twoim królem to przemyślę - złapał mnie w talii i obrócił w własnej osi, a następnie pocałował.
- Podobają mi się nasze umowy... królu - zawiesiłam ręce na jego szyi.
- Mi też, królowo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro