3. Pierdołowatość decyzyjna, Jego spojrzenia i pocałunki
Wybudzam się powoli ze snu bez pomocy budzika, co sugeruje mi, że jest wcześniej, niż powinnam się obudzić, ale nie chcę spać dalej. Mimo tego, że nie potrafiłam zasnąć, czuję się wyspana i nawet na razie nie czuję większego stresu. Przekręcam się na drugi bok w stronę okna. Uśmiecham się delikatnie pod nosem, widząc jeszcze śpiącego obok mnie Mickeya. Przyglądam mu się jeszcze chwilę, po czym bezszelestnie staram się wygrzebać spod pościeli. Zakładam na siebie szlafrok i wychodzę z sypialni, zamykając za sobą drzwi. Idę do łazienki gdzie od razu wchodzę pod prysznic i włączam ciepłą wodę, pod którą stoję dłuższą chwilę, próbując się bardziej rozbudzić. Słyszę niespodziewanie otwierane za sobą drzwi do łazienki, ale nie odwracam się w jego stronę. Po niedługim czasie czuję jego dłonie na swoich biodrach i jego usta na swoim ramieniu. Odwracam się w jego stronę, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. Nie ważne jak bardzo mój rozsądek krzyczy, bym przestała przywiązywać się do niego coraz bardziej to i tak odwzajemniam każdy jego pocałunek. Pozwalam mu na więcej i wpuszczam go do swojego życia zdecydowanie za bardzo, niż pewnie powinnam to robić. Nie potrafię jednak samej sobie powiedzieć „nie", nigdy wcześniej nie miałam z tym problemu. Zawsze potrafiłam zdrowo myśleć i na ogół podejmowałam dobre decyzje. Nie poznaję siebie, kiedy patrzę w jego oczy i pozwalam mu się podnieść. Opiera mną o zimne kafelki, o których szybko przestaję myśleć i oddaję się jego pieszczotom. Wpycha język w moje usta, walczy z moim o dominację i zaraz wchodzi we mnie. Nie pozwala mi jęknąć, jego usta skutecznie to tłumią. Porusza się we mnie nieco bardziej chaotycznie, dochodzi szybciej ode mnie. Wychodzi ze mnie, ale zaraz wsuwa we mnie swoje palce i pozwala mi dojść. Zmęczona przyjemnością opieram głowę na jego ramieniu, a kiedy podnoszę wzrok, spotykam się z jego kącikami ust podniesionymi ku górze. Uśmiecham się do niego i choć jeszcze biję się z myślami, to chyba dobrze wiem jaką decyzję podejmę. Nie ważne ile znalazłabym punktów przeciw, to wręcz pragnę zaryzykować. Chcę spróbować, mimo tego, że prawdopodobnie będę tego żałować.
– O czym myślisz? – pyta, kiedy wychodzimy z kabiny i sięgam po szczotkę.
– O nas – odpowiadam krótko, rozczesując włosy, siedząc na stołku.
– I? – Patrzy na mnie, niewinnie się przy tym uśmiechając.
– Nie naciskaj, odpowiem ci w swoim czasie. – Staje naprzeciwko mnie, podnoszę na niego swój wzrok. Zwlekam z odpowiedzią, bo mimo wszystko, co myślę, to mam nadzieję, że w końcu podejmę słuszną decyzję.
– Zrobię śniadanie. – Nachyla się nade mną, całuje mnie krótko i zostawia mnie samą w łazience. Zaczynam suszyć włosy i uśmiecham się sama do siebie jak głupia. Cieszę się, że jest tu ze mną, a ja wciąż próbuję się oszukiwać.
Suszę szybko włosy, a kiedy wychodzę z łazienki, czuję zapach tostów i jajecznicy. Siadamy naprzeciwko siebie, milcząc, nie podoba mi się ta cisza, ale nie wiem co powiedzieć.
– Podwieźć cię na uczelnie? – pyta spokojnie i dziękuję mu w duchu, że odezwał się pierwszy.
– Chyba nie chcemy ryzykować, że ktoś nas zauważy, a co gorsza, że Ruby to zrobi.
– I tak będzie to wyglądać? Będziemy się ukrywać? Judy rozumiem, że się boisz, ale nie wyobrażam sobie ciągle tego ukrywać, ktoś i tak, w końcu się o nas dowie. Musielibyśmy chyba wyjechać z miasta, żeby żyć razem, nie przejmując się ludźmi wokół nas. Wiem, jak Ruby może zareagować, ale oboje jesteśmy dorośli i...
– Wiem, o co ci chodzi Mickey, rozumiem to, ale to moja jedyna przyjaciółka i zwyczajnie się boję, że jeśli cię wybiorę, to ją stracę. To może potrwać miesiącami, zanim do tego przywyknie, albo wcale to może nie nastąpić. Albo co w sytuacji, kiedy nam nie wyjdzie? Zostanę sama, bo nie mam w mieście nikogo poza wami. Matka nie żyje, a ojciec zostawił mnie, kiedy miałam dziesięć lat. Moja siostra? Niedługo się stąd wyprowadzi ze swoim narzeczonym, Londyn jest całkiem daleko. Zostanę sama, proszę, zrozum mnie. Jestem bardziej pewna, że to zrobię, ale rozsądek gdzieś mi podpowiada, że powinnam się wycofać z tego jak najszybciej. Nawet jeśli powiem ci „tak", to proszę, nie róbmy nic pochopnie. – Patrzę na niego poważnie. Nie wiem, jak bardzo dobrze zrobiłam, mówiąc mu o wszystkim, ale chyba zrobiłam dobrze. Może on się nagle wycofa i sprawa będzie rozwiązana za mnie.
– Masz rację – odzywa się po dłuższej chwili milczenia. – Zachowuję się jak narwany nastolatek. Obiecuję się poprawić. – Uśmiecha się niewinnie jak małe dziecko i sama nie potrafię się nie uśmiechać. – To może, chociaż dasz się wyciągnąć wieczorem na randkę? Wypijemy za świetnie zdany egzamin, moglibyśmy pojechać do mnie.
– Oj bardzo bym chciała, żeby poszło mi świetnie. Mam wrażenie, że nic nie potrafię i mam nadzieję, że tylko tak mi się wydaje. Zobaczę, w jakim stanie wrócę do domu i wtedy ci napiszę, czy będę miała w ogóle ochotę gdzieś wychodzić. Poza tym, do ciebie? – pytam zaciekawiona.
– Ruby i Chloe stwierdziły, że przeprowadzą się do jej rodziców, wyprowadziły się na dobre. Bez nich dom jest strasznie pusty, chciałem, żeby go wzięły. Chciałem się wyprowadzić, znalazłbym sobie niewielkie mieszkanie, stwierdziły jednak, że nie mają ochoty mieszkać w domu, który tak wiele im przypomina. Nie dziwię im się, sam dziwnie się w nim czuję, ale chyba nie mam serca się go pozbywać. – Uśmiech znika mu z twarzy, chcę coś powiedzieć, ale orientuję się, że jest już ta godzina i powinnam wyjść z domu, jeśli nie chcę się spóźnić. Przepraszam go i idę szybko się ubrać, a kiedy jestem już gotowa, wiem, że jeśli nie pozwolę się podwieźć, to nie dam rady dotrzeć tam na czas.
Zanim wsiądę za nim do auta, rozglądam się po okolicy, mając wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, a co gorsza, że Ruby gdzieś właśnie stoi. Nikogo prócz nas nie ma jednak na ulicy, więc wchodzę do środka i przez całą drogę do uczelni nie odzywam się nawet słowem. Na moją prośbę Mickey parkuje trochę dalej, sięgam już za klamkę, kiedy on łapie mnie za dłoń.
– Powodzenia Judy. – Z uśmiechem całuje mnie krótko, a ja, mimo że się stresuję to dzięki niemu tak jakby trochę mniej. – Dasz sobie radę.
– Dziękuję. – Tym razem to ja łączę na chwilę nasze usta i zaraz wysiadam z samochodu. Pośpiesznym krokiem wchodzę do środka i udaję się do odpowiedniej sali, gdzie właśnie zaczęli wpuszczać. Siadam na swoim miejscu, ręce zaczynają mi się trząść i przez całe półtorej godziny odpowiadania na pytania nie mam pojęcia, jakim cudem udaje mi się cokolwiek napisać. Czuję się jakby wyszła ze swojego ciała i patrzyła na to wszystko z boku, a kiedy wychodzę ze środka, pół przytomna siadam na ławce, próbując się ogarnąć. Nie pamiętam, kiedy ostatnio czymś aż tak się stresowała, nigdy wcześniej stres mnie tak nie zepsuł na kilka godzin.
– Judy wszystko w porządku? – Podnoszę głowę w stronę źródła głosu i dopiero kiedy spojrzę na Ruby, dociera do mnie, że to mógłby być tylko jej głos. – Nie wyglądasz najlepiej. – Siada obok mnie i podaje mi butelkę z wodą, którą przyjmuję z wdzięcznością.
– Nie sądziłam, że pisanie egzaminu wpłynie na mnie aż tak źle. Nie wiem jakim cudem skleciłam więcej niż jedno zdanie. Całe szczęście już niedługo i koniec tego dobrego. – Uśmiecha się do mnie lekko.
– Na pewno sobie poradziłaś Judy, zawsze masz bardzo dobre wyniki.
– A ty jak się czujesz? Nie odpisywałaś mi na wiadomości. – Dziewczyna uśmiecha się nerwowo.
– Miałyśmy z mamą na głowie przeprowadzkę do dziadków. Ojciec przekazał jej papiery rozwodowe, a ona podpisała je bez większego zastanowienia. Przyznał, że kogoś ma i nie chce dłużej jej zwodzić, bo podobno to coś poważnego. – Poważnego? Wiem, że chce spróbować być ze mną, ale nie sądziłam, że to aż tak, że przy rozwodzie wspomniał, że z kimś wiąże przyszłość. – Nie chciał powiedzieć nic więcej. Jestem zła trochę na nich oboje, ale po tym wszystkim może to i lepiej, że nie będą się dłużej ze sobą męczyć. Chciałabym, żeby byli razem, ale nic na to nie poradzę. Mam tylko nadzieję, że laska ojca nie jest prawie w moim wieku, bo tego nie zdzierżę. – Trochę przez nią wolałabym się z tego wszystkiego wycofać, nie jestem gotowa, na to, by przekonać się, jak zareaguje na to, że to ja jestem tym kimś. Z drugiej strony to, że się rozwiódł, daje mi jakieś poczucie jego wiarygodności i tego, że to wszystko może być, chociaż po części takie, jakie chciałabym, żeby było. – Wybacz Judy, ale za chwilę zaczną mi się wykłady w drugim budynku. Obiecuję, że zadzwonię i umówimy się na jakiegoś drinka, dawno razem nie piłyśmy, trzeba to zmienić. I nie przejmuj się tak, na pewno dobrze ci poszło. Jest piątek, wyluzuj! – Przytula mnie na chwilę i zaraz zostawia mnie samą. Uśmiecham się do niej i wstaję z ławki, marząc już, żeby stąd wyjść. Siedzenie na uczelni i tak nic mi nie da, wyniki pewnie będą po weekendzie. Wychodzę na świeże powietrze, które zdecydowanie pomaga mi odzyskać część zdrowego rozsądku, stres ze mnie schodzi, przez co czuję się niewyobrażalnie zmęczona. Wracając do domu, zastanawiam się, czy w ogóle chcę do niego wracać. Prawie pod domem zmieniam kierunek, taksówkarz nie jest z tego jakoś bardzo zadowolony, że musi zawrócić, ale robi to bez większego zastanowienia. U Mickeya jestem po piętnastu minutach, jego samochód pod domem sugeruje mi, że w nim jest i nie przyjechałam tutaj na próżno. Trochę dziwnie czuję się, stojąc pod drzwiami ze świadomością, że nie przyszłam tutaj do Ruby. Mickey otwiera mi nieco zaskoczony, ale z uśmiechem. Wpuszcza mnie do środka, idziemy do salonu i przez tak mały fragment domu czuję tutaj pustkę, której nigdy nie było, większość ich rodzinnych zdjęć zniknęły ze ścian. Dzięki temu czuję się trochę jakbym była tutaj po raz pierwszy.
– Napijesz się czegoś? – Idzie w stronę barku i uśmiecha się szerzej, wskazując butelkę whisky.
– Wybacz, ale zaliczenie tej sesji było na tyle stresujące, że jeśli coś wypiję, padnę szybciej niż zajmie ci otworzenie tej butelki. – Siadam na sofie, w której się trochę zapadam i uśmiecham się do niego na wpół śpiąco.
– To może relaksacyjna kąpiel? – Uśmiecha się do mnie cwanie, kiedy przytakuję mu energicznie. Nachyla się nade mną, żeby krótko mnie pocałować i za chwilę znika na górze. Dziwnie czuję się siedząc tutaj sama, dlatego podnoszę się leniwie z kanapy i idę za nim na piętro. W wielkiej łazience, która zawsze w jakiś sposób wydawała się pusta, teraz jest jeszcze bardziej, kiedy półka na damskie kosmetyki została totalnie opróżniona. Uśmiecham się do niego, kiedy na mnie spojrzy. Podchodzi do mnie pewnym krokiem, bez słowa zaczyna powoli rozpinać moją koszulę, odpina guzik za guzikiem, doprowadzając mnie do szału. Nie pospieszam go, chcę tkwić w tej chwili jak najdłużej. Zsuwa koszulę z moich ramion, która opada na podłogę i sama zabieram się za guziki jego ubrania. Robię to również powoli, ale on nie jest tak cierpliwy jak ja i całuje moje usta zachłannie. Jego koszula dołącza do mojej, a jego język odnajduję mój i czuję się, jakby całe zmęczenie gdzieś uleciało, stres, który mnie trzymał, zniknął. Uśmiecha się do mnie prawie niezauważalnie, kiedy na chwilę odsuwa się ode mnie i spogląda na moją twarz. Wiem, że to idealny moment do podjęcia decyzji, spoglądam jeszcze raz w jego szare oczy, żeby upewnić się, że to, co chcę powiedzieć, jest dla mnie odpowiednie. Chce znowu mnie pocałować, ale odsuwam się delikatnie, spogląda na mnie niezrozumiale, dlatego zbieram się w sobie i odzywam.
– Chcę być z tobą Mickey. Boję się, o to jak to się skończy, ale dziś jest dzisiaj i jeśli nie spróbuję, to się nie dowiem. Wolę zaryzykować, niż później żałować – mówię spokojnie, a on w odpowiedzi całuje mnie krótko.
– Cieszę się. Wiem, że to nie trwa długo, ale naprawdę traktuję to na poważnie, ciebie traktuję poważnie Judy. Sam się boję, ale jestem dobrej myśli. – Wspinam się na palcach i łączę nasze usta w dłuższym pocałunku. Trochę nie dociera do mnie, że właśnie to zrobiłam, podjęłam decyzję, od której próbowałam się odciągnąć. Nie mogę się jednak dłużej oszukiwać, ciągnie mnie do niego i byłabym głupia, odmawiając mu.
Reszty ubrań pozbywamy się zdecydowanie szybciej i wchodzimy do wanny wypełnionej ciepłą wodą. Siadam na nim, kładzie dłonie na moich plecach, a ja delikatnie się podnoszę i pozwalam mu w siebie wejść. Wzdycham w przestrzeń łazienki, kiedy zaczynam poruszać biodrami. Patrzę na niego i mimo jakichś obaw to czuję, że zrobiłam dobrze, że naprawdę jest szczery i faktycznie mu zależy, bo mnie coraz bardziej. Z każdą spędzoną z nim minutą jestem pewna jeszcze mocniej, tego co zaczynam do niego czuć. Łapie mnie mocniej za pośladki, kiedy zaczyna we mnie drżeć. Spoglądam w jego oczy i zaraz oboje szczytujemy we własnych ramionach. Wtulam się w niego mocniej, kiedy przyjemność wstrząsa moim ciałem. Całuję go krótko, uśmiecha się do mnie, a ja odwracam się do niego tyłem i wtulam się w jego tors. Kładzie dłoń na mojej nodze, przyjemnie ją masując, przymykam oczy i nawet nie mam pojęcia, kiedy sen ze mną wygrywa.
Moi bohaterowie wciąż naiwni, wielkimi krokami zbliżają się do... no właśnie. Do czego?
Już niedługo wszystko się wyjaśni :D
Jak tam siedzenie w domu? Bo ja ostatnio dużo narzekam, czuję się jak zombie i tonę w ilości materiału jakim zalewają mnie nauczyciele.
Jednak staram się być w tym wszystkim z jakimś pozytywnym myśleniem, nie jest łatwo, ale nie takie rzeczy ludzi przetrwali. Pozdrawiam Was cieplutko!
Data publikacji: 31. 03. 2020
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro