Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wspomnienie innego życia

Drobna dłoń sunęła po szklanej tafli badając nieregularne krawędzie. Krew kapała na drewnianą podłogę układając się w mroczne wzory, które przejęły panowanie nad umysłem Jimina.

Ciche kroki odbijały się echem w mieszkaniu Jeona, a jesienny wiatr wtargnął do jego sypialni kiedy okna otworzyły się gwałtownie.

Nastolatek obudził się nie wiedząc co dzieje się dookoła niego. Chciał wstać by zamknąć źródło zimna jednak kiedy usłyszał kroki i skrzypnięcia podłogi, po jego ciele przeszły dreszcze. Nie widział co ma zrobić, jak się zachować.
Co jeżeli ktoś przyszedł by zrobić mu krzywdę?
Jego strach pogłębił się kiedy usłyszał dziecięcy śmiech. Kojarzył mu się on z najstraszniejszym horrorem jaki kiedykolwiek oglądał. Zakrył się niemal cały kołdrą modląc  jednocześnie o to by osoba będąca w jego domu nie weszła do jego sypialni.

Bóg jednak nie był dla niego miłościwy. Już po chwili klamka drgnęła, a drzwi uchyliły się. Na drewnianą podłogę wysunął się cień... Niewyraźna sylwetka malująca się na posadzce przerażała Jeona jeszcze bardziej.
Słyszał sapanie i przyśpieszony oddech. Starał się zachować ciszę jednak na nic się to zdało. Postać weszła do jego azylu, a nastolatek zauważył krew kapiącą z czarnego płaszcza.
W pośpiechu zaczął szukać w pościeli telefonu by błysnąć światłem na intruza jednak kiedy go nie znalazł niemal zapłakał z bezsilności.

-Jungkookie...- przeraźliwy bulgot wyrwał się z gardła intruza, a kolejne warstwy krwi spływały w dół.- Zawiodłem się na tobie. Myślałem, że mi pomożesz. - Chim zbliżył się do przyjaciela.

-Jimin... Boże. Co ci się stało?- już chciał wstać jednak powstrzymał go jeden istotny szczegół. Park zbliżał się do niego, było słychać kroki... Jednak jego drobne stopy się nie poruszały. Sunął po powierzchni jakby był przyciągany bądź jakby lewitował. -Jimin?- tym razem w głosie Kooka dało się wyczuć jedynie strach.

-Łowy się zaczęły, a ty również masz swoje miejsce w nich. - czarnowłosy zawisł nad przyjacielem i niedoszłym kochankiem. - Tak niewiele brakowało byś był mój. Kiedyś już popełniłeś jeden błąd. Pozwoliłeś by generał zabrał mnie do siebie. Pozwoliłeś na to bym zabił Hoseoka, Tzuyu oraz Yoongiego. Pozwoliłeś na to bym umierał w zimnej krypcie. Drugi raz nie chcę umierać Jeon. Tym razem siłą odbiorę wszystko co mi się należy. I nie pomoże ci już ten aniołek z blizną na policzku, ani żniwiarz. Nie pozwolę im by zbliżyli się do ciebie chociażby na krok. Przysięgam, że zrobię wszystko by cię zniszczyć. - mała i zakrwawiona dłoń dotknęła policzka Jungkooka. -Jesteś mój czy tego chcesz czy nie, a ja jestem twój. Tak było, jest i będzie. Już zawsze. I nie interesuje mnie to czy jest to akurat to życie, poprzednie czy przyszłe. Ja prędzej czy później będę znowu pamiętał. A teraz...- zostawił krwawy ślad na policzku młodszego.- Znajdź mnie. Jest zimno... Ciemno... Nie ma tam miłości ani radości.- Chim zaśmiał się niczym małe dziecko, a gdzieś w korytarzu zaczęła grać pozytywka.

*

Jungkook ocknął się nad ranem. Przetarł twarz jednak od razu się rozbudził kiedy poczuł ból. Rozejrzał się dookoła i niemal od razu zerwał się z łóżka widząc ślady krwi na podłodze. Podążał za nimi jednak kiedy przeszedł przez podwórko, a te prowadziły go do lasu postanowił wrócić do domu by się przebrać. Naciągnął na nogi długie, czarne dresy, a na stopy nasunął tego samego koloru adidasy. Całości dopełniła ciepła bluza. Telefon schował do kieszonki po czym naciągnął kaptur u wybiegł w las.
Czerwień ciągnęła się niemal przez kilometr. Ślady zostawione były nie tylko na ziemii ale również i na krzewach, paprociach czy stosunkowo niski znajdujących się liściach drzew. Z każdym kolejnym krokiem Jeon czuł się co raz gorzej. W pewnym momencie minął stary, opuszczony cmentarz, o którym nie miał pojęcia.  Kilkaset metrów dalej minął ciemny grobowiec, na którym znajdowały się krwawe ślady małych stóp.
Jungkook nie wiedział co się dzieje. Nie rozumiał sytuacji, w której się znalazł. Jedyne czego się teraz bal to tego, że jego Jiminowi stanie się krzywda. Bał się o nastolatka jak o nikogo innego.
Nie minęło zbyt wiele czasu, a chłopak dotarł do ciemnej krypty. Ostrożnie schodził po stromych i zniszczonych stopniach. Kiedy dotarł na sam dół z jego gardła wydarł się przeraźliwy szloch. Na samym dnie leżało ciało jego przyjaciela. Różowe włosy lepiły się od krwi, a filigranowe ciało poszarpane było na strzępy.
Jungkook zagarnął drobną postaç w swoje ramiona. Po chwili dopiero zorientował się, że Park nie oddycha.
-Jimin?...- szepnął zrozpaczony. - Skarbie dlaczego? Co się stało? Nie rozumiem!- krzyknął, a jego ciałem targnął szloch.

-Jungkook to nie jest rzeczywistość. To wspomnienie. - na złotym tronie zasiadał blond włosy anioł z blizną przecinającą policzek oraz usta. Anioł do złudzenia przypominał Jimina. Tuż obok jego nóg spała bestia. Ogromny biały pies. Po prawej zaś stronie tronu stał postawny mężczyzna w czerni. Dopiero po dłuższym czasie chłopak zorientował się, że ubrany był on w mundur. - Chodź. Zostaw go i stań tu. Wtedy wszystkiego się dowiesz.

-Ale... Jak to?- Kook wstał chwiejnym krokiem po czym stanął po lewej stronie anioła. Po chwili światło błysnęło, a on miał wrażenie jakby przenosił się w czasie.

*

Jungkook chwycił chłopca w swe silne ramiona i zaczął z nim uciekać jednak wilk był tuż za nim.
Biegł ile sił miał w nogach aż w końcu znalazł się po drugiej stronie jaskini. Jednak futrzak nie odpuszczał i dorwał go w ostatniej chwili chwytając zębami za łydkę przez co nastolatek przewrócił się i upuścił Jimina.

Gdzieś w oddali słychać było przeraźliwy i żałosny płacz Chima.
Biała bestia stała zaśliniona nad nastolatkiem z obnażonymi kłami.

- Możesz to przerwać Jungkook. Masz jeszcze wybór. Podejmij tylko dobrą decyzję.- Blond włosy anioł patrzył na niego ze smutkiem. - Jeśli uratujesz Jimina, na nowo wszystko będzie takie jak dawniej. Jeśli nie...Zostaniesz w takim świecie. Bez przyjaciół, bez dziewczyny...Bez Jimina. Podejmij dobrą decyzję.

Chłopak kopnął bestię i podniósł się łapiąc na nowo różowowłosego na ręce. Jego noga krwawiła od kłów i sam nie wiedział czy to iluzja czy naprawdę przebiegł przez cały cmentarz.

- Jimin... Chimmy, słyszysz mnie?

Nastolatek jednak nie odpowiedział. Przezroczysta łuna unosiła się nad jego ciałem.- Za późno.- łzy skapnęły na twarz Jungkooka jednak nie widział on już bladej postaci swojego chłopaka. - Przyszedłeś za późno...

- Nie! - Jeon rzucił go na ziemię i zaczął resuscytację. - Słoneczko kocham Cię. Nie możesz mnie zostawić! Walcz!

-Kochasz go?- biały anioł usiadł obok patrząc jak czarnowłosy walczy o życie młodszego o dwa lata chłopca.

-Tak! - Z jego oczu zaczęły płynąć łzy, kończąc swoja wędrówkę na twarzy Jimina.

-W takim razie cofnij czas.- podał mu cienki sztylet. - Musisz zranić swój policzek, a następnie sam siebie zabić. Taka ofiara będzie zbyt wielka dla generała. Pozwoli wam wrócić. - różowowłosy leżał bezwładny wśród liści i błota. Nie było już w nim życia.

- Z-zabić? - koszykarz wziął drżącymi dłońmi sztylet i spojrzał na anioła.

-Najpierw musisz zrobić nacięcie na policzku by wezwać żniwiarza.

Kook zamknął oczy i zaczął nacinać skórę.
- A!- krzyknął z bólu.

-Jimin...A tak bardzo chciałem zabrać cię ze sobą. - kilka metrów dalej stał przystojny mężczyzna w płaszczu. Trzymał drobną łapkę Chima.- Taki aniołek jak ty idealnie pasował by do mojej kolekcji...- Żniwiarz podszedł do Jungkooka i pogłębił jego ranę.

Chłopak krzyczał głośno, czując jak krew spływa po jego policzku. Chciał to jak najszybciej skończyć więc wyrwał ostrze i wbił prosto w swoje serce.

Jimin uśmiechnął się uradowany, a jego duch mocno wtulił się w ciało koszykarza. - Kochasz mnie prawda Jungkookie?- usiadł na jego kolanach, a krew starszego napełniała go życiem.

- T-tak... - zamknął oczy odpływając.

Czas ruszył wstecz.

*

T

ego ranka słońce przysłaniały puchowe, białe chmury, a Kook obudził się w swoim łóżku. Od razu pobiegł do lustra, widząc bliznę na policzku i spojrzał na kalendarz w telefonie.
- Co jest?

Czarny ptak zastukał w jego okno. W dziobie trzymał pęk liści. Na szarych panelach został jeden błotnisty ślad małej stopy.

Koszykarz otworzył niepewnie okno czując niemiły powiew wiatru.

Wrona rozłożyła skrzydła wręczając mu wiadomość od generała po czym odleciała. Na zewnątrz rozpogodziło się, a promień światła padał prosto na stary wojskowy cmentarz.
"Masz szansę na lepszy wybór" głosiła wiadomość zawarta na starych liściach.

- Chce odzyskać przyjaciół.- Spojrzał na zegar.

*

Jungkook otworzył szeroko oczy.
-Jak to możliwe, że my... Jak?

-To było wasze poprzednie życie. Inne wcielenie. Ja również jestem jednym z wcieleń Jimina, a mój mąż...- tu anioł wskazał na żołnierza.- Twoim. Istnieje ich wiele. Los od setek lat stara się was ze sobą połączyć w każdy sposób. Jimin za każdym razem cię kocha jednak ty stawiasz opory.

-To niemożliwe.

-W takim razie patrz dalej.- anioł uśmiechnął się smutno. Światło zalśniło po raz kolejny.

*

Jimin uśmiechnął się szeroko.- Brudasku, kiedy się umyjemy?- sięgnął po koc. Wiedział, że młodszy uwielbia ciepło.

Chłopiec zachichotał i schował się pod kocem.

-O ty Króliku przebiegły. - połaskotał go za uszkiem i zajrzał pod przykrycie.

Czarne oczy ozdobiły się kurzymi łapkami i patrzyły na niego z gwiazdkami w oczach.

Park zaczął tarmosić go za policzki.- Uroczy. Ale i tak  idziemy się umyć.- Wstał z dzieciakiem na rękach po czym ruszył do łazienki.

Czarnowłosy ugryzł go lecz delikatnie, a królicze ząbki pociągnęły skórę starszego.

-O ty niedobry.- zaczął go łaskotać.- Wujka gryziesz? - położył go na puchowym dywaniku i łaskotał go po brzuszku.

- Ta! - Śmiał się głośno, melodyjnym, wspaniałym śmiechem.

Mężczyźnie aż dech zaparło. Dawno nie słyszał by młodszy był tak radosny. - Urwisie mały...- odgarnął mu z twarzy kosmyki. - To teraz myju myju.- posadził go i zdjął mu bluzę i zaraz potem koszulkę.

Jeon przytaknął prawie niewidzialnie, ale jednak to zrobił, a to był duży postęp, strasznie duży.

-Zobacz pani kaczuszka czekała na ciebie.- podał mu gumową zabawkę po czym napuścił wody do wanny i zdjął mu spodnie oraz skarpety, a chwilę później bokserki i włożył go do wanny z przyjemnie ciepłą wodą.

- Fa... -  nastolatek chciał udać kaczkę i zanurkował nią pod wodę.

W tym czasie starszy mył go ostrożnie i masował jego drobne ramionka. W końcu sięgnął po prysznic i namoczył jego włoski.- Wolisz ten czy ten?- pokazał na dwa szampony.

Chłopiec patrzył się intensywnie na malinowy szampon, chcąc właśnie ten.

-Króliczek z malinką. Okej. - przez chwilę jeszcze upewniał się, że to na to opakowanie patrzy młodszy po czym wylał żel na dłoń i mocno spienił na jego włoskach.- Zamknij oczka dobrze? Inaczej pianka może ci wpaść i będzie szczypać.

Młodszy posłusznie zacisnął oczka i zaczął pluskać wodą, szukając w niej piany.

Chwilę później był już czyściutki, a starszy wycierał mu buźkę by woda z włosów nie spływała w dół.- Grzeczny chłopiec. Jak tak dalej pójdzie to wujek zbankrutuje. Będziesz miał całą półkę nagród.

*

-Ja nadal nie rozumiem. Dlaczego? Dlaczego teraz to wszystko tak wygląda? I dlaczego Jimin pamięta to...- Jungkook wskazał na kryptę.

-Być może jego serce jest tym razem za bardzo zranione. - odezwał się kolejny głos. Głos Jimina.
Kook odwrócił się i z przerażeniem zobaczył czarnowłosego mężczyznę w wojskowym mundurze, na którego kolanach siedział chłopak pokryty tatuażami. Kolejna, mniejsza wersja Jungkooka trzymała w ramionach czarnego kociaka.

-Jesteś mną, a ja tobą. - wytatuowany chłopiec podszedł do niego. - Kocham Jimina całym sercem. Ty również musisz go pokochać. Świat musi wrócić na swoje miejsce. Nasze dusze nie mogą być zbyt długo rozdzielone.
Ja...- wskazał na siebie.- Byłem bardzo młody kiedy poznałem Jimina. Nienawidziłem go. Później pokochałem jednak znienawidziłem, że jest ode mnie starszy o niemal piętnaście lat. Dużo czasu zajęło mi zanim zrozumiałem, że nie mogę bez niego żyć. W tym czasie raniłem go każdym moim uczynkiem. - czarnowłosy wrócił na kolana ukochanego.- On wtedy również zabijał. Jako żołnierz zabijał wielu ludzi. Tym razem również to robi. Jest jednak zbyt słaby psychicznie by znosić to dłużej. Jego wewnętrzna siła rośnie jednak ciało jest zbyt słabe by ją w sobie zmieścić. Jeżeli nie okażesz mu swej miłości on...

-Wybuchnie.- odezwało się kolejne wcielenie Jungkooka. Chłopiec siedział na podłodze i układał puzzle wraz ze swym ukochanym. Ukochanym, który całe życie był jego wujkiem.- Jimin zawsze jest taki dobry. To my go stałe ranimy.

-Ja sam zraniłem go najbardziej.- w końcu odezwał się czarnowłosy stojący obok anioła. - Przeze mnie mój ukochany już przez wieczność ozdobiony będzie bliznami.- delikatnie dotknął twarzy anioła.

-Ja nic już nie rozumiem. W każdym moim poprzednim życiu byłem z nim w związku dlatego i teraz muszę?

-Nie. Nie musisz. Ty chcesz. Takie jest twoje przeznaczenie.- blond włosy Jimin siedział ubrany w niebieski garnitur. Zajmował białą, pikowaną kanapę. -Zawsze popełniasz tyle błędów Jungkookie jednak my nadal cię kochamy. Nawet jeśli nas zdradzasz, bijesz, gwałcisz czy bierzesz ślub z jakąś lancpudrą...

-Hej! Przeprosiłem tak?-kolejne wcielenie Jungkooka wtargnęło do krypty.

-Myślę, że tyle wystarczy.- anioł pstryknął palcami przez co w krypcie ponownie była tylko ich trójka oraz pies.

-Co ja mam teraz zrobić?- Jungkook usiadł załamany.

-Zrób to co dyktuje ci serce, a nie rozum. Pamiętaj, że najlepszy związek zaczyna się od przyjaźni.- biały anioł wstał po czym złapał za dłoń swojego ukochanego. Obaj ruszyli w stronę światła.

Po chwili jednak żołnierz obrzucił się.
-Irak!- krzyknął, a biały pies wstał by podążyć za nimi.

-Irak?- nastolatek otworzył szeroko oczy. Dopiero teraz zaczął pamiętać.
Wstał z zimnej posadzki po czym szybkim krokiem ruszył biegiem.
Pokonał całą długość cmentarza, a kiedy wybiegł z lasu zorientował się, że jest noc.
Ostrożnie wszedł do domu. Nigdzie nie było już śladów krwi za to w kuchni siedział Jimin. Płakał przytulając do siebie bluzę Jeona.
-Chim?- zapytał ostrożnie na co blondyn poderwał się do góry.

-Jungkook!- zerwał się na równe nogi po czym mocno wtulił w klatkę piersiową przyjaciela.- Martwiłem się! Gdzie byłeś?- szlochał, a łzy moczyły ubranie młodszego.

-Na spacerze.

-Przez dwa tygodnie?!

-Dwa...Tygodnie?- Kook spojrzał na twarz swojego hyunga po czym zemdlał.

-------------------------------
Jak wam się podoba?
Czy wasze mózgi zrobiły już " BUUUM!" ?

Dbajcie o siebie. Robi się co raz zimniej.
Kocham was ♥️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro